I tak jest, drodzy nauczyciele, że zbieramy się znowu z
wami w tym świętym kręgu tego dnia. Zbieramy się, aby zadać wam więcej
pracy domowej! Zbieramy się na Lekcję Drugą nowej serii Tworzenia.
Witamy każde z was w tej przestrzeni.
Teraz przez następne kilka minut waszego czasu, będziemy
pracować z każdym z was, aby stopić i dopasować energie. Będziemy
pracować z każdym was, abyście poczuli Wszystko To Czym Jesteście.
Wykorzystajcie ten czas teraz, drodzy przyjaciele, drodzy nauczyciele,
aby po prostu otworzyć wasze serca. Oddychajcie głęboko. Oddychajcie
głęboko poprzez całą waszą ludzką istotę. Pozwólcie miłości jaźni i
Ducha przeniknąć do każdej komórki waszego ciała, do waszego DNA, do
rdzenia waszej istoty. Oddychajcie głęboko. Oddychajcie głęboko i
zrelaksujcie się. Wykorzystajcie ten czas teraz, aby odłożyć na bok
wszelkie ludzkie troski czy zmartwienia, które przynieśliście ze sobą.
Po prostu uwolnijcie je teraz, ponieważ kiedy to zrobicie, stopienie się
z tą energią stanie się pełniejsze.
Drodzy przyjaciele, to radość znowu być z wami w tym kręgu
dzisiejszego dnia. To radość patrzeć na pracę, którą wykonaliście w
poprzednich trzech tygodniach. Rzeczywiście praktykowaliście „stanie za
niskim murem”. Wiemy, że wasza podróż jest trudna. Jest wyzwaniem. Ta
podróż jest wyzwaniem dla człowieka. Omówimy to dzisiaj bardziej
szczegółowo. Podróż, którą podjęliście jako Pracownicy Światła
(Lightworkers) jest nawet większym wyzwaniem. Wiemy co porzuciliście w
waszym życiu. Wiemy, że pozwoliliście odejść znaczącym związkom,
wartościowym dla was przekonaniom, dostatkowi czy rzeczom materialnym.
Podróż, którą każde z was tutaj odbywa, my wiemy jak jest trudna.
Dlatego napełniamy teraz to pomieszczenie podziękowaniami i miłością.
Powracacie życie za życiem, aby wykonywać tą pracę. Powracacie
miesiąc za miesiącem teraz w tym Karmazynowym Kręgu, aby być częścią tej
klasy lekcyjnej nowej energii, aby być nauczycielami. Mamy szacunek dla
tego co robicie. I nie mówimy tego lekko – płynie to z rdzenia naszego
jestestwa, od wszystkich istot zebranych tutaj teraz. Kiedy otwieracie
swoje serca, pomieszczenie to napełnia się wszystkimi tymi, którzy
pracowali z wami, którzy szczególnie interesują się tym co robicie. To
są archaniołowie. To są święci. To są ci, którzy byli waszymi
przewodnikami, ci których nazywaliście waszymi anielskimi przyjaciółmi,
oni wypełniają to pomieszczenie. Przychodzimy tu, aby podziękować za
pracę, którą wykonujecie.
Pozwólcie teraz na moment podsumowania zanim przejdziemy do
Lekcji Drugiej. Podaliśmy wam, drodzy przyjaciele – i powtarzamy to
znowu – że przyszliście tutaj z kręgu Wszystkiego Co Jest. To jest to co
nazwaliśmy „pierwszym stworzeniem”. To był wasz Dom. Dom wszystkich
rzeczy istnieje w tym kręgu. I oczywiście mówimy tu metaforami dla
lepszego zrozumienia.
Ale moi przyjaciele, był czas, kiedy wy byliście aniołami i
byliście wewnątrz kręgu Wszystkiego Co Jest. Byliście twórcami. Byliście
nauczycielami. Byliście twórcami i nauczycielami najbardziej
niezwykłego rodzaju. Zawsze poszerzaliście granice, zawsze
poszukiwaliście nowych doświadczeń, nowych doświadczeń, które pozwalały
Jedynemu Wieczystemu, Stwórcy, Bogu, Duchowi – jakimkolwiek imieniem
nazywacie Jedność – na kontynuację ekspansji.
Wtedy zaczęliście naciskać na zewnętrzne krawędzie stworzenia.
Zaczęliście tworzyć na bardzo subtelnej linii istnienia Wszystkiego Co
Jest, nie wiedząc o tym. Zaczęliście mieć doświadczenia dane wam z
miłością przez Ducha i akceptowane przez Ducha z wdzięcznością i
szacunkiem. Gdybyście pozwolili sobie na moment przypomnienia,
popchnęliście granice żyjąc na krawędzi Wszystkiego Co Jest.
Zaczęliście czuć głuchy, potężny dźwięk, jak nigdy przedtem.
Zaczęliście czuć niepewność, której nigdy przedtem nie znaliście w
środku swej istoty. Zaczęliście czuć oddzielenie od Ducha. W waszej
percepcji Duch nie był już dłużej Jednym. To stworzyło wewnątrz was
uczucie niepewności i braku zaufania. To stworzyło wewnątrz was uczucie,
że wszystkie rzeczy być może nie były tym, czym myśleliście, że były.
Ten głuchy, potężny dźwięk był pierwszym razem, kiedy poczuliście, że
Duch, Wieczysty Jeden, nie sprawują kontroli nad wszystkim. Żyliście na
zewnętrznej krawędzi kręgu pierwszego stworzenia. To jest, w pewnym
sensie, ten impas, o którym mówiliśmy, kiedy nie mogliście pójść dalej.
Na tej „krawędzi istnienia” gdzie byliście, nadszedł rodzaj
impasu, i wtedy zaczęliście czuć – i podkreślamy tu słowo „czuć”- że
rdzeń wszystkich rzeczy rozpada się. Rozpada się na części. Było uczucie
niepewności, poczucie braku zaufania i poczucie, że następuje podział
wewnątrz domu Jednego. Moi przyjaciele, zrozumcie, że doświadczaliście
tych uczuć z powodu pracy, którą wykonywaliście na zewnętrznej krawędzi
Stworzenia. W swojej pracy zaszliście tak daleko, że ten impas powodował
podział sam z siebie. Nie pochodził on z rdzenia, chociaż w ten sposób
czuliście, że wszystkie rzeczy były odciągane od siebie.
Są poziomy, które trudno jest tutaj opisać. W tym wielkim i
wspaniałym procesie, który miał miejsce, na zewnątrz Wszystkiego Co Jest
wy i inni aniołowie stworzyliście krąg, który tylko nieznacznie
przecinał się, nieznacznie nakładał się na Wszystko Co Jest. Wy i inni
aniołowie, którzy żyliście na krawędzi Wszystkiego Co Jest,
przenieśliście się do tego nowego kręgu. Zaczęliście go doświadczać,
zapominając kim byliście, zapominając skąd przybyliście. Zabraliście ze
sobą nowe poczucie podziału i dualności, jakich przedtem nie znaliście,
całkowicie zamykając drzwi do Domu. Zrobiliście to, aby stworzyć
zamknięte środowisko, aby położyć fundamenty energii Drugiego
Stworzenia. Wy, Twórcy!
To czego doświadczacie obecnie w waszym życiu nie pochodzi z
poprzednich inkarnacji! Wasze kontrakty są skończone. Potężny dźwięk,
który czujecie, doświadczenia, które przychodzą do was nocami,
przerażenie w waszych snach, odnoszą się do tego uczucia pierwotnej
separacji. Tu nie chodzi o przeszłe życia. Tu nie chodzi nawet o was w
tym życiu!
Łączycie się ponownie z czymś, co jest waszym wewnętrznym
rdzeniem. Pytacie Ducha, pytacie waszych aniołów i tych, którzy są w
Karmazynowym Kręgu, kiedy skończą się wszystkie trudności w waszym
życiu. My mówimy, drodzy przyjaciele, to się zmieni. To się zmieni i wy
się zmienicie. To nie tak, że wszystkie trudności Ziemi wokół was
skończą się jutro. Nie, to nie jest tak, że jutro wasze życie stanie się
spacerem przez łąkę. Lecz to, czego uczycie się teraz, to czego uczycie
się o ponownym połączeniu się z przeszłością w innym miejscu umożliwi
wam, jako nowym twórcom, dokonanie zmian w waszym życiu. Umożliwi wam
stanie się nauczycielami innych ludzi, którzy wybiorą trudną ścieżkę,
którą wy też szliście.
Czy czujecie teraz szacunek, który mamy dla was za to, co
zrobiliście? Wiele istot, które nauczono was ubóstwiać i podziwiać,
przychodzi do was dzisiaj, aby się uczyć! Czy rozumiecie, dlaczego
nazywamy was nauczycielami? My uczymy się od was!
To co słyszycie w tym Karmazynowym Kręgu, moi przyjaciele, nie
powinno być dla was niespodzianką. Jest to informacja, którą już nam
przekazujecie. My prostu przekazujemy ją z powrotem do was, aby
potwierdzić wartość tego przez co naprawdę przechodzicie. My nie znamy
drogi. Mamy rzeczywiście inną perspektywę. Czasami możemy wskazywać
drogę i asystować wam, ponieważ widzimy z góry. Ale rzeczywiście uczymy
się od każdego z was.
W ciągu ostatnich trzech tygodni waszego czasu,, kiedy
uczyliście się stać po drugiej stronie muru, nauczyliśmy się wiele o
ponownym złączeniu się dualności waszego wymiaru w jedność. Uczymy się
poprzez wasze doświadczenia. Jesteśmy po prostu rejestratorami
informacji, pisarzami waszej historii, tymi, którzy piszą nowe książki o
was.
Drodzy przyjaciele, wykorzystajcie tą chwilę teraz, aby
rzeczywiście pozwolić nam na wejście do waszego kręgu, waszej
przestrzeni, aby was objąć i kochać was i honorować was za całą pracę,
którą wykonaliście. Nie bierzcie swojej podróży lekko. My tego nie
robimy. Poprosimy teraz Cauldre (Geoffrey Hoppe), naszego przyjaciela,
który ubiera te przekazy w słowa, aby pozostawał przez chwilę w ciszy.
Wykorzystajcie ten czas, aby pozwolić nam, aby was objąć, czule was
ucałować, aby stanąć u waszego boku. Powrócimy za chwilę.
(długa przerwa)
Drodzy nauczyciele, witajcie znowu w klasie nowej energii.
Dzisiaj omówimy nowa lekcję, nowe zrozumienie. Będzie ona o wiele
większym wyzwaniem niż pierwsza, ale również bardziej satysfakcjonująca.
Tak jak w Lekcji Pierwszej, otrzymacie pracę domową do wykonania.
Istotnie, w ciągu następnych kilku dni waszego czasu otrzymacie
doświadczenia, które pozwolą wam zobaczyć, kim naprawdę jesteście.
Kiedy zebraliśmy się ostatnio, mówiliśmy o „akceptowaniu
wszystkich rzeczy takimi jakie są”. Mówiliśmy o staniu za niskim murem w
celu wyjścia z dualności, aby obserwować tkanie tkaniny. O, z waszymi
obserwacjami i waszymi zrozumieniami, zaczynacie widzieć, jak rzeczy są
naprawdę skonstruowane. Gdybyście się nie wycofali, drodzy nauczyciele,
dalej byście byli zaangażowani w chaos i w proces dualności. Nie
widzielibyście, jak jedna rzecz wpływa na inne. Kiedy wyzwanie pojawia
się w waszym życiu, powiedzcie świadomie, „Przechodzę na drugą stronę
niskiego muru, muru który otacza mój nowy dom”. Poprzez wycofanie i
praktykowanie tego każdego dnia, będziecie zdolni ocenić sytuacje w
sposób, jakiego nie moglibyście sobie nigdy przedtem wyobrazić.
Dojdziecie do zrozumienia w waszym nowym umyśle Boga, że nie ma
dobra i zła w jakiejkolwiek sytuacji wydarzającej się wokół was. O, to
kuszące dla człowieka – przypominamy Cauldre o wyprawach krzyżowych! –
aby wybierać i mieć moralną rację i zakładać, że słuszność i światło
jest po naszej stronie. Ale czy wiecie, że przeciwna strona również
czuje, że ma rację, i że światło jest po ich stronie? A więc jak to może
być?
Poprzez cofnięcie się, zaczniecie widzieć dynamikę energii ludzi
i sytuacji wokół was bardzo wyraźnie. Część waszej pracy domowej na
następny miesiąc to będzie kontynuacja pracy, którą robiliście – stanie
za niskim murem. Nadejdzie taki moment, drodzy przyjaciele, kiedy
będziecie używać tego prostego ćwiczenia stania za murem, i będziecie to
robić natychmiast, w jednej chwili. Natychmiast rozpoznacie dynamikę
energii, która powstaje w danej sytuacji. Prosimy was, abyście to
kontynuowali.
Praca, którą wykonujecie tutaj, wymaga od was wydatkowania
energii, nawet jeśli to jest po prostu stanie za murem. To jest praca
domowa. Przez następne 11 miesięcy waszego czasu przejdziemy przez serię
lekcji, każda z nich oparta na poprzedniej. Będzie to ważne dla was,
dla waszej rozszerzonej rodziny na całym świecie, aby kontynuować
świadome praktykowanie, świadome akceptowanie. Wszystkim wam dobrze z
tym poszło. Wszystkim wam dobrze poszło. Spróbowaliście tego
przynajmniej raz! Wielu próbowało dzień w dzień i godzina po godzinie. W
ten sposób staniecie się nauczycielami. W ten sposób staniecie się
Mistrzami Światła.
Teraz przejdziemy do Lekcji Drugiej. Najpierw opowiemy wam
krótką historię. Opowiemy wam historię pracownika światła (lightworker)
imieniem Susan. Susan jest taka jak wielu z was tutaj w tym
pomieszczeniu, czy jesteście kobietą czy mężczyzną.
Susan miała wiele inkarnacji, tak jak wy wszyscy. Poczynając od
mocnych i energetycznych czasów na Atlantydzie do prowokacyjnych czasów w
starożytnym Egipcie, i poprzez wiele pobytów w krajach całego świata,
włączając w to życie (jak wielu z was tutaj) dotknięte przez Mistrza
Miłości, Yeshua Ben Josepha. W trakcie tych inkarnacji Susan nauczyła
się i doświadczyła wielu rzeczy. Zostawiło to wiele śladów, wiele
energetycznych wspomnień na jej istocie. Tak jak wy w tym pomieszczeniu i
wy czytający ten materiał, pracowała ona bardzo pilnie, szczególnie w
tej serii inkarnacji, która wydarzyła się odkąd Mistrz Miłości chodził
po tej Ziemi. Zobowiązała się w swoim sercu – jak wielu z was tutaj – że
będzie kontynuować pracę, którą On jej pokazał. Przeszła przez serię
trudnych inkarnacji, jak większość z was. Wielu z was znało ją z
klasztorów, z kościołów przez was założonych, ponieważ ona tam była.
Susan przeszła wiele. Ale obeszła koło swej karmy aż do tego
życia, które miało być życiem końcowego uwolnienia. Urodziła się w
rodzinie, która była, krótko mówiąc, trudna – tak jak dla wielu was
tutaj. Susan miała matkę, która była bardzo kontrolująca, wymagająca i
skupiona na sobie. Miała ojca, który oddawał swoją moc cały czas innym i
był znany z częstego ulegania alkoholowi. Pozwalał kontrolującej matce
rządzić swoim życiem. Nie był tą silną postacią, jaką ojciec zwykle
powinien być.
Susan wyrosła w tym wszystkim i była jako nastolatka nieśmiała.
O, była zdolną uczennicą. Miała dobre stopnie, ale nie dała się poznać.
Była nieśmiała. Czuła, że nie pasuje do tłumu. Chociaż wiedziała, że
jest kimś wyjątkowym, nie pozwalała swojemu światłu zaświecić. Dźwigała
wielkie obciążenia z przeszłych inkarnacji. Jej sytuacja rodzinna w tym
życiu jedynie je zwiększała.
Susan była samotnikiem przez większość czasu. Miała kilku
bliskich przyjaciół, ale nie przyłączała się do zajęć pozaszkolnych ani
nie była popularna w klasie. W jej środku było coś silnego i wyjątkowego
co chciało się ujawnić, ale było również coś co ją powstrzymywało.
Susan opuściła dom przy najwcześniejszej możliwej okazji, aby
uwolnić się od bardzo trudnej sytuacji rodzinnej, aby odkryć siebie.
Zakochała się, lub tak się jej wydawało, w chłopcu, kiedy wyjechała do
collegu. Zaszła w ciążę. Ponieważ była młoda i przestraszona, dokonała
aborcji. To bardzo zaciążyło na jej duszy.
Pomimo to w szkole szło jej dobrze. Skupiła swoja energię na
studiach i skończyła je z wyróżnieniem. Po collegu znalazła kogoś, kogo
naprawdę kochała, mężczyznę, z którym miała uprzednią umowę, aby
połączyć się w tym życiu. Susan i jej wybranek pobrali się i wychowali
kilkoro dzieci. Przeszli przez problemy typowe dla innych ludzi. Były
problemy z pieniędzmi. Były problemy z niewiernością. Były problemy z
dziećmi w szkole. Ale było także dużo miłości. Kochała głęboko swoje
dzieci i kochała głęboko swojego męża. Ale tak, rzeczywiście były
problemy. Brała je na siebie z całym ich ciężarem.
W pewnym momencie Susan, potrzebując w swoim życiu nowego
światła, potrzebując jakiegoś przewodnictwa, wstąpiła do kościoła.
Przyłączyła się do konwencjonalnego kościoła na kilka lat. Starała się
nauczyć i zrozumieć Boga. Uczęszczała do szkół, które oferowali i każdej
niedzieli szła modlić się. Studiowała Biblię, której nigdy przedtem nie
studiowała.
Ale drodzy przyjaciele, Susan, ta Susan, którą każde z was
spotka któregoś dnia jako nauczyciel, nie znajdowała odniesienia w swoim
sercu do słów, jakie słyszała w kościele. Czuła, że jest grzesznikiem i
dlatego Jezus i Bóg nie mogli jej prawdopodobnie kochać. Powoli
wycofała się z kościoła i wróciła do swego życia, zastanawiając się o co
w tym wszystkim chodziło.
Pewnego dnia Susan była w księgarni. Kiedy szła wzdłuż regałów
szukając czegoś do czytania, książka jakby wyskoczyła z półki przed nią.
Była to książka z intrygującą okładką. Mówiła o nowym świetle i nowej
drodze. To ją przyciągnęło, ale także wprawiło w zakłopotanie. Ukryła ją
między innymi książkami, które kupowała i szybko ruszyła w kierunku
kasy, mając nadzieję, że nikt nie zauważy dziwnej książki o świetle i
miłości i Nowej Erze, którą zamierzała przeczytać. Poszła do domu i
pochłonęła ją w jeden dzień, słowo po słowie. Brzmiało to dla niej
prawdziwie. Płakała i płakała i płakała, ponieważ była to wiadomość z
Domu.
Wielu z was rozpoznaje dalszy ciąg historii Susan, prawda? Susan
studiowała Nową Erę, uczęszczała na warsztaty i spotykała innych,
którzy należeli do Shaumbry. Była podekscytowana swoim odkryciem. Po raz
pierwszy zaczęła naprawdę rozumieć kim jest. Zaczęła dochodzić do
zrozumień nowego porządku rzeczy.
Ale wewnątrz niej ciągle ją coś męczyło, coś od czego nie mogła
się uwolnić, coś co powstrzymywało ją od uwolnienia się. Chociaż kochała
tą nową pracę w Nowej Erze, były takie dni, kiedy ogarniało ją
przygnębienie, kiedy całe jej ciało było obolałe. Były takie dni, kiedy
czuła się sfrustrowana, że nie może stworzyć tego czego naprawdę
pragnęła w swoim sercu. Zaczęła wołać znowu do Ducha i mówić, „Co
powinnam wiedzieć?”
Pytała Ducha , kiedy wyzwania odejdą z jej życia. Pytała kiedy
dotrze do tego miejsca zwanego nirvana, gdzie mogłaby przebywać w
spokoju. Chociaż kochała swoje życie i swoją rodzinę i wszystko czym
była, była również ta część Sussan, która chciała odejść, która była
zmęczona, która chciała z powrotem do Domu. Ale Susan wiedziała również
intuicyjnie, że Dom nie był już tym Domem. Wiedziała intuicyjnie, że to
był czas na kontynuację jej pracy.
Ostatniej nocy Susan leżała w swoim łóżku, zadowolona z życia i
uśmiechnięta, ale zastanawiała się i zastanawiała się i zastanawiała się
co powinna wiedzieć. Czytała materiały Karmazynowego Kręgu. Czytała o
przyzwalaniu i akceptowaniu wszystkich rzeczy jakimi są. Praktykowała
stanie za niskim murem. Dochodziła do nowych zrozumień, ale ciągle była
jakaś duża blokada.
Tak więc Susan, wołamy do ciebie dzisiejszego dnia, i do wszystkich tutaj.
Lekcja Numer Dwa: akceptuj swoją ludzką jaźń a poznasz swoją
boską jaźń. To prosta lekcja, ale jedna z najmocniejszych i
najtrudniejszych jakie są przed wami. Teraz pozwólcie nam wyjaśnić, o co
tu chodzi.
Susan zabrała ze sobą wiele doświadczeń do tego życia. Zabrała
rdzeniowe doświadczenie, tego jak to było na zewnętrznych krawędziach
Pierwszego Stworzenia. W środku, znała to rdzeniowe uczucie, że
wszystkie rzeczy nie były już dłużej Jednym. Znała to uczucie, że
wewnątrz rdzenia wszystkich rzeczy był ten niski, dudniący dźwięk. Znała
to uczucie bycia rozdzielonym z Duchem. Susan zabrała to ze sobą.
Zabrała winę i doświadczenie bólu, wyzwania i trudności z
tysięcy swoich żywotów na tej Ziemi. Susan zabrała winę i osądzanie i
ból doświadczeń tego życia. Winiła siebie za to, że ojciec pił i za jego
brak siły. Winiła siebie za to, że nie mówiła mu częściej, że go kocha,
ponieważ, w pewnym sensie, pogardzała nim. Winiła siebie za surowe
myśli o swojej matce. O, jako dziecko leżała obudzona w nocy marząc o
uduszeniu swojej matki. Dobrze jej to robiło i czuła się winna z tego
powodu.
Nosiła na sobie wielki ciężar dlatego, że nie była lepszą
przyjaciółką dla tych, którzy przychodzili do niej w latach jej
młodości. Przyciągała ich do siebie, ponieważ widzieli w niej światło,
którego ona nie widziała. Jej przyjaciele ze szkoły podstawowej i
średniej przychodzili do niej po uzdrowienie, ale ona była tak nieśmiała
i tak zahamowana, że nie pozwalała sobie na wykonanie pracy, którą
intuicyjnie wiedziała, jak wykonać. Czuła się winna, że się ukrywała i
nie była silniejsza i nie była uzdrowicielem dla tych, którzy przyszli
do niej. Zamiast tego izolowała się, przyjaźniąc się tylko z
nielicznymi, ponieważ tak było łatwiej i bezpieczniej.
Czuła się głęboko winna, bo poczęła dziecko, a potem z niego
zrezygnowała. Słyszała, że Bóg nienawidzi takich ludzi. Słyszała, że
podczas aborcji zabija się duszę. To bardzo silnie ją obciążało. To był
jeden z jej najgłębszych, najczarniejszych koszmarów. Czuła się winna.
W swoim małżeństwie czuła się winna, że nie wspomagała bardziej
swojego męża, który doświadczał własnych problemów z dostatkiem. Miał
trudności za każdym razem, kiedy został awansowany. Za każdym razem,
kiedy zaczynał osiągać finansową swobodę, przydarzało się coś, co to
niszczyło. Tracił pracę. Czuła się winna, że nie pomogła mu w
przewyciężeniu jego problemów z poczuciem własnej wartości. Nie
wiedziała, jak sobie z tym poradzić.
Czuła się winna, że nie była lepszą matką dla swoich dzieci.
Żałowała, że nie zrobiła więcej, aby rozwiązać ich problemy, ochraniać
je, zapobiegać ich krzywdom. Czuła się winna, że czasami przeklinała je.
Szła do swojego pokoju, zamykała drzwi na klucz i mówiła „nigdy więcej
się do mnie nie odzywajcie”. Czuła się winna z tego powodu. Bardzo
winna.
Kiedy wróciła do kościoła i próbowała odkryć coś wewnątrz, czuła
się nic niewarta, ponieważ Bó i Jezus nie chcieli do niej przemówić.
Nie czuła się nowonarodzona i odmłodzona. Nie miała takiej pasji jak
inni w kościele. Nie podnosiła swoich rąk i nie śpiewała „Alleluja” z
taka samą pasją jak inni. Czuła się brudna i winna. Wiedziała chodząc do
kościoła, że jest grzesznikiem, ponieważ Jezus nie chciał mieć z nią
nic do czynienia.
Drodzy nauczyciele, ta Susan, o której mówimy, jest częścią
każdego z was. Ta Susan, o której mówimy, jest tą, która przyjdzie do
was po uzdrowienie i po naukę nowej energii.
Powiemy teraz, co zrobiła Susan po tym, kiedy usłyszała Lekcję
drugą. Poszła do domu, zamknęła swoje drzwi i nie czuła się winna z tego
powodu. Nauczyła się akceptować swoją ludzką jaźń, coś co odrzucała
życie po życiu. Odrzucała swoją ludzką jaźń przez setki żywotów.
Odrzucała nawet to, że jest człowiekiem, pragnąc tego co zwą wstąpieniem
(ascension), aby nie musieć spojrzeć w twarz sobie jako człowiekowi,
podrzędnemu człowiekowi.
Czy wiecie, moi przyjaciele, że kiedy opuściliście Pierwsze
Stworzenie i przybraliście ludzkie ciało, byliście zaszokowani tym, że
musicie posiadać coś tak topornego i niskiego? Wiedzieliście, że
będziecie musieli nosić to ciało przez wiele żywotów. Przyjęliście to
ciało jako karę za pójście zbyt daleko na krawędzi Pierwszego
Stworzenia. To nie jest tak, i prosimy was, abyście uwolnili teraz
wszystkie takie myśli i przekonania.
Teraz wróćmy do Susan. Poszła do domu, zamknęła swoje drzwi i
zdała sobie sprawę, że odrzucała, nawet nienawidziła, wszystkie ludzkie
rzeczy, które zrobiła. Starała się osiągnąć jakiś wzniesiony stan, aby
nie mieć do czynienia z tym wszystkim co zrobiła i ludzkim ciałem, które
nosiła. W Karmazynowym Kręgu nauczyła się, aby pytać wewnątrz siebie.
„Nie bardzo wiem, jak to zrobić, aby zaakceptować moją ludzką jaźń. Czy
powinnam cofnąć się i przypomnieć sobie szczegółowo każde przeszłe
życie? Czy powinnam spędzić więcej czasu na przerabianie tego?”
I odpowiedź, którą usłyszała z wewnątrz brzmiała „nie”. Kiedy
leżała na swoim łóżku, pytając jak akceptować siebie i całą swoją
człowieczość, aby dojść do poznania swojej boskiej jaźni, uderzyło ją to
jasno i wyraźnie. To było proste. Słowa, które nadeszły z jej wnętrza –
nie z zewnątrz, ale z wewnątrz niej – brzmiały „Rozluźnij swój uchwyt,
po prostu rozluźnij swój uchwyt”.
I tak zrobiła, czuła to co wy poczujecie teraz, kiedy
rozluźnicie WASZ uchwyt. Jej ręce były na czymś kurczowo zaciśnięte.
WASZE ręce są na czymś kurczowo zaciśnięte. Rozluźnijcie ten uchwyt.
Otwórzcie teraz swoje dłonie. Prosimy każdego z was, aby zrobił to
teraz. Rozewrzyjcie swoje dłonie. Puśćcie, uwolnijcie to, czego się
trzymaliście.
Susan zdała sobie sprawę, jak kurczowy był jej uchwyt. Kiedy się
otworzyła, przypomniała sobie parabolę o Oryanie w canoe nad
wodospadem. Nie zależało już jej. Otworzyła się. Powiedziała „ To jest
czas, abym uwolniła to wszystko kim myślałam, że jestem. To jest czas,
aby uwolnić wszystkie przekonania, które nosiłam w sobie. To jest czas,
aby uwolnić winę i ból. To jest czas dla mnie, kiedy otwieram moje
dłonie, aby zaakceptować moją ludzką jaźń. Kiedy to zrobię, na pewno
zacznę poznawać moją boską jaźń”.
Teraz wiecie jaka jest wasza praca domowa na następny miesiąc!
Rozluźnić wasz uchwyt, akceptować waszą ludzką jaźń i wszystko to czym
do tej pory byliście, aby zrozumieć waszą boską jaźń. Na pewno będziecie
mieli sposobność doświadczyć tego w następnych kilku dniach!
Dostaniecie sposobność – tak jak ostatnim razem – aby być w sytuacji,
gdzie nie powinniście osądzać siebie, gdzie nie powinniście nosić
poczucia winy, gdzie powinniście akceptować wszystko to czym jesteście.
Drodzy nauczyciele, my, którzy jesteśmy dzisiaj u waszego boku,
wszyscy ci, których nazywacie aniołami i archaniołami, wszystko co jest
Duchem... my AKCEPTUJEMY was i KOCHAMY was jako ludzi. Akceptujemy każdą
myśl, każdy uczynek, każdy postępek, wszystko w pasji i miłości i
mądrości Ducha. Wieczysty Jeden kocha was nieskończenie, bezgranicznie i
bezwarunkowo!
Ja już mówiliśmy, Duch nie ma agendy. Nie istnieje dobra droga
lub zła droga. Istnieje tylko nowa droga i to wy ją tworzycie. Jeśli
Duch kocha was tak mocno i nie ma agendy, to drodzy przyjaciele,
powinniście być w stanie zaakceptować wasze ludzkie jaźnie, zwolnić
uchwyt, tak jak zrobiła to Susan. Kiedy Susan zwolniła uchwyt wszystkich
swoich przekonań i winy i bólu, i zaakceptowała wszystko co
kiedykolwiek zrobiła bezwarunkowo poprzez całkowite przebaczenie sobie,
zaczęła rozumieć swoją własną boskość.
Kiedy leżała nie śpiąc w nocy z ogromnym poczuciem uwolnienia
przenikającym ją całą, zdała sobie sprawę jeszcze z jednej rzeczy. Zdała
sobie sprawę, że żyła w przyszłości i że tworzyła sobie pełen lęku
obraz tego co miała przynieść przyszłość. Zdała sobie sprawę, że
martwiła się niespłaconymi rachunkami w przyszłości, która nie istniała.
Martwiła się chorobami, które mogą do niej przyjść. Nic z tego nie było
rzeczywiste, ale ona projektowała swoje poczucie braku wartości w
przyszłość. Przyszłość reprezentowała brak zaufania do jej boskości.
Zdała sobie sprawę, że poświęcała wiele swojego czasu i energii dla
przyszłości wypełnionej lękiem. Śmiała się sama z siebie i zastanawiała
się, dlaczego to robiła.
Kiedy zwolniła swój uchwyt i otworzyła swoja dłoń, powiedziała
„Teraz będę żyła w ‘teraz’. Nie będę już więcej lękała się przyszłości,
która nie istnieje. Będę żyła w ‘teraz’”. Zaczęła żyć w „teraz”, w miarę
jak kontynuowała praktykę stania za niskim murem w akceptacji
wszystkiego co jest. Kiedy zaczęła świadomie zwalniać swój uchwyt
własnej winy i bólu i przeszłości, zdała sobie sprawę, że tworzy chwilę,
boska chwilę, w całym „teraz”, w którym żyła. Uczyła się znowu zaufania
do jaźni. Uczyła się, że nie ma potrzeby projektować pełnych lęku
scenariuszy przyszłości, należy po prostu żyć w „teraz”. Kiedy to
robiła, następowało wyjątkowe stopienie jej człowieczości i boskości.
Zaczęła się uczyć, że może zapewnić sobie „boską chwilę”. Mogła sobie
zaufać, że zapewni sobie „boską chwilę”. Nie szukała już na zewnątrz,
prosząc Ducha o zapewnienie boskiej chwili. Udawała się do wewnątrz.
Zdała sobie sprawę, że Duch wewnątrz zawsze dostarcza boskiej
chwili – zawsze – ale, że ona to blokowała. Tak jak kiedy była
dzieckiem, blokowała swoje własne światło i nie pomagała nauczać i
uzdrawiać innych, chociaż wiedziała, że jest do tego zdolna. Postawiła
mur, mur braku poczucia wartości. Ale teraz, kiedy go zburzyła w swoim
dorosłym życiu jako Pracownik Światła, jak nauczyciel Karmazynowego
Kręgu, zdała sobie sprawę, że mogła zaufać samej sobie w zapewnieniu
boskiej chwili.
Tymi dwiema prostymi lekcjami zaczęła całą serię nowych
zrozumień. Po pierwsze, stać za niskim murem i akceptować wszystkie
rzeczy takimi jakie są. I po drugie, zwolnić uchwyt i zaakceptować swoja
ludzką jaźń, aby poznać swoją boską jaźń. Jej życie zaczęło się
zmieniać. O, oczywiście sprawy wokół niej związane z jej rodziną i
innymi pozostały takie same, ale ONA zmieniła się. Doszła do nowych
wglądów. Ludzie zaczęli przychodzić do niej nieoczekiwanie, prosząc o
uzdrowienie i nauczanie mądrości. Nie prosili jej o channelowanie
jakiejś innej istoty! Pytali ją, Susan, Boskiego Człowieka Pracownika
Światła. Jej praca była dobra. Uczyła innych, jak uzdrowić samego
siebie.
Drodzy przyjaciele, doświadczenia Susan to wasze kolektywne
doświadczenia złożone razem w prostą historię dla każdego z was. Są tu
fragmenty, w których możecie rozpoznać samych siebie. Wyzwaniem tutaj
jest akceptacja swojej ludzkiej jaźni. Jesteście głęboko zaangażowani w
winę, ból i trudności. Po tym prostym ćwiczeniu, które wam daliśmy –
otwarcia waszych rąk – zaczniecie widzieć, jak często ściskacie kurczowo
rzeczy z przeszłości, które przestały już wam służyć. To dotyczy także
starych systemów przekonań, które są gotowe odejść. Wiele z bólów, które
odczuwacie w waszym fizycznym ciele są związane bezpośrednio z
trzymaniem się starych systemów przekonań, które już wam nie służą.
Czujecie bóle w waszych ciałach fizycznych jako przypomnienie, aby
puścić, aby zwolnić uchwyt. Są to bóle starych przekonań, winy,
poczucia, że rzeczy muszą być takie a nie inne. Puszczenie pozwala na
przyjście boskości i dostarczenie tej chwili, która pozwoli na
tworzenie.
Największym wyzwaniem będzie wspomnienie czasu, kiedy żyliście
na krawędzi Wszystkiego Co Jest. To wtedy czuliście pierwotny rumor
dualności i separacji i straciliście zaufanie do Ducha. Teraz wróci to
do was jako wyzwanie. Tu nie chodzi o wasze przeszłe życia. Tu nie
chodzi nawet o wasze obecne życie. Koszmary, które macie dotyczą innego
czasu i innego miejsca i pierwotnego uczucia, kiedy wyciągnięto chodnik
spod waszych nóg. Przypominamy wam o tym właśnie teraz i prosimy was o
zaufanie do samych siebie. To będzie wyzwaniem.
Rozwiązania dzieją się na wielu poziomach. Ale na waszym
poziomie pierwszej świadomości, jest to prostu otwarcie i zwolnienie
uchwytu, akceptacja wszystkiego czym jesteście, akceptacja tego, że
zapewnicie sobie boską chwilę. Jest wiele pracy do zrobienia w tych
następnych kilku tygodniach!
Jesteście klasą lekcyjną nowej energii. Jesteście tymi, którzy
doświadczają czegoś na krawędzi, można powiedzieć. I znowu, to może
stwarzać uczucia lęku i niepewności, ponieważ pamiętacie, jak to było
być na krawędzi przedtem. A teraz znowu tu jesteście! Ale wiemy także,
będąc tutaj z wami jako rodzina, że jest także wielka radość i wielka
satysfakcja. Każda lekcja, którą przechodzicie w tej klasie, dostarcza
ważnych doświadczeń, ważnych zrozumień w rdzeniu waszej istoty. Zebrane
razem, pomogą wam one zrozumieć jak być, jak tworzyć w sposób, który
nigdy przedtem nie był używany tu na Ziemi. Każdy proces, przez który z
wami przechodzimy, doprowadzi was o jeden krok bliżej do bycia nowymi
twórcami, jakich wasz wszechświat, jakich Wszystko Co Jest, nigdy
przedtem nie widziało!
Wszystko to być może brzmi grandioso, ale dlatego właśnie łzy
płyną z naszych oczu, kiedy opowiadamy historię Susan, która jest
historią każdego z was. Może brzmi to grandioso, ale dlatego właśnie
promieniejemy teraz, patrząc na was i znając pracę, którą wykonujecie.
Drodzy przyjaciele, kochamy was tak mocno. Przypominamy wam, jak
zawsze, że w tej podróży nigdy nie jesteście sami. Jesteście z rodziną,
a my jesteśmy jej częścią.
I tak jest.
Tłumaczenie: Marian Zieliński ( [email protected] )