I tak to jest, droga Shaumbro.
Przyszło nam żyć w najlepszych czasach, ale też i w najgorszych czasach (śmiech).
W czasach mądrości, ale też i w czasach głupoty.
Weźmy głęboki wdech.
(pauza)
Przyszło nam żyć w czasach największej wiary, ale też i w czasach największej niewiary.
W czasach światłości, ale też i w czasach ciemności.
Oto czas wiosny, droga Shaumbro, wiosny wypełnionej nadzieją, ale też i czas zimy przesiąkniętej rozpaczą.
Przed nami pełnia wszystkiego, ale też i bezkresna pustka.
Wszyscy pozostajemy w świadomości Wzniesienia [rozpoczęcie
kolejnego życia na Ziemi pozostając w dotychczasowym ciele fizycznym,
kiedy to rozpoczyna się w nas proces kiełkowania boskiego nasienia –
przyp. tłum.], ale jednocześnie zagubieni jesteśmy w bezkresie
wieczności.
Tak ujął to Charles Dickens – z pewną pomocą ze
strony Adamusa Saint-Germaina (śmiech) – w Opowieści o dwóch miastach z
1859 roku, a więc sprzed 150 lat. Dziś, w obecnych czasach, słowa te
pozostają wciąż aktualne, choć można by pewnie pokusić się o zmianę
tytułu na Opowieść o wielu świadomościach.
Droga Shaumbro, w cóż za czasach przyszło nam żyć! A mówię
„nam”, ponieważ znaczna część mnie jest już tu z wami na Ziemi. Dziś ma
miejsce jedno z moich już ostatnich tego rodzaju przesłań dla Shaumbry,
kiedy to przemawiam do was na Ziemi, ale pozostaję jednocześnie w
wymiarze niefizycznym. Mówię wam, jak mocno ciągnie mnie już z powrotem
na Ziemię, z powrotem w ciało fizyczne – tym razem w ciało chłopca o
imieniu Sam; jak ciągnie mnie z powrotem do tej rzeczywistości i do tej
iluzji, w której wszyscy żyjemy.
Żyjemy naprawdę w najwspanialszych czasach, ale przychodzi nam w
nich też stawać przed najtrudniejszymi wyzwaniami, jakie kiedykolwiek
miały miejsce na Ziemi… Weźmy zatem wszyscy – istoty ludzkie i duchowe –
głęboki wdech, aby uczcić ten paradoks, aby uczcić to, gdzie się dziś
znajdujemy, ponieważ – jak już to nieraz od nas słyszeliście – dlatego
właśnie wybraliście powrót na Ziemię.
I jak równie dobrze wam wiadomo, są to trudne czasy; czasy,
które stawiają przed nami wiele wyzwań; czasy, kiedy to wydaje nam się,
że wszystko wokół przestaje funkcjonować. Wiemy już, że stare metody i
stare narzędzia nadają się już tylko na śmietnik, ale co miałoby je
zastąpić? Cóż, jak pisał Dickens, „pełnia wszystkiego przed nami…” Mamy
tu tak naprawdę do naszej dyspozycji wszelkie narzędzia, wszelkie
zasoby, wszelkie rozwiązania i wszelkie potrzebne nam odpowiedzi,
ponieważ sami je tu, w tej wielowymiarowej przestrzeni, dla siebie
umieściliśmy. Umieściliśmy je tu bardzo dawno temu, nie wiedząc
jednocześnie, w jakich okolicznościach przyjdzie nam z nich skorzystać.
Mieliśmy jednakże dość mądrości, aby umieścić je tu dla siebie,
chociaż nawet nie bardzo wiedzieliśmy, jakie są te narzędzia, nawet nie
bardzo wiedzieliśmy, jakie powinny tak naprawdę być, ale wiedzieliśmy,
że wtedy, gdy będą nam potrzebne, będziemy potrafili je stworzyć, i to
bez uciekania się do przekombinowanych, skomplikowanych rozwiązań,
systemów, czy struktur, wiedząc jednocześnie, że gdy nadejdzie właściwy
czas, wtedy właściwe narzędzia – narzędzia stworzone z Nowej, a nie
Starej Energii – pojawią się na naszej drodze.
Dziś otwiera się przed nami pustka. My sami wejdziemy w nowy
dzień z pustymi rękami, ponieważ cechuje nas zbytnia skłonność do
sięgania w przeszłość, do uciekania się do naszej starej wiedzy, do
chwytania się starych rozwiązań za każdym razem, gdy wydają się
nadchodzić czasy pełne rozpaczy. Tymczasem to, co stare, już nie
zadziała, nie będzie już bowiem adekwatne do nowych wyzwań, jakie staną
nam na drodze. Jak już powiedział wam w zeszłym miesiącu Kuthumi, dziś
nikt tak naprawdę nic już nie wie… Tak więc wchodzimy w nowe czasy z
niczym, a przynajmniej z niczym, co pochodziłoby z przeszłości.
Wszystko, co mamy tu i teraz do dyspozycji – wszystkie dary obfitości,
wszystkie nasze narzędzia, cała nasza mądrość i nadzieja – ma swe źródło
w nowym, pochodzi z nas samych, stanowi pełen potencjał dla naszej
przyszłej twórczości i jest dla nas w pełni dostępne.
Fakt, że czasami trudno jest to dostrzec, ponieważ to zupełnie
nowa dla nas sytuacja, zupełnie niepodobna do niczego, co znalibyśmy z
przeszłości. Nic w niej nie funkcjonuje w sposób, jaki byłby nam znany z
przeszłości, opiera się bowiem na zupełnie odmiennej logice… i dzięki
Bogu! Jest zupełnie inna, ale przecież jest.
Świadomość po Skoku Kwantowym
We wrześniu 2007 roku ludzkość przekroczyła bardzo
istotny probierz, co określiliśmy mianem Skoku Kwantowego. Spójrzcie
przez chwilę wstecz. Spójrzcie, jak zmieniło się wasze życie. Spójrzcie,
jak zmienił się świat w stosunku do tego, jak wyglądał jeszcze niecałe
dwa lata temu. Przyjrzyjcie się rynkom, rządom, kościołom. Przyjrzyjcie
się świadomości całej ludzkości. Wszystko to jest zupełnie inne niż było
wcześniej. A przecież tak niewiele miesięcy minęło od Skoku Kwantowego…
Wiedzieliście, że to nastąpi. My też wiedzieliśmy, że to
nastąpi, bo po tej stronie mamy możliwość szacowania i monitorowania
poziomu ludzkiej świadomości. Dostrzegamy jej przypływy i odpływy,
dostrzegamy jej ekspansję. Widzieliśmy, jak wszystko przyśpieszało, jak
szybko zachodziły zmiany – wystarczy spojrzeć wstecz, by to zobaczyć – i
wtedy nastąpił Skok Kwantowy.
Naprawdę żyjemy dziś w najwspanialszych czasach, droga Shaumbro.
Przecież w przeciwnym razie ja, Tobiasz, nie wracałbym na Ziemię
przepełniony radością i chęcią świętowania, choć oczywiście także w
poczuciu czekających mnie tu wyzwań i wątpliwości, które jakże łatwo
nękają człowieka. Ale przecież nie wracałbym teraz na Ziemię, gdybym nie
dzielił z wami waszych marzeń, waszych nadziei, waszej wiary w to, co
przyniesie jutro.
Och, jakże często się oszukujecie… jakże często. Wmawiacie
sobie, że jesteście „zagubieni w bezkresie wieczności.” Czasem wmawiacie
sobie, że lepiej poczekać, aż zjawią się te małe ludziki w metalowych
spodkach i pokażą wam właściwą drogę. Wiem to dobrze. Czasem w tych
najtrudniejszych chwilach niektórzy z was myślą sobie, że lepiej
zaczekać, aż przybędą do was z innych światów istoty o wspaniałej
inteligencji i zbawią was wszystkich. Ale, droga Shaumbro, powtarzam wam
raz jeszcze, że to wy sami jesteście tymi wyczekiwanymi wspaniałymi
istotami z innych światów. Wy, ze swym wspaniałym potencjałem na
przyszłość. Wy, którzy właśnie dotarliście do celu, który sami sobie
wybraliście. Wy, którzy postanowiliście właśnie teraz powrócić na
Ziemię, aby podzielić się swą mądrością, swym wejrzeniem, swą wiedzą, że
wszystko już się dokonało. Aby podzielić się swą głęboką mądrością, że
to wszystko jest bez znaczenia. Bez znaczenia…
Niektórzy z was… Jest ich kilkoro, niewielu, ale są wśród was
tacy, którzy czekają, aż istoty, które podobnież żyją pod ziemią od
dziesiątek tysięcy lat wyjdą na powierzchnię i podzielą się swą
mądrością. Jakby były takie mądre, to już by tu były! (Śmiech) Tak
naprawdę to czekacie, aby wreszcie wyszła na wierzch ta część was, która
do tej pory pozostawała głęboko ukryta; ta część, która tak dobrze was
zna; ta część, która doskonale wie, że każdy z was jest Bogiem, a która
do tej pory tkwiła zagrzebana głęboko pod powierzchnią, dobrze ukryta
głęboko w was w oczekiwaniu na wasze przebudzenie. Tak więc w pewnym
sensie to wy sami wychodzicie na powierzchnię…
Nie oczekujcie, że jakieś hordy, jakieś miliony istot, które do
tej pory żyły pod ziemią bez mydła, prysznica i wszystkiego innego teraz
wyjdą na powierzchnię Ziemi, by ratować ludzkość. To część was samych
ma to zadanie do wykonania w tych naprawdę najwspanialszych, choć
jednocześnie, przynajmniej dla niektórych, najgorszych czasach.
Ziemia przechodzi przez proces przeobrażeń, a ludzkość
przechodzi przez proces Wzniesienia, co rzeczywiście może wyglądać jak
chaos i wydawać się trudne do przejścia. Jakże łatwo dzięki temu dać się
w to wszystko uwikłać, a gdy już się w tym zaplączecie, wówczas jakże
łatwo uciekacie się do tego starego, pozbawionego blasku i inspiracji
miejsca, jakim jest wasz umysł. Buszujecie tam później w zakurzonej i
zatęchłej przeszłości i szukacie gorączkowo odpowiedzi na pytanie: „Co
robić? Jakich sztuczek użyć? Co zadziałało dziesięć wcieleń wstecz? Co
było skuteczne w poprzednim życiu?” Ale to wszystko nie zadziała, droga
Shaumbro. Żyjemy już w zupełnie innych czasach.
Jak wam już dziś Linda i Cauldre powiedzieli, nie ma dla was
powrotu. Nie ma powrotu. Ziemia już nigdy nie będzie taka sama. Ale czyż
nie o to wam chodziło? Czyż nie o to prosiliście w swych modlitwach
wtedy, kiedy jeszcze mieliście w zwyczaju się modlić? Czy nie to sobie
wyobrażaliście?
Co nas czeka?
Droga Shaumbro, jak już mówił Saint-Germain podczas
niedawnego spotkania z wami, w ciągu kilku następnych lat przed
niektórymi z was będą stawać nie lada wyzwania i dla niektórych będzie
to bardzo ciężki okres, choć dla innych będzie on z kolei łatwy, bowiem
będzie to czas błogosławieństw, czas święty. Nadejdą dla was dni pełne
ogromnych nadziei, ale też dni pełne rozpaczy. Dni wypełnione światłem,
ale i dni spowite w ciemnościach. Nadejdą dni w ciągu tych kliku
najbliższych lat, gdy ci, którzy byli wam najdrożsi, którzy byli wam
najbliżsi, teraz was zdradzą. Ale to bez znaczenia…
Nadejdzie taki czas, gdy wasze życie będzie opływać w dostatki,
gdy wszystko będzie toczyć się w waszym życiu z łatwością, a wszelkie
dary losu napływać będą tak szerokim strumieniem, że aż trudno wam
będzie nadążyć z ich przyjmowaniem. Ale nadejdzie też dla części z was
czas – nie dla wielu z was, ale dla niektórych z was – gdy stracicie
wszystko, co wydawało wam się, że posiadacie. Ale to bez znaczenia.
Wielu z was doświadczy najgłębszego, najtrudniejszego,
najbardziej spowitego w ciemnościach kryzysu duchowego, jaki
kiedykolwiek był ich udziałem w ciągu wszystkich wcieleń na Ziemi.
Mówiłem już o tym w czerwcu podczas spotkania z Kryonem w Sedonie i
niektórzy z was wiedzą doskonale, o czym mówię – o największym ze
wszystkich kryzysie duchowym. Wiem, że życie nauczyło już was dawać
sobie radę z różnego rodzaju kryzysami. W dużej mierze dajecie już sobie
radę z kryzysami zdrowotnymi czy emocjonalnymi, mówiąc wówczas sobie:
„Wiem, że potrafię to przetrwać. Wiem, że potrafię przez to przejść.
Jeżeli tylko będę oddychał i nie będę się zbytnio wychylał, dam radę.”
Ale kryzys duchowy, o którym tu dziś mówimy, jest jakże odmienny od
tych, jakich doświadczaliście do tej pory, bowiem będzie on najbardziej
przerażający i spowity w najczarniejszą ciemność.
Choć jednocześnie doświadczać będziecie też duchowego oświecenia
- chociaż ja już nawet nie lubię słowa „duchowy”, bo jest ono zbyt
silnie powiązane ze starą wiedzą… Doświadczycie oświecenia siebie
samych, swej świadomości, was, jak jeszcze nigdy dotąd. Ale to bez
znaczenia.
Doświadczycie też wejrzeń w swą wielowymiarowość podobnych do
tych, o których wcześniej wspominali Cauldre, Linda, Aandrah i On.
Wejrzeń, które sprawią jednocześnie, że się pogubicie, ponieważ wasze
stare sposoby postrzegania rzeczywistości przyczynią się do tego, że
będziecie skłaniać się do odbierania jej w bardzo – jakby to ująć –
linearny i uproszczony sposób. Stare sposoby, dzięki którym wasze ciało,
umysł i duch do tej pory odnajdywały się w rzeczywistości, dzięki
którym określały w niej swoje miejsce, będą skłaniać was do tego, aby
dalej pozostawać w trójwymiarowej iluzji rzeczywistości. Dlatego też
możecie się pogubić, gdy pozostając wciąż w tym samym ciele, umyśle i
duchu staniecie się istotami wielowymiarowymi. Poczujecie się bardzo
zdezorientowani, gdy nagle doznacie przypływu energii ze źródeł, których
nigdy dotąd nie było wam dane doświadczyć – i to nawet wtedy, gdy
pomiędzy jednym a drugim wcieleniem pozostawaliście istotami
niefizycznymi.
Będziecie doświadczać Nowej Energii, ale ona okaże się tak
bardzo inna od tego, co znaliście do tej pory, że zupełnie nie da się
tego opisać za pomocą pojęć pochodzących ze Starej Energii. To wszystko
będzie tak bardzo inne, że w tym momencie nie da się tego nawet określić
w żaden inny sposób, jak tylko uciekając się do wyświechtanej już frazy
‘Nowa Energia’.
Będziecie doświadczać chwil w swoim życiu, gdy jedne dni będą
wam się wydawać spowite w najczarniejszą ciemność, a inne wypełnione
najjaśniejszym światłem. Wiecie, o czym mówię, prawda? Już tego
doświadczacie. Właśnie w tym wcieleniu doświadczacie swych najlepszych i
najgorszych dni. Ale to bez znaczenia.
Nadejdą dni, drodzy przyjaciele, gdy wasze zdrowie znajdzie się w
krytycznym stanie, a to was przerazi, ponieważ będzie wam się wydawało,
że śmierć stoi u waszego progu. Będziecie się zastanawiać, co jest z
wami nie tak, dlaczego wasze własne ciało was zdradza, dlaczego się
poddaje. Będziecie się zastanawiać, czy być może istnieje jakaś inna
siła, potężniejsza od was – będąca częścią was samych, ale jednocześnie
potężniejsza od was – która wzywa was z powrotem do Domu. Będziecie
myśleć, że być może to właśnie wasze ciało miało władzę i kontrolę nad
życiem; że być może to ciało samo decyduje o tym, kiedy i jak odchodzi.
Tak więc wasze zdrowie znajdzie się w na tyle krytycznym stanie,
że zaczniecie przyglądać się własnemu życiu i temu, co w nim robicie.
Co więcej, jednocześnie będziecie przechodzić przez kryzys duchowy i
emocjonalny, ponieważ to wszystko, czego będziecie doświadczać, nie
będzie wam się zgadzać z waszym wyobrażeniem duchowo rozwiniętej istoty.
Będziecie zachodzić w głowę, jak to możliwe, że jesteście chorzy? Jak
to możliwe, że macie raka, albo cukrzycę, albo nawet i grypę, skoro
jesteście tacy doskonali?
Nadejdzie też taki moment w tych zadziwiających czasach, w
jakich przyszło wam żyć, gdy po zdiagnozowaniu choroby zagrażającej
waszemu życiu to wy sami, w mgnieniu oka, jedynie z miłości do siebie,
jedynie podejmując świadomą decyzję sprawicie, że wszelkie choroby
znikną z waszego ciała. To wszystko tak zadziwi lekarzy, że w ogóle nie
będą chcieli o tym z wami rozmawiać, uważając to, co wam się
przydarzyło, za jakąś anomalię. Nie będzie im to zupełnie pasować do
tego, o czym czytali w podręcznikach, czego uczono ich w szkołach, co
można by ogarnąć ich wiedzą medyczną, a więc po prostu przejdą nad tym
do porządku dziennego, uważając, że to po prostu nie miało prawa się
wydarzyć. Ale gdy już zaszyją się w tych swoich gabinetach, gdy wrócą do
domu, będą się jeszcze długo zastanawiać, co się właśnie wydarzyło.
Nadeszły dla nas najlepsze czasy, ale też i najgorsze czasy. Ale to bez znaczenia.
To bez znaczenia
Nie dalej jak dwa tygodnie temu wraz z niesamowitą
grupą ludzi z Shaumbry z całego świata mieliśmy okazję znaleźć się w
wyjątkowym miejscu, w Piramidzie Cheopsa. Jest ona wyjątkowa nie tylko
dlatego, iż znajduje się tam centrum wielu siatek energetycznych i linii
łączących przeróżne miejsca mocy na Ziemi, ale dlatego, iż to miejsce
stało się także bardzo ważnym centrum dla ludzkości. Świadomość pomogła
stworzyć w tym miejscu bardzo silne ognisko energii, które odcisnęło
swoje piętno w pamięci i świadomości ludzkiej na całym świecie. Piramida
Cheopsa znajduje się również na niektórych waszych pieniądzach [na
rewersie banknotów USD – przyp. tłum.]. Ten widok, ten obraz jest znany
ogromnej większości ludzi.
I gdy tak siedzieliśmy z grupą osób z Shaumbry w komnatach
Piramidy Cheopsa, rozmawiając o tajemnicach życia, o najgłębszych jego
sekretach, powiedzieliśmy jej, że to bez znaczenia. Poczuliśmy w tym
momencie bijący od nich żal, smutek i niedowierzanie. Słyszałem, jak
niektórzy z nich pytają:
„O co Ci chodzi, Tobiaszu? Co masz na myśli mówiąc, że to bez
znaczenia? Przecież podobno jestem tu teraz na Ziemi właśnie dlatego, że
to ma znaczenie! Przecież podobno mam być Standardem Nowej Energii
właśnie dlatego, że to ma znaczenie! Nie rozumiesz, Tobiaszu? Mam do
spełnienia misję! I chociaż pogubiłem się jak diabli, to przecież mam do
spełnienia misję!” (Śmiech) „Wszystko po drodze straciłem, nie wiem
już, co robię, nawet nie wiem już, kim jestem, ale wiem, że na pewno mam
do spełnienia cholernie ważną misję, Tobiaszu; cholernie ważną. O co ci
chodzi, że to bez znaczenia?”
Wyglądało to niemalże, jakbym im coś w tym momencie odbierał,
jakbym pozbawiał ich poczucia celowości, ich pasji. To bez znaczenia,
powiedziałem im wtedy, naprawdę bez znaczenia. Dlaczego? Bo już
jesteście u celu. Już zresztą o tym rozmawialiśmy. Dotarliście już tam,
gdziekolwiek chcieliście dotrzeć. Niektórzy z was powiedzieli
Saint-Germainowi, że wybraliście Wzniesienie. A więc już się
Wznieśliście! Już jesteście Wzniesieni! Teraz jedynie doświadczacie
tego, jak to było, gdy się Wznosiliście. To bez znaczenia, droga
Shaumbro, ponieważ ten cały proces rozwoju, ewolucji czy jakkolwiek
chcecie go tam sobie nazwać, stał się już zupełnie naturalną i oczywistą
częścią was. Już jesteście Wzniesieni!
Byliście już Wzniesieni w momencie, gdy przekraczaliście Ścianę
Ognia, aby doświadczyć możliwości, jakie miało otworzyć przed wami każde
wasze przyszłe wcielenie – fizyczne czy też nie. Aby doświadczyć
możliwości wszystkiego, o czym kiedykolwiek mieliście pomyśleć;
wszystkiego, co kiedykolwiek mieliście uczynić i wszystkich
podmożliwości wynikających z tych możliwości, a także wszystkich
podmożliwości samych podmożliwości… Już jesteście Wzniesieni, a więc to
wszystko jest naprawdę bez znaczenia, zupełnie bez znaczenia.
Och, wiem, że to może boleć.
„No to po co mam wstawać co rano? Po co mam się starać?”.
Macie absolutną rację – po co? (Śmiech) Po co mielibyście się
wysilać? Nie ma po co. Naprawdę. Bo to bez znaczenia. Bez znaczenia.
„Po co miałbym dźwigać całą Ziemię na swych barkach, taszczyć wszystkie te ciężary i energie ludzkości?”
Macie rację, nie ma po co. Zrzućcie je z siebie. To bez znaczenia. Dadzą sobie świetnie radę bez was.
Widzicie, nie wszyscy dokonali takiego samego wyboru, jak wy.
Nie wszyscy zdecydowali się na Wzniesienie, nie wszyscy zdecydowali się
nawet na oświecenie czy choćby nawet na przeżycie jednego fajnego dnia w
swoim życiu. (Śmiech) Ale to bez znaczenia, ponieważ prędzej czy
później dokonają tego wyboru – albo i nie… Ale to też bez znaczenia.
Przechodzą teraz przez jakże święty, osobisty proces przemiany i
jeżeli się w nim zagubią, choćby i całkowicie, to też bez znaczenia,
ponieważ i tak się w końcu odnajdą. W tym stanie całkowitego zagubienia,
w jakim się teraz znajdują, i tak się w końcu odnajdą.
Tak więc to bez znaczenia, że są teraz więźniami swej własnej
świadomości – czy też, że wy nimi jesteście. To bez znaczenia, ponieważ
prędzej czy później się odnajdziecie – tak jak nasz niesławny, wspaniały
Adamus Saint-Germain, który pozostając uwięziony w krysztale zdał sobie
w pewnym momencie wreszcie sprawę, że skoro sam się tam wpakował, to
sam potrafi się stamtąd wydostać; że skoro potrafił stworzyć iluzję
więzienia, to potrafi też stworzyć iluzję wolności… Tak więc to bez
znaczenia, droga Shaumbro.
Cóż wspanialszego mogliśmy powiedzieć tej grupie zebranej
wówczas w Piramidzie Cheopsa niż to, że to bez znaczenia? A jaką
poczuliśmy po tym pustkę smutku ogarniającą niektórych w grupie – tych,
którzy przybyli tu z misją, którzy idą pod prąd, którzy zmagają się ze
swoimi własnymi gierkami, swoimi własnymi procesami przemiany. Ale to
bez znaczenia.
Doświadczajcie sobie do woli tych wszystkich waszych gierek i
procesów, bo i tak w końcu wyjdziecie na prostą. Ja to wiem, bo byłem
już w tym miejscu, w którym wy teraz jesteście. Wiem jak to jest, gdy
nadchodzi wreszcie ta chwila, gdy czuje się całkowitą jedność z samym
Sobą, absolutną miłość dla Siebie, gdy człowiek niemalże zakochuje się
sam w sobie, gdy nagle zdaje sobie sprawę, że to bez znaczenia. To bez
znaczenia, ponieważ jestem tym, czym jestem – zawsze byłem i zawsze
będę.
Pamiętam, jak sobie pomyślałem pod koniec mojej własnej podróży,
gdy byłem już na końcowym etapie mojego procesu Wzniesienia, że
chciałbym móc teraz odbyć podróż z powrotem w przeszłość i powiedzieć
sobie samemu, że to bez znaczenia – wtedy mógłbym po prostu cieszyć się
całą tą podróżą. I wiecie co? Dokładnie tak zrobiłem. Przeniosłem się z
powrotem w czasie i przy okazji wszystkiego, czego kiedykolwiek
doświadczyłem, wszystkiego, co robiłem, powtarzałem sobie – ja, dusza
powtarzałem swojemu ludzkiemu wcieleniu, że to bez znaczenia.
Cóż, nie zawsze się siebie słuchałem. Nie zawsze chciałem siebie
słuchać. Nie zawsze zważałem na to, co mam sobie do powiedzenia,
ponieważ w swych wcieleniach byłem czasem tak zaabsorbowany swoimi
ziemskimi dylematami i ludzkimi dramatami, byłem tak pochłonięty swoimi
gierkami i rozmyślaniami, swoimi kreacjami i swoimi związkami, że nie
zwracałem uwagi na ten głos, który mówił mi, że to bez znaczenia, że już
jestem u celu.
Dlaczego tu jesteście?
Żyjecie w najlepszych czasach, ale też i w najgorszych
czasach. Żyjecie w czasach mądrości, jak i w czasach głupoty, ale to bez
znaczenia. Żyjecie w czasach wielkich zmian, ale też w czasach, które
żadnych zmian nie potrzebują, ponieważ one już zaszły. Tak więc pytam
dziś każdego z was, wszystkich was na całym świecie: Dlaczego tu
jesteście? Jakiego wyboru dokonaliście? Skoro już dotarliście do celu,
skoro wasze Wzniesienie już się dokonało – o czym już wam mówiliśmy na
Shoudach w drugim roku naszych spotkań – to po co tu jesteście?
Czy odczuwacie potrzebę spełnienia misji? Czy odczuwacie
potrzebę dotarcia do celu? Czujecie wewnętrzny przymus bycia potrzebnym
komuś lub czemuś? Czy wciąż czujecie tę potrzebę, aby brać udział w
krucjatach? Czy wciąż czujecie tę potrzebę, aby dosiąść konia, aby
przemierzać bezkresne krainy, aby dyktować innym ludziom, jak mają żyć i
w co wierzyć?
A może potraficie być tu teraz na Ziemi pozostając jedynie sobą –
tak po prostu? Przekonałem się już sam, że to bardzo dobry powód – być
sobie tak po prostu. Po co przybyliście na Ziemię?
„Tylko dlatego, do cholery, że są to zarazem najlepsze czasy i najgorsze czasy. Za nic w świecie bym tego nie oddał!”
(Śmiech) Dlaczego tu jesteście?
„Tylko dlatego, że mogę tu być; że mogę wcielić się w ludzkie
ciało, a to wspaniała rzecz. Tylko po to, abym mógł doświadczać ludzkich
emocji, delektować się ziemskim jedzeniem, odczuwać ludzki ból i
wysiłek – to powód sam w sobie. Ponieważ mogę w ten sposób poczuć jak to
jest kochać drugiego człowieka, jak to jest bawić się z psem. Ponieważ
mogę śpiewać w niebogłosy i słyszeć sam siebie.”
Tak po prostu. Cóż to za wspaniała, cudowna możliwość dla twórcy – robić coś tak po prostu, choćby dla samego doświadczania.
Tu, po drugiej stronie, nikt nie przyznaje wam punktów za ogólną
liczbę przebytych doświadczeń; za trudności i wyzwania, jakie one przed
wami stawiają. Podziwiamy was tu za samą głębię waszych doświadczeń i
współczucie z samym sobą. To wszystko, co ma jakiekolwiek znaczenie.
Tutaj, po drugiej stronie, są istoty – które wy nazwalibyście istotami
anielskimi, a które nigdy jeszcze nie doświadczyły wcielenia w istotę
ludzką – które są absolutnie zafascynowane każdym aniołem, który był już
na Ziemi. To uwidacznia się w naszych barwach, w waszych barwach.
Mówiąc ‘barwach’ mam na myśli pewnego rodzaju wibrację czy też światło.
(Tobiasz bierze łyk coli) Strasznie się już uzależniłem od tych
waszych… (Śmiech) Jedną z moich ostatnich próśb – oczywiście poza brodą
Cauldre’a i… O tak, on bardzo by chciał zapuścić sobie brodę na mój
ostatni, pożegnalny przekaz, a potem ją obciąć i sprzedawać jako świętą
relikwię! (Dużo śmiechu, Linda mówi: „Trochę cię poniosło!”) Ale tak
naprawdę, to pod koniec mojego ostatniego przekazu chciałbym wypić
kieliszek najdroższego wina, na jakie was tylko stać! (Więcej śmiechu,
Linda mówi: „Uważaj, o co prosisz!”) Ależ naprawdę, ja nie tylko proszę –
ja marzę i tworzę! A więc tak się stanie! O czym to mówiliśmy? (Śmiech)
Tak więc tu, w innych wymiarach, gdy jakiś anioł, który jeszcze
nigdy nie przebywał w ludzkim ciele, spotyka kogoś z was, którzy już
tego doświadczyliście, to wasze doświadczenie go wręcz oszałamia. Też
chciałby tego zaznać. Oszałamia go głębia waszej duszy, feeria waszych
barw i pieśń waszego serca.
„Jak to osiągnąłeś!?” – pyta was.
„Jak stałeś się tak potężną, wspaniałą istotą, niczym król,
niczym faraon, niczym Bóg sam w sobie? Jak ja mogę stać się taki, jak
ty?”
A wy wtedy bierzecie głęboki oddech i mówicie:
„Aby to osiągnąć musisz udać się na Ziemię.” (Tobiasz się
śmieje) „Ale muszę cię ostrzec zanim tam wyruszysz, że możesz zgubić
drogę.”
A on wtedy na to:
„Ale przecież widzę, że ty najwyraźniej odnalazłeś drogę!”
„Tak, ale doświadczysz iluzji zagubienia drogi, która będzie ci
się wydawać tak realna, że okaże się dla ciebie najgłębszym
doświadczeniem, jakie kiedykolwiek będzie ci dane. Ta iluzja całkowitego
zagubienia się, ta iluzja bycia zupełnie nic nieznaczącym pyłkiem wśród
miliardów innych – cóż to będzie za doświadczenie!”
A on na to:
„Ale spójrz tylko na siebie! Jesteś wspaniałą istotą! Byłeś na
Ziemi, bawiłeś się, grałeś, kochałeś! Stałeś się pełen! Odczuwałeś swą
pełnię w sposób, w jaki my nie jesteśmy w ogóle w stanie odczuwać.”
A wy na to tylko pokręcicie głową – tak jak ja teraz – i powiecie:
„Znienawidzisz to.” (Śmiech) „Znienawidzisz to. Ale właśnie na
tej nienawiści, na tej odrazie, na tej desperacji, aby się od tego
uwolnić, polega to doświadczenie. To coś wspaniałego, móc spojrzeć na to
z tamtej drugiej strony; poczuć się tak przybitym i zdesperowanym, że
odczuwasz nienawiść do wszystkiego wokół ciebie. Cóż to za
doświadczenie!”
„A przy okazji, wiecie co?”- powiecie do tych nowicjuszy:
„Gdy zejdziecie na Ziemię, wyświadczcie mi jedną przysługę. Gdy
już będziecie na Ziemi i będziecie doświadczać załamania i depresji, gdy
staną przed wami ogromne wyzwania, gdy będziecie się martwić o to, czy
jutro jeszcze starczy wam na jedzenie, gdy wasz mąż czy żona się z wami
rozwiedzie, gdy wasze własne dzieci nie będą mogły was ścierpieć, gdy
będziecie chorować – gdy jednocześnie będziecie borykać się z bolącym
kręgosłupem, grypą i przeziębieniem – gdy będziecie na wszystko
pomstować i wszystko przeklinać i wyrzucać sobie: „Gdzie ja miałem
rozum?!”
Pamiętajcie tylko o jednym – to bez znaczenia!” (Śmiech)
„To bez znaczenia, ponieważ tak naprawdę nie możecie się
zagubić. Nie możecie przegrać. To nie jest egzamin. To nawet nie jest
eksperyment – to czyste doświadczanie. To bez znaczenia.”
„Tak więc, jeżeli tylko będziecie o tym pamiętać, gdy zejdziecie
na Ziemię” - widzicie, wy im to mówicie, ja im to mówię, a oni i tak
nie słuchają:
„jeżeli tylko będziecie potrafili być na Ziemi i pamiętać te
słowa: ‘to bez znaczenia’, wówczas dane wam będzie przeżyć naprawdę
wspaniałe doświadczenie. Wtedy w pełni docenicie każdą chwilę spędzoną w
ciele fizycznym.
A jeżeli jeszcze udacie się tam właśnie teraz, w czasach tych
wspaniałych zmian, które zachodzą teraz na Ziemi, w tych czasach
ewolucji świadomości, którą określiliśmy mianem Skoku Kwantowego i
będziecie przy tym pamiętać, że to bez znaczenia, wówczas naprawdę
będziecie się tam świetnie bawić.
Czego tak naprawdę chcielibyście doświadczyć – zabawy czy strachu? Tworzenia, czy odgrywania waszych gierek?”
„Jeżeli tylko będziecie o tym pamiętać, schodząc na Ziemię w tym
czasie odnowy…” – powiecie tym zupełnie zielonym, niedoświadczonym
aniołom:
„Jeżeli tylko co noc powiecie sobie przed zaśnięciem, że ‘to bez znaczenia, bez znaczenia’…
A wiecie, bardzo ciekawa i bardzo dziwna rzecz przytrafia się
ludziom – otóż oni nie bardzo chcą wierzyć, że to bez znaczenia,
ponieważ zostali poddani indoktrynacji, wręcz zahipnotyzowani, że to
wszystko jednak ma znaczenie. Wmówiono im, że jeżeli będą uważać, że to
bez znaczenia, wówczas z pewnością zrobią komuś krzywdę; że jeżeli będą
uważać, że to bez znaczenia, to wówczas będą rabować, oszukiwać, a nawet
zabijać innych. Dlatego na wszelki wypadek powtarza się im bez ustanku,
wciąż się ich szkoli, że to jednak ma znaczenie.”
„Ale wiecie, jeżeli tylko nigdy nie zapomnicie, że jesteście
aniołami, że właśnie doświadczacie, że właśnie przechodzicie przez
jakieś konkretne doświadczenie, którego sami jesteście twórcą i
od-twórcą, jeżeli tylko będziecie o tym pamiętać, wówczas nigdy nie
będziecie musieli się martwić, że zrobicie coś, co określilibyście jako
‘złe’.
Wzniesiecie się ponad dobro i zło. Nigdy nie będziecie musieli
okradać innych z ich energii, a wówczas nie dacie się też wciągnąć w te
gierki, w które wiecznie grają inni ludzie. Nie zaplączecie się w karmę –
nie wpadniecie w tę pułapkę, jeżeli będziecie pamiętać, że to bez
znaczenia.
‘Jestem, czym jestem, jestem twórcą i od-twórcą. To bez znaczenia.’”
Koniec dwoistości
Tak więc, droga Shaumbro, przychodzi wam żyć w
niesamowitych czasach, w których będziecie doświadczać tego
zdumiewającego paradoksu – jednego dnia będzie wam się wydawać, że
wiecie wszystko, a drugiego, że nie wiecie nic; jednego dnia będziecie
czuć obecność ogromnej miłości w swym życiu, a drugiego dnia ci, którzy
tak was kochają, zdradzą was. Ale to bez znaczenia. Naprawdę.
Oczywiście ludzka psychika bardzo by chciała, aby to wszystko
jednak miało znaczenie, aby mogła rozkoszować się swym narzekaniem, swym
biadoleniem, obwinianiem innych – a już najbardziej, aby mogła odgrywać
rolę ofiary, aby mogła grać w te swoje gierki. Ale to bez znaczenia.
Przychodzi wam żyć w czasach niebywałego paradoksu, gdy nic nie
jest takie, jak kiedyś. Na jednym z poprzednich Shoudów mówiliśmy o
pogodzie, o tym, jak zmienia się ona tam i z powrotem. Cóż za
niesamowity paradoks – w jednej chwili burza, a w drugiej już raj. W
jednej chwili ludzkość cierpi, a w drugiej już się raduje…
Skąd bierze się ten paradoks? Czemu ma służyć to całe
zamieszanie? Ponieważ, moi drodzy, to zjawisko zwane dwoistością,
dualnością, opozycją dwu przeciwstawnych sił – to zjawisko, które było
wam znane odkąd tylko rozpoczęliście swe inkarnacje na Ziemi – dobiega
właśnie końca; świadomość dwoistości, dualności dobiega końca.
Te siły, które do tej pory postrzegaliście jako przeciwstawne
sobie, jako wiecznie walczące ze sobą, teraz łączą się w jedno. One
łączą się w jedno, abyście mogli przestać już dzielić się na mężczyzn i
kobiety. Oczywiście podczas zachodzenia tego procesu łączenia się obu
przeciwstawnych sił możecie odnieść wrażenie, możecie poddać się sile
iluzji, że oto powstaje ogromny paradoks pomiędzy tym, co w was męskie a
tym, co w was żeńskie – choć tak naprawdę będzie to jedynie oznaka, że
wasza dwoistość właśnie dobiega końca. Na tym w rzeczywistości polega to
całe przejście w Nową Energię.
W pewnym sensie będzie to rzeczywiście koniec świata, koniec
dwoistości, chociaż jednocześnie to właśnie teraz dualność stanie się
widoczna dużo bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Sprzeczności staną się
coraz wyraźniejsze i coraz bardziej odczuwalne – co oznacza, że wy
będziecie odczuwać je znacznie mocniej niż do tej pory – choć
jednocześnie nie mamy tu tak naprawdę do czynienia z żadnymi
sprzecznościami, z żadną opozycją przeciwstawnych sobie sił, a jedynie z
końcem ich dwoistości. To, co będzie wam się wydawać chaosem,
sprzecznością, czy konfliktem, będzie w rzeczywistości oznaką ponownego
jednoczenia się obu do tej pory biegunowo przeciwnych sobie sił. Jak
widzicie, ta iluzja chaosu jest bez znaczenia, ponieważ to zupełnie
naturalny proces, który ma ponadto bardzo piękny przebieg.
Póki co widoczna jest dla was jedynie jedna strona tego
wspaniałego procesu, który zachodzi teraz na Ziemi. Wszyscy bowiem
skupiają swą uwagę na tym, co w ich oczach przerażające, na
rozpadających się starych systemach.
Spójrzcie jednak na to od drugiej strony – od tej, od której
nikt inny nie patrzy. Spójrzcie na drugą stronę procesu tworzenia, na
drugą stronę tej iluzji, a dostrzeżecie całe piękno tego, co się właśnie
wydarza.
Nie przyłączajcie się do tych tłumów, które patrząc na trójwymiarowy obraz rzeczywistości zastanawiają się właśnie:
„Co się do cholery dzieje na Ziemi? Dokąd zmierzamy? Co mamy robić? Czemu tu jesteśmy?”
Spójrzcie na to od drugiej strony, droga Shaumbro z całego
świata, spójrzcie na to od tej strony, od której nikt nie patrzy i
zobaczcie, co się naprawdę dzieje. Z jednej strony rzeczywiście
zobaczycie destrukcję, ale z drugiej dostrzeżecie piękno jednoczenia się
żywiołów, które od tak bardzo, bardzo dawna były od siebie oddzielone. A
to przecież takie piękne!
Zobaczcie w tym wszystkim piękno, wchłońcie to wszystko,
poczujcie całym sobą, co się tak naprawdę dzieje wokół was. Odłóżcie na
bok swe ludzkie troski o waszą pracę, wasze pieniądze i wartość waszych
akcji – to bez znaczenia. Czeka na was bogactwo i obfitość, ale nie w
tych kategoriach, które były wam dotąd znane w Starej Energii.
Przestańcie martwić się o to, skąd i kiedy dostaniecie kolejną wypłatę.
Z pewnością będziecie się o to ze mną kłócić. Już widzę, jak
piszecie do mnie te swoje starannie uargumentowane wywody. Już słyszę,
jak mówicie sobie:
„Zaraz napiszę do Tobiasza e-mail i nawtykam mu, że w ogóle nie
wie, o czym, do cholery, mówi! Straciłem wszystko i jestem skończony!”
Jak najbardziej, jesteś. Ale spójrz na to wszystko od drugiej
strony i dostrzeż, dlaczego to wszystko straciłeś. Dostrzeż piękno w
przyzwoleniu na to, aby wszystko odeszło… Zapomnijcie o tych swoich
małych, ludzkich cierpieniach… większość z nich i tak bierze się ze
strachu. Większość z nich to tylko iluzja.
A cóż takiego straciliście? Nic. To bez znaczenia. Właśnie
zyskujecie wszystko, a nawet nie chcecie na to spojrzeć. Jesteście zbyt
zajęci przyglądaniem się, jak wszystko się rozpada; zbyt zajęci swoimi
gierkami; zbyt zajęci odgrywaniem roli ofiary; zbyt zajęci obwinianiem o
wszystko mnie, swoich rodziców, swoich dzieci, swojej żony, swojego
męża, swoich poprzednich wcieleń, całego świata, polityków i wszystkich
innych, włączając w to tych małych ludzików w latających spodkach, czy
tych żyjących pod ziemią… Jesteście zbyt zajęci obwinianiem ich
wszystkich, podczas gdy to wszystko jest bez znaczenia. Bez znaczenia.
Wiem, że jeszcze przez jakiś czas będziecie się z tym wszystkim
siłować, ale wreszcie w końcu nadejdzie ten dzień, gdy będziecie
potrafili się z tego śmiać, a wtedy mi powiecie:
„Och, Tobiaszu, szkoda, że wtedy, gdy znajdowałem się w
najgorszej depresji, gdy byłem kompletnie załamany, szkoda, że wtedy mi
nie powiedziałeś, że to bez znaczenia. Wtedy przestałbym bawić się w te
swoje gierki, przestałbym obwiniać wszystkich dookoła. Uśmiechałbym się
jedynie i cieszył tym wspaniałym doświadczeniem, jakie jest mi teraz
dane przeżyć tu, na Ziemi; cieszyłbym się tą iluzją wszechobecnej w
świecie dezintegracji wiedząc, że w rzeczywistości doświadcza on właśnie
integracji.”
Czyż widzicie tę sprzeczność? Ten czysty paradoks, jakim jest ta iluzja rozpadu i zniszczenia?
Wyobraźcie sobie, że stoicie teraz na jakimś wzgórzu wśród
milionów innych ludzi i widzicie w dole wielki, potężny obraz z napisem
‘Obraz Ziemi w roku 2009’, a ten obraz – obraz Boga, obraz Boga naszych
czasów, obraz iluzji życia – rozpada się na waszych oczach, rozsypuje
się, a jego rama cała kruszy się i rozlatuje.
Wszyscy patrzą na niego i mówią:
„Rozpada się. Wszystko, co do tej pory czciliśmy – bogowie
naszych czasów, bogowie New Age, Horus, Izys i wszyscy inni – wszystko
to, co dziś czcimy, cała iluzja życia – wszystko to rozpada się. Kruszy
się na naszych oczach, a wokół nie ma nikogo, kto mógłby nas zbawić.
Wiemy, że nikogo takiego nie ma” – powiedzą ludzie – „bo wznosiliśmy
przecież modły do Boga, a żaden Bóg się nie objawił. Wzywaliśmy nasze
anioły, ale odpowiedzią był jedynie stek bzdur. Więc wiemy, że na nic
nie możemy liczyć i…”.
Owszem, ten obraz, ta iluzja się rozpada, ale mówię wam, że to
bez znaczenia. Zupełnie bez znaczenia. A tak na marginesie, to przecież
chcieliście, żeby się to wszystko rozpadło, wyglądaliście przecież tych
zmian.
Stańcie więc z drugiej strony tego obrazu – obejdźcie go dookoła
i stańcie tam, gdzie nikogo nie ma – i zauważcie, co tak naprawdę się
dzieje. To tak naprawdę reintegracja, natomiast ta iluzja, że wszystko
ulega dezintegracji, jest w tym momencie konieczna, ponieważ w
przeciwnym razie jedynie wzmacnialibyście stare struktury dwoistości.
To, co męskie, stawałoby się jedynie jeszcze bardziej męskie, a to, co
żeńskie, stawałoby się jedynie jeszcze bardziej żeńskie. To, co jest
dziś światłem, stawałoby się jedynie coraz bardziej świetliste, a to, co
jest dziś ciemnością, jedynie coraz bardziej mroczne – a to z kolei
jeszcze silniej pogrążałoby was w dotychczasowych gierkach. A przecież
zupełnie innego wyboru dokonaliście, o coś zupełnie innego prosiliście.
Zupełnie czegoś innego chcecie tak naprawdę doświadczać.
Obejdźcie ten obraz, tę iluzję dookoła, a zdacie sobie sprawę,
że – po pierwsze – w ogóle nie istnieje! Po drugie, zdacie też sobie
sprawę, że macie tu do czynienia z procesem integracji i czy się w niego
włączycie, czy też nie, to on i tak się dokona, bo jest on częścią
zupełnie naturalnego procesu rozwoju.
To jedynie iluzja, że wszystko ulega dezintegracji. Tak naprawdę to niemożliwe. Po prostu niemożliwe.
Oczywiście, w waszym DNA znajduje się pewna pamiątka po waszym
życiu na Atlantydzie i ona nie pozwala wam zapomnieć. Dlatego też
mówicie do mnie:
“Ależ Tobiaszu, to jak najbardziej możliwe. Oj, to całkiem możliwe!” (Śmiech)
„Doświadczyłem tego na własnej skórze, a tamte płomienie były naprawdę gorące!” (Śmiech)
Więc nie mów mi, Tobiaszu, że to nie może się zdarzyć!”
No cóż, pomówmy zatem chwilę o Atlantydzie. Przyjrzyjmy się temu, co się tam wtedy stało.
Mieliśmy wówczas do czynienia jednocześnie z ewolucją, jak i z
przekształceniem. To był czas odkrywania przez nas naszego prawdziwego
Ja, odkrywania istoty Ducha, Boga. Z początku konieczna była ta iluzja,
która kazała nam wierzyć, że Bóg znajduje się gdzieś w oddali, w
niebiosach. Ale w końcu… w końcu część ludzi zaczęła rozumieć, że Bóg
znajduje się w każdym z nas.
W pewnym momencie naszego życia na Atlantydzie – gdzie byliśmy w
pewnym sensie dosyć naiwnymi dziećmi Boga i z lubością graliśmy wówczas
w nasze gierki – postanowiliśmy to wszystko wysadzić w powietrze.
Pamiętacie, jaka to była świetna zabawa, gdy byliście dziećmi? To
rozbijanie samochodzików i rozpruwanie zabawek? To była świetna zabawa!
Niesamowita! Bum i rozbite! I co wtedy? Cóż, dostawaliśmy wtedy większe i
lepsze zabawki, albo jeszcze fajniejszą grę do zabawy.
To, co stało się z Atlantydą nie było błędem, nie było też
gniewem Boga. Atlantyda nie była pomyłką w rozwoju ludzkości. A tak przy
okazji, ówczesne społeczeństwo wcale nie było takie doskonałe.
Stworzyło wiele wspaniałych rzeczy, to prawda, ale nie było doskonałe.
Dopiero się uczyliśmy, doświadczaliśmy i w pewnym momencie zapragnęliśmy
doświadczyć wielkiego chaosu i ogromu zniszczenia. Ale to nie miało
znaczenia. To fakt, że potem nieprędko pojawiliście się w kolejnym
wcieleniu, czy to na Ziemi, czy też pod Ziemią. Ale to nie miało
znaczenia. I tak wciąż tu byliście.
Wszyscy, włącznie ze mną, żyjemy teraz w najlepszych czasach,
ale też i w najgorszych. Żyjemy w niesamowitych czasach… najbardziej
niesamowitych. Zrozumcie, że jesteście tutaj, ponieważ możecie, ponieważ
tego chcecie, ponieważ to wspaniała zabawa. Nie bierzcie tego tak
bardzo na poważnie. Nie bierzcie na swoje barki wszystkich trosk tego
świata. Gdy poczujecie strach, wczujcie się w niego. Całkowicie wczujcie
się w wasz strach. Nie próbujcie przed nim uciekać, bo i tak was
przegoni. Zawsze będzie na was czekał tam, gdziekolwiek byście nie
uciekli!
Wczujcie się w wasz strach – ale tak naprawdę, całym sobą –
ponieważ strach stanowi bardzo ciekawą energię dla świadomości. Gdy
będziecie przyglądać się mu jedynie od strony trwogi i ciemności,
wówczas was sparaliżuje. Przerazi was i zaprowadzi prosto w iluzoryczne
czeluście piekieł. Ale gdy tylko zdecydujecie się przejść prosto przez
niego – nie próbujcie nawet go obchodzić bokiem, tylko przejdźcie prosto
przez niego – wówczas zobaczycie, co czekać będzie na was po drugiej
stronie. Zobaczycie tę perłę, która tam na was będzie czekała.
Weźmy teraz wszyscy głęboki wdech.
(pauza)
Nowa Energia
Wszystko przed wami, wszystko was jeszcze czeka, choć
jednocześnie nie czeka na was zupełnie nic. Wszystko, co czeka was w
przyszłości płynie bowiem z was samych, z tego, co w was najlepsze. Nie
chcę tego nawet określać mianem przyszłości, ponieważ wolę, abyście nie
umiejscawiali tego w czasie. Wszystko to płynie bowiem z tej części
waszej świadomości, której jeszcze nie doświadczyliście, ale która już w
was jest. To właśnie to doświadczenie, które macie jeszcze przed sobą.
Jednocześnie jednak nic tam na was nie czeka, ponieważ wasze
zmysły postrzegania oczekują czegoś, co będzie miało dobrze im znaną,
starą formę – tyle tylko, że lepszą, jak, powiedzmy, ostrzejsze noże,
lepsze urządzenia domowe, smaczniejsze jedzenie… Ale nic takiego się nie
zdarzy, ponieważ charakter, jaki będzie miała zmiana waszej
świadomości, wyklucza jednocześnie wszystko to, co należy do starej
energii. Absolutnie wszystko, ponieważ to już przestało działać.
Podczas podróży do Egiptu powiedzieliśmy grupie Shaumbry
odwiedzającej tamtejsze święte miejsca, że Egipcjanie, skądinąd
wspaniałe istoty, nie mają dla nich żadnych odpowiedzi. W ich
hieroglifach nie czają się głęboko ukryte tajemne kody, których
odczytanie potrafiłoby wam wyjaśnić, co was czeka w przyszłości. Oni
naprawdę tego nie wiedzą. Czekali po prostu na was, aby oddać to
wszystko w wasze ręce i mieć z tym wreszcie święty spokój. Oczekiwali
was, choć sami nic nie wiedzą.
Członkowie Shaumbry, z którymi uczestniczyliśmy w tej wyprawie, zadali Egipcjanom takie oto pytanie:
„O wielcy o wspaniałej, antycznej przeszłości, jakie są wasze sekrety? Jakie tajemnice nam wyjawicie?”
A owi wielcy o wspaniałej, antycznej przeszłości, którzy byli
kiedyś podobno bogami i faraonami o boskich przymiotach, zastanowili się
przez chwilę, po czym powiedzieli:
”Nie wiemy!” (Śmiech) „Nie mamy zielonego pojęcia! Życzymy wam
dobrej zabawy z tym wszystkim. Sami się tym zajmujcie, a my wracamy do
swoich codziennych spraw.”
Tak więc, droga Shaumbro, przyjrzyjmy się innej ciekawej rzeczy,
jakże charakterystycznej dla czasów, w których właśnie żyjecie. Jak już
powiedzieliśmy, dwoistość przechodzi teraz przez ostatni etap procesu
jednoczenia. Choć tak naprawdę to ten proces już się zakończył, a teraz
jedynie się unaocznia. Macie bowiem zwyczaj postrzegania rzeczywistości w
sposób bardzo liniowy, przez co wydaje wam się, że cel można osiągnąć
jedynie poprzez dochodzenie do niego krok po kroku. A tak wcale nie
jest. W rzeczywistości już go osiągnęliście, a teraz jedynie kroczycie
po swoich własnych śladach tam i z powrotem, aby ponownie przeżyć to
doświadczenie.
Nie próbujecie znaleźć żadnego rozwiązania, ponieważ wszystko
zostało już rozwiązane. Tak więc proszę was teraz, abyście po prostu
skupili się na doświadczaniu tego wszystkiego, co się wokół was dzieje,
zamiast ciągle się z tym wszystkim szamotać.
Właśnie teraz ma też miejsce kolejna interesująca rzecz. Otóż,
jak już mówiłem, dwoistość podlega procesowi jednoczenia, a jej
transmutacja zachodzi naprawdę w niesamowity sposób. Mamy teraz do
czynienia z niesamowitą transmutacją dualności, po prostu z czystą
alchemią, choć najbardziej zadziwiającą rzeczą w tej alchemii nie jest
wcale samo zjednoczenie dwoistej natury rzeczywistości. To nie jest tak,
że w chwili teraźniejszej odczuwacie jedynie obecność przeszłości i
przyszłości, bowiem Tu i Teraz jest znacznie bardziej wielowymiarowe.
Wasze odczuwanie nie ogranicza się jedynie do tego, co już za wami i
tego, co jeszcze przed wami, ale obejmuje również wszystko to, co dzieje
się równolegle po obu waszych stronach, jak i to, co dzieje się zarówno
nad, jak i pod wami.
Wiem, że to wszystko może być bardzo, bardzo trudne do
zrozumienia – tym bardziej, że aby pomóc wam to pojąć, muszę się
ograniczać tutaj do zrozumiałej dla ludzkiego umysłu terminologii. Otóż
chodzi o to, że to, co ma teraz miejsce, nie odnosi się jedynie do
znanych wam wymiarów, do przeszłości i przyszłości. Mają w tym wszystkim
swój udział elementy z tak wielu absolutnie, kompletnie nieznanych wam
rzeczywistości – czy raczej, powinienem powiedzieć, iluzji
rzeczywistości – że sobie tego nawet nie wyobrażacie.
Elementy te pochodzą częściowo z Nowej Energii; z miejsc, do
których jeszcze nigdy wcześniej nie dotarliście. Wchodzimy w tym miejscu
w bardzo ciekawą metafizykę, ponieważ Nowa Energia nie ma charakteru
zjawiska jednorodnego, a wręcz przeciwnie – jest bardzo różnorodna,
wielowymiarowa. Tak więc gdy postanawiacie, że chcecie skosztować
odrobinę Nowej Energii, zaszczepić jakiś jej niewielki fragment waszej
dualistycznej rzeczywistości, wprowadzić ją w chwilę obecną, tak
naprawdę pojawia się ona płynąc z wielu bardzo, bardzo różnych,
wielowymiarowych kierunków, co może się okazać dla was nie do
ogarnięcia, jeżeli podejdziecie do tego od strony waszego ludzkiego
umysłu, jeżeli waszym punktem wyjścia będą wasze zakotwiczone w Starej
Energii oczekiwania wobec tego, jak Nowa Energia powinna się według was
manifestować i jak powinniście ją odczuwać. A wówczas cała ta sytuacja
może was przerosnąć.
Jednocześnie wasza intuicja podpowiada wam, że stare sposoby
postrzegania rzeczywistości już nie funkcjonują, wobec czego po części
podświadomie, ale też i z pewną dozą świadomości, postanawiacie
zniszczyć swoje stare ja, a raczej zniszczyć iluzję dotychczasowego ja,
aby móc w pełni przeżywać to nowe doświadczenie bez ograniczeń ze strony
swojego starego ja. Decydujecie się stracić wszystko, aby w zamian móc
dostrzec wszystko. Pozwalacie swojemu ja na to, aby się załamało, aby
wyszły na wierzch wszystkie iluzje i mity, którymi do tej pory żyło, aby
pozbyło się wszystkiego, co w nim stare, abyście mogli już bez
przeszkód postrzegać i doświadczać w sposób wielowymiarowy.
Och, z pewnością może to dla was okazać się przerażające, wręcz
potworne. Będzie to naprawdę absolutnie wykańczające dla pewnej części
waszego ja – i choć jest ona co prawda niewielka, to przecież do tej
pory udawało jej się przyciągać całą waszą uwagę, narzekając i
wydzierając się o byle co.
Mam tu na myśli to wasze ludzkie, małe ja; to ja, które
przyjmuje rolę ofiary; to strachliwe małe ja, które nie wierzy w siebie i
które uwielbia odgrywać dramaty i bawić się w gierki. To właśnie to
małe ja będzie się teraz wydzierać i pomstować:
„Co się do cholery dzieje? Gdzie ty jesteś? To wszystko, co nam mówicie – wy, anioły – to jedna wielka kupa gówna.”
I to prawda… To prawda… (Śmiech) Ale to bez znaczenia. To bez znaczenia, ponieważ i tak sami się o tym przekonacie.
Możemy oczywiście po drodze dawać wam niewielkie wskazówki i
czasami was trochę uspokajać. Możemy tu często wpadać i przypominać wam,
że to bez znaczenia. Możemy dzielić się z wami tym, jak sprawy się mają
z naszego punktu widzenia. Możemy też wam powiedzieć, że pora już,
abyście naprawdę pozbyli się waszych iluzji.
Gdzieś kiedyś tam dokonaliście tego wyboru, gdzieś tam głęboko w
was podjęliście tę decyzję. Może nie podjęło jej to małe, ludzkie,
rozwrzeszczane ja – ten mały tyran, jak go zwykle nazywamy w mojej
chatce (Tobiasz chichocze). Ale ta święta cząstka waszego ja postanowiła
kiedyś, że pozbędzie się tej iluzji, w której żyje – tej iluzji
jednostkowości, tej iluzji dwoistości. Postanowiła, że pozbędzie się
wszystkiego, co stare, aby móc w pełni doświadczyć czegoś znacznie
wspanialszego – tak bez powodu. Tak po prostu, bez konkretnego powodu.
Nie, aby zbawić świat; nie, aby zbawić nasze anielskie rodziny – one
same dadzą sobie świetnie radę – ale tak po prostu. Bo nie ma nic
lepszego niż robić coś tak po prostu. Tak bez powodu.
Pytanie z ubiegłego miesiąca
W zeszłym miesiącu był z wami nasz wspaniały Kuthumi i
odpowiedział na kilka waszych pytań. Wśród nich pojawiło się jedno
bardzo szczere, bardzo autentyczne pytanie, które niosło ze sobą ogromną
energię, ale które przyniosło też tak potężną falę realizmu i
prawdziwie traumatycznych doświadczeń ze strony pytającego, że aż wybiło
z rytmu Cauldre’a, Kuthumiego zresztą pewnie też. Część z was
zareagowała na nie śmiechem, choć chyba nie był on do końca uprawniony,
ale to bez znaczenia. Część z was to pytanie wytrąciło z równowagi do
tego stopnia, że nawet go nie słyszeliście – zaraz je zresztą
powtórzymy. Nie słyszeliście tego pytania, ponieważ było zbyt
przepełnione goryczą i bolesnym realizmem. Nic nie szkodzi, i tak zaraz
je przeczytamy.
Część z was zareagowała nawet na nie gniewem… Wiecie co, czasami
naprawdę uwielbiamy, gdy wpadacie w gniew. Saint-Germain wręcz sam go w
was prowokuje, ponieważ czasem wpadacie w zbytnie samozadowolenie.
Jesteście czasem tacy z siebie zadowoleni, że Saint-Germain wpada
wówczas do was, aby was trochę wytrącić z równowagi, zbić z tropu i
zezłościć. I wiecie, co się potem dzieje? Wszyscy, włącznie z wami,
śmiejemy się z tego, mówiąc: „Wiecie co? To bez znaczenia. Chodziło
tylko o kolejne doświadczenie.”
Ale chciałbym… Cauldre poprosił mnie, abym jeszcze raz
odpowiedział na to pytanie. Słyszeliście je w zeszłym miesiącu, to
znaczy większość z was. Usłyszycie je teraz jeszcze raz, ale po tym, jak
minął miesiąc – zaledwie jeden krótki miesiąc – chciałbym, abyście
wsłuchali się w różnicę, jaka zaszła zarówno w samym pytaniu, jak i w
tym, co się za nim kryje. Chciałbym też, abyście dostrzegli swą mądrość,
absolutną mądrość, jaka widoczna będzie w odpowiedzi. Ponieważ wy już
wiecie. Już to wiecie. Tak, to bez znaczenia. Już to wiecie.
Ale wiecie też, co ta osoba – pisząca przecież w imieniu jakże
wielu z was – wiecie już, przez co ona musi teraz przechodzić. Zdajecie
sobie sprawę z ogromu rozpaczy, w jakiej się znalazła. Zdajecie sobie
sprawę z tego, że właśnie znalazła się na skraju przepaści. Zdajecie
sobie sprawę, że w miejscu, w którym teraz się znajduje, nie widzi nawet
jednego promyczka nadziei. Zdajecie sobie sprawę, że z tego miejsca jej
droga wiedzie już nie prosto do Wzniesienia, lecz do wiecznego
zagubienia się w pustce. To uczucie jest wam dobrze znane; dobrze znane
jest wam to obezwładniające uczucie wszechogarniającego konfliktu… A
więc poproszę Lindę o ponowne przeczytanie tego pytania.
LINDA: Drogi Tobiaszu, jak śmiesz mówić nam, że gramy tu sobie w
różne gierki, jak gdybyś nie miał z nimi nic wspólnego? Dopiero co w
zeszłym miesiącu mówiłeś, że w każdym z nas jest coś, co je za nas
wybiera i każe nam w nie grać, tworząc w ten sposób naszą rzeczywistość.
Wiele razy mówiłeś, że wszystko, co mamy zrobić, to dokonywać jasnych,
świadomych wyborów przebywając w chwili obecnej i w ten sposób tworzyć
swą własną rzeczywistość. A to też jest gra.
Skoro świadomie decydujemy się uwolnić od wszystkich starych
przekonań, które już nam nie służą, to czym jest to ‘coś’ wewnątrz nas?
Skoro najwyraźniej nie mamy nad tym czymś kontroli, a ma to moc
tworzenia naszej rzeczywistości wbrew naszej woli, więc jak dla mnie to
‘coś’ to nasze duchowe ja. Tak więc to tylko kolejna gra, gdy wmawiamy
sobie, że możemy świadomie kreować naszą rzeczywistość, podczas gdy to
nasze duchowe ja podejmuje prawdziwe decyzje i tworzy naszą
rzeczywistość. Nasze duchowe ja najwyraźniej decyduje się tworzyć na
podstawie naszych starych wierzeń, od których przecież już wcześniej
postanowiliśmy się uwolnić.
Saint-Germain powiedział, że to, czy zdecydujemy się na
dokończenie procesu wniebowstąpienia i na przejście do Trzeciego Kręgu,
jest wyłącznie kwestią naszego wyboru. Dokonałam tego wyboru ponad rok
temu i teraz widzę, dlaczego nie jestem twórcą swojej własnej
rzeczywistości. Tak, mam dosyć tych gierek i żałuję, że nie mogę cofnąć
się o osiem lat i zapomnieć wszystkiego, co nam powiedziałeś. Mogę
natomiast odrzucić te nowe przekonania i pozwolić mojej rzeczywistości,
aby była taka, jaka jest. Jeżeli istnieje Trzeci Krąg, to dotarcie tam
nie jest kwestią naszego wyboru. To tłumaczy, dlaczego ten cały proces
podnoszenia naszej świadomości trwa już ponad 2 000 lat. Owszem,
tworzymy swoją rzeczywistość, ale z poziomu naszej świadomości, z
poziomu czegoś wewnątrz nas, a MY nie mamy na to żadnego wpływu.
Tobiaszu, czy ty naprawdę nie rozumiesz naszej frustracji?!?
TOBIASZ: No właśnie. A przecież wiecie, że to bez znaczenia… naprawdę. Naprawdę bez znaczenia… i to żadnego.
Z całym szacunkiem i miłością – och, wy już wiecie, że gdy tak
mówię, to coś się szykuje – ale to wszystko to naprawdę tylko spektakl,
wspaniała teatralna kreacja, i to bez znaczenia… To tylko zwykła gierka,
która polega na tym, że ktoś mówi sobie, że oto postanawia oddzielić
się od swojej duszy. Postanawia wyodrębnić ją z siebie i umieścić ją
gdzieś tam daleko, aby miała nad nim władzę. Pozwala jej grać rolę
twórcy, a sobie przypisuje odgrywanie roli słabej ludzkiej istoty.
Postanawia, że teraz oto będzie stawiać żądania Bogu, Tobiaszowi,
Saint-Germainowi czy swojej własnej duszy, a jednocześnie będzie bawił
się w gierkę pod tytułem: „Nikt mnie nie słucha!” i będzie w niej
udawał, że pozostaje jedynie bezwolną marionetką w cudzych rękach.
A to wspaniała gierka, naprawdę doskonała, ponieważ pozwala wam
zrozumieć, jak to jest, gdy nie ma się żadnego wyboru, gdy jest się
zniewolonym, gdy nie kieruje się swoim własnym dziełem tworzenia. To
historia podobna tym, których my sami – Saint-Germain, Kuthumi czy ja,
Tobiasz, doświadczyliśmy swego czasu w różnego rodzaju więzieniach. Cóż
to była za wspaniała gierka, gdy można było w czymś świadomie ugrząźć,
udawać, że nie ma się władzy nad swoją własną rzeczywistością, oddać tę
władzę i swoją jej świadomość innym ludziom, rządom, bogom i kto wie,
komu tam jeszcze… Wszyscy graliśmy już w te gierki.
Wiemy, jak to jest, gdy wydaje się, jakby się wiecznie tkwiło w
pułapce, ale w pewnym momencie nadchodzi ten dzień, gdy zdajemy sobie
wreszcie sprawę, że to bez znaczenia. W pewnym momencie Saint-Germain
też zdał sobie sprawę, że tkwi zamknięty w krysztale od stu tysięcy lat,
i że to go tak właściwie trochę spowalnia, że to raczej dosyć głupie.
Taka tam droga na skróty do Wzniesienia…
Ale, moi drodzy, gdy Saint-Germain już się wreszcie zmęczył tym
swoim bezowocnym miotaniem się w gniewie i swoimi daremnymi wysiłkami,
by się stamtąd za wszelką cenę wydostać, to w końcu go olśniło, że to
bez znaczenia – że skoro sam się tam dostał, to i sam potrafi się
stamtąd wydostać, przestał więc w końcu odgrywać ten spektakl
oddzielenia swego ludzkiego ja od swego duchowego ja.
I wam wszystkim też radzę, abyście skończyli z tymi gierkami
polegającymi na wmawianiu sobie, że gdzieś tam daleko od was istnieje
wasza mająca na wszystko odpowiedź dusza, bo to wy nią jesteście.
Wiecie, jaka jest definicja boskości?
To wy, będący w chwili obecnej, doświadczający swojego własnego stworzenia.
To nie jest żaden tam wspaniały anioł wyniesiony gdzieś daleko ponad was – chyba, że sami go tam umieścicie.
To nie jest żaden tam istniejący w odległych wymiarach
skomplikowany stan doskonałości, na który musicie sobie zasłużyć –
chyba, że sami go tam umieścicie. Tak naprawdę boskość to wy w tej
chwili.
Oczywiście jakaś tam cząstka was nie chce tego przyjąć do
wiadomości, ponieważ chce, aby boskość była czymś wspaniałym, czymś
wzniosłym. A nie jest. Wcale taka nie jest – to tylko iluzja. Wasza
boskość jest czymś bardzo prostym, czymś w bardzo elegancki, pełen
gracji sposób prostym. Jakże mogłoby być wspaniałe i wzniosłe? Jakże
mogłoby być wielkie i skomplikowane? Jakże mogłoby być wspanialsze od
was?
Wasza boskość to w najprostszy sposób najwspanialsza część was. I
ona jest w was. Jest częścią was. Nie znajduje się wewnątrz was ani nie
unosi się wokół was, lecz jest po prostu wami i możecie odczuwać jej
obecność i doświadczać jej, kiedy tylko zechcecie.
Osoba, która zadała to pytanie, doświadczyła ogromnego gniewu,
doświadczyła potężnego poczucia bycia ofiarą, zdecydowała się w pełni
utożsamić ze swą rolą w spektaklu pod tytułem: „Nie mam nad niczym
żadnej kontroli i, do cholery, nie chcę mieć!” Ta osoba całą sobą bawi
się w tę gierkę, ale nie różni się w tym momencie od wielu z was i ja to
wiem. Wiem, jak wielu z was utożsamia się z tym pytaniem, współodczuwa
je, ponieważ wasze odczucia są często bardzo podobne. A możecie grać w
tym spektaklu tak długo, jak chcecie. Tak długo, jak chcecie, żeby
trwał.
Zachęcam was, abyście zrobili następującą rzecz. Odpowiedzcie
sami sobie na pytanie, co musielibyście stracić, gdybyście przestali
odgrywać ten spektakl?. Czemu musielibyście wówczas pozwolić odejść?
Otóż ci wszyscy z was, którzy odgrywają rolę ofiary, którzy
wmawiają sobie, że ich dusza i Bóg znajdują się gdzieś bardzo daleko od
nich, musieliby pozwolić odejść swojemu poczuciu słabości – musieliby
przestać obwiniać o wszystko innych, musieliby utracić iluzję braku
kontroli – a to jest naprawdę bardzo wciągające doświadczenie.
Tymczasem, gdy nagle przestajecie grać w te gierki, wówczas nieuchronnie
przychodzi czas, gdy wreszcie musicie sami wziąć odpowiedzialność za
wszystkie wybory, które podejmujecie.
Jakże wielu z was pozostaje w konflikcie ze swoją duszą, a wasza
dusza w konflikcie z wami. Ale sami stworzyliście tę grę. Och,
oczywiście, że duszy samej w sobie nic nie może się przez to stać. Nie
można tak naprawdę doprowadzić do jej zniszczenia czy nawet do jej
zniekształcenia. Nie można też jej w żaden sposób zbrukać. Ale jak
najbardziej można stworzyć tego pozory we własnym spektaklu. Możecie
stworzyć pozory, że wasza dusza się od was odwróciła, ponieważ tego
właśnie chcecie. Możecie stworzyć iluzję bezkresnej przepaści pomiędzy
wami a waszą duszą, waszą boskością; przepaści tak wielkiej, że wydawać
się wam będzie absolutnie nie do przebycia. Jak najbardziej możecie
tworzyć takie iluzje. Możecie stworzyć pozory, że dokonaliście
konkretnego wyboru, a nic się mimo to nie zadziało. No cóż, oczywiście,
że nic się nie zadziało, ponieważ tak naprawdę wcale tego nie
chcieliście.
Możecie oczywiście dalej odgrywać ten swój spektakl pod tytułem
„Opuszczam ten świat”, ale tak naprawdę wcale nie chcecie go opuścić.
Spójrzcie tylko, jak sami sobie przeczycie w tak wielu kwestiach.
Spójrzcie na doświadczenia, które sami dla siebie wybraliście.
Możecie winić za wszystko innych, możecie winić nas, ale
dopiero, gdy zdacie sobie sprawę, że sami się w to wszystko
wpakowaliście, że sami stworzyliście swoją własną rzeczywistość, dopiero
wtedy zrozumiecie, że jedynie wy możecie ją od-tworzyć. Ja, Tobiasz,
nie mogę za was tego zrobić. Kuthumi też nie zna żadnego sekretnego
hasła dostępu do waszych iluzji, a Saint-Germain nie zna żadnego
tajemnego zaklęcia, które uwolniłoby was od waszych urojeń. Tylko wy
jesteście w stanie tego dokonać.
A gdy już weźmiecie głęboki wdech, gdy wreszcie powiecie sobie,
że to nie ma znaczenia, że sami siebie potraficie uwolnić, od-tworzyć
to, co sami stworzyliście, wówczas, moi drodzy, osiągniecie oświecenie.
Gdy powiecie wreszcie sobie, że cała boskość, całe wasze Jam
jest, Bóg, nie jest jakąś przewspaniałą, cudowną istotą przebywającą
gdzieś daleko w nieziemskich wymiarach, podczas gdy wy tu musicie
cierpieć na Ziemi. Gdy wreszcie zrozumiecie, że boskość to prostota –
tak prosta, że wręcz niezgłębialna dla ludzkiego umysłu, jak już zapewne
wiecie; tak prosta, że można ją jedynie poczuć, doświadczyć jej. To
prostota tak głęboka, że kończą się przy niej wszelkie wasze gierki w
komplikowanie wszystkiego wokół. To przecudowna jasność i przejrzystość
wejrzenia, która sprawia, że przestajecie wreszcie starać się wszystko
rozumieć i zaczynacie tym po prostu żyć.
To doprawdy najwspanialsze, ale też i najgorsze czasy, w jakich przyszło wam żyć. I to doprawdy też bez znaczenia…
I tak to jest.
© Copyright 2010 Geoffrey Hoppe, Golden, CO 80403
Tłumaczenie: Tomek Lebiecki ( [email protected])