Jestem Tym, Czym Jestem, Adamusem Suwerenem.
Kto powiedział, że nie ma żadnej magii?
To najpiękniejszy czas w roku. Ten weekend, to święto,
te chwile, gdy wszyscy się trochę bardziej rozluźniają - no chyba, że
akurat mają tego pecha, że jadą w odwiedziny do rodziny (śmiech) - to
najwspanialszy, najpiękniejszy moment w roku, kiedy to można się
odprężyć i cieszyć magią tych wyjątkowych chwil. Dzisiejszy wieczór,
spędzony w gronie Shaumbry i przy muzyce Ralpha (Ralph Nicols śpiewał
tuż przed Shoudem), muzyce Świętego Mikołaja i elfów, też jest magiczny.
Czy
Święty Mikołaj istnieje? (Publiczność odpowiada, że tak.) Oczywiście!
Oczywiście. To jest tak, że gdy ludzie wspólnie poddają się wierzeniom w
pewne archetypiczne energie, to w rzeczywistości sami je w ten sposób
tworzą. To nie znaczy od razu, że Święty Mikołaj rzeczywiście mieszka
gdzieś za kołem podbiegunowym, ale jego istota, magia z nim związana i
piękno idei Świętego Mikołaja są jak najbardziej prawdziwe. Żyją w
waszych sercach. Kiedy jeszcze byliście dziećmi i oddawaliście się z
radością magii tej energii, to było... to było... (Adamus zatrzymuje się
i patrzy na czyjś kapelusz ozdobiony ogromnym kwiatem) O Boże! (śmiech)
...to było jak najbardziej prawdziwe… Mogę? (Śmiech, gdy Adamus zakłada
kapelusz.) Moment. Muszę tylko... (Zdejmuje marynarkę i oddaje ją
Lindzie.) Tak, tak. Linda?
LINDA: Och tak, już lecę, proszę pana! (Więcej śmiechu.)
ADAMUS: Tak, tak, tak… Acha, Linda, żebym później nie
zapomniał... (Śmiech, gdy wręcza Lindzie pieniądze wyciągnięte z
kieszeni). Nalegała.
LINDA: No tak, żebyś broń Boże nie rozdał tych siedmiu dolarów (śmiech).
ADAMUS: Tak więc gdy... gdy... gdy... No jednak czuję
się głupio. Zwykle nic mnie nie rusza, ale tym razem czuję się głupio.
Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna (śmiech, gdy Adamus oddaje
kapelusz).
Tak więc pełno tu dziś magii. Wchłońmy ją w siebie wraz z
oddechem. Pooddychajmy nią. Jest jak najbardziej prawdziwa. Nic wam się
nie wydaje. Jest bardzo... (przystaje, żeby pogłaskać psa).Tak, jest
bardzo, ale to bardzo prawdziwa.
Dzisiejszy gość
Tak więc, droga Shaumbro, jest tu dziś z nami gość
specjalny. Zwykle nie zapraszam tu nikogo, ale ponieważ jest to nasze
ostatnie w tym roku spotkanie, to dziś będzie odświętnie. Zaprosiłem tu
dziś do nas kogoś, kto jest drogi nam wszystkim.
LINDA: Jezusa? (śmiech) Tak sobie tylko powiedziałam...
ADAMUS: Jezus jest dziś zajęty. Wiesz, ma tyle na głowie. Ale zaprosiłem tu dziś do nas Metatrona.
LINDA: O!
ADAMUS: Spróbujcie poczuć jego obecność. Weźcie oddech i
poczujcie, że jest tu dziś z nami. Kiedyś Metatrona cechowała, jak
byście to ujęli, zimniejsza energia, w pewien sposób metaliczna, nie tak
osobista i przyjazna, jak moja, kiedy jeszcze Metatron był waszym
głosem duchowym. Pozostawał wtedy cały czas w innych wymiarach, że tak
powiem. Był od was oddzielony, daleko stąd.
Ale w końcu sprowadziliście go znacznie bliżej siebie i
wtedy - jak już o tym rozmawialiśmy kilka lat temu przy okazji Skoku
Kwantowego - Metatron zmienił swoje imię na Yoham. Yoham. Nie chodzi mi
oczywiście o ten zespół muzyczny... Chociaż w pewnym sensie oni to też
Yoham. Tak więc Metatron ewoluował.
Wielu z was pyta mnie czasem, jakie jest ich duchowe
imię. (Adamus zwraca się do kogoś w kuchni) Mogłabyś mi zrobić kawę? Z
mlekiem.
KERRI: Już się robi.
ADAMUS: Kerri ma dzisiaj urodziny.
KERRI: Jedna chwilka...
ADAMUS: Dobrze, to przynieś mi ją tutaj jak będzie gotowa, dobrze? Dziękuję. Dziękuję.
LINDA: Chciałbyś może coś jeszcze?
ADAMUS: No co? Wybieram i dostaję! (śmiech) Dzisiaj wziąłem sobie nawet czekoladę. Ciekawy smak…
Tak więc nawet wasze imię się zmienia. Często mnie
pytacie, jakie jest wasze duchowe imię. Nie mogę wam odpowiedzieć na to
pytanie. Nie dlatego, że to jakaś tajemnica, ale ponieważ ono wciąż się
zmienia i ewoluuje, podobnie jak wy.
Musicie wiedzieć, że wasze duchowe imię to nie to samo,
co ludzkie. Gdy się rodzicie, dostajecie od rodziców jakieś imię – Mary
Beth, czy co tam jeszcze - i nie macie na to żadnego wpływu, po prostu
jest wam nadawane, a wy chcąc nie chcąc musicie się do niego
przyzwyczaić. Z czasem się z nim identyfikujecie i tak już zostaje. Ale
imiona duchowe to coś zupełnie innego. One wciąż ewoluują. To bardziej
pieśni niż imiona. To raczej pewnego rodzaju melodyczne tony, a nie te
szorstkie, ludzkie dźwięki. Żeby mieć prawdziwe pojęcie o tym, jakie
jest wasze duchowe imię, musielibyście je zaśpiewać, zaintonować.
Wtłaczanie je w te szorstkie, ograniczone dźwięki ludzkiej mowy zupełnie
nie oddałoby ich prawdziwej natury.
Więc
może to zróbmy. Zróbmy to (zabiera komuś czapkę elfa). Zaintonujemy je
sobie... (dużo śmiechu, gdy Adamus pozuje w czapce do zdjęcia).
Zaintonujemy sobie wasze imiona duchowe. Nie jest nam do tego potrzebna
żadna muzyka. Wystarczy sama intonacja.
Oczywiście będzie wam do tego potrzebna spora doza
Ahmyo, czyli zaufania do siebie samych, wiara w to, że dźwięk, który
zaczniecie z siebie wydobywać... (śmiech, gdy Adamus ponownie pozuje do
zdjęcia). Akurat mam na sobie moją habsburską kamizelkę. Tak, tak,
dostałem ją od Kardynała Wulfinga.
Tak więc... O, dziękuję. Nie wstydź się. Tak, tak.
Dziękuję (Sandra przynosi Adamusowi filiżankę kawy) Dziękuję. Żadnej
tacy? Żadnego spodeczka? Żadnej serwetki? Żadnej porcelany? Hmmm.
SANDRA: Nie.
LINDA: To nie twoja żona (śmiech).
ADAMUS: Muszę przyznać, że od moich czasów kawa tutaj trochę się poprawiła. Lepsza niż to co pije Cauldre. Wasz głos w Duchu
Zaintonujmy zatem nasze imiona, wczujmy się w nie. Po
prostu pozwólcie im się z was wydobyć. Dajcie im wybrzmieć bez żadnego
zastanawiania się nad tym, jak powinny brzmieć. Nie mieszajcie w to
umysłu, niech wasze imię po prostu się z was wydobędzie bez myślenia o
tym, jak to się ma zadziać, bez kontroli. Popuśćcie sobie trochę cugli. I
pamiętajcie, że ten dźwięk, ten ton, ta wasza pieśń, podlega ciągłym
zmianom. Więc nie przywiązujcie się zbytnio do tego, co zaraz
usłyszycie, ponieważ to i tak się zmieni.
Weźmy zatem głęboki oddech…
I radzę wam zamknąć oczy, żebyście za dużo o tym nie myśleli.
Weźmy zatem głęboki oddech i wczujmy się w swoją istotę, w swoje Yoham, w swój głos w duchu, w swoją jedność.
Weźmy głęboki oddech... i niech zacznie się nasza pieśń.
W ogóle nie zwracajcie uwagi na to, jak ona brzmi. Po prostu dajcie
upust temu, co czujecie.
A teraz głęboki oddech i do dzieła.
(wszyscy zaczynają intonować)
Jeszcze trochę za dużo w tym kontroli. Za dużo nieśmiałości.
(Zatrzymuje się przy kimś i czeka, aż ten zda sobie sprawę, że Adamus na niego patrzy.)
Och! (ze śmiechem) Sart, chodź no tutaj. (śmiech)
LINDA: Och!
ADAMUS: Sart, ty wiesz, jak to się robi. Tak więc po
prostu zamknij na chwilę oczy i nie przejmuj się tym, że ogląda cię
teraz jakieś dwadzieścia tysięcy ludzi. (Śmiech) No właśnie. Zapomnij o
nich.
Tak więc - tak, do mikrofonu - co czujesz? Jak brzmi
twoje imię? Weź głęboki oddech... i daj mu wyraz. Położę tu swoją dłoń
(kładzie ją na plecach Sarta), żeby cię trochę wspomóc.
(Sart intonuje)
(aplauz publiczności)
ADAMUS: Pięknie. Pięknie. Dziękuję. Dziękuję. Wiesz co,
Sart? Trochę jestem obyty w świecie, niejedno widziałem. I znam naprawdę
różne języki…
SART: Oho!
ADAMUS:
Ale jestem pewien, że tego języka nigdy jeszcze wcześniej nie
spotkałem. Co to za jakiś tajny kod? (wskazuje na koszulkę Sarta)
SART: Łacina! Wszyscy zetknęli się w szkole z łaciną, nie?
ADAMUS: Oj, to na pewno nie jest łacina. Jestem pewien, że to nie jest łacina. Cóż to jest takiego?
LINDA: Lepiej niech się wszyscy odwrócą. Nie patrzcie
(śmiech publiczności, gdy Sart tak zawija koszulkę, że litery układają
się w “fuck off”).
ADAMUS: No, teraz rozumiem. To nowy język Shaumbry (śmiech). Dziękuję bardzo. Dziękuję.
A
teraz wszyscy razem, za przykładem Sarta - widzieliście, ile w tym było
odwagi i odpuszczenia sobie jakiejkolwiek kontroli. Tak więc jeszcze
raz. Wczujcie się w swój głos w duchu. Odpuśćcie sobie wszelkie
wyobrażenia o tym, jak to powinno brzmieć. Po prostu się w to wczujcie.
To jest najważniejsze. Nie robimy tego po to, żeby zabić jakoś czas. To
jest naprawdę bardzo ważne, ponieważ pozwoli wam to ponownie połączyć
się z tą częścią was, która będzie nam już wkrótce potrzebna. Chciałbym,
abyście byli tu obecni w całości, aby nie brakowało żadnych waszych
wymiarów.
Wasz duch od dawna czeka na możliwość połączenia się z
wami, o czym już nie raz wcześniej rozmawialiśmy. Od dawna czeka na to,
by wkroczyć w wasze życie, stać się jego częścią. Wciąż jeszcze się
przed tym wzdragacie, wciąż jeszcze wydaje wam się, że wpierw dobrze
byłoby stracić trochę na wadze, trochę zmądrzeć, być trochę milszym dla
ludzi i takie tam. Ale wasz duch chce zjednoczyć się z wami już teraz.
On was nie ocenia. On jedynie chce być częścią tego niesamowitego
doświadczenia tu, na Ziemi, już teraz.
Tak więc weźcie głęboki oddech. Wczujcie się w siebie
samych. W siebie samych! Nie w jakąś odległą istotę w innych wymiarach.
Nie w jakąś odległą, wydumaną, filozoficzną, ezoteryczną istotę, ale w
siebie. W siebie.
Więc weźcie głęboki oddech i niech wybrzmi to wasze prawdziwe ja. No dalej, wydobądźcie to z siebie.
(wszyscy znów intonują)
Dobrze. Dobrze, bardzo dobrze. Festiwalu piosenki to wy
nie wygracie, ale nie o to tu chodzi. To nie o to chodzi, żeby było
ładnie. Nie o to chodzi, żeby nadawać temu jakąś sztywną formę. To ma
płynąć.
No więc jeszcze raz, ale tym razem wszyscy, włącznie z
widownią w sieci. Tak, wy też się przyłączcie. Stwórzmy wielkie, grupowe
Yoham - samą esencję nas samych. Wasze energie też tu przecież są, mimo
że oglądacie nas gdzieś tam daleko. Więc dajmy teraz temu wszystkiemu
wyraz. Zaintonujmy nasze imiona wszyscy naraz.
Wystarczy, że się przez chwilę wczujecie w energię
grupy. Ta grupowa energia, która jest tu dziś wokół, łączy w sobie
energie wszystkich nas, a także wszystkich połączonych teraz z nami
widzów na całym świecie, jak również wszystkich, którzy będą to później
czytać czy słuchać. No więc jak brzmi wasze imię? Jak ono brzmi tu i
teraz, w to chrześcijańskie, pogańskie, judaistyczne święto przesilenia?
Weźmy głęboki oddech. Po prostu się w to wczujcie. W tę wspaniałą porę roku, w ten świąteczny czas!
I do dzieła! (Adamus zaczyna intonować)
Dajcie temu wyraz. Uwolnijcie to z siebie.
(wszyscy znów intonują)
Cudownie. Dziękuję. Dziękuję.
To połączenie z samym sobą, ze swoim duchem, z każdą
częścią siebie, będzie odgrywało bardzo istotną rolę w nadchodzących
czasach. Dlatego dosyć już tego oddzielenia. Pora stać się pełnią,
jednością.
I z tą intencją weźmy teraz głeboki oddech. Ahmyo
Gabriella, co się stało? Widzę, że masz dziś na sobie jakieś bardzo ciekawe buty. Co się stało?
GABRIELLA: Złamałam nogę.
ADAMUS: Złamałaś nogę? Złamałaś nogę… A jak to się stało? No jak to się stało?
GABRIELLA: Widocznie musiałam trochę zwolnić, więc sama sobie dałam to doświadczenie.
ADAMUS: Och! Szkoda, że nie mam przy sobie żadnych
pieniędzy! Tak! Potrzebowałaś trochę zwolnić. Mamy jakieś pieniądze,
które moglibyśmy dać Gabrielli? (Do osoby z obsługi) Moglibyście to
sobie potem wpisać w koszty. Dokładnie tak. Cieszę cię, że nie
powiedziałaś, że to był wypadek. Cieszę cię, że nie powiedziałaś, że
zrobiłaś coś głupiego. Bo tak naprawdę zrobiłaś coś wspaniałego.
Wspaniałego.
Owszem, twoje ciało musiało przy tym doświadczyć
fizycznego bólu. Było to powodem pewnej frustracji. Przez chwilę
zastanawiałaś się, co też takiego złego zrobiłaś, że cię to spotkało,
dopóki nie porozmawialiśmy sobie. Nie zrobiłaś nic złego. To było coś
pięknego. Po prostu Ahmyo. Ahmyo, ponieważ dałaś sobie trochę odpocząć, a
to było ci bardzo potrzebne. Teraz wyglądasz dziesięć lat młodziej.
Wyglądasz teraz piękniej niż kiedykolwiek. Najwyraźniej było ci to
potrzebne.
Żyłaś zbyt szybko. Zbyt wiele było w twoim życiu chaosu i
zamieszania. Próbowałaś... Mogę sobie przystawić to krzesło? (Adamus
łapie za krzesło, na którym leży noga Gabrielle.)
GABRIELLA: Yyy…
ADAMUS: Nie, nie, żartowałem (śmiech). Próbowałaś
wszystko ogarnąć umysłem, kontrolować. Stałaś się bardzo analityczna i
skupiona na podążaniu do celów, które sobie wciąż wytyczałaś. Za dużo w
tym wszystkim było planowania, za dużo konstrukcji myślowych. Dlatego
musiałaś sobie dać trochę wytchnienia. I dałaś. Twoje ludzkie ja, niby
przyzwyczajone do całej tej aktywności, w końcu miało jej już serdecznie
dosyć. Serdecznie dosyć. A teraz proszę - siedzisz tu sobie w spokoju,
doświadczając piękna swojego Ahmyo, swojej własnej kreacji. Nie zrobiłaś
nic złego. To było coś wręcz doskonałego.
Zupełnie inną kwestią pozostaje to, czy rzeczywiście za
każdym razem, gdy jest ci potrzebna chwila wytchnienia, trzeba zaraz
łamać sobie nogę? Oczywiście, że nie. Oczywiście, że nie, ale akurat w
tym wypadku, zważywszy na energię, w jakiej się znajdowałaś, było to
doskonałe rozwiązanie. A noga się przecież zagoi, bo nie ma w tobie
niczego, co by temu przeszkodziło. Nie będziesz temu przeszkadzać, więc
wszystko będzie w porządku.
GABRIELLA: Dziękuję.
ADAMUS: Jasne.
Trish, a co tobie się stało?
TRISH: Ja … (chichocze)
ADAMUS: Tak. Poproszę mikrofon tutaj. W końcu są tu sami
przyjaciele, więc mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. To co
się wydarzyło? Skąd te kule?
TRISH: Złamałam biodro.
ADAMUS: Złamałaś biodro.
TRISH: No.
ADAMUS: Celowo?
TRISH: No.
ADAMUS: No. Pewnie tak.
TRISH: Pewnie na pewno tak.
ADAMUS: Pewnie tak. I pewnie na początku myślałaś, że to wypadek, ale nic z tych rzeczy.
TRISH: No tak, to tylko taka przykrywka dla tego, pewnie.
ADAMUS: Dokładnie - to tylko taka przykrywka. A co w rzeczywistości miało miejsce?
TRISH: Najwyraźniej musiałam uwolnić jakieś energie.
ADAMUS: Tak! Słyszeliście to, moja droga Shaumbro?
Najwyraźniej musiała uwolnić jakieś energie. A gdy już uwolniłaś
wszystkie te energie, to co jeszcze się stało?
TRISH: Bolało jak wszyscy diabli.
ADAMUS: Bolało jak wszyscy diabli (śmiech). Już to
gdzieś wcześniej słyszałem... No dobrze. A co stało się jeszcze potem?
TRISH: No, ja…
ADAMUS: A co się dzieje, gdy oddychasz?
TRISH: No nie wiem.
ADAMUS: Pozwoliłaś także różnym energiom się w tym
momencie wchłonąć. Ten szok, ta trauma - już o tym wcześniej
rozmawialiśmy – po pierwsze, ten szok spowodowany wypadkiem wybił cię z
umysłu, ponieważ tak bardzo cię wtedy bolało, że się nawet nie dało
myśleć.
TRISH: Oj, tak.
ADAMUS: A gdy coś takiego się dzieje, wówczas wasza
boskość ma okazję w was wniknąć, wślizgnąć się, nie niepokojona przez
umysł. A jednocześnie daje to okazję do tego, żeby wiele z rzeczy, które
już wam nie służą, się z was uwolniło. Być może macie za sobą całe lata
prób uwolnienia się z niepotrzebnych wam już energii na drodze takich
czy innych mentalnych sztuczek. Może korzystaliście w tym celu z pomocy
różnych terapeutów, technik, metod, aż tu nagle przychodzi taki moment,
gdy mówicie sobie "Dosyć tego! Pora się z tym rozprawić raz a dobrze!" I
bach! Łamiecie sobie biodro. Bo właściwie czemu nie? (Trish się śmieje)
Przecież do wesela się zagoi! Zagoi się. Powiem więcej,
moje drogie panie, będzie lepiej niż przed złamaniem. To nie znaczy
zaraz, że macie teraz łamać sobie na wyścigi ręce i nogi, ale po
zagojeniu będzie jeszcze lepiej. Będzie tak dobrze, jak jeszcze nigdy.
Tak więc to nie był żaden błąd. Żadna głupota. Tak
naprawdę jakaś część ciebie postanowiła sprowadzić w twoje ciało
olbrzymią dawkę nowej energii. A w rezultacie oboje będziecie mieli
lepsze pojęcie o tym, czym tak naprawdę jest uzdrawianie. To taki mój
konik - rozprawianie się ze starą definicją uzdrawiania. Stare podejście
do uzdrawiania powoduje, że staje się ono takie pracochłonne i męczące.
A uzdrawianie może być tak naprawdę bardzo, ale to bardzo szybkim
procesem i przy tym bardzo pięknym - szczególnie, gdy się przy tym
wykorzystuje Nową Energię. Może być naprawdę czymś bardzo pięknym. Tak
więc powinnaś być sobie wdzięczna za to doświadczenie - nawet, jeśli
przy tym bolało jak wszyscy diabli. Podziękuj sobie za to.
Roy, a co tobie się stało?
ROY: Zamieniłem się w swojego Pakauwaha (Roy ma na głowie czapkę, która wygląda jak głowa kruka).
ADAMUS: Tak, tak, tak (śmiech). I tak to jest, moja
droga Shaumbro, gdy się porządnie oddycha. Patrzcie, co się dzieje. To,
co widzicie jest dziełem profesjonalisty, więc proszę nie próbować robić
tego samemu w domu (śmiech).
ROY: Za dużo oddychałem.
ADAMUS: Za dużo oddychałeś. A co się teraz dzieje w
waszym życiu? Twoim i Lindy? Co się wydarzyło? (pauza) Powiedzmy w ciągu
ostatnich sześciu miesięcy?
ROY: Połączyłem się ze swoją duszą. Oboje się połączyliśmy.
ADAMUS: (Zwraca się do żony Roya) Linda, co się wydarzyło?
LINDA
H.: Jak tak patrzę teraz na to wszystko, co się dzieje wokół mnie, to
dostrzegam, że wszystko to jest odzwierciedleniem tego, czym jestem -
czy będzie to Sarah Palin, Barack Obama, królowa Elżbieta I, czy też
jakiś hodowca ryżu gdzieś w Chinach. Ale gdy spojrzę do wewnątrz siebie,
ale tak naprawdę, to po prostu Jestem Tym, Czym Jestem i wszystko na
ten temat.
ADAMUS: Linda i Roy przez ostatnie sześć miesięcy bardzo
intensywnie pracowali z Aandrah. To był tak intensywny proces, że nie
polecam go nikomu, kto nie ma w sobie wystarczającego przekonania,
determinacji i miłości i kto nie jest prowadzony w tym czasie przez
Aandrah.
Macie za sobą doświadczenie, które zwykłym ludziom
zabrałoby całe życie, a nawet z dziesięć przeciętnych wcieleń nie
wystarczyłoby, żeby wysprzątać wszystkie te starocie, wszystkie te
skostniałe wierzenia i wątpliwości, cały ten brak wiary w siebie i
samokrytycyzm, od których wam się udało uwolnić. Jednym słowem,
wymietliście wszystkie te śmieci, które się zebrały po drodze. Linda i
Roy zdecydowali się na to doświadczenie na naszym sympozjum dotyczącym
psychicznego niezrównoważenia, które odbyliśmy się w Breckenridge. Linda
i Roy zdecydowali się wówczas poddać temu procesowi. Zdecydowali, że
nadszedł już najwyższy czas, by to zrobić. Zdecydowali, że nadszedł już
najwyższy czas, by stać się Standardem dla innych. Zdecydowali, że
nadszedł już najwyższy czas, by pokazać innym, że coś takiego jak "źle"
nie istnieje.
Coś takiego jak "źle" nie istnieje. Ludzie tak łatwo
wpadają w schemat przekonań, że coś z pewnością robią nie tak, że coś
muszą robić źle. Nic podobnego. Doświadczyliście niesamowitych przeżyć,
zarówno w tym, jak i w poprzednich wcieleniach, a w pewnym momencie
przychodzi czas, by powiedzieć "już pora." Pora pójść dalej, skończyć
już tę grę. A jeżeli nie, to przynajmniej podjąć decyzję, że od teraz
będę już żyć zdając sobie sprawę, że to tylko taka gra, że to tylko
zabawa. Że skoro już się w nią bawię, skoro już gram jakąś rolę, to chcę
być już teraz świadomy, że to jedynie rola, którą sobie wybrałem, a nie
ja sam.
Ja sam uwielbiam grać. Gram cały czas, ale ze
świadomością tego, że gram i robię to celowo. Teraz też gram. Z jednej
strony jestem tu z wami jako ja, a z drugiej gram tu przed wami pewną
rolę, tworzę pewną kreację. A czemu? Bo mogę. Nie robię tego z żadnego
innego powodu oprócz tego, że po prostu mogę. Ale - jak już wam to
mówiłem - ważne, żeby być świadomym tego, że się gra, że to tylko taka
rola. Bycie człowiekiem to tylko jedna z waszych ról, jedna z waszych
scenicznych kreacji. Odgrywacie na przykład rolę kogoś, kto ma problemy
zdrowotne. Albo odgrywacie rolę kogoś, kto ma problemy finansowe. Albo
jeszcze inne. Ale dopiero wówczas, gdy zdajecie sobie sprawę z tego, że
to tylko taka sceniczna kreacja, jesteście w stanie swobodnie je sobie
dobierać i żadnej z nich nie traktować zbyt serio.
A wracając do Roya i Lindy. Tak więc podczas
przechodzenia przez ten proces dotarliście do najgłębszych,
najczarniejszych czeluści, o których istnieniu nawet nie zdawaliście
sobie sprawy. Był taki moment, gdy nie byliście już pewni, czy aby w
ogóle chcecie jeszcze istnieć - i to nie tylko tutaj, w tej
rzeczywistości, ale w jakichkolwiek innych wymiarach. To było w tym
wszystkim najtrudniejsze. Ludzie, którzy w akcie desperacji postanawiają
stąd się natychmiast wydostać, myślą, że tam, po drugiej stronie, będą
mogli o tym wszystkim zapomnieć, a tymczasem zabierają cały ten bagaż ze
sobą. Ale wy już odkryliście tę wspaniałą prawdę, że wszystko, co
naprawdę mamy, to my sami. Kurcze! Wszystko co mam, to ja sam.
Oczywiście dla niektórych ludzi może to wydawać się smutne. Ale istoty
oświecone wiedzą dobrze, że to tak naprawdę coś wspaniałego. Że to po
prostu nic innego, jak Jestem Tym, Czym Jestem.
Pracując z Aandrah, nasi drodzy Linda i Roy musieli
przejść przez swoje własne piekło zanim każde z nich z osobna odkryło,
że wszystko co mają, to oni sami. A to prawdziwe błogosławieństwo. To
właśnie jest prawdziwa miłość. To niesamowite przeżycie, gdy się
odkryje, że jest się tym, czym się jest, zawsze było, i że nigdy tak
naprawdę nie utraciliśmy kontaktu z naszym ja. Nigdy. Nigdy nie
utraciliście kontaktu ze swoim własnym ja, ani ty, Lindo, ani ty, Roy.
Ono zawsze tam było. A teraz możecie już doświadczać czegokolwiek tylko
zapragniecie. A za to należy wam się nagroda dnia (wyciąga z kieszeni
kamizelki banknot studolarowy i wręcza go Lindzie i Royowi). Udało mi
się jeden wykraść (brawa publiczności). (Do Lindy Benyo) Wszystko do was
wróci. Wszystko wróci.
LINDA H.: O, kurcze! (aplauz publiczności)
ADAMUS: Tak, tak. Linda, chciałabyś o coś zapytać?
LINDA: Myślisz, że poleciliby twoje Warsztaty o Psychicznym Niezrównoważeniu?
ADAMUS: Sama ich zapytaj!
LINDA H.: Jeżeli tylko się odważycie, to jak najbardziej.
ADAMUS: No tak, jeśli się odważą. Ale czyż to właśnie
nie o to chodzi w tym życiu? O to, aby się odważyć? (Publiczność
odpowiada, że tak.) No więc tak, jeśli się tylko odważycie. Z drugiej
strony, to przecież niezła zabawa, co? (Ktoś odpowiada, że teraz to już
tak.) No tak, teraz już tak. Dobrze. Zrównoważenie
Tak więc, Shaumbro, zróbmy teraz razem coś pięknego.
Zrównoważmy teraz wszyscy razem nasze energie - właśnie teraz. Wasze
ciało wie, jak się o siebie zatroszczyć. Wasz umysł wie, jak się
zrównoważyć. Naprawdę nie macie żadnych z tym problemów. No chyba, że
chcecie je mieć. I nic wam nie dolega. No chyba, że akurat taką sobie
wymyśliliście na teraz grę.
Zatem teraz, w tej chwili, w chwili pełnej czystego
Ahmyo, bez żadnego celu i bez żadnego napięcia, zrównoważmy swoje
energie. Można by oczywiście uznać to za rodzaj staroenergetycznego
uzdrawiania, ale tu chodzi raczej o powrót do swojego naturalnego stanu,
w którym mamy wystarczająco dużo Ahmyo, czyli zaufania do siebie
samych, aby wiedzieć, że potrafimy się sami zrównoważyć. Można to zrobić
w każdej chwili nic tak naprawdę nie robiąc. Bo to się samo robi. Tylko
czeka, żebyście pozwolili temu zaistnieć. Naprawdę. Tylko czeka. Wasze
ciało - wasze Ciało Świadomościowe - tylko czeka.
Wasze ja, to ludzkie ja, od lat za czymś goni -
zabiegane, zapracowane, zafrasowane, zajęte swoimi gierkami,
zaabsorbowane doświadczaniem tego czy tamtego… Jak to się nazywa?
Rewitalizacja? Restrukturyzacja?
Spędźmy te kilka następnych minut w stanie Ahmyo, czyli
pełnego zaufania, że wasze ciało już się tak naprawdę uzdrowiło, a wasz
umysł powrócił do stanu równowagi, choć trudno tu mówić o rzeczywistym
powrocie, ponieważ jest to zupełnie nowa równowaga. Do starego nie ma
już powrotu. To uzdrowienie zachodzi na zupełnie nowej płaszczyźnie.
Zrównoważenie też zachodzi na zupełnie nowej płaszczyźnie. Wszystko, co
macie do zrobienia, to pozwolić temu zaistnieć. Przez kilka kolejnych
minut, podczas gdy będzie grała muzyka - (do Johna) dam ci znać, kiedy
zacząć - pozwólcie się temu zadziać. Nic więcej nie jest tu potrzebne
oprócz waszego przyzwolenia. Nie trzeba niczego intonować. Nie trzeba o
niczym myśleć. Wystarczy się tylko rozluźnić.
To tak, jakbyście zrobili sobie sami masaż duszy. Niech
się samo stanie. A jakby wam się zdarzyło, że zaczniecie o tym myśleć
albo w to wątpić, to po prostu weźcie głęboki oddech i odpuśćcie sobie
wszystko.
Dr. Kuderka, bardzo proszę włączyć muzykę, drugą
ścieżkę. To nie będzie żadne tam plumkanie. Żadne tam nawiedzone
muzykowanie. To po prostu miła dla ucha, łatwa muzyka i taka się
doskonale do tego nadaje… To ta końcówka na CD, John.
Weźmy głęboki oddech i spędźmy te kilka następnych minut
nie robiąc nic innego, jak jedynie przywalając, by to całe
zrównoważenie samo się w was zadziało.
No proszę! Czy może być coś prostszego? To nie musi
być wcale nic skomplikowanego. Gdy tylko chcecie się zrównoważyć,
wystarczy na to pozwolić - to naprawdę nie musi być wcale nic
skomplikowanego. Może to być właśnie zupełnie proste, mieć formę czystej
zabawy. Nie trzeba przy tym puszczać żadnej posępnej muzyki - no chyba,
że akurat macie na taką ochotę. Dotarcie tam, gdzie chcecie dotrzeć,
wcale nie musi oznaczać drogi przez mękę. Nie trzeba też o tym
specjalnie myśleć. Wystarczy poświęcić temu kilka minut w taki sposób i w
takim miejscu, jakie sobie sami wybierzecie i pozwolić się temu wówczas
zadziać.
Tak właśnie wygląda równoważenie w stylu
nowoenergetycznym, określane kiedyś mianem uzdrawiania. Nie trzeba znać
żadnych skomplikowanych technik. Prostota, moja droga Shaumbro, jest
najważniejsza. Nie ma potrzeby studiowania niczego pod kierunkiem
jakiegoś tam guru. Jeszcze żadnego oświeconego guru jak żyję nie
spotkałem. Ani też żadnego, któremu udałoby się oświecić kogokolwiek. A
wy? Ile znacie oświeconych istot, które żyłyby teraz pod postacią
fizyczną? Ilu z was uczęszczało kiedykolwiek na jakieś zajęcia czy
szkolenia, z których wyszlibyście oświeceni? To dlatego, że każdy
system, który nie jest maksymalnie uproszczony, jedynie was od
oświecenia oddala.
To wy, moi drodzy, wy - jeżeli tylko taki będzie
wasz wybór - będziecie nauczać prostoty ducha, prostoty własnego ja. Od
tysięcy, dziesiątków tysięcy, a może nawet od milionów lat ludzie
skutecznie sobie to wszystko komplikują i utrudniają. A dlaczego?
Ponieważ tak naprawdę - Cauldre nie lubi, kiedy mówię takie rzeczy, ale
cóż, to mój występ, nie jego - tak naprawdę nikt jeszcze nigdy nie
zrozumiał, o co w tym tak naprawdę chodzi. Nikt. Naprawdę nikt. Nikomu
się to jeszcze nie udało. Dlatego też tworzą te swoje skomplikowane
systemy, każą wam pokonywać jakiś labirynt rytuałów, oskubując was przy
tym skutecznie z wszystkich pieniędzy, a wy wychodzicie potem z tego
wszystkiego zawsze z jednym i tym samym przeświadczeniem, że "może ja
się do tego nie nadaję, może ja po prostu nic tu nie rozumiem." Nie
rozumiesz, ponieważ to wszystko było zbyt skomplikowane. A jest proste.
Chcesz przywrócić równowagę swemu Ciału Świadomościowemu, swojemu ciału,
umysłowi i duchowi? To po prostu to zrób. I tak naprawdę im mniej się
będziesz starał, tym łatwiej i skuteczniej tego dokonasz. Im bardziej to
uprościsz, sprowadzisz jedynie do posiedzenia i posłuchania sobie
muzyki, czy cokolwiek tam sobie wybierzecie - gorącą kąpiel, spacer czy
cokolwiek innego - tym łatwiej się to zadzieje.
I znów wszystko sprowadza się do Ahmyo, czyli
zrozumienia, że będąc częścią Boga mamy do dyspozycji wszystkie możliwie
potrzebne narzędzia, jakie sami sobie wcześniej na tę podróż
przygotowaliśmy. Wszystkie konieczne potencjały już tu na nas czekają,
że wszystkie je sami już tu wcześniej umieściliśmy i wszystko, co musimy
teraz zrobić, to zdać sobie z tego sprawę. To tylko kwestia
odpowiedniej klarowności. To tylko kwestia maksymalnej prostoty. Inna Grupa
Pamiętacie, jak ponad rok temu opowiadałem wam, jak
to się stało, że z wami pracuję? Mówiłem wam o tym, że miałem wybór.
Była taka jedna grupa - a właściwie, to ładnych kilka grup, ale...
(śmiech) była taka jedna grupa, która chciała, żebym z nimi pracował,
żebym został ich 'mistrzem', ale niezbyt długo zajęło mi zdecydowanie
się pomiędzy nimi a wami. Kiedy Tobiasz poprosił mnie, żebym popracował
ze Szkarłatną Radą, ze Szkarłatnym Kręgiem i Shaumbrą, naprawdę niezbyt
długo się zastanawiałem, kogo wybrać.
No więc to bardzo ciekawe, co się teraz dzieje z tą
drugą grupą. Otóż ona się rozpada, jej szeregi rzedną, i to nie bez
powodu. Nie chcieli zaakceptować tego, że każdy jeden człowiek potrafi
sam się zrównoważyć i zregenerować. Kurczowo trzymają się wiary w to, że
trzeba się uzdrawiać nawzajem i że trzeba też uzdrawiać wszystko wokół.
To przekonanie stało się fundamentem ich działania. Skupili się zatem
na robieniu sobie nawzajem sesji leczniczych. W sensie czysto
energetycznym to nawet nie jest takie złe, ale summa summarum jedynie
ich ogranicza. Wydawało im się, że muszą dokonać tyle to a tyle
uzdrowień na tydzień. Poza tym ci ludzie, których tak bardzo starają się
uzdrowić, niekoniecznie nawet chcą się z czegokolwiek wyleczyć. Im
jednak wydaje się, że dzięki temu zaskarbią sobie dobrą karmę. Swoją
drogą, ta grupa to naprawdę wspaniali ludzie, no ale to jednak nie to co
Shaumbra…
Stworzyli bardzo zhierarchizowaną strukturę w swojej
organizacji. Mnóstwo w tym formalności i sztywnych podziałów. W sumie
nic w tym dziwnego. Tak naprawdę na ścieżce duchowej znajdziecie całe
mnóstwo ludzi, którzy uwielbiają struktury, zasady, przykazania. Dobrze
się czują dopiero wtedy, gdy mają czarno na białym wyłuszczone, co i
kiedy należy robić, a czego nie; w co należy wierzyć, a w co nie; czym
się kierować, a czym nie; jak powinno się tłumaczyć takie czy siakie
wyrażenie na jakiś pokręcony język, którego nawet nie rozumieją; jak
należy rozmawiać z ludźmi, żeby ich nawracać. Wchodząc w taki system nie
da się nic zwojować, nie da się w ogóle ewoluować. Wpierw trzeba by się
z niego wyrwać, żeby można było mówić o jakimkolwiek wzrastaniu.
Tak więc ta grupa wpadła w sidła bardzo
hierarchicznej struktury, rozegrała kolejną własną gierkę, tym razem
osnutą na wierze w to, że się wszyscy nawzajem pouzdrawiają. W tym
wszystkim jednak przeoczyli coś bardzo ważnego. No co takiego? Otóż to,
żeby zająć się wpierw sobą. Największy uzdrowiciel, największy
nauczyciel, największy Standard to taki, który przede wszystkim potrafi
zadbać o siebie.
Wiem, że czasem was korci, żeby wyjść do ludzi i
trochę sobie ponaprawiać ten świat. Aż was świerzbi, żeby pomagać innym.
Ten program macie wpisany od dawien dawna. Ale nic z tego nie będzie,
póki nie zdobędziecie się na absolutną miłość w stosunku do siebie, póki
nie stanie się to dla was proste i oczywiste, że wszystko jest kwestią
tylko i wyłącznie waszego wyboru i decyzji. Póki nie dotrze do was, że
to bez sensu, żeby ktoś tu nad wami machał różdżką czy odprawiał czary.
Że to całe uzdrawianie innych jest tak naprawdę gierką naszego ego. Póki
nie będziecie potrafili stanąć z kimś twarzą w twarz i powiedzieć mu
prosto w oczy: "Jestem Tym, Czym Jestem,", póty to wszystko to tylko
jedno wielkie.. Co? (ktoś mówi: "Makyo") Makyo! Oczywiście.
Dlatego cieszę się, że pracuję właśnie z tą grupą,
bo wy przynajmniej jesteście pełni życia. Widziałem tych kilka waszych
nowych projektów. Widzę, co robicie jako grupa, więc mogę z czystym
sumieniem powiedzieć – w was jest mnóstwo życia. Cóż to zatem dla mnie
za błogosławieństwo, że mogę z wami pracować. Podsumowanie
Zróbmy zatem szybkie podsumowanie tego, o czym
mówiliśmy w tym roku. Bardzo dużo przerobiliśmy w tym czasie nowych
rzeczy, więc chciałbym w skrócie przypomnieć wam, co się przez ten rok
wydarzyło, a potem przejdziemy do naszego wspólnego dla was przesłania,
czyli Yoham-Metatrona i mojego.
Co się zatem przez ten rok wydarzyło? Mówiliśmy o
falach - w sumie to proste rzeczy – o tym, jak człowiek i duch od
niepamiętnych czasów trwają w tym wspólnym tańcu – są raz bliżej siebie,
raz dalej. Niczym akordeon. Czy ktoś tu gra na akordeonie?
LINDA: Ty tak poważnie?
ADAMUS: (chichocząc) No jak w akordeonie (śmiech).
No przecież to takie romantyczne! Akordeon jest seksowny (więcej
śmiechu). Poważnie!
Raz bliżej, raz dalej, przybliżaliście się i
oddalaliście w tym odwiecznym, zupełnie naturalnym rytmie przypływów i
odpływów, aż w pewnym momencie coś się wydarzyło. W pewnym momencie
znużył was ten odwieczny rytm falowania, to ciągłe przybliżanie się i
oddalanie od siebie duchowego i ludzkiego wymiaru waszego ja.
Zapragnęliście spróbować czegoś innego. Zapragnęliście wreszcie
doświadczyć tego stanu, gdy dochodzi wreszcie do połączenia obu
wymiarów, do pełnej integracji waszego ja. No i jak wam zawsze powtarzam
- mówisz i masz. Tego właśnie od jakiegoś już czasu doświadczacie. To
właśnie ten proces nazywamy przebudzeniem (Adamus rysuje na tablicy).
Dotarliście
właśnie tutaj, w to miejsce, gdzie fale się krzyżują, tu właśnie jest
wasza strefa przebudzenia. Brzmi znajomo? (Adamus nawiązuje do powstałej
właśnie audycji radiowej Strefa Przebudzenia) Strefa przebudzenia...
(do Michelle) Cieszę się, że to wyłapałaś. Tam właśnie dotarliście i
przez ostatni rok doświadczaliście tego efektów. Jak pamiętacie, tuż
przed wejściem w punkt przecięcia doświadczaliście w swoim życiu
dekonstrukcji, pozornego chaosu, wydawało wam się, że przechodzicie
przez piekło, miotały wami wszelkie możliwe wątpliwości, pełno było w
waszym życiu w tym momencie wszelkiego rodzaju Makyo.
Bo to właśnie przy pomocy Makyo próbowaliście jakoś
się temu wszystkiemu, co się w waszym życiu pozornie waliło,
przeciwstawić, obronić, uśmierzyć jakoś ten ból. Wmawialiście sobie
wówczas, że jesteście 'uduchowionymi' istotami, obwarowywaliście się
pokładami różnych ezoterycznych bzdur, co tak naprawdę jedynie
pogarszało całą tę sytuację. Chociaż z drugiej strony miało to pewien
sens. Bo im większą ilością Makyo próbowaliście ugasić ten szalejący w
waszym życiu pożar, tym większy się on stawał, tym bardziej was parzył,
tym bardziej śmierdział niczym paląca się kupa krowiego łajna - jakby to
określił Kuthumi, bo on zna takie zapachy - ale też dzięki temu
wypalało się całe to łajno, które z siebie wyrzucaliście. Dzięki temu
energie wciąż mogły swobodnie krążyć. Wreszcie przyszła chwila, gdy
stwierdziliście, że straciliście wiarę nawet w swoje własne Makyo; że
już nie wiecie, kim tak naprawdę jesteście.
Oczywiście w takim momencie zawsze pojawia się
pokusa, żeby jeszcze ten jeden ostatni raz spróbować znaleźć gdzieś
ratunek, znaleźć kogoś, kto potrafiłby nam pomóc. No i znów szukamy
wszędzie, tylko nie w nas samych, no i oczywiście znów nic nie działa.
Nic nie działa. I co wtedy? Wtedy próbujecie jeszcze wycofać się z
życia.
Próbujecie wycofać się z życia, próbujecie zrobić
coś, żeby już nic, absolutnie nic nie czuć, przytłumić umysł tak, żeby
już o niczym nie myślał, dajecie za wygraną nawet z własnym ciałem. Nie
obchodzi już was nawet jego stan. Jesteście na nie wściekli, że trzyma
was na tej piekielnej Ziemi, więc niech je szlag trafi. Niektórzy z was
czasem mnie naprawdę zadziwiają - specjalnie na nikogo teraz nie patrzę
(Adamus zakrywa sobie oczy ręką, ale podgląda przez palce). Zadziwiacie
mnie tym, że... Wiecie co, wasze ciała są jednak niesamowite. W
przypadku niektórych z was powinny już dawno wyzionąć ducha! Powinny już
dawno paść na pysk. Naprawdę. Biorąc pod uwagę wszystko to, czego
każecie im doświadczać i nie przyzwalając sobie przy tym na
samouzdrowienie, powinny już dawno się poddać. I jeszcze te paskudztwa,
które się teraz pakuje w organizm... Nie mam nic przeciwko współczesnej
medycynie, pod warunkiem jednak, że pacjent rzeczywiście chce się
wyleczyć.
Ilu… zapytam naszą tu obecną lekarkę (dr Peggy
Ensign), a więc ilu widuje na co dzień pacjentów - i nie chodzi mi o
Shaumbrę, ale w ogóle… Mogłabyś wstać? Ilu widujesz na co dzień
pacjentów zgłaszających się do służby zdrowia, którzy naprawdę szukają
uzdrowienia?
PEGGY: Myślę, że głównie chodzi im o to, żeby ktoś zwrócił na nich uwagę.
ADAMUS: Dziękuję! I wszystko na ten temat. Mogłabyś to powtórzyć?
PEGGY: Myślę, że głównie chodzi im o to, żeby ktoś zwrócił na nich uwagę.
ADAMUS: Chodzi im o to, żeby ktoś zwrócił na nich
uwagę. A dlaczego? Bo sami nie zwracają na siebie żadnej uwagi. Pragną
miłości, bo sami siebie nie potrafią nią obdarzyć. Więc co robią?
Zapadają na zdrowiu, załamują się, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę
takich ludzi, jak ty…
PEGGY: Chcą zaufać komuś innemu.
ADAMUS: Chcą zaufać komuś innemu. Jak myślisz, jaki procent naprawdę chce wyzdrowieć?
PEGGY: Myślę, że w ogóle nie wiedzą, co to takiego uzdrowienie.
ADAMUS: Prawda.
PEGGY: Chcą tylko, żeby ich…
ADAMUS: Ludzie często mylą prawdziwe uzdrowienie ze
zmniejszeniem cierpienia na tyle, żeby się dało je wytrzymać.
PEGGY: I nic ponad to…
ADAMUS: I nic ponad to.
PEGGY: Byle tylko przeżyć kolejny dzień.
ADAMUS: Tak. Wracając do tematu - chcę wydusić
wreszcie z ciebie odpowiedź - ilu tak naprawdę szuka zrównoważenia? Ilu z
nich naprawdę pragnie żyć pełnią sił swego ducha, umysłu i ciała?
Myślę, że ja wiem ilu. Zaraz porównamy sobie nasze liczby. Chwileczkę.
Zapiszę swoją na tablicy (śmiech, gdy Adamus zapisuje swoją liczbę tak,
żeby nikt nie widział).
PEGGY: Powiedziałabym, że zero.
ADAMUS: Zero!?
PEGGY: No…
ADAMUS: Jesteś jeszcze większą pesymistką niż ja! (śmiech)
PEGGY: To znaczy, jeżeli chodzi o tych, którzy przychodzą po to, żeby się nimi zająć.
ADAMUS: Tak. W sumie niewiele dzieli nasze
oszacowania. Ja twierdzę, że to jakieś trzy procent. Trzy procent ludzi,
którzy zwracają się do służby zdrowia, tak naprawdę oczekuje znacznych
zmian, prawdziwego uleczenia. Ty twierdzisz, że zero. Hm... Dobrze,
dziękuję, moja droga.
Dostaniesz za to jedną z naszych nagród Adamusa, specjalnie przygotowanych na dziś przez…
LINDA: Stevena.
ADAMUS: Tak, Stevena. I do ciebie trafia...
"Wybieraj". Dziękuję (aplauz publiczności, podczas gdy Adamus wręcza
Peggy metalowy napis “Wybieraj”).
Chcę wam powiedzieć, że dziś każdy dostanie prezent.
Czuję się jak Oprah Winfrey (śmiech). Wyjrzyjcie za okno. Nie czekają
tam na was jakieś zupełnie nowiutkie samochody?
No więc tak, jakieś trzy procent pacjentów
zgłaszających się do lekarza naprawdę oczekuje pomocy. Wyobraźcie sobie,
co by było, gdyby ludzie wchodząc do gabinetu lekarza mówili od progu,
że chcą, żeby ich uzdrowił, że chcą prawdziwych zmian w swoim życiu, że
naprawdę chcą, żeby im pomógł. Takie rzeczy zbyt często się nie
zdarzają.
Można w tym odnaleźć ślady dekonstrukcji. To jest
właśnie to Makyo, które podżega cały ten ogień i sprawia, że ludzie...
(Adamus patrzy na wentylator) Wyłącz to cholerstwo. Powinien chodzić na
prądzie stałym, a nie zmiennym. Wprowadza paskudne wibracje! (do Lindy)
Dziwię się, że ty to wytrzymujesz w spokoju! (śmiech, gdy Linda robi
kwaśną minę)
LINDA: Pomaga mi odwrócić uwagę.
ADAMUS: Dobrze... No to zobaczmy, co kryje się za drzwiami numer jeden. (Dawid próbuje wyłączyć wentylator)
A więc tego właśnie od jakiegoś już czasu
doświadczaliście. Bogu dzięki, że macie to już za sobą. Zostało tu
jeszcze trochę pozostałości, ale już po wszystkim. Możecie sobie
pogratulować.
Dotarliście już do tej strefy tutaj, a więc możecie
sobie teraz pogratulować (dużo braw i radości ze strony publiczności). A
najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie da się tego procesu odwrócić.
Nie da się go cofnąć. I to jest w tym wszystkim najlepsze. Niektórzy z
was się trochę tego obawiali, ale nie da się już tego cofnąć. A
gdybyście mimo to próbowali, już ja was przypilnuję! Będę tam stał i
pilnował, a jak trzeba, to i kijem pogonię! (śmiech)
Tak więc dotarliście do tego niesamowitego miejsca
(X), gdzie zaczynają się dziać różne rzeczy. Pierwsza z nich to Ahymo,
już o tym mówiliśmy. Ahmyo czyli zaufanie. Zaczynacie uczyć się, jak w
pełni ufać sobie tu, na Ziemi. To oczywiście nie takie proste, trochę
może wam to zająć. Nie stanie się to w ciągu jednej nocy, ale podobnie
jak Linda i Roy zrozumiecie w końcu, że tak naprawdę macie tylko siebie.
I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. W tym tkwi cały sekret. Na
tym polega tajemnica życia. Jesteście tylko wy sami i nikt i nic więcej.
I jak wy teraz na to zareagujecie? Nienawiścią do siebie? Odrzuceniem
siebie? Będziecie siebie nienawidzić czy kochać? Tak naprawdę wielkiego
wyboru nie macie, co? W końcu tu chodzi o to, żeby się w pełni i
bezwarunkowo pokochać.
Nie da się zbyt długo siebie nienawidzić i odrzucać -
góra kilka milionów lat, nie więcej (śmiech) - w końcu trzeba się
nauczyć kochać siebie. (Do Lindy) Możesz to z powrotem włączyć. Widzę,
że się męczysz.
LINDA: Słodki jesteś. Czasem ci się zdarza (David z powrotem włącza wentylator).
ADAMUS: Tak więc poznaliście, czym jest Ahmyo, czyli
zaufanie do siebie. Wciąż oczywiście uczycie się, jak je stosować z
gracją i lekkością. Bo Ahmyo to stan, w którym ludzie pełni są gracji i
lekkości, żyją nie martwiąc się o nic. Oczywiście wokół wciąż istniał
będzie ten sam świat. Wasze rodziny ani wasza praca przecież nie znikną,
ale wasze relacje z nimi ulegną przemianie. Dostrzeżecie, że nie ma w
sumie czym się przejmować. Zrozumiecie, że energie to tylko energie -
najważniejsze, aby pozwolić im płynąć. W przyszłym miesiącu porozmawiamy
sobie o tym trochę więcej - o tym, jak płyną energie, jak wciąż są w
ruchu. O tym, że czasami na was wpadają, że się o nie potykacie, że dają
wam się we znaki, a przecież już tak wcale być nie musi. Wystarczy z
gracją pozostawać w Ahmyo. (Macha ręką) Czujesz to?
LINDA: Hm...
ADAMUS: No? Czujesz?
LINDA: Hm...
ADAMUS: Nic nie zrobiłem (chichocze). No dobra, zrobiłem.
Tak więc mówiliśmy o Ahymo. Mówiliśmy o
przeznaczeniu. Wiem, wiem, to tylko takie małe przypomnienie, bez obaw.
Niektórzy już się zaczynają niecierpliwić i zastanawiać, czy ja w ogóle
powiem dzisiaj coś nowego. Owszem, powiem. Na samym końcu. Powoli już do
tego zmierzam, ale to małe podsumowanie jest tutaj niezbędne. Tyle w
tym roku przeszliście. Znacznie więcej niż nam wszystkim, tj.
Metatronowi, mnie samemu, czy też reszcie ze Szkarłatnego Kręgu,
wydawało się, że jesteście w stanie udźwignąć. Daliście sobie świetnie z
tym wszystkim radę, więc warto sobie teraz przypomnieć, z czym
musieliście się w tym roku borykać. Tak więc mówiliśmy o przeznaczeniu i
celu życia, a właściwie o tym, że żadne przeznaczenie ani cel nie
istnieją.
Powiem wam, że byłem naprawdę z was bardzo
zadowolony, gdy się okazało, że wcale nie podnieśliście buntu wtedy, gdy
odebraliśmy wam iluzję przeznaczenia, a to była jedna z waszych
ulubionych zabawek. Odebranie komuś iluzji przeznaczenia to niczym
odarcie go z całego tego Makyo, za pomocą którego nadawał swojemu życiu
znaczenie.
Ludzie są bardzo zazwyczaj uzależnieni od potrzeby
posiadania różnego rodzaju celów w życiu. Ilu z was funkcjonowało swego
czasu w ramach świata biznesu, gdzie wszystko toczyło się wiecznie wokół
planów, celów, terminów? A to przecież czysta forma samoograniczania
się do istnienia jedynie w jakże nieprawdziwej rzeczywistości. Niektórzy
z was wręcz wychowali się na realizowaniu celów. Niestety taka jest
prawda. Gdy tymczasem w prawdziwym życiu żadne cele nie istnieją.
Jedynym nieiluzorycznym celem życia jest odczuwanie radości z samego
faktu istnienia.
W moim życiu nie dążę do osiągnięcia żadnego celu.
Gdybyście się choćby jutro rozeszli w przeciwne strony świata, w ogóle
bym się tym nie przejął. Wróciłbym sobie radośnie do mojego Trzeciego
Kręgu. A dlaczego? Ponieważ wystarcza mi sama przyjemność bycia tu z
wami. Nie mam w tym żadnego celu. Nie ma w tym żadnego ukrytego powodu.
Nie prowadzimy tu żadnego rejestru zrealizowanych zadań, żadnego wykazu,
który by nam powiedział, ilu z was udało mi się ‘nawrócić’, ilu z was
zostało mistrzami wzniesionymi, ilu popełniło samobójstwa, a ilu
postradało zmysły (śmiech). Nie prowadzimy takiej dokumentacji. I wy
też, czy to w życiu, czy to w pracy, odpuście sobie wszelkie cele,
wszelkie wytyczne… Biedny Cauldre chyba zaraz padnie… No ale taka jest
prawda. Żadne cele nie są wam do niczego potrzebne. Jedyne warte zachodu
projekty, przedsięwzięcia, pomysły, zajęcia, to takie, za które się
zabieracie tylko dlatego, że sprawia wam to radość. Żadne inne.
O tym właśnie mówiliśmy w zeszłym miesiącu. Do tego,
żeby istnieć, nie jest wam potrzebny żaden powód. Cel nie jest
warunkiem waszego istnienia. Powszechnie uważa się we współczesnym
świecie, że aby być godnym istnienia, koniecznie musi mieć ono jakiś
powód, jakiś cel. Bynajmniej. Że fakt istnienia koniecznie trzeba jakoś
uzasadnić. Nic z tych rzeczy. Istnienie dla samego istnienia. Życie dla
samego życia. Oto jedyny prawdziwy powód.
A teraz, gdy już dotarliście do strefy X, gdy
wchodzicie wreszcie w Ahmyo i uwalniacie się od potrzeby przeznaczenia i
celu, pojawia się coś nowego. Określiliśmy to ostatnio mianem
'infuzji'. Mówiliśmy o tym, jak tchnąć siebie w świat wokół nas.
Mówiliśmy o tym, jak posługiwać się oddechem. Sha-dhar
Istnieje jednak słowo, które lepiej to wszystko
oddaje. (Adamus pisze na tablicy ‘Sha-dhar’.) Sha-dhar. Rezonuje to z
wami? Sha-dhar. To bardzo stare słowo. Bardzo stare, starsze nawet niż
Atlantyda. Dużo starsze. Sha-dhar to jeden z pierwotnych dźwięków,
oznaczających poczęcie życia, ożywienie. Powinno brzmieć znajomo,
wydawać wam się w ten czy inny sposób znajome, ponieważ robicie to odkąd
się tu tylko pojawiliście. Mam na myśli fakt tchnięcia siebie samego w
swoje własne życie - robicie to, odkąd tylko przyjęliście po raz
pierwszy formę fizyczną.
Istota fizyczna jest sama w sobie czymś magicznym.
(Adamus przerywa i patrzy się znacząco na kobietę, która trzyma w ręku
telefon, a gdy ta się orientuje, że Adamus na nią patrzy, mówi "Ja tylko
zapisuję sobie 'sha-dhar'.”) (śmiech) Dobrze, dobrze. Upewniam się
tylko, że nie próbujesz użyć tej komórki.
Tak więc macie doświadczenie w tym, jak tchnąć życie
w życie i pozwolić wreszcie sobie na pełną obecność we własnym życiu.
Chciałbym wskrzesić to słowo, żebyśmy znów zaczęli go używać.
Rozmawialiśmy wcześniej o nawiązywaniu połączenia ze
swoimi Pakauwahami. To też rodzaj sha-dhar. Mówiliśmy parę miesięcy
temu o tym, żeby wziąć jakiś przedmiot - jakikolwiek, coś z waszego
portfela, coś z domu, klucze od auta, cokolwiek - i tchnąć w to siebie. A
dlaczego? Ponieważ wykonujecie bardzo dużo wewnętrznej pracy, siedzicie
w tym kokonie od ostatnich pięciu, dziesięciu, nawet dwudziestu lat i
nie robicie nic, tylko pracujecie i pracujecie nad sobą, a teraz pora
już wyjść z tym na zewnątrz. Zanurkowaliście w siebie bardzo, ale to
bardzo głęboko. W tym czasie ta część was - o czym Tobiasz opowiadał wam
lata temu - ta część was, która opuściła swego czasu Dom… Pamiętacie,
że pewna część waszego ja opuściła swego czasu Dom, by stać się
zewnętrznym wyrazem was samych, a z kolei inna część schowała się na ten
czas w kokonie w innych wymiarach? No właśnie. Otóż już z tym skończyła
i łączy się teraz z wami tu, na Ziemi. To rozdzielenie nie jest już wam
potrzebne. Nie ma już teraz żadnego powodu, by nie żyć w 3D pełnią
siebie.
Dlatego to zupełnie naturalne, że teraz pojawia się
chęć bycia jednym ze swoim własnym sha-dhar, z naszą mocą tchnięcia
życia w nasze własne życie. Cóż to za niesamowita rzecz, móc tchnąć
życie w swoje własne życie! Wielu z was próbowało do tej pory czegoś
wręcz przeciwnego - wyciskaliście życie z życia, żeby tylko nic nie czuć
i zapieraliście się go w ten sposób. Teraz przyszła już pora, by
ponownie tchnąć życie w swoje życie, ożywić je.
Dlatego chciałbym teraz podarować każdemu z was mały
prezent z okazji świąt. Linda z Eesa wręczy go teraz każdemu z was z
małą pomocą…
LINDA: …Davida McMastera.
ADAMUS: Davida.
LINDA: Mamy to coś dla każdego z was.
ADAMUS: Dostaniecie teraz nagrodę Adamusa. Każdy z was (aplauz publiczności).
[Linda i David rozdają podarunki]
Pamiętacie, że jakiś czas temu mówiliśmy o kształcie
grotu, ostrza piki. Pik to odwrócone serce. Czy raczej serce to
odwrócony pik. Serce skierowane w dół oznacza zstąpienie ducha w
materię, jego zstąpienie na Ziemię w formę biologiczną. Pik z kolei
oznacza wstąpienie, wzniesienie. W tym symbolu, który dziś dostajecie,
są one ze sobą połączone, ponieważ macie już za sobą doświadczenie
zstąpienia na Ziemię, a teraz doświadczacie wstąpienia, wzniesienia.
Stąd oba kształty.
Ale zanim je sobie przypniecie, chciałbym, żebyście
wpierw tchnęli w nie życie. Wiecie, dla stwórcy to chyba jedna z
najbardziej satysfakcjonujących chwil, kiedy może wziąć coś w ręce i
tchnąć w to życie, ożywić jakiś przedmiot - choćby i kawałek metalu,
cokolwiek. To w tym momencie zaczyna się cała zabawa, Shaumbro, gdy
tworzymy życie.
Przyzwyczailiście się do tworzenia w sposób
usystematyzowany, mentalny. Tworzycie plany biznesowe, obmyślacie
strategie, w pewien sposób jednak wymuszacie ich powstanie, zamiast je z
gracją tworzyć. A wcale tak nie musi być. Owszem, pewne typowo ludzkie
rzeczy wciąż będziecie musieli robić, pewne funkcje wciąż będziecie
musieli pełnić, ale sedno sprawy sprowadzać się będzie zawsze do jednego
- do tchnięcia życia w życie, do sha-dhar.
Tak więc weźcie, proszę, ten podarunek - tak, jest już wasz, jest już wasz - i tchnijcie weń życie.
Gdy mówię 'tchnijcie', to nie znaczy, że koniecznie
trzeba to rozumieć dosłownie. Tu nie tyle chodzi o to, by dmuchać i
chuchać, ile o to, żeby wprowadzić weń życie, o infuzję, o nasycenie
tego sobą. Niczego wam przez to nie ubędzie. Niczego nie stracicie. To
jest w tym wszystkim najlepsze. Pamiętajcie o tym. Niczego nie
stracicie. Gdy tchniecie siebie w coś - podkreślam, w coś, a nie w kogoś
- wcale nie będzie was przez to mniej. Bilans waszego Ciała
Świadomościowego się nie zmieni, pozostanie w was ta sama ilość energii,
ta sama świadomość. Nic z was nie ucieka podczas tego procesu. Więc nie
miejcie żadnych oporów przed tchnięciem życia w swoje życie. Przed
tchnięciem siebie w rzeczy z waszego otoczenia. Tu chodzi tylko o to,
żeby się otworzyć.
(pauza)
Ten strumień życia płynie prosto z waszego serca, z
waszego Ciała Świadomościowego, w piękny, pełen gracji i radości sposób.
Jest niczym taniec.
(pauza)
Niby to tylko kawałek metalu w kształcie odwróconego serca, ale niemniej jednak coś tu się dzieje.
(pauza)
Tak właśnie została stworzona Ziemia - aniołowie
tchnęli życie w życie; wy, przychodząc tutaj, tchnęliście życie w życie.
Utkwiliście tu na bardzo długo, staliście się w tym czasie bardzo
mentalni, bardzo, ale to bardzo ograniczeni. Dlatego właśnie to mentalne
niezrównoważenie pozostaje jedną z moich obsesji. Tyle w tym wszystkim
ugrzęzłych energii. Pora wykroczyć poza umysł. Umysł pozostanie
oczywiście aktywny podczas tej naszej podróży w nowy świat, jednak
przyjmie zupełnie nowe określenie, nowy kształt, nowy sposób działania.
Tchnijcie swoją energię w ten emblemat.
Zobaczycie, że zadzieje się coś ciekawego.
Właściwie, to nawet dwie rzeczy. Po pierwsze, ten mały metalowy emblemat
ożyje. Nie oznacza to zaraz, że wyrosną mu nóżki i rączki i zacznie
tańczyć wam na piersi, ale na swój sposób ożyje. Nabierze własnej
energii, własnej esencji. Właściwie określenie ‘energia’ też nie do
końca tu pasuje, bo to już coś więcej, to już coś innego - to bardziej
pewien atrybut was samych, który od teraz będzie z niego promieniował.
Będzie od teraz promieniował już nie tylko z was, ale i z tego
emblematu.
Po drugie, jeżeli tylko się odważycie poigrać trochę
ze swoimi energiami, to ten mały metalowy przedmiot pomoże wam je
wytrącić z odrętwienia, wybudzić z tego skostnienia, w jakim do tej pory
tkwiły, a to pomoże wam dostrzec, poczuć i przypomnieć sobie, jak to
jest być stwórcą i potrafić tchnąć życie w życie. Dzięki temu nie
będziecie już próbować czerpać go z zewnątrz. Dzięki temu nie będziecie
już próbować wysysać go od innych ludzi, albo czerpać z jedzenia, z
pieniędzy, czy też jeszcze skądś indziej. Zdacie sobie nagle sprawę, że
ono zawsze tu było. Tuż przy was. Tuż obok. Wszystko, co trzeba było
zrobić, to je uwolnić. Wszystko, co trzeba było zrobić, to pozwolić mu
płynąć bez przeszkód, bez... można by powiedzieć, bez żadnego
prowadzenia, bez żadnej kontroli.
Pierwsza rzecz, jaka się teraz pojawia w głowach
niektórych z was, to obawa, czy aby nie nadużyjecie tej mocy.
Oczywiście, że nie. Przestańcie w kółko o to pytać. Niczego takiego nie
zrobicie. Nie da się. Po prostu się nie da. To tylko resztki starych
obaw. Teraz to już tylko makyo-wymówka, żeby nie być stwórcą. Nadużyć
mocy? Mowy nie ma.
Po pierwsze, tak naprawdę nigdy nic takiego wam się
nie przytrafiło, po drugie, wasza świadomość jest teraz tak odmienna od
tego, jaka była kiedyś, że w ogóle nie ma o czym mówić. Nie ma mowy.
Więc możecie działać bez obaw. Zobaczycie, że jak już raz zaczniecie, to
poczujecie się znacznie lepiej. Zdacie sobie sprawę, że do tej pory
cierpieliście na duchowe zatwardzenie, a teraz wreszcie puściło
(śmiech). Gdy już to zrobicie, zrozumiecie wreszcie w pełni, o co chodzi
w magii. Magia
Magia, jak już powiedzieliśmy w zeszłym miesiącu, to
zupełnie naturalna część życia, która została swego czasu z niego
wyparta. Odkryjecie wkrótce, że potraficie ożywić także magię - waszą
własną magię. Potraficie stworzyć swoją własną, osobistą magię. Nie
tylko będziecie w stanie dostrzec rusałki i wróżki i wszystkie inne
istniejące już magiczne istoty, ale też stwarzać nowe. Dlatego właśnie w
zeszłym roku, gdy zaczynaliśmy ten proces, prosiłem was o to, byście
odnaleźli kontakt ze swoim Pakauwahem. Bo on też jest waszym
stworzeniem, waszym dziełem. Jego zadaniem jest podróżowanie w waszym
imieniu w inne wymiary. To magiczna istota. Magiczna istota, która jest
jednocześnie wami.
Owszem, od czasu do czasu się z nim bawicie, ale
większość z was raczej nie zwraca na niego uwagi. Pora to zmienić. Bo to
wszystko jest rodzajem emanacji, emanacji was samych. Tym się właśnie
będziemy zajmować.
(Adamus bierze do ręki kawę.) Wasze zdrowie. Dziękuję za kawę, moja droga solenizantko. Dziękuję. I co dalej?
No więc co dalej? Co teraz? Macie już wszelkie
potrzebne narzędzia. Wiecie, co macie robić - nie komplikować niczego
niepotrzebnie i emanować życiem w życie. Macie już wszelkie potrzebne
narzędzia. Czasami próbujecie sobie przypomnieć, o czym to
rozmawialiśmy, co ja takiego powiedziałem... Dajcie sobie z tym spokój.
Wiecie już wszystko, co macie wiedzieć. No to co teraz?
Powiemy
sobie o tym jeszcze dokładniej na kolejnych spotkaniach, ale już teraz
mogę wam powiedzieć, że 2011 i 2012 będą czasem wielkiego chaosu na
Ziemi. (Ktoś mówi, "cholera!") Cholera, żebyś wiedział. (Śmiech) tak,
tak. Kto to powiedział? (Śmiech i brawa, gdy Adamus wręcza mu metalowy
napis "I Ty Jesteś Bogiem") Tak. Dobrze.
Nadchodzą czasy wielkich niepokojów, wielkiego
chaosu. Już nieraz o tym mówiliśmy. A dlaczego? Ponieważ... To bardzo
proste. Wystarczy, że przypomnicie sobie tylko, co jeszcze tak niedawno
się zadziało w waszym życiu – a w przypadku niektórych z was nawet w
ciągu kilku ostatnich wcieleń - a będziecie wiedzieć, co teraz czeka
Ziemię. Cała Ziemia idzie teraz w wasze ślady. To wy nadaliście tor
wszystkim tym zmianom świadomościowym, które teraz czekają Ziemię. Tak,
to wy przetarliście ścieżkę, a inni kroczyć teraz będą waszym śladem.
Więc jak chcecie się dowiedzieć, co się teraz będzie
działo na Ziemi, to przyjrzyjcie się teraz swoim własnym
doświadczeniom. Spójrzcie na swoje własne życie. Kilka następnych lat
upłynie pod znakiem finansowych kryzysów. Gdybym był szefem banku
narodowego, to bym powiedział, że pora... (ktoś mówi, "brać nogi za
pas") …brać nogi za pas. Kto to powiedział? (Adamus wręcza metalowy
napis "Shaumbra") Panikowałbym, tak. Zwróćcie szczególną uwagę na to, co
teraz powiem.
Światowy system finansowy stoi na skraju przepaści.
Ale tu nie chodzi o to, żebyście podsycali w sobie jakieś teorie
spiskowe. Nie mówię tego po to, żeby wywoływać dramatyzowanie i strach.
Tak naprawdę powinniście się cieszyć i świętować. Ten cały system ledwo
się trzyma, dosłownie wisi na włosku. Spójrzcie tylko, co te wszystkie
rządy wyprawiają, żeby tylko wszystko się nie zawaliło. Ale to, że ten
cały system ledwo się trzyma, że wisi na włosku, to dobra wiadomość. To
bardzo dobra wiadomość. To, że w życiu ludzi, którzy do tej pory
zarządzali światowymi zasobami, pojawia się teraz tyle chaosu i stresu,
to dobrze, bo oni wreszcie zaczynają mieć tego dosyć. Dosyć już mają
życia na krawędzi. Wiecie, jak to jest? Powinniście już to wiedzieć.
Dlatego wreszcie zaczną coś z tym robić. A to nie spodoba się bardzo
wielu ludziom, którzy wyobrażają sobie, że za tym wszystkim kryje się
jakaś konspiracja, że kosmici, Habsburgowie, Rockefellerowie, czy kto
tam jeszcze, przejmują nad ludźmi władzę. Guzik prawa. Guzik prawa.
Mówię wam, że żaden rząd, żadna rodzina, czy nawet
cała siatka rodzin nie są w stanie kontrolować już dłużej tego, co się
dzieje w światowych finansach. Za dużo tu chaosu. Za bardzo to wszystko
skomplikowane. Zbyt złożone. Żadna tajna organizacja nie byłaby już w
stanie niczego kontrolować. Może jeszcze dwieście, trzysta lat temu tak,
ale teraz? Dajcie spokój. Koniec z tym.
Zwróćcie uwagę, że ten cały system nie jest oparty
na żadnej konkretnej wartości. On jest oparty jedynie na czym? (Ktoś
mówi, "Na zaufaniu") Na zaufaniu! Otóż to. Proszę bardzo, masz tu...
Który byś chciał? (Adamus wyciąga jedne napis) Dostaniesz "Klarowność".
Dostaniesz "Klarowność". Tak.
VINCE: I tego właśnie mi trzeba!
ADAMUS: I tego właśnie ci trzeba (śmiech). Czuję się
dziś jak Czarodziej z krainy Oz! (Więcej śmiechu.) A więc dostajesz
"Klarowność".
Na zaufaniu, tak. Cały ten system oparty jest na
wierze. Z własnego doświadczenia wiecie już, że taka wiara nie warta
jest funta kłaków. Kruszy się w oczach. Czyste Makyo. Ostatnią rzeczą,
na jaką było was w czasie własnej dekonstrukcji stać, było zaufanie do
siebie, więc światu też to nie grozi (Adamus się śmieje). Widzicie,
jakie to łatwe? Jak chcecie, to możecie teraz w bardzo prosty sposób
zostać sławnymi jasnowidzami. Naprawdę. I wcale nie musicie zaglądać w
tym celu w przyszłość. Wystarczy, że zaglądniecie w swoją własną
przeszłość.
Cały system światowych finansów ledwo się trzyma,
wisi na włosku. I to dobra wiadomość, ponieważ zmusi to rządy i ludzi w
ogóle do... (siada na krótką chwilę, ale zaraz wstaje) Cauldre chce
sobie odpocząć, ale nic z tego! (śmiech) ...do stworzenia nowego
systemu. Oczywiście wszyscy ci zwolennicy teorii spiskowych będą teraz
wyłazić jak grzyby po deszczu i biadolić, że teraz to już na pewno
powstanie ogólnoświatowy rząd. Może. Może już najwyższy czas. Może już
najwyższa pora, żeby się zjednoczyć. Nie, żebym miał na ten temat jakieś
konkretne zdanie, no ale sami przyjrzyjcie się temu wszystkiemu.
Już wkrótce ludzie zaczną zupełnie inaczej patrzeć
na finanse i przyjmą zupełnie nowe rozumienie tego, czym jest dobrobyt.
Kogoś wreszcie olśni, ktoś wreszcie stanie przed tymi wszystkimi
kamerami i powie ludziom, że świat pełen jest wszelkich dóbr, że w
świecie jest wszystkiego wystarczająco dużo dla wszystkich, że można
każdego obdzielić i jeszcze zostanie dziesięć razy tyle. Absolutnie!
(trochę braw) Słabe te brawka, ale taka jest prawda. Tak właśnie jest.
Na świecie jest mnóstwo jedzenia. Jedzenie wyrzuca się każdego dnia. Na
świecie jest mnóstwo ziemi, którą można uprawiać. Przemysł rolniczy
dysponuje niesamowitymi technologiami, które póki co leżą w szufladach. A
dlaczego? Bo ich zastosowanie nie ma finansowego uzasadnienia - już
teraz jest na świecie tyle jedzenia, że i więcej nie trzeba. To, czego
potrzeba, to prawidłowa dystrybucja i prawidłowa polityka.
A nawiasem mówiąc, jeżeli chodzi o światowy system
finansowy, to nie rządy ani banki go naprawią. Naprawią je... (ktoś
mówi, "my"). Tak, wasza świadomość, wasza siła życiowa, które wkroczą w
świat finansów. A świat finansów... To właśnie biznes ma w tym
największy interes, żeby ten cały system się nie rozpadł. To właśnie
światowi finansiści najwięcej nad tym pracują. W pewnym sensie pracują
nad potencjalnymi rozwiązaniami, które wy pomogliście stworzyć. Oni się
teraz jedynie pod nie podłączają. I to właśnie świat biznesu się
zjednoczy.
Ludzie interesu nigdy nie rozpoczynają wojen. Zauważyliście to?
LINDA: No chyba, że pracują dla Halliburton [firma
handlująca bronią] (dużo śmiechu i braw, po czym Adamus wręcza Lindzie
metalowy napis).
ADAMUS: "Miłość własna", pięknie... Tylko, że oni
nie idą na wojnę z innymi biznesmenami – to wojna jest ich biznesem.
Ludzie interesu nie toczą ze sobą wojen. Nauczyli się ze sobą
współpracować albo wykańczać się nawzajem na wiele różnych innych
sposobów, ale nie wysadzają się nawzajem w powietrze.
Świat biznesu też się zmieni. Cała ta idea
konkurowania ze sobą była nawet interesująca, ale może by tak dla
odmiany spróbować współpracy?
No więc, moja droga Shaumbro, to właśnie będzie się
teraz działo w świecie. Takie nas właśnie czekają teraz zmiany. Świat
będzie teraz doświadczał wszystkich tych przemian, które były wcześniej
waszym udziałem. Ubóstwo, zwątpienie, brak wiary w siebie, nadwaga,
choroby - świat ma to wszystko teraz przed sobą, szczególnie w przeciągu
następnych dwóch lat. Tak więc nie ma co panikować. Miejcie w sobie
jedynie współczucie. I oddychajcie. Wszystko się dobrze ułoży.
A co będzie z wami? Kto zgadnie? Was to wcale nie
musi w żaden sposób doświadczyć. Nie jesteście już - Cauldre znów
próbuje powstrzymać mnie przed tym, co chcę teraz powiedzieć - nie
jesteście już częścią tej rzeczywistości. Wyszliście z niej lata temu.
Taki podjęliście wybór. Wcale nie musieliśmy was z niej wyciągać na
siłę, wcale się nie zapieraliście rękami i nogami. Po prostu
postanowiliście w pewnym momencie odłączyć się od zbiorowej świadomości.
Choć dobrze wiemy, że wciąż zaglądaliście, co się tam dzieje. Nie
myślcie, że tego nie zauważyliśmy. Na wszelki wypadek wsadziliście stopę
w drzwi, żeby tak całkiem się za wami jednak nie zatrzasnęły. Ale to,
co się teraz dzieje w świecie, to już nie są wasze problemy. Nie musicie
wcale uczestniczyć w tym całym chaosie, który się tu teraz pojawia.
To chyba od Tobiasza usłyszeliście swego czasu, tuż
zanim odszedł, że zapłoną miasta. Niekoniecznie wasze miasta, ale tak,
widzicie, że tak się dzieje. Masowa dekonstrukcja różnych systemów,
nauki, matematyki, medycyny, bankowości… Wszystkiego tego, co istniało
wokół was od dobrych pięciuset lat, albo i dłużej. Pora, żeby to
wszystko się wreszcie zmieniło. To właśnie będzie się teraz działo w
świecie.
Dla was najważniejsze w tym wszystkim jest to,
żebyście pamiętali, że możecie zawsze być bezpieczni, że wszyscy
jesteście Bogiem, że potraficie tchnąć życie w życie. Ważne jest,
żebyście nie zapominali, dlaczego tu jesteście. Że waszym zadaniem jest
tworzenie potencjałów dla nowego świata. Tak, tworzenie potencjałów dla
nowego świata. Prośba Adamusa
Przejdziemy teraz do zasadniczej kwestii, dla której
pojawił się tu dzisiaj u was Metatron i czego już się nie możecie
doczekać.
Tak więc - dam Cauldre trochę posiedzieć (siada) -
tak więc wielu z was myśli, czuje, mówi o tym, że chcieliby uczyć na
Nowej Ziemi na pełnym etacie, a nie tylko od czasu do czasu. Wydaje wam
się, że być może pora już odejść, że już zrobili wszystko, co mieli do
zrobienia i że lepiej by się przydali pomagając innym po drugiej
stronie. Niektórzy z waszych znajomych z Shaumbry już odeszli. Wiecie, o
kim mówię. Przeszli na drugą stronę. Byli tu z wami, pomagali wam,
pracowali z wami, czasem się z was śmiali. Niektórzy z was zastanawiają
się od jakiegoś czasu, czy może na nich też nie przyszła już pora. Może
nie są to zaraz jakieś dramatyczne myśli samobójcze, ale w pewnym sensie
się zastanawiacie, czy może już nie pora byłaby przejść na drugą
stronę.
Chcielibyśmy was prosić, droga Shaumbro, abyście
zostali, abyście nie odchodzili. To jest właśnie nasze dzisiejsze
przesłanie. Teraz jest prawdziwy punkt zwrotny, jeżeli chodzi o energie.
Szczególnie w ciągu kilku nadchodzących tygodni będzie się w tym
względzie wiele działo. Te parę nadchodzących tygodni, szczególnie czas
od teraz do 5 stycznia, to prawdziwy punkt zwrotny. Można by powiedzieć,
że jest to czas wyboru, czas decyzji. Nie chcę przez to powiedzieć, że
nagle zaczniecie znikać, ale możecie mieć ochotę zacząć się do tego
przygotowywać. Niektórzy z was już od jakiegoś czasu mocno się nad tym
zastanawiają.
Metatron i wielu innych istot ze Szkarłatnej Rady, w tym ja, prosimy was jednak, abyście tu pozostali.
A dlaczego? A tak, dla zabawy… (śmiech). Tak dla
zabawy (aplauz publiczności). A czemu nie? Powiedzmy, że znów zaciągacie
się do wojska (śmiech). Nie dostaniecie co prawda żadnej premii za
kolejny okres służby (Adamus się śmieje), ale pomyślcie o tym tak -
dotychczasowy kontrakt się skończył i możecie w każdej chwili odejść,
ale czy naprawdę chcielibyście?
Wiem, że niektórzy z was się nad tym zastanawiają.
Niektórzy z was się zastanawiają, co oni tu jeszcze robią. To właśnie
dlatego rozmawialiśmy dziś o tym całym przeznaczeniu i celach życiowych.
Chcielibyśmy, abyście tu pozostali przede wszystkim dlatego, żebyście
mogli doświadczyć, jak to jest żyć na Ziemi pełnią radości. Nie
chcielibyśmy, żebyście stąd odeszli nie uwolniwszy się wpierw od resztek
starych, zgorzkniałych, zapiekłych energii, które tak długo w was
tkwiły. Chcielibyśmy, abyście wpierw poczuli, jak to jest, gdy każdy
dzień życia na Ziemi jest świętem, szczególnie teraz, gdy wokół tyle
chaosu. Chcielibyśmy, abyście mimo to przeżyli tu tak piękne chwile, jak
to tylko możliwe.
Inna sprawa, że wszystkie przemiany zachodzą
łatwiej, gdy takie oświecone istoty jak wy pozostają tu, wśród ludzi, a
nie po drugiej stronie. Bo tu, po drugiej stronie, wasza energia będzie
już inna. Wasze połączenie z Ziemią i ludźmi na niej się zmieni. Nie
będziecie już na nich oddziaływać tak skutecznie, jak teraz, gdy
siedzicie tu na tej sali.
Bo gdy tak rozważacie potencjały, które
chcielibyście urzeczywistnić, co robicie już od lat, gdy zastanawiacie
się nad tym, jakiego dokonać wyboru w tej czy innej kwestii, to
konsekwencje waszych działań są znacznie szersze niż mogłoby się
wydawać. One mają wpływ na całą planetę. Powodują ruch energii w całym
tym wymiarze. Tworzą potencjały dla zmian na całej Ziemi.
Prosimy was, abyście tu pozostali, ponieważ jak
nigdy dotąd jest teraz na Ziemi mnóstwo ludzi, którzy pragną coś
zmienić. To nie jest wcale te marne trzy procent… Myślę, że przynajmniej
cztery (śmiech publiczności). Wystarczająco wielu ludzi rzeczywiście
chce coś zmienić, żeby powstała wreszcie masa krytyczna konieczna do ich
zainicjowania. Ma to poważne konsekwencje, szczególnie dla tych, którzy
wciąż tkwią jeszcze uwięzieni są w zbiorowej świadomości. Jej punkt
ciężkości nieodwracalnie przechyla się bowiem w stronę zmian.
Nawiasem mówiąc, wraz ze zmianą zbiorowej
świadomości, zmieniają się bieguny magnetyczne Ziemi. One się dzięki
temu przemieszczają. Nawet oś Ziemi się przemieszcza. Pomiędzy tymi
wszystkimi przemianami istnieje bezpośrednia zależność. Choćby niewielka
zmiana świadomości ludzi powoduje związaną z nią zmianę w
rozmieszczeniu biegunów i osi Ziemi.
LINDA: Przemieszczają się?
ADAMUS: Przemieszczają się.
Dlatego prosimy was wszystkich, abyście jednak
zastanowili się nad pozostaniem tu jeszcze jakiś czas. Choć już w innym
charakterze, inaczej. Nie tak, jak do tej pory, ale z czystej radości
istnienia. Nie dlatego, że macie jakiś cel do osiągnięcia, jakąś misję
do wypełnienia, ale ponieważ rozumiecie, jakie wasz pobyt tutaj ma dla
reszty świata konsekwencje. Wasze życie tu pozbawione jest
jakiegokolwiek celu, który trzeba byłoby wypełnić, ale to nie znaczy, że
nie powoduje ono żadnych skutków. Wiem, że umysłowi trudno to pojąć,
ale możecie robić coś bez celu i bez nadawania temu jakiegokolwiek
znaczenia, a mimo to będzie to miało znaczne skutki. Powiedziałbym, że
wręcz ogromne.
Tak więc, droga Shaumbro, to naprawdę wspaniałe
czasy dla Ziemi, warte tego, aby ich tu doświadczyć. Naprawdę warto tu
zostać. Więc może jednak nie przygotowujcie się jeszcze tak bardzo do
wyjścia. Tchnijcie raczej nowe życie w swoje życie, doświadczcie efektów
tego, jak wyglądać może życie świadomego stwórcy. Nie rezygnujcie z
przeżycia chwil, które mogą się okazać najwspanialszymi z wszystkich
waszych dotychczasowych doświadczeń. Doświadczcie tego, jak to jest żyć w
pełni dobrobytu. Jak to jest po prostu cieszyć się życiem.
Powymiataliście już wszystkie śmieci spod dywanów, wyciągnęliście
wszystkie trupy z szafy, uwolniliście się od wszystkich starych
karmicznych relacji, które wcale wam już nie służyły. A teraz pozostało
wam już tylko cieszyć się życiem bez żadnych obciążeń (aplauz i okrzyki
radości publiczności).
Droga Shaumbro, niektórzy się teraz zastanawiają,
czy to aby nie są jakieś bajki. Cóż, to wszystko naprawdę może stać się
waszą rzeczywistością, jeżeli tylko taki będzie wasz wybór. Taka jest
prawda. Cały czas monitorujemy poziom świadomości i bilans energetyczny
na Ziemi. Jeszcze nigdy nie było tak sprzyjających czasów na Ziemi, jak
teraz. Więc się nie zastanawiajcie. Teraz albo nigdy.
No dobrze, ale jak ja mogę wygadywać takie rzeczy i
jednocześnie opowiadać wam o tym, jaki to ogromny chaos czeka Ziemię w
2011 i 2012 roku? Spójrzcie na swoje własne życie. Spójrzcie na to,
czego od jakiegoś już czasu tu doświadczaliście. Spójrzcie na to, co
musieliście zdekonstruować i od czego się uwolnić. Teraz czekają was
najlepsze chwile w życiu, Ali. I zaraz... (przynosi jej napis) Ten musi
być dziś dla ciebie, tak, "Pani Niesamowita". Tak, tak (aplauz
publiczności). Po tak długich latach powątpiewania w siebie, dźwigania
na swoich barkach ciężarów, które w ogóle nie były wasze, nadszedł
wreszcie czas zabawy i radości.
A jak macie sobie poradzić z tym całym chaosem,
który już w wkrótce się tu rozpęta? Faktem jest, że to, co się tu
wkrótce będzie działo, przyćmi wszystko to, co wydawało wam się do tej
pory trudne do przejścia, ale to dobrze. To wszystko ma swój cel. A jak
wy macie sobie z tym poradzić? Jak zwykle - oddychać. Tak, jak wasz
wydech wypełnia życie życiem, tak wasz wdech sprawia, że dajecie sobie
radę z chaosem - bez strachu, bez obaw, bez zastanawiania się, czy aby
nie zaburzy to waszego organizmu, ducha, Ciała Świadomościowego...
Pochłońcie ten chaos. Tak, jakbyście wypijali porcję trucizny będąc cały
czas świadomi, że to tylko energia, że podda się w was transmutacji.
Wchłońcie ten chaos wraz z oddechem, a będzie wam służył. Naprawdę.
Hm. Dotarło to do ciebie? Dobrze. Dostaniesz za to
nagrodę. Jedna chwila… Dobrze… Świetnie (wręcza Ali napis "Oddychaj").
Tak więc nadchodzą teraz czasy chaosu, ale wszystko
jest jak należy. Nie dajcie się na to złapać. Nie dajcie się wciągnąć w
dramatyzowanie. Z resztą sami dobrze to wiecie.
2011 - Rok Dramatów. Wchłońmy to teraz wraz z
oddechem. Wchłońmy to teraz wraz z oddechem, z odwagą i bez obaw.
Wszystkie te finansowe krachy, wszystkie te bankrutujące miasta, stany,
może nawet państwa, wszystkie te wojny wybuchające w jakichś dziwnych
częściach świata. Wszystko to wdychajmy. Czy to znaczy od razu, że to
wzmacniamy? Nie. To tylko znaczy, że to rozumiemy. Rozumiemy, że to
tylko energia. Że to naturalna część większego procesu. A gdy tak to
wszystko wdychacie, przypomnijcie sobie, przez co sami przeszliście i
pamiętajcie, że wyszliście z tego zwycięsko. Pamiętajcie, że wszystko
się dobrze ułożyło. Sami to wszystko przeżyliście i teraz możecie ze
spokojem o tym opowiadać. I to całkiem niezłe historie.
Wchłaniajcie to wszystko w siebie wraz z oddechem.
Wchłaniajcie cały ten chaos, którego będziecie świadkiem przez następne
dwa lata. Nie starajcie się przed nim ukrywać. Nie starajcie się go
neutralizować. Nie starajcie się leczyć z niego świata. Jakby powiedział
Tobiasz, żadnego naprawiania. Tylko oddech. Pamiętajcie, o czym
mówiliśmy. Chaos to tylko energia. Tak naprawdę chaos to coś pięknego.
Umysł postrzega go jako chaos ponieważ nie pasuje on do żadnych starych
wzorców i dlatego umysł go odrzuca, albo przynajmniej próbuje coś tu
naprawiać. Ale, Shaumbro, ludzie Nowej Energii rozumieją, że chaos to
piękno, że to tylko energia w ruchu, że to tylko energia szukająca
odpowiedniego dla niej potencjału. Chaos to bardzo często jedynie
energia, która gdzieś ugrzęzła i ma już tego dosyć, chce się uwolnić,
szuka sposobu na to, żeby się urzeczywistnić poprzez jakiś nowy
potencjał.
Wchłońcie go i niczego się nie obawiajcie.
Niczego się nie obawiajcie. Wchłońcie go wraz z oddechem.
Dla kogoś patrzącego z boku może się to wydawać
dziwne, że jacyś dziwacy na szczycie góry wdychają chaos. A czemu nie?
Przecież to tylko energia (Sart wykrzykuje, "Ja w to wchodzę!") (śmiech i
aplauz).
Dobrze, Shaumbro, jeszcze jedna kwestia. Jeszcze jedna kwestia i już możecie zabierać się za imprezę. Społeczność Nowej Energii
Rozmawiałem ostatnio z, jak wy to mówicie, Aniołami
ze Szkarłatnego Kręgu, tymi wspaniałymi ludźmi, którzy naprawdę
wspierają - czy to energetycznie, czy to finansowo - wszystko to, co się
tutaj dzieje. Chciałbym przy okazji wszystkim im serdecznie
podziękować.
Tak więc rozmawiałem z nimi o społeczności. Tak, o
społeczności. Mówiliśmy o tym, że ludzie przyglądają się temu, co się
dzieje w świecie i zastanawiają się, co jest z nim nie tak, dlaczego
jest tak źle. No i zaraz zaczynają się analizy i teoretyczne rozważania.
Ale gdybyście o to samo spytali mnie, gdybym to ja miał powiedzieć, co
jest ze światem nie tak, czego mu potrzeba, to co bym odpowiedział? „To,
czego potrzeba teraz światu...” (wszyscy podchwytują aluzję i intonują
refren znanej piosenki, "...to miłość, słodka miłość") (śmiech) Wszyscy
zasłużyliście na nagrodę. Ale to trzeba zaśpiewać na cały głos!
„To, czego potrzeba teraz światu...” (publiczność
zaczyna śpiewać, "...to miłość, słodka miłość", a Adamus się śmieje) La,
la, la, la, la... Tak. Może zorganizujemy jeden wieczór karaoke. Mam
dla ciebie... (do Lindy) a nie, to twoje; (do Elizabeth) i tak byś tego
nie chciała - dla ciebie jest "Miłość własna", Elizabeth. (wręcza jej
napis "Miłość własna")
ELIZABETH: Fajnie.
ADAMUS: Tak. Dobrze (trochę braw).
Tak więc to, czego moim skromnym zdaniem potrzeba
teraz światu, to przede wszystkim poczucie przynależności społeczności.
Tak, społeczności. I w pewnym sensie ona już powstaje. Widać to choćby w
internecie. Mówiąc o społeczności nie mam na myśli komuny. Nie będziemy
wracać do komunistycznych praktyk ani nawet do atlantyckich komun,
które pozbawiały człowieka jego indywidualnej tożsamości. Stworzenie
społeczności na miarę Nowej Energii wymaga jednostek w pełni
suwerennych, świadomych swej odrębności. Dopiero wtedy całość stanowić
będzie coś więcej niż tylko sumę indywidualnych części. Każdy będzie
mógł się następnie pod nią podpiąć i skorzystać z jej potencjałów. Takie
potencjały stworzone przez całą społeczność dają wam możliwość większej
kreacji niż gdybyście tworzyli jedynie indywidualnie. A raczej nie tyle
większej, ile zupełnie innej, bo korzystającej z innej puli
potencjałów.
Każdy z was ma swoje własne potencjały, swoje własne
scenariusze na przyszłość, że tak to ujmę, ale teraz pora zacząć
dzielić się nimi z innymi. Dzielenie się z kimś swoimi potencjalnymi
scenariuszami przyszłości pozwala wam na świeże spojrzenie na to, jak
mogliście byli inaczej stworzyć to, co jest teraz. Taka nowoenergetyczna
społeczność już się tworzy. Już jest. To wy nią tworzycie.
Namawiałem tę grupę Aniołów Szkarłatnego Kręgu do
tego, aby wczuli się w to, czym jest taka społeczność Nowej Energii.
Początki są naprawdę bardzo obiecujące. Wasza strona internetowa to
właśnie taka wspólnota. To tam się spotykacie. Tam się uczycie,
zdobywacie wiedzę, wymieniacie spostrzeżenia. Także takie spotkania jak
dzisiejsze tworzą swego rodzaju społeczność. I nie trzeba spełniać
żadnych warunków, żeby w niej uczestniczyć, wystarczy być. Być i dzielić
się sobą z innymi, tak jak ma to miejsce teraz. Zawsze, gdy stąd
wychodzicie, wynosicie z sobą więcej potencjałów, większe energie niż
te, z którymi tu przyszliście.
Taka nowoenergetyczna społeczność mogłaby przybrać
postać - o czym wielu z was od dawna rozmyśla - prawdziwego centrum z
krwi i kości… czy raczej z cegieł i zaprawy. Mogłaby być jednym i
drugim, praktycznie wszystkim, czym chcielibyście ją uczynić. Jak choćby
najnowsza wasza kreacja, czyli Strefa Przebudzenia. To też jest rodzaj
społeczności.
Jak już wspomniałem podczas spotkania z Aniołami,
człowiek to w sumie zwierzę stadne. Ludzie prędzej czy później odczuwają
potrzebę przebywania z innymi ludźmi. Lubią się spotykać, lubią się
zbierać… Z jednej strony to bardzo dobrze, choć może to też być
przyczyną wielu niepożądanych efektów... Jeżeli chodzi o was, to
opuściliście swoje stado już ładnych parę lat temu. Poszliście swoją
drogą. Owszem, czasem do niego wracacie, ale w sumie cały czas podążacie
samotną ścieżką odkrywania swojego prawdziwego ja. To jest dla was
motywem przewodnim od dłuższego już czasu. Dlatego, gdy powracacie do
swojego stada, do swojej społeczności, jesteście już kimś zupełnie innym
- jesteście od nich niezależni, autonomiczni, nie żerujecie na energii
grupy. Co więcej, nie tylko, że nie wpisujecie się już w jej schemat,
ale sami wprowadzacie ją na inne, zupełnie dla niej nowe tory
współistnienia. Redefiniujecie dla niej pojęcie wspólnoty.
A dokąd te tory mają ją teraz prowadzić? To już
zależy tylko od was. My mamy oczywiście pewne pomysły na to, ale
chcielibyśmy, żebyście się sami wczuli w to, czym może być społeczność
Nowej Energii.
Wczuwając się w tę kwestię, dzieląc się swoimi
pomysłami, tworzycie nie tylko ją samą, ponieważ efekty waszych
twórczych myśli sięgają dużo dalej niż tylko Szkarłatny Krąg i Shaumbra.
One oddziałują na cały świat. Nawet jeszcze dalej - nie pozostaje to
bez wpływu na wszystkie Nowe Ziemie, które się właśnie teraz tworzą.
Tak, istnieje już nie tylko jedna Nowa Ziemia, ale
znacznie więcej. Ta oryginalna Nowa Ziemia, o której tyle do tej pory
mówiliśmy, to pierwotne odzwierciedlenie waszej fizycznej Ziemi, była
jedynie zarzewiem dla kolejnych podobnych jej Nowych Ziemi. Jak wiecie,
są miliardy istot anielskich, które jeszcze nigdy nie przybierały
fizycznej postaci, które nigdy jeszcze nie doświadczyły wcielenia w
materię, a które bardzo pragną tego zaznać. Jak choćby wasze duchowe
rodziny, które przyglądają się z uwagą wszystkim waszym doświadczeniom.
Oni bardzo chcieliby sami tego doświadczyć.
Ta Ziemia, na której żyjecie, może - z różnych
powodów - pomieścić jakieś dziesięć miliardów istot, nie więcej. No więc
gdzie mają się podziać wszyscy inni? Wyruszają na nowe Nowe Ziemie. A
co stanowi wzór dla tworzenia Nowych Ziemi? Właśnie ta. Właśnie wasza
Ziemia.
Właśnie dlatego, droga Shaumbro, bardzo byśmy
chcieli, żebyście tu jednak pozostali. Bardzo byśmy chcieli, żebyście
pozostali w swoich fizycznych postaciach, ale jednocześnie, abyście żyli
inaczej niż do tej pory, czyli abyście żyli pełnią radości, abyście
wybierali tylko takie doświadczenia, które dają wam czystą radość.
Będzie to miało olbrzymi wpływ na wszystkie Nowe Ziemie, które teraz
pojawiają się we wszechświecie, na wszystkie te istoty, które określacie
mianem swych duchowych rodzin, a które już wkrótce doświadczą jak to
jest, gdy się istnieje w ciele fizycznym.
Dzięki temu ich doświadczenia będą inne od waszych.
Dzięki temu niektóre z tych nieprzyjemnych rzeczy, których nie dało się
uniknąć tu na Ziemi, tam już nie będzie trzeba tworzyć. Wszystkie te
istoty, te miliardy istot anielskich, czekają na to, aby móc teraz na
własnej skórze doświadczyć procesu wzniesienia, odkrywania swojego
własnego Jam Jest. One też szukają odpowiedzi na pytanie, kim tak
naprawdę są. Dlatego właśnie powstają Nowe Ziemie. Dlatego właśnie ta
Ziemia i to, przez co będzie przechodzić przez kilka kolejnych lat, jest
tak ważne, wręcz kluczowe. No przecież dlatego właśnie postanowiliście
się tu pojawić.
Weźmy głęboki oddech.
To właśnie ta kwestia stanowi sedno dzisiejszego
spotkania. Wiemy, że to jest wyłącznie wasz wybór, ale prosimy was
wszystkich, abyście tu jeszcze zostali. Co wy na to? Zaciągniecie się z
powrotem w szeregi Shaumbry? (Shaumbra odpowiada, “Tak!”) Zanim jednak
powiecie 'tak' (śmiech), upewnijcie się, że to świadomy wybór, że
wiecie, jak chcecie od teraz żyć, jakie wybieracie doświadczenie.
Zdajcie sobie sprawę z tego, że każdy jeden dzień powinien od teraz być
dla was niczym dzień waszych urodzin. Każdy jeden dzień. Każdy jeden
dzień to dla was dzień świadomego wyboru. Każdy jeden dzień to dzień
wolny od przeznaczenia, masowej świadomości, celów, karmy, wszystkich
tych starych śmieci. Każdy jeden dzień powinien być dla was dniem
świadomego wyboru.
I na tym, moja droga Shaumbro, Metatron i ja
chcielibyśmy zakończyć i podziękować wam jednocześnie za zaproszenie na
dzisiejsze spotkanie. Za to, że mogliśmy być tu dziś z wami, bawić się z
wami, żartować, ale i spędzić kilka poważnych chwil. Wiem, że pora już
na waszą imprezę, więc bawcie się dobrze. Bawcie się, jakby jutro nigdy
nie miało nadejść. Bawcie się, jakby istniało tylko Tu i Teraz.
I cały czas pamiętajcie, że wszystko we wszechświecie jest takie, jakie być powinno. Wszystko jest dobrze.
Tak więc, Joyeux Noël!
Jestem Tym, Czym Jestem, Adamusem.
© Copyright 2010 Geoffrey Hoppe, Golden, CO 80403
Tłumaczenie: Tomasz Lebiecki ( [email protected]
)