Jestem tym, kim jestem, Adamusem Suwerenem. Witajcie w naszym laboratorium Nowej Energii duchowej
w tę piękną niedzielę, 7 listopada 2009 roku. Witajcie, moja droga Shaumbro.
Zacznę od tego, że trochę otworzę oczy, i to nie tylko Cauldre’owi,
ale każdemu z was. I nie mam tu na myśli waszych fizycznych oczu,
lecz raczej te duchowe.
Weźmy głęboki oddech i otwórzmy je wreszcie wszyscy razem. Od jak
dawna woleliście mieć je zamknięte? Od jak dawna gracie w tę typową dla
ludzi gierkę? Och, od bardzo, bardzo dawna. Owszem, to niesamowita
gra, po prostu świetna. Sam w nią kiedyś grałem, a nawet wciąż w nią
czasem z wami gram, ale prędzej czy później nudzi wam się ta gra, a
wówczas zwracacie się do Ducha i zaczynacie wznosić do niego swe
błagania. Czasem też w takich chwilach wściekacie się na mnie. W końcu
zaczyna nurtować was przeczucie, że przecież musi być coś poza tym
wszystkim, że musi być w tym coś więcej. I na tym właśnie etapie się
teraz wszyscy tutaj znajdujemy.
Wszyscy jak tu jesteśmy należymy do grupy zwanej Shaumbra, choć
wcale się do niej nie zapisywaliśmy, nie przechodziliśmy żadnej
inicjacji, w ogóle nie zrobiliśmy niczego, aby się w niej znaleźć, a
jednak tu jesteśmy.
CO TO JEST SHAUMBRA?
Moi znajomi i przyjaciele po drugiej stronie wiedzą, że jestem
mocno zaangażowany w działalność Szkarłatnego Kręgu; wiedzą, że
przejąłem pałeczkę po Tobiaszu i bardzo ich wszystkich ciekawi, co my
tutaj robimy.
A propos Tobiasza… Pooddychajmy chwilę w intencji Tobiasza, bo
teraz, gdy już jest ponownie na Ziemi, bardzo przyda mu się nasze
wsparcie (śmiech). Tobiasz przechodzi teraz przez bardzo różne
doświadczenia. Może jeszcze nie teraz, ale na naszym przedświątecznym
spotkaniu opowiem wam trochę o Samie, o tym jak mu się wiedzie i co
porabia.
Jak już mówiłem, moi anielscy znajomi i przyjaciele są bardzo was
ciekawi i często pytają mnie o to, co my tu robimy… Ktoś chyba zostawił
swojego Pakauwaha na zewnątrz (śmiech, gdy Adamus zwraca swą uwagę na
psa, który próbuje wejść do pomieszczenia).
LINDA: Tak bardzo chciał być tu z nami.
ADAMUS: Wpuśćcie go, ale musi mi obiecać, że mnie nie ugryzie (śmiech).
LINDA: Wpuścimy go na chwilę, zawsze możemy go wygonić, jakby co.
ADAMUS: To prawda, niech sobie wejdzie.
LINDA: Przynajmniej na chwilę… Jest taki słodki (śmiechy i
komentarze, podczas gdy pies biega między publicznością). Ale jesteś
piękny. Chodź tu do mnie, chodź!
ADAMUS: Chyba jest zbyt zajęty obwąchiwaniem kroczy, a moje nie
jest w tym momencie dostępne (dużo śmiechu). Niektórych rzeczy musimy
oszczędzić Cauldre’owi. (więcej śmiechu)
Tak więc za każdym razem, gdy wyjaśniam moim przyjaciołom co tu
robię, oni pytają mnie, czym jest Shaumbra. Wiecie, aniołowie wcale nie
wiedzą wszystkiego. Panuje wśród ludzi takie fałszywe przekonanie, że
jak już umrzecie, to będziecie wszystko wiedzieć. Zdajecie sobie w
ogóle sprawę z tego, jak ludzie potrafią doskonale separować się od
wszelkich duchowych istot? Sam Bóg was nie widzi ani nie słyszy, gdy
się od niego odseparujecie. A ogromna większość ludzi blokuje się w
ten sposób na wszystko, co duchowe – jakieś 82%. Osiemdziesiąt dwa
procent. Uwielbiam cyfry.
„No więc czym jest Shaumbra?”, pytają. I co mam im powiedzieć? Nie
istnieje żadna sensowna definicja tego, czym jesteście. Z pewnością
nie tworzycie żadnej wspólnoty religijnej – w końcu dobrze was znam!
(Adamus i publiczność się śmieją) Z pewnością też nie jest to żadna
sekta czy kult, ponieważ z zasady nie lubicie przynależności do
żadnych grup. Nie lubicie do niczego przynależeć.
A oni wciąż zadręczają mnie pytaniami o to, czym jest Shaumbra. I
nawet nie mogę im powiedzieć, że jesteście po prostu grupą
uduchowionych ludzi, ponieważ to słowo ma dla nich bardzo wyraźnie
negatywne konotacje. W ich rozumieniu osoba ‘uduchowiona’ to ktoś, kto
– jakby wam to powiedzieć bez ogródek… może jednak nie –
‘uduchowiony’ znaczy sztuczny, nieprawdziwy, fałszywy. Fałszywy. Tak
zwana duchowość to jedna wielka pożywka dla umysłu i ego. Umysł
uwielbia, gdy człowiek staje się uduchowiony, ponieważ wówczas staje
się to dla niego doskonałą wymówką do tego, aby się wywyższać nad
innych, aby ich pouczać i osądzać i wiecznie być niezadowolonym z
tego, co jest. Nie mogę zatem powiedzieć im, że jesteście ludźmi
uduchowionymi.
No to czym jesteście? Intelektualistami też nie (śmiech). I mówię
to z całym należnym wam szacunkiem (więcej śmiechu). Możecie być jak
najbardziej zadowoleni z tego, że nie jesteście intelektualistami, bo
ci są z reguły bardzo zarozumiali, pogardliwi, skupieni jedynie na
sobie. Jak widzicie, sam byłem kiedyś intelektualistą (śmiech). Ale
już nie jestem. Już nie.
Nie chodzicie też z głową w chmurach, wierząc w przeróżne głupoty,
jak ci wszyscy wyznawcy New Age, więc do nich też nie mogę was
zakwalifikować. Kiedyś mógłbym, ale dziś New Age kojarzy się z ludźmi
zupełnie oderwanymi od rzeczywistości, a wy do nich nie należycie. Poza
tym pracując tyle lat z Tobiaszem, uwolniliście się spod wpływu takich
ideologii. Przestaliście bujać w obłokach i zeszliście wreszcie na
Ziemię, gdzie życie nie jest takie różowe, gdzie trudno zachować
równowagę.
To wszystko dzięki temu, że nauczyliście się oddychać, że
nauczyliście się obecności w swoim ciele, miłości do niego, miłości do
ciała waszych ukochanych, miłości do siebie nawzajem. Nauczyliście się
cieszyć tym wszystkim, co życie ma wam do zaoferowania, a jest tego
bardzo wiele, bardzo wiele.
Wciąż pewne rzeczy przychodzą wam z wysiłkiem, ponieważ wciąż
jeszcze borykacie się z przekonaniami, jakie powstały w waszych
umysłach, z wiarą w liczby i fakty. Wciąż jeszcze nie do końca
wyzwoliliście się spod władzy systemów wierzeń wpajanych wam od wieków
- począwszy od czasów Atlantydy, poprzez to, co wpajano wam w
kościele, w szkole, w domu rodzinnym, aż po to, co sami sobie
wmówiliście. Nie jesteście już jednak tymi samymi ludźmi, którymi
byliście jeszcze pięć lat temu, czy choćby nawet jeszcze rok temu.
Bynajmniej. A skoro tak, to czym teraz jesteście? Kim teraz jesteście?
Widzicie, jak trudno jest mi wytłumaczyć to wszystko tam, po drugiej
stronie?
Tak naprawdę sprawia mi to jednocześnie dużo radości, ponieważ mogę
im po prostu powiedzieć, że jesteście tym, kim jesteście. Że
jesteście tym, kim jesteście. Że przechodzicie właśnie przez proces
transformacji, który normalnie powinien zająć jakieś trzy, cztery, czy
pięć wcieleń, a w waszym przypadku odbywa się to wszystko w przeciągu
zaledwie kilku lat. Nic dziwnego, że stanowi to duże wyzwanie dla
waszych ciał i umysłów. Nic dziwnego, że jest wam czasem trudno, ale
mamy przecież siebie nawzajem. Wy macie siebie nawzajem. Są wokół was
istoty anielskie, które w każdej chwili mogą służyć wam pomocą. W
każdej chwili, co noc. Często o tym tam rozmawiamy i zapraszamy do
naszych dyskusji istoty z innych wymiarów, ale o tym później.
Tak więc czasami próbuję im wyjaśnić, skąd wzięła się ta cała
Shaumbra, do której się nawet nie wstępuje, w której nie ma żadnych
hierarchicznych struktur, żadnych przywódców, którzy wydawali by wam
polecenia i w których musielibyście pokładać nadzieję. Wszystko jest tu
zbudowane na bardzo luźnych związkach, choć nie jest to też żadna
komuna, broń Boże! (śmiech) W komunie byście się nie odnaleźli, to nie
dla was. Jesteście zbytnimi indywidualistami, zbyt cenicie sobie
niezależność, wolność – i to jest dla was prawdziwym błogosławieństwem.
Tak więc nie jesteście żadną zorganizowaną grupą, a to właśnie
najlepszy dowód na to, że funkcjonujecie już w Nowej Energii. Wszyscy
bardzo, ale to bardzo cenicie sobie swoją niezależność. Jest to dla was
kwestia kluczowa. Niektórzy z was nie są o tym do końca przekonani.
Niektórzy z was wręcz nie chcą zdać sobie z tego sprawy i to właśnie
sprawia, że pojawiają się w ich życiu różnego rodzaju problemy. Naprawdę
jesteście bardzo niezależni, macie bardzo silną wolę, i to do tego
stopnia, że czasem stanowi to wręcz dla mnie problem podczas mojej pracy
z wami, niemniej jednak mówię to pełen szacunku i miłości dla was…
(Adamus dotyka przelotnie kogoś przechadzając się wśród publiczności)
Nie, żebym miał tu kogoś konkretnego na myśli, ale aż mnie zabolało, gdy
cię klepnąłem w ramię! (śmiech) Tak więc jesteście bardzo, ale to
bardzo niezależni, choć jednocześnie potraficie zebrać się razem w takim
miejscu jak to, gdzie nie obowiązują żadne zasady i gdzie do niczego
się was nie zmusza, gdzie wszystko dzieje się na zasadzie całkowitej
dobrowolności. W takich warunkach potraficie stanowić zespół.
Czasem twierdzicie, że robicie to po to, aby uczynić świat lepszym.
A przecież nie ma to żadnego znaczenia, nieprawdaż? No nie ma. Świat
jest taki, jaki jest. Prawdziwa miłość – tego rodzaju miłość, którą ma
dla was Duch – to pozostawanie w całkowitej akceptacji, w pełnym
szacunku. Tak więc nie chodzi wcale o to, żeby zmieniać świat, choć
rozumiem, że może to dawać dużą satysfakcję, gdy się wysyła w świat
swoje błogosławieństwa, gdy oddaje się mu to, co w nas najlepsze, gdy
się poświęca dla ludzkości wiedząc, że inni – jeżeli zdecydują się
skorzystać z tego, co się im ofiaruje – nie będą musieli przechodzić
przez te same męczarnie, to samo piekło, co my. Czujemy ciepło w sercu
widząc, że nasza praca przynosi tak znaczące efekty, choć już
niekoniecznie na Ziemi. To znaczy te efekty pojawią się w końcu także na
Ziemi, ale jeszcze trochę trzeba będzie poczekać na ich pełną
manifestację. Póki co, efekty te widać jedynie w innych wymiarach.
O tych innych wymiarach moglibyśmy mówić tu godzinami, ale przecież
sami wiecie, jak tam jest. W końcu nie raz już byliście martwi,
więc... (śmiech) Możecie w każdej chwili przypomnieć sobie to
doświadczenie. Jest takie niesamowite, takie wielowymiarowe. Z tamtej
perspektywy życie na Ziemi wydaje się być takie proste, takie łatwe. A
to dlatego, że w tych innych wymiarach można mieć wszystko, czego się
zapragnie, wszystko, co tylko jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. A
także każdą gierkę, w jaką tylko mamy ochotę sobie pograć.
Możecie na przykład pójść po śmierci do raju, choć będzie to
jednocześnie tylko jedna z milionów wersji raju. Kościoły tworzą swoje
wizje raju i nieba, a ich wierni wyznawcy rzeczywiście się tam po
śmierci udają i tkwią tam tak długo, aż wreszcie zdadzą sobie sprawę, że
to ich całe niebo to jedna wielka ściema (śmiech), ponieważ siłą
rzeczy stworzone zostało w ramach ograniczeń ludzkiej świadomości.
Siedemdziesiąt dwie dziewice? Wątpię! (śmiech) Prędzej czy później staje
się to strasznie nudne, bo nikt jakoś wcześniej nie raczył
poinformować idących tam wyznawców, że one cały czas pozostają tymi
dziewicami. (wiele śmiechu) Dla mnie to nie raj, to piekło! (więcej
śmiechu).
Czym więc jest Shaumbra? Zawsze powtarzam moim przyjaciołom po
drugiej stronie, że to grupa ludzi, którzy potrafią się śmiać, którzy
potrafią doświadczać, którzy potrafią poszerzać swą świadomość, którzy
potrafią wyzwolić się z jednego z najbardziej ustrukturyzowanych i
skostniałych ludzkich tworów, z jakimi kiedykolwiek przyszło im się
borykać – ludzkim umysłem, i robią to z taką gracją i łatwością, jaka
jest tylko możliwa.
Nie, żebym miał coś przeciwko umysłowi – to wspaniałe dzieło,
któremu sami daliście początek, gdy tylko pojawiliście się na Ziemi.
Umysł był wam niezbędny do tego, aby dawać sobie radę w tej
trójwymiarowej rzeczywistości, w tych ziemskich realiach. Został on
przez was stworzony po to, aby pomóc wam w funkcjonowaniu w ludzkiej
postaci i abyście mogli w pełni to wykorzystać. Teraz jednakże pora
wykroczyć poza umysł i doświadczyć czegoś bardzo, ale to bardzo
pięknego.
Tak więc Shaumbra to grupa pionierów Nowej Energii; to grupa istot,
która ma na swoim koncie ogrom doświadczeń zarówno tu, na Ziemi, jak i
w innych wymiarach; to grupa ludzi, którzy przewodzą swym duchowym
rodzinom, a jednocześnie ci, którzy opuścili już swe duchowe rodziny i
podążają sami drogą, którą wybrali, wiedząc jednocześnie, że będzie to
miało olbrzymie znaczenie dla tych, których postanowili w tym celu
opuścić. To grupa ludzi, którzy w ostatnich latach całkowicie odłączyli
się od duchowych rodzin, z których się wywodzą – czy to zakonu
Sanandy, rodu Michała, Gabriela, czy też innych rodów archanielskich,
którym do niedawna jeszcze przewodziliście, a od których z pewnych
powodów się oddzieliliście. Oddzieliliście się od nich, aby
doświadczyć samotnej wędrówki, nie będąc jednocześnie obciążonym
odpowiedzialnością za uwalnianie energii w innych wymiarach.
Musieliście bowiem wpierw uwolnić siebie, musieliście wpierw zadbać o
swoje energie, a nie o energie wszystkich innych. Musieliście wpierw
pokochać samych siebie.
Bo tak naprawdę dużo łatwiej jest kochać kogoś innego niż siebie,
robić coś dla innych i poświęcić temu swoje życie. Tak jest znacznie
łatwiej. Znacznie łatwiej. Bo kiedy trzeba zrobić coś dla siebie,
wówczas pojawiają się wszystkie możliwie wątpliwości, zewnętrzna krytyka
i brak wewnętrznego przekonania, że jesteśmy tego wszystkiego warci.
Dopiero wtedy wchodzimy w naprawdę głębokie energie, zagłębiamy się w
siebie samych.
Tak więc mówię tym wszystkim żywo wami zainteresowanym istotom po
drugiej stronie, że jesteście grupą pełnych światła aniołów o wielkim
sercu i silnej woli, którzy mieli odwagę zostać pionierami Nowej
Energii nie mając przy tym zielonego pojęcia, czym ona tak naprawdę
jest. Wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, gdybyśmy mogli dać wam po
prostu książkę, w której wszystko, co dotyczy Nowej Energii, byłoby
jasno opisane, dzięki czemu moglibyście podjąć w pełni świadomą
decyzję o tym, czy decydujecie się pracować z Nową Energią, czy też
nie. W tym wypadku nie było to jednak możliwe. Dlatego w gronie
Shaumbry znaleźli się jedynie ci, którzy swego czasu postanowili, że
stawiają wszystko na jedną kartę, że rzucają wszystko na jedną szalę i
wskakują w ciemno w nieznane, czyli w Nową Energię właśnie.
Dlatego jestem tak dumny, że to właśnie ja przejąłem pracę z wami
po tym, jak Tobiasz powrócił na Ziemię. Jestem dumny, że mogę
towarzyszyć wam na każdym kroku waszej podróży w nieznane. Mam
oczywiście swoje specyficzne sposoby, swój specyficzny styl, ale to
wszystko po to, aby poruszyć wasze energie. Czasem specjalnie wzbudzam
w was gniew, wywołuję u was szok, a gdy mi się uda, to i uśmiech.
Wszystko to dlatego, że was kocham i że tak bardzo cieszy mnie to –
pewnie bardziej niż was - że mogę towarzyszyć wam w tej podróży.
(śmiech) Chyba na pewno bardziej niż was.
Weźmy zatem teraz wszyscy głęboki oddech… i zacznijmy dzisiejszą dyskusję.
PAKAUWAHY
Pierwszy temat to wasze Pakauwahy. Jak już wam mówiłem wcześniej,
Pakauwahy są częścią was samych, waszym własnym stworzeniem, aspektem
waszego ja. Cauldre powiedział wcześniej, że moja decyzja o tym, aby
waszymi Pakauwahami były zwierzęta, była po prostu genialna. I miał
rację. (śmiech) A dlaczego? Ponieważ kochacie zwierzęta bardziej niż
ludzi. Tak po prostu jest. Zwierzęta wolne są od tych wszystkich powodów
i ukrytych motywów, którymi kierują się ludzie. Zwierzęta są pełne
miłości. Nie mówiąc już o tym, że nie zarzucają was potokiem słów, czym
niektórzy ludzie potrafią doprowadzać nas do szału. Zwierzęta
porozumiewają się zupełnie inaczej, z poziomu serca, z poziomu duszy,
czy też z poziomu swej wewnętrznej istoty, jakkolwiek byście tego nie
określili.
Macie zatem teraz okazję, aby popracować trochę ze swoimi
Pakauwahami, z ich prawdziwie wspaniałymi energiami, które tak naprawdę
są jedynie projekcją waszych własnych energii, która przybrała postać
zwierzęcego totemu. A od czego powinniście zacząć? Mary?
MARY: Nie jestem pewna, czy mój Pakauwah w ogóle przy mnie jest.
ADAMUS: No właśnie. Pierwsza kwestia to wasz kontakt z nimi, to
nawiązanie połączenia między wami a waszymi Pakauwahami. Dopiero co
niedawno wybraliście sobie swojego Pakauwaha – tyle, póki co, macie za
sobą. Choć niektórzy z was nawet tego jeszcze nie zrobili. Takie osoby
powinny bliżej przyjrzeć się swoim umiejętnościom podejmowania
decyzji. (śmiech) Otóż to – podejmowania decyzji. To wcale nie jest
takie trudne! I to wcale nie miało być śmieszne! (Adamus i publiczność
się śmieją)
Wystarczy sama wyobraźnia, nic więcej. Tak więc jeśli jeszcze do
tej pory nie wybraliście sobie swojego Pakauwaha – niechby to było
cokolwiek, choćby pająk - to najwyraźniej macie problemy z podejmowaniem
decyzji, co z kolei najprawdopodobniej bierze się stąd, że obawiacie
się, że jak już ją podejmiecie, to okaże się, że to zła decyzja. A to
niemożliwe. Nigdy nie podejmujecie złych decyzji. Naprawdę. A więc
spróbujcie to wreszcie zrobić. Tylko się nie pozabijajcie za pierwszym
razem (Adamus się śmieje).
Nie będę się tu zagłębiał w fizykę tych wszystkich przemian, jakie w
was do tej pory zaszły, ale na tyle już zmieniliście swoje energie,
na tyle odeszliście od energii wibracyjnej, na tyle poszerzyliście
swoją świadomość, że każda decyzja, jaką podejmujecie, jest dla was
dobra. Może wam się wydawać, że któraś z waszych decyzji była błędna,
ponieważ wszystko wokół będzie według was na to wskazywać, ale możecie
być pewni, że w końcu wasze energie, wasza świadomość sama wszystko
skoryguje. Możecie się temu opierać, możecie udawać, że to nieprawda,
ale tak po prostu jest i koniec. Wierzcie mi. Albo nie. Nie wierzcie
mi. (śmiech) Wierzcie sobie. I to bezwarunkowo.
Tak więc wszystko prędzej czy później powróci do stanu naturalnej
równowagi. Dlatego tak ważne jest - o czym rozmawialiśmy już poprzednio
- żebyście działali, żebyście poruszyli swoje energie, które teraz
tkwią w marazmie, są bezwładne niczym wahadło w stojącym zegarze. Od
jak dawna już tak wisi bez ruchu? Pora, żeby znów zaczęło napędzać
mechanizm waszych energii – tyle tylko, że teraz będzie to robić już
zupełnie inaczej. Nie będzie jedynie oscylować tam i z powrotem, ale
także w przód i tył, w dół i w górę, będzie nawet zataczać okręgi albo
wahać się w obie strony jednocześnie. Tak właśnie funkcjonuje Nowa
Energia. Zawiłe? Tylko wtedy, jeżeli wasz umysł wciąż tkwi w starej
wiedzy.
Jak już mówiłem, wasz Pakauwah to ekspansja was samych, wasza
własna wyekstrapolowana energia. Wasza własna, nikogo innego. Wasz
Pakauwah to wy sami. Uczycie się w ten sposób istotnych podstaw Nowej
Energii, nabieracie umiejętności zarządzania nią. Nie jesteście do
tego przyzwyczajeni, żeby zarządzać swoją własną energią, bo do tej
pory nigdy tego nie robiliście. Do tej pory jedynie się o nią
martwiliście, niepokoiliście się o nią, planowaliście, co z nią
zrobić, gdzie ją schować albo jak się nią pobawić, ale nigdy jeszcze
nie potrafiliście nią tak naprawdę zarządzać, świadomie nią kierować.
Po to właśnie stworzyliście swoje totemy, aby się tego nauczyć, aby
nawiązać kontakt ze swoją własną energią. I to właśnie będziemy teraz
robić – nawiązywać z nią kontakt, wczuwać się w nią.
Ona cały czas przy was jest. Weźcie z tym oddech. Wasz Pakauwah
cały czas jest przy was. A właściwie tak naprawdę to sami jesteście
cały czas przy sobie, bo wasz totem to przecież część was i zawsze
jest tuż obok.
Często jednakże pozostaje niejako w uśpieniu, czuwając. Czeka,
abyście jakoś nim pokierowali, gdzieś go w jakimś celu wysłali, dali mu
jakieś zadanie do wykonania. I niektórzy z was rzeczywiście wydawali
ostatnio swoim Pakauwahom różne polecenia, instruując je na przykład,
aby cały czas stały na straży albo żeby towarzyszyły im w ich sennych
podróżach. Wielu z was tak robiło. Naprawdę wielu z was prosiło swoje
Pakauwahy, aby towarzyszyły im w ich sennych eskapadach. Muszę
przyznać, że to naprawdę robi wrażenie.
Z kolei inni trochę nadużywają swoją władzę nad Pakauwahami,
wymagając od nich na przykład, żeby dały im dużo pieniędzy czy znalazły
nowego towarzysza życia. Wasze Pakauwahy nie znajdą dla was partnerów,
co najwyżej dla siebie… (śmiech) i dopiero wtedy będziecie mieli się z
czym zmagać! (więcej śmiechu)
Wasz Pakauwah służy temu, aby pomóc wam zrozumieć, jak można
wysyłać cząstki samych siebie w inne wymiary, jak zapanować nad
własnymi energiami, jak połączyć się z własnymi aspektami. A to bardzo
cenne doświadczenie. Nie róbcie więc tego jedynie raz na jakiś czas,
nie jedynie raz w miesiącu podczas naszych tutaj spotkań, ale
codziennie. Zobaczycie, jakie to niesamowite, jakimi naprawdę
niesamowitymi istotami są wasze Pakauwahy.
Kolejna rzecz. Jeżeli wybraliście sobie na przykład wiewiórkę na
Pakauwaha, to może się okazać, że któregoś razu zobaczycie zamiast niej
zupełne inne zwierze. Będziecie wtedy zachodzić w głowę, co też się
stało z waszą wiewiórką. Nie, żebym się ciebie czepiał, Kathleen, ale…
KATHLEEN: To ona może zmienić się w coś innego?
ADAMUS: Oczywiście. Widzisz, jakie to niesamowite? Może zmienić się
w coś innego i na pewno to zrobi. Możecie w tym momencie zaobserwować
bardzo ciekawy aspekt Nowej Energii. To, że postanowiliście, że wasz
Pakauwah będzie wiewiórką, nie znaczy, że nie może zmieniać się w psa,
delfina czy niedźwiedzia. On po prostu dostosowuje się zarówno do
waszych energii, jak i do energii krążących wokół was, dlatego zmienia
swą postać. Może się nawet zdarzyć, że przemieni się w człowieka albo
wręcz w jakiegoś kosmitę. Podróżując w waszą przeszłość czy przyszłość
będzie chłonął różne ich aspekty i energie, aby wam w ten sposób pomóc
i będzie w tym celu zmieniał swą postać niczym jakiś energetyczny
kameleon. W tym właśnie leży piękno Pakauwaha.
Za każdym razem będzie jednak powracać do swej pierwotnej formy.
Jeżeli nadaliście mu postać wiewiórki, to jeszcze przez jakiś czas
będzie do niej powracał. Choć przyjdzie taki moment, gdy już na dobre
przestanie być wiewiórką i przyjmie nową postać. Może nawet nie będzie
to już żadne ze znanych wam zwierząt. Może przeistoczy się w coś, czego
wasz staroenergetyczny umysł nie będzie w stanie rozpoznać. To będzie
dla was bardzo ciekawe doświadczenie, ale nie próbujcie przedwcześnie
zmuszać do tego waszego Pakauwaha. Pozwólcie mu uczynić to na swój
sposób i w swoim tempie. Może się okazać, że przeistoczy się w pewnego
rodzaju hybrydę – będzie miał na przykład zwierzęcą głowę, ale duchowe
ciało, niefizyczne. Różne dziwne rzeczy mogą się dziać.
Innymi słowy, oczekujcie nieoczekiwanego, ponieważ teraz jesteście
już w Nowej Energii, a ta jest zupełnie różna od Starej Energii, o co
wam przecież zawsze chodziło. Wyobraźcie sobie, że cała ta wasza
podróż w nieznane skutkuje jedynie tym, że jesteście trochę bogatsi,
trochę zdrowsi, trochę przystojniejsi, trochę bardziej pociągający,
czyli budujecie jedynie lepszą wersję Starej Energii. Bylibyście chyba
tym wszystkim sfrustrowani, prawda?
LINDA: Tak.
ADAMUS: Tak, tak. Proszę, powiedźcie, że tak. (śmiech) Tak więc
poświęćmy teraz chwilę temu, aby wczuć się w energię swojego Pakauwaha,
połączyć się z nim. On cały czas funkcjonuje w innych wymiarach, wciąż
jest gdzieś tam, wokół was i towarzyszy wam na każdym kroku. Nie
rozpłynął się w powietrzu, nie odpłynął w nieznane. Wciąż czeka tam na
was.
WPUSZCZANIE PAKAUWAHA DO WEWNĄTRZ
Zróbmy dziś z naszym Pakauwahem coś nowego, a mianowicie wpuśćmy go
do środka, do wnętrza ciała. Może wam się wydawać, że to niemożliwe,
aby na przykład zmieścił się tam słoń. Hm. Żaden problem. Po pierwsze,
Pakauwah może z łatwością zmienić swoją postać. Po drugie, kto
powiedział, że słoń jest większy od was? Kto powiedział, że… Ktoś musiał
was o tym przekonać. Ktoś musiał wam powiedzieć, że słonie są
olbrzymie, a wy w to uwierzyliście. Dlatego teraz wydaje wam się, że jak
wpuścicie takiego słonia do środka, to was rozsadzi. A może nie? Może
będziecie potrafili się przetransformować albo przetransmitować, a
może wręcz zrobicie obie te rzeczy na raz.
Poproście waszego Pakauwaha, aby wszedł w wasze ciało. Dlaczego?
Ponieważ wy sami dawno tam już nie gościliście. Pozwalacie, aby
zaglądali w nie lekarze, pozwalacie im wpychać sobie te wszystkie sondy w
różne otwory w waszym ciele, pozwalacie im nawet na to, by was
kroili, ale wy sami do swojego ciała nie zaglądacie. Nie bardzo to
lubicie.
Ale wasz Pakauwah, który jest częścią was samych, chętnie to za was
zrobi. I co on tam będzie robił? Nic. A przynajmniej nie dziś. Z
czasem nauczycie się z nim pracować, a on będzie wówczas pomagał wam
przywracać równowagę w waszym ciele i komunikować się z tymi jego
częściami, z którymi do tej pory nie potrafiliście się porozumieć.
Wasz Pakauwah będzie doskonale rozumiał, w jaki sposób funkcjonuje
wasze ciało i wasza psychika i w jaki sposób potrafią one przyciągać
różnego rodzaju zachwiania równowagi energetycznej, skutkujące zwykle
różnego rodzaju dolegliwościami zdrowotnymi – zarówno fizycznymi jak i
psychicznymi.
Weźcie zatem głęboki oddech i wpuście waszego Pakauwaha do swojego ciała. Wdychajcie go.
(pauza)
PODRÓŻ DO WNĘTRZA SIEBIE
Zatrzymajcie się jeszcze na chwilę zanim posuniecie się za daleko.
Wpierw odpuście sobie wszelkie zagnieżdżone w waszym umyśle
wyobrażenia dotyczące tego, jak wygląda wnętrze waszego ciała, bo
zaraz zaczniecie się zastanawiać, czy może nie powinniście poprowadzić
waszego Pakauwaha żyłą numer L42, albo że może nie powinniście go
wpuszczać do jelit, albo do uszu, albo do oczu... Dajcie sobie z tym
spokój. Przestańcie się zastanawiać nad swoimi wnętrznościami –
przecież jesteście istotami zbudowanymi w pierwszym rzędzie z energii,
które dopiero później stworzyły swoje ciała fizyczne. Pozwólcie zatem
swoim Pakauwahom wejść przede wszystkim w wasze ciała energetyczne, a
niekoniecznie w fizyczne. Niech wasz Pakauwah zjednoczy się z waszą
energetyczną istotą. Po prostu pozwólcie mu wejść w siebie, on niczego
więcej od was nie oczekuje. Niech sobie przemierzy te połacie waszych
energetycznych przestrzeni, których jest w was przecież całe mnóstwo.
Wewnątrz was mieści się tak naprawdę całe królestwo. Wasze fizyczne
„ja” to jedno wielkie królestwo, przebogate we wspaniałe atrybuty,
pod warunkiem, że spojrzycie na swe ciało przez pryzmat jego energii, a
nie jedynie biologii. Nawiasem mówiąc to jest właśnie jeden z
problemów ze współczesną nauką, która odmawia prawa istnienia temu,
czego nie jest w stanie dostrzec za pomocą wszelkich istniejących
współcześnie instrumentów. Choć trzeba jednocześnie przyznać, że to
się jednak zmienia. Zmienia się to nawet ostatnio dosyć szybko, ale to
raczej wam i wam podobnym trzeba te zmiany przypisać. Powoli zaczyna
się dzięki waszej pracy dostrzegać również czysto energetyczne
atrybuty fizycznej rzeczywistości. I będzie w tym względzie coraz
lepiej. Pojawiły się już zespoły naukowców, choć jest ich ciągle
jeszcze niewielu, którzy zaczynają powoli rozumieć, że w ciele
fizycznym krążą nie tylko wszelkiego rodzaju płyny ustrojowe, ale
również energie.
Pozwólcie zatem waszemu Pakauwahowi zagłębić się w was, przemierzyć
przestrzenie waszego ciała. Tylko nie zmuszajcie go, by udał się w
jakieś konkretne miejsca w waszym ciele. Nie proście go, by je z czegoś
uleczył. Po prostu pozwólcie mu ponownie zaznajomić się z waszym
ciałem. Nie oczekujcie też, że będzie z wami rozmawiał, że zda wam
raport ze swych oględzin. Poddajcie się temu prostemu doświadczeniu
bez żadnych oczekiwań.
Będziemy później rozwijać wasze dalsze aspekty energetyczne, choć
już niekoniecznie będą one miały formę Pakauwahów. Te bowiem występują
jedynie w początkowych etapach pracy z waszymi własnymi aspektami. W
późniejszym czasie będziemy uczyć się tworzyć inne służące wam
stworzenia, póki co jednak zajmijmy się jedynie pracą z Pakauwahami.
Postarajcie się więc nawiązać naprawdę silne i bliskie relacje z waszymi
totemami, postarajcie się dostrzec, jak wielowymiarowy charakter
potrafią mieć ich eskapady. Pamiętajcie jednak, że bez względu na
wszystko, one zawsze są blisko was, zawsze gotowe w was się zagłębić,
dotrzeć do samej waszej istoty, komunikować się z całym waszym ciałem, z
wszystkimi jego systemami.
Wasze ciało wypełnia prosty, a jednocześnie wyrafinowany system
komunikacji, mający wymiar magnetyczny, elektryczny, energetyczny oraz
fizyczny, przez który nieustannie przesyłane są wszelkiego rodzaju
impulsy. To dzięki niemu wasze ciało jest w stanie wykonywać kilka
czynności na raz – jeść, chodzić, myśleć. W waszym ciele bez przerwy
zachodzą rozliczne procesy komunikacji – miliony, miliony impulsów na
sekundę przepływają przez całe wasze ciało. Czyż to nie jest
niesamowite, że wy zupełnie nie musicie sobie zaprzątać tym głowy? Że
wszystko zachodzi samo z siebie? To czysty cud manifestujący się w
fizycznej rzeczywistości.
Wasz system komunikacji zazwyczaj pracuje bezbłędnie bez potrzeby
jakiejkolwiek ingerencji z zewnątrz. Czasem jednak jakaś jego część
przestaje porozumiewać się z resztą. Serce jest chyba najbardziej z tego
niesławne. Często traci ono kontakt z innymi częściami waszego
systemu komunikacji, co skutkuje chorobami serca czy zawałem. Serce –
wasze fizyczne serce – połączone jest z waszym sercem energetycznym.
Nie jest to wasza dusza, ale i tak stanowi bardzo, ale to bardzo ważny
element w waszym postrzeganiu i odczuwaniu i kiedy przestaje się
komunikować z resztą systemu, wówczas zaczynają się problemy.
Bez wątpienia, pomiędzy systemem komunikacji waszego organizmu a
wami - to znaczy waszą świadomością, a nie umysłem – zieje wielka
przepaść. Gdy na przykład mocno kogoś uderzę... (Adamus klepie kogoś w
ramię) Przepraszam, złotko (Adamus się śmieje). Gdy kogoś uderzę, to
on to od razu wie. Komunikacja pomiędzy waszym ciałem a waszą
świadomością działa w takich przypadkach bez zarzutu, błyskawicznie
informując was o zachodzących zjawiskach.
Świadomość podpowiada wam na przykład w takim momencie, że
zostaliście zaatakowani przez Adamusa – choć zrobiłem to w pełni miłości
do was – i stawia was w stan gotowości. Zwykle jednak wasza
świadomość pozostaje niezsynchronizowana z systemem komunikacji
waszego ciała. On co prawda wciąż jeszcze działa, ale zaczyna brakować
mu energii, a ta, która mu pozostała i tak należy jeszcze do Starej
Energii. Do energii bazującej na wątpliwościach i strachu.
Ogólnie rzecz ujmując, ludzie zazwyczaj boją się swoich ciał,
ponieważ ciało boli i umiera. Ja na waszym miejscu też bym się go bał.
Ale prędzej czy później zrozumiecie, że - po pierwsze - ból to w dużej
mierze jedynie iluzja, że ciało może umrzeć i umrze, ale dla was to
tylko kolejne doświadczenie, których macie już za sobą całe mnóstwo.
Nieraz już przecież umieraliście – czasem w wielkim bólu, czasem w
mgnieniu oka, zostawialiście swe ciała, by powrócić do tego, co naprawdę
rzeczywiste.
W Nowej Energii nie będzie to już jednak konieczne. Będziecie mogli
zabrać swoje ciało ze sobą na drugą stronę. Nie, żebyście je tam do
czegoś potrzebowali, ale dzięki temu, że je ze sobą zabierzecie, będzie
dla was dostępna cała energia, cała mądrość zgromadzona w nim do tej
pory. Co przez to zyskacie? Cóż, kilka rzeczy. Będziecie na przykład
tam, po drugiej stronie, zdecydowanie ładniejsi. (śmiech) Naprawdę.
Istoty, które nigdy jeszcze nie doświadczyły fizycznego wcielenia na
Ziemi, są do pewnego stopnia rozmyte, niewyraźne, ich postać nie jest do
końca zdefiniowana. Można wyróżnić u nich pewne kolory, ale to
wszystko jest bardzo nieokreślone, jakby rozlane.
A istoty, które były już na Ziemi, a już w szczególności te, które
nauczyły się zabierać swe ciała ze sobą, mają wyraźnie określoną
postać. A to się tam po drugiej stronie bardzo podoba, wywołuje u
innych podziw i zazdrość. Nie da się tam tego kupić za żadne pieniądze
(śmiech). Inni też by tak chcieli, a wy będziecie mogli podejść do
tego z uśmiechem i powiedzieć im, że to bardzo proste, że wystarczy
tylko zejść na Ziemię (dużo śmiechu), że wystarczy dziesięć tysięcy
wcieleń i gotowe! (więcej śmiechu)
Dlatego tak ważne jest, abyście nawiązali znów połączenie z własnym
ciałem. Ponieważ jeżeli postanowicie się wznieść, wówczas zabierzecie
swe ciało ze sobą, a naprawdę warto to zrobić. Nie ma nic gorszego
niż pozwolić waszym kościom gnić pod ziemią. To najlepsza droga do
tego, aby znów się tu znaleźć, aby znów poddać się reinkarnacji,
ponieważ wasze ciało, jeżeli pozostawicie je na Ziemi, będzie do was
wołać, będzie was przyciągać niczym magnes. Tak naprawdę jest to chyba
jedna z najczęstszych przyczyn reinkarnacji – i to nawet, jeżeli nie
mamy na nią ochoty, ponieważ ciało pozostawione na Ziemi prędzej czy
później wessie nas tam z powrotem. Nic nie ma takiej siły ściągnąć nas
ponownie na Ziemię, jak porzucone tam ciało, no może jeszcze
porzucony kochanek (śmiech).
A właśnie to wasz Pakauwah, jeżeli tylko zaprosicie go do wnętrza
siebie samych, pomoże wam ponownie nawiązać połączenie z waszym ciałem i
z funkcjonującą w nim siecią komunikacyjną. Ona nie posługuje się
żadnym ludzkim językiem – nie mówi, niestety, ani po francusku, ani po
angielsku. Ale ma swą własną dynamikę, swe własne wzorce zachowań, z
którymi chciałbym, abyście ponownie się zaznajomili. Niech wasze ciało
energetyczne przestanie być dla was jedną wielką nieznaną.
Tylko nie kupujcie żadnych książek o anatomii. Nie musicie chodzić
na żadne kursy medycyny. Tu chodzi o energetykę waszych ciał, o
umiejętność połączenia się z waszym ciałem, które doskonale wie - zawsze
to wiedziało - jak odzyskiwać swą biologiczną równowagę, a nawet jak
sprawić, aby odrosły utracone części ciała. Taka wiedza jest w ciele i
są na to naukowe dowody. Niestety energetyczny wymiar ciała został
przez was zepchnięty na margines, popadł w zapomnienie. Niemniej
jednak on tam wciąż jest - zawsze był - chociaż ciągle jeszcze uważany
jest za jedną z największych tajemnic tego świata. A przecież tak
wcale nie musi być. Nie musi. Wystarczy pozwolić waszemu ciału na to,
aby ponownie się z wami połączyło, ponownie zaczęło się z wami
komunikować, a zobaczycie, że samo potrafi się uzdrowić.
Ale jeżeli macie zamiar zrobić to tylko w tym celu, aby trochę
schudnąć albo wyglądać trochę młodziej, to radziłbym wam się jeszcze
dobrze nad tym zastanowić. Jeżeli natomiast chodzi wam o to, żeby
ożywić, odmłodzić wasze biologiczne ciało w tym celu, aby spędzić na
Ziemi więcej czasu i móc cieszyć się życiem - czego nawiasem mówiąc już
od dawna, od jakiegoś tysiąca wcieleń, nie potraficie – wówczas wasze
ciało z radością temu przyklaśnie. Weźcie zatem głęboki oddech i
zdajcie sobie wreszcie sprawę z tego, że jesteście tu po to, by się
bawić, by się cieszyć, by korzystać z życia i z wszystkich jego
dobrodziejstw, z całego jego bogactwa, z całego – nie tylko z
pieniędzy, ale z absolutnie całego bogactwa tego świata.
To właśnie takie życie powinno być dla was zupełnie naturalne.
Wszystko inne – cierpienie, niedostatek, choroba – w tym nie ma nic
naturalnego. Nic. To czyste kłamstwo, wynaturzenie naturalnego porządku
rzeczy, które aby istnieć, wymaga poświęcania przez was temu znacznie
więcej energii niż gdybyście mieli spędzać wasz pobyt na Ziemi w
sposób jak najbardziej dla was naturalny i oczywisty, czyli jako
istota niezależna i niepodległa.
Weźcie zatem głęboki oddech i obdarzcie swoim błogosławieństwem
wasze Pakauwahy, aby pomogły wam przywrócić połączenie z waszym ciałem
energetycznym, z całą siecią komunikacyjną funkcjonującą w waszym
ciele. Jeżeli tylko im na to pozwolicie, wasze Pakauwahy pomogą wam
ponownie zawiązać nić porozumienia pomiędzy waszym ciałem a waszą
świadomością pozostającą w chwili obecnej. Nie oczekujcie jednakże, że
w jednej chwili wasze zdrowie się poprawi. Wiedzcie jednak, że w
końcu tak się stanie. Wiedzcie, że wasze zdrowie wróci w końcu do
normy.
Jest wśród nas ktoś, kto – wstań, proszę (brawa publiczności, gdy
Garret Annofsky wstaje z miejsca) – kto może poświadczyć o prawdziwości
moich słów.
Może Garret ubrałby to w inne słowa, niż te, których ja tu dziś
użyłem, ale to nie zmieniłoby w niczym istoty rzeczy. A mianowicie, że
prędzej czy później musiał zagłębić się w siebie, udać się wgłąb
swojego wnętrza. Owszem, pozostawał pod opieką lekarzy, czuł przy
sobie miłość Andrahy, która – nawiasem mówiąc - wciąż jeszcze nie
zmieniła swojego imienia (śmiech), a także miłość całej Shaumbry.
Musiał jednak w pewnej chwili udać się w głąb siebie samego, bo tylko w
taki sposób można było czemukolwiek zaradzić. Tylko tak. Nie zażywał
żadnych egzotycznych medykamentów, żadnych dziwnych specyfików. Nie
pił jakichś podejrzanych mikstur. Nie recytował mantr ani nie śpiewał
psalmów. Nawet za bardzo nie płakał. Nawet mnie nie wzywał, graliśmy
tylko od czasu do czasu w nowoenergetyczne szachy. Zrobił w zamian coś
wspaniałego. A mianowicie zagłębił się w siebie. Tak po prostu. Bez
żadnego zadęcia. Powtarzał sobie jedynie, że jest tym, czym jest i
zawsze tym będzie. To jedno wystarczyło, aby przesłać wyraźną
wiadomość swemu ciału, która została przekazana przez całą jego sieć
komunikacyjną. Nie pracował ze swym Pakauwahem, tak jak my to teraz
robimy, ale zagłębił się w siebie powtarzając jedynie, że jest tym,
czym jest, a jego ciało to usłyszało. Dziękuję ci.
GARRET: Chyba dostałem te same wytyczne, co ty! (Garret porównuje prawie identyczny kolor marynarki Cauldre’a i swojej)
ADAMUS: Tak, tak (Adamus się śmieje). Ale w moich było napisane:
„Elegancki garnitur”, a tymczasem wyglądam jak yuppie na biwaku! (dużo
śmiechu, gdy Adamus komentuje ubiór Cauldre’a)
Weźcie zatem głęboki oddech i w pełni wczujcie się w prawdziwą
istotę waszego Pakauwaha, bo to wy sami nim jesteście. To cząstka was,
to wasz aspekt. Wasza wspaniałość przez niego przemawia. Wasza
własna. To przecież nikt inny jak wy sami.
A kiedy wasz Pakauwah już się w was zanurzy i zacznie dla was
pracować - czy to na jawie, czy to we śnie - pozwólcie mu na to, aby
mógł dowolnie zmieniać swą postać na wszelkie konieczne sposoby.
Powtarzam, nie oczekujcie od niego, że będzie do was mówił, ale to nie
znaczy, że nie będzie się z wami komunikował. Między jednym a drugim
istnieje ogromna różnica. Mowa to bardzo prymitywna forma komunikacji.
Bardzo prymitywna. To tak jakby przeciwstawić kogoś, kto śpiewając pod
prysznicem strasznie fałszuje całej symfonii wybitnych muzyków i
chórzystów. Widzicie, język jest bardzo ubogi. Kiedyś, w czasach
Atlantydy czy Lemurii, był czymś znacznie więcej, był niczym śpiew.
Teraz jego forma wyrazu bardzo zubożała. Postaram się namówić Cauldre’a,
żeby zaczął do was śpiewać. (śmiech) Cały Shoud kiedyś razem
wyśpiewamy! Nie będzie to dla ciebie komfortowe przeżycie, Cauldre - co
to, to nie.
Weźmy zatem teraz wszyscy głęboki oddech i pozwólmy Pakauwahom
zrobić co do nich należy. Pozwólcie na to samym sobie. Samym sobie.
ZARZĄDZANIE ENERGIĄ
Gdybyście byli kapitanem statku, to czy sprawowalibyście komendę
nad swoją załogą? Czy wydawalibyście im polecenia? Mówili co, jak i
kiedy mają robić? Albo jaka za to czeka ich zapłata? Roger?
ROGER: Oczywiście.
ADAMUS: Oczywiście. Dobra odpowiedź. Doskonała. Tak właśnie by
było. W przeciwnym razie, to znaczy gdybyście jasno nie określili
swoich oczekiwań wobec waszej załogi, nie dali waszym ludziom do
zrozumienia kto tu rządzi, wówczas prędzej czy później zbuntowaliby
się i przejęli władzę. Dlatego też kapitan statku musi sprawować na
nim niepodzielną władzę, musi mieć autorytet i posłuch wśród załogi, a
aby to osiągnąć, wszyscy na statku muszą mieć jasność co do tego,
gdzie jest ich miejsce, czego się od nich oczekuje i co oni sami mogą w
zamian za to otrzymać. Tak to już jest, gdy chce się utrzymać
przywództwo nad innymi ludźmi.
Oczywiście w przypadku Shaumbry jest trochę inaczej. Nie chciałbym
się tu teraz zagłębiać w tę kwestię, ale w waszym przypadku nie trzeba
przydzielać żadnych zadań. Wystarczy wskazać wam kierunek i pozwolić,
byście sami odkrywali Nową Energię. Owszem, czasem może dojść do
jakichś spięć, jakichś konfliktów, ale to jedynie wychodzi wam na
dobre. To tylko wam służy. Wiecie, jak to jest, jak spotka się jedna
Shaumbra z drugą – czasem dochodzi do jakichś spięć, do jakichś
zatarć. Oczywiście wiele w tym miłości, ale też i napięć, tarć. A
dlaczego? Ponieważ jesteście teraz w bardzo stresującym okresie
waszego rozwoju. Przechodzicie teraz przez wiele daleko idących zmian,
przez co możecie stanowić dla siebie nawzajem dość duże wyzwanie.
Czasem sami świadomie szukacie zatargów z kimś innym z Shaumbry,
ponieważ ciąży wam jakiś nierozwiązany konflikt z któregoś z
poprzednich wcieleń. Takie zatargi wydają się być wówczas elementem
walki o przywództwo czy czymś w tym rodzaju, ale w rzeczywistości
wcale tak nie jest. Rzeczywistym powodem takich konfliktów jest
kryjący się za tym wszystkim ogromny stres wywołany zmianami, których
na co dzień doświadczacie.
Zresztą to w tym momencie nieistotne. Mówiliśmy o kapitanie statku.
Tak więc ktoś taki musi jasno dać do zrozumienia załodze kto tu
rządzi, kto tu jest kapitanem, kto tu wydaje rozkazy.
Dobrze, a jeżeli jesteście kapitanem swojego własnego statku,
siebie samego – swojego ciała, umysłu, duszy, przeszłych aspektów,
wszystkich części siebie, to czy wówczas też należy nad wszystkim
sprawować władzę i kontrolę? Timothy?
TIMOTHY: Tak…
ADAMUS: A właśnie, że nie! Ale dziękuję ci za odpowiedź. Otóż nie,
nie ma takiej potrzeby, ponieważ nie zarządzacie grupą ludzi, ale
samym sobą. Nie musicie stawiać czoła czyimś ukrytym motywom,
ambicjom, potrzebom i wszystkim tym rzeczom, z którymi musimy się
borykać w przypadku zarządzania zespołami ludzi. W tym wypadku macie
bowiem do czynienia sami ze sobą. Sami jesteście sobie sterem,
żeglarzem i okrętem. To wy jesteście tu swoim własnym kapitanem, swoim
własnym szefem - samorządną, niezależną istotą. Każda część was,
każda część waszego ciała, umysłu i ducha czuje w stosunku do was
jedynie bezwarunkową miłość. Inni ludzie już niekoniecznie, ale
wszystkie cząstki waszej własnej istoty jak najbardziej.
Utraciliście niestety łączność z pozostałymi częściami siebie. Z
tego powodu odczuwają one brak szacunku dla was. Nie szanują was przez
to. Nie mają dla was takiego szacunku, jaki miały kiedyś i jaki wciąż
chciałyby mieć. Jaki chcą mieć.
Co gorsza, w pewnym momencie zupełnie przestaliście ufać sami
sobie, przez co utraciliście swą własną łaskę, łaskę tych pozostałych
części siebie. Z tego powodu w dużej mierze zanikła komunikacja z
waszym umysłem, waszym ciałem, a już z pewnością z waszym duchem. Z
duchem to już na pewno. Utraciliście zaufanie do siebie samych, a w
rezultacie staliście się tą malutką istotką, którą teraz jesteście.
Malutką, zalęknioną istotką, która nie ufa temu, że jest tym, czym w
rzeczywistości jest.
Pierwszą ofiarą takiego stanu rzeczy jest oczywiście wasz duch –
wasza dusza. Słyszę czasem, jak mówicie, że celowo opuściliście tę
zasłonę zapomnienia na to, czym naprawdę jesteście. No dajcie spokój…
Celowo?!? Celowo zapomnieliście, kim w rzeczywistości jesteście?!? Kto
wam naopowiadał takie rzeczy? Czemu w to uwierzyliście? To są pytania,
które powinniście sobie tak naprawdę postawić.
Chodzi tak naprawdę o to, że utraciliście połączenie z samym sobą. W
konsekwencji utraciliście też wszelkie połączenie, wszelką możliwość
komunikacji z waszym duchem. Co nie zmienia faktu, że on wciąż w was
jest. Wciąż tam jest. Zawsze był, tylko wy przestaliście się z nim
komunikować. Z nim i z całą resztą was samych. Nie ufacie swemu własnemu
ciału. Nie ufacie swemu własnemu umysłowi. Nie macie bladego pojęcia o
tym, co chce powiedzieć wam wasz własny duch. Poszukujecie go od
bardzo dawna i do pewnego momentu była to nawet dla was świetna
zabawa, zabawa w poszukiwanie ducha. Tylko gdzie wyście go
poszukiwali? Przecież to wy sami. A teraz was to dziwi, że przecież to
tak właśnie jest. To wy sami jesteście swoim własnym duchem, który z
powodu braku zaufania do siebie samego utracił łączność z istotą
samego siebie.
Tak więc jesteście kapitanem swego własnego statku, lecz wciąż
macie problemy z porozumiewaniem się z poszczególnymi pokładami. Część
tego wynika z waszych dziwnych, zakorzenionych w głębokiej
przeszłości wyobrażeń na temat Boga i tego, czym jest duchowość, co
stanowi jedną z największych przeszkód w naszej wspólnej pracy i od
czego musicie się wreszcie uwolnić. Słyszałem, jak rozmawialiście dziś
o Rzymie. To niesamowite miasto i uwielbiam tam bywać. Niemniej
jednak ze względu na swą kościelną tradycję tkwi ono wciąż głęboko w
przestarzałych wyobrażeniach o tym, czym jest Bóg, z czego większość
ludzi nie zdaje sobie nawet sprawy. Wiecie przecież, że Bóg nie jest
jakimś wiecznie zagniewanym starcem z białą brodą, który siedzi sobie
na tronie w niebiosach. To znaczy dla kogoś tam może kimś takim być,
ale z pewnością nie dla mnie i mam nadzieję, że również nie dla was.
A co, gdyby się okazało, że Bóg jest tak naprawdę kumulacją
wszystkich potencjalnych przeszłości – wszystkiego, co kiedykolwiek było
i mogło być, jak również wszystkich potencjalnych przyszłości –
wszystkiego, co kiedykolwiek może się jeszcze wydarzyć? Co, gdyby Bóg
był absolutnie wszystkim poza chwilą obecną?
(pauza)
Absolutnie wszystkim – każdym potencjalnym scenariuszem, wszystkim,
czego doświadczyliście, czego nie doświadczyliście, czego jeszcze
doświadczycie i czego już nie doświadczycie. Co, jeżeli to właśnie jest
Bóg, a wy, jako ci, którzy też są Bogiem, istniejecie w chwili obecnej
urzeczywistniając te scenariusze zgodnie z własnym wyborem? Za każdym
razem dokonując tego tu i teraz? Podsuwam wam tę myśl, abyście się
nad nią zastanowili przed snem.
A wracając do tematu – nadszedł dla was czas, Shaumbro, abyście
zaczęli wreszcie ponownie sobie ufać. Ufać każdej cząstce was – waszemu
ciału, umysłowi, duchowi, aspektom, Bogu w was, waszej własnej
boskości, każdej istniejącej wokół was potencjalności, i tej już przez
was doświadczonej i tej znajdującej się jeszcze przed wami, ponieważ
one wszystkie pragną wam służyć. Są wami. Wami.
Jesteście teraz w punkcie, w którym pora powiedzieć sobie, że w
pełni sobie ufacie, że musicie wreszcie sobie odpuścić i zaufać. I to
całkowicie. Nie jakiejś tam innej istocie, nie waszemu Pakauwahowi,
nie komuś, z kim postanowiliście spędzić swoje życie, nie jakiemuś tam
Bogu w niebiosach, który nie ma zielonego pojęcia o tym, co się w was
dzieje – lecz sobie. Zaufać i odpuścić sobie. I co się wówczas
stanie? Co się stanie, gdy sobie wszystko odpuścicie?
SHAUMBRA (kobieta): Przerazimy się.
ADAMUS: Proszę?
SHAUMBRA: Z początku trochę się przerazimy.
ADAMUS: Trochę? Bardzo! Faktem jest, że będzie to najbardziej
przerażająca rzecz, jaka wam się kiedykolwiek przytrafiła. Ładne mi
trochę… Wywróci wam to wszystko do góry nogami, sprawi, że cała wasza
świadomość zadrży w posadach. Wiecie, jak to jest, gdy coś wypada z
rytmu i zaczyna wibrować i klekotać? To tak jak w samochodzie, gdy
osiągacie pewną prędkość, nagle coś zaczyna wibrować, dzwonić albo
klekotać. Co wtedy powinniście zrobić? Zwolnić, tak?
SHAUMBRA: Wziąć głęboki oddech i przyśpieszyć.
ADAMUS: Oddychać. Przyśpieszyć i oddychać. Po prostu uwielbiam tę
grupę! (śmiech) Otóż to! Trzeba wziąć głęboki oddech i odpuścić sobie
wszystko, czyli właśnie przyśpieszyć. Jeżeli zaczniecie się
powstrzymywać, hamować, wówczas zwolnicie, powstaną ograniczenia i
blokady, przepływ energii się zatrzyma. A więc nie, nie macie zwalniać,
lecz właśnie odpuszczać sobie wszystko w takich momentach.
Czy wasze życie ulegnie przez to zmianie? Czy wasze życie się
zmieni? Jak najbardziej! Jeszcze jak się zmieni! Pasuje wam to? Czy
też będziecie próbować określić, jak te zmiany powinny według was
wyglądać?
SHAUMBRA: Chyba nie.
ADAMUS: A właśnie, że tak! Na pewno będziecie próbowali określić te
zmiany. Ale nie szkodzi. To wam nie zaszkodzi, pod warunkiem, że
będziecie wówczas świadomi tego, że nadchodzące zmiany niekoniecznie
będą zgodne z tym, czego oczekiwałoby wasze ludzkie ja. Podczas jednego z
naszych najbliższych spotkań porozmawiamy sobie o tym, jak różne są
oczekiwania waszego ludzkiego ja od waszego duchowego ja oraz dlaczego
są ze sobą zupełnie sprzeczne – a przynajmniej dlaczego wydają się
takimi być na krótką metę.
Tak więc przede wszystkim odpuszczamy sobie. To podstawa
funkcjonowania w Nowej Energii. Już o tym przecież wcześniej mówiliśmy,
już to sobie kiedyś przemyśleliście. Problem jednak właśnie w tym, że
jedynie przemyśleliście to sobie - porozmawialiśmy sobie o tym - ale
jeszcze tego w pełni nie doświadczyliście. Jestem świadom tego, że
niektórzy z was zrobili naprawdę wielki krok w tej kwestii, ale teraz
przyszła już pora żyć pełnią tego wszystkiego, całkowicie sobie zaufać.
Możecie być pewni, że odżyją przez to jakieś wasze stare kwestie –
wszystkie błędy, które wydawało wam się, że kiedykolwiek
popełniliście; wszystkie te chwile, gdy wasze ciało zostało wytrącone
przez was samych z równowagi; wszystkie te momenty, gdy myśleliście,
że zrobiliście jakieś wielkie głupstwa, że prowadziliście złe życie
czy zrobiliście coś złego – to wszystko może teraz odżyć. No i jak
mielibyście teraz zaufać temu waszemu ja, które narobiło tych
wszystkich głupot? Które popełniło te wszystkie błędy? A cóż to
takiego ‘błąd’, pytam was? Cóż to takiego ‘błąd’?
Tak więc będę was wciąż zachęcał, abyście ufali sobie. Co nie
znaczy kontrolowali się. Kapitan statku i owszem, sprawuje kontrolę
nad swoim statkiem, ale wy jesteście kapitanem swojego własnego
przeznaczenia i nie potrzebujecie sprawować nad nim żadnej kontroli.
Wy macie być raczej marzycielem, twórcą, wizjonerem i pozwolić, żeby
wszystko inne się temu podporządkowało. Nie trzeba temu nadawać
żadnych konstrukcji myślowych, a jedynie dać temu swoje serce,
uczucie. Nie potrzeba tu mózgu wraz z tymi jego planami i projektami
na to, jakby tu jeszcze zdobyć trochę więcej pieniędzy. Tu raczej
potrzebna jest pasja, która zamanifestowałaby się w dużo prostszy
sposób – znacznie, ale to znacznie prostszy sposób.
Weźmy wszyscy razem głęboki oddech.
(pauza)
FAKTY
A skoro już rozmawialiśmy dziś o modzie, powiedz mi, David, jakiego koloru jest moja koszula?
DAVID: Niebieska.
LINDA: Mam podawać mikrofon?
ADAMUS: Tak, tak. Będziesz biegać z mikrofonem.
DAVID: Niebieska.
ADAMUS: No tak, niebieska… Gabriella, gdzie teraz jesteś?
GABRIELLA: Tutaj.
ADAMUS: Tutaj. A gdzie jest tutaj?
GABRIELLA: W chwili obecnej.
ADAMUS: A jak nazywa się to miejsce?
GABRIELLA: Acha. Cold Creek Canyon.
ADAMUS: Cold Creek Canyon, no właśnie. Elizabeth… (do Lindy) Biegaj, biegaj! (dużo śmiechu)
LINDA: Bądź miły. Tu jest więcej niż jedna Elizabeth.
ADAMUS: Jakim jeździsz samochodem?
ELIZABETH: BMW.
ADAMUS: BMW, nieźle!
ELIZABETH: Dziękuję.
ADAMUS: I tak właśnie usłyszeliście trzy fakty, które wcale nie są prawdą. Wcale.
Częściowo odpowiadają one prawdzie, ale w niewielkim stopniu. To
będzie wasz kolejny krok, który będzie wymagał od was dużej dozy
zaufania, dlatego tak dużo dziś mówiłem o ufaniu sobie. Krok ten będzie
też od was wymagał porozumienia między wami i waszym Pakauwahem,
abyście potrafili patrzeć na wiele kwestii wielowymiarowo i
zrozumieli, że teraz już nic nigdy więcej nie będzie prostym faktem.
Nic.
Wasze ludzkie ja lubi koncentrować się na faktach, lubi się w nich
zakotwiczać. Wydaje mu się, że jest tak i tak. Umysł to uwielbia.
Innym częściom waszego ja też to się do pewnego stopnia podoba.
Fakty. Fakty wydają się dawać wam coś w rodzaju jasności, ale tak
naprawdę stanowią dla was jedynie ograniczenie. Wydaje wam się na
przykład, że to oczywisty fakt, że jutro rano wstanie słońce. Może tak,
może nie… Niektórzy z was przychodząc tu dziś na nasze spotkanie
zastanawiali się nad tym, dlaczego powiedziałem, że dziś jest niedziela,
8 listopada któregoś tam roku [Shoud miał miejsce w sobotę, 7
listopada – przyp. tłum.]. A to jest fakt, gdzieś tam. Gdzieś tam, dla
niektórych Shaumbra, którzy nas teraz słuchają, to jest fakt. A
jednocześnie nie, ponieważ kryje się za tym znacznie więcej – znacznie
więcej niż mogłoby się komuś wydawać.
Jedną z większych zmian, jakie są efektem przejścia ze Starej do
Nowej Energii, jest to, że fakt przestaje być faktem. Trudno będzie wam
się jednak uporać z tą prawdą, jeżeli całkowicie sobie nie zaufacie.
Jeżeli nie będziecie pracować nad tym, aby nauczyć się zarządzać swoimi
własnymi energiami – na przykład jak porozumieć się z czymś tak
prostym, jak wasz Pakauwah. A to tylko wyimaginowany – lub prawdziwy –
aspekt was samych.
Tak więc koniec z faktami. Będziecie mieli mnóstwo okazji, żeby to
sobie przećwiczyć. Będzie to stanowiło nie lada wyzwanie dla waszego
umysłu, gdy będzie wam się wydawało, że coś jest przecież oczywistym
faktem. Na przykład, że ta podłoga jest drewniana. A może nie jest? W
pewnym sensie jest. W pewnym sensie wszystko jest prawdą, nawet wierutne
kłamstwo… No tak, wasz umysł w takich momentach zaczyna od razu swoje
‘ale’… A więc pora na głęboki oddech.
Wasz umysł został tak zaprogramowany, aby wszystko porządkować, aby
wszystko układać w struktury, tworzyć wzorce zachowań i systemy
wierzeń. Gdybyście tylko potrafili odsączyć te cechy umysłu, które
decydują o jego sile i intensywności jego przekonań, czyli właśnie
przeświadczenie o własnej nieomylności i słuszności w postrzeganiu
rzeczywistości, a następnie nasączyli nimi waszą duszę i wasze własne
ja, wówczas bylibyście nie do pokonania. Pod warunkiem oczywiście, że w
każdej chwili potrafilibyście się wznieść również i ponad to, ponad
ten system przekonań. Bo właśnie tym jest wasz umysł – systemem
przekonań. Bardzo silnym systemem przekonań. Pod tym względem jest
doskonały. Geniusz umysłu polega właśnie na tym, że sam stworzył
przekonanie o własnej nieomylności, że w pełni na sobie polega, że
potrafi wyłączyć się na wszystko inne i postrzegać jedynie siebie.
A nie wydaje wam się, że tworząc umysł doskonały powinniście byli
ukryć w nim taki mały wyłącznik, który pozwalałby wam się od niego
uwolnić? Nie wydaje wam się, że powinniście byli tak zrobić?
I właśnie tak zrobiliście. Zrobiliście to. Jest w umyśle ukryty
taki mały przełącznik, pewnego rodzaju mechanizm ukryty we wzorcach
myślowych samego umysłu, taki mały guziczek, który pozwala na
odłączenie umysłu od siebie samego. Innymi słowy, byliście na tyle
genialni, że stworzyliście mechanizm pozwalający wam na dokonanie
takiej eksplozji w was samych, która wyniosłaby was ponad umysł. Mówię
tu świadomie o eksplozji, bo będzie to miało taki właśnie charakter. W
waszych umysłach uwięziona jest taka masa energii, że gdy ją wreszcie
uwolnicie, to dojdzie tam do prawdziwej eksplozji.
Bez względu jednak na to, jak sprytnie tego nie wymyśliliście, wasz
umysł okazał się równie sprytny – w końcu to wasza własna kreacja,
więc nic dziwnego, że jest bystry – tak więc okazał się równie sprytny
i wmówił wam, że tego guzika absolutnie nie wolno wam ruszać!
(śmiech)
Tak więc mamy tu do czynienia z klasycznym paragrafem 22. Wiecie,
że istnieje taki mechanizm, którego użycie pozwoliłoby wam na
uwolnienie się od wszystkich systemów wierzeń, wszystkich skostniałych
struktur, na których oparty jest mechanizm waszego codziennego
funkcjonowania. Wiecie, ponieważ sami go stworzyliście. Ale
jednocześnie postawiliście przy nim strażnika i przykazaliście mu, aby
pod żadnym pozorem nie zważał na was, gdy będziecie kiedyś próbowali
go przekonać do tego, żeby was do tego przełącznika dopuścił. Tak więc
gdy teraz pojawiacie się przed nim gotowi skorzystać z tego
mechanizmu i wyłączyć nadzór umysłu, ów strażnik, a właściwie cała
armia strażników, nie chce wam na to pozwolić.
Niesamowita gra, nieprawdaż? Ale kto tu jest w tym wszystkim
Bogiem? Strażnicy? Ależ skąd! Wy nim jesteście. To wy jesteście
Bogiem. To wy sami tworzycie swą własną rzeczywistość. Możecie dokonać
takiego wyboru, jakiego tylko chcecie. Możecie skasować każdy
program, wymazać wszelkie taśmy, pozbyć się wszystkich systemów
wierzeń, wszystkich ograniczających was przekonań. Wszystko, co
musicie zrobić, to wziąć głęboki oddech i zaufać sobie. Wziąć oddech
jest łatwo, zaufać sobie – o, to bardzo trudne, bardzo trudne. A może
nie… Może wcale nie…
Gdy wejdziecie trochę głębiej w Nową Energię – w czym będziemy wam
niestrudzenie pomagać - przekonacie się, że coś takiego jak fakt tak
naprawdę nie istnieje. Wszystko, czegokolwiek nauczono was na temat
fizyki, nauki, medycyny, architektury, inżynierii, telewizji – wszystko
to, jak się przekonacie, przestanie mieć znaczenie, ponieważ do tej
pory widzieliście jedynie jeden z wielu aspektów tych zjawisk, a jest
ich znacznie, ale to znacznie więcej.
Moja koszula może się wam wydawać niebieska, ale dla tych, którzy
przyglądają się jej w innych wymiarach, jest zupełnie inna. Mogą albo w
ogóle nie widzieć koloru w takim sensie, w jakim występuje on w
świecie fizycznym, albo będą widzieć niebieski raczej jako odcień
żółtego lub zielonego - zależy gdzie się w danej chwili będą znajdować
i co tam będą robić. W innych wymiarach kolory nie istnieją, albo też
nie wyglądają tak, jak na Ziemi. Zapytacie jakiegoś anioła, czy ta
koszula jest niebieska. Powie wam, że w żadnym razie! Może powie wam,
że jest pomarańczowa, kto wie? Tym bardziej, że i tak trudno będzie mu
dostrzec w ogóle jakikolwiek kolor, ponieważ będzie patrzył na nią
raczej przez pryzmat jej energii. Aniołowie nie widzą fizycznej
rzeczywistości.
Ja mam ten przywilej, że mogę bardziej niż jakikolwiek inny anioł
przyglądać się fizycznej rzeczywistości, ponieważ Cauldre pozwolił mi
patrzeć swoimi oczami. Tak więc oprócz tego, że widzę wasze energie,
mogę jednocześnie widzieć wasze piękne twarze.
Tak więc wszystkie tak zwane fakty zaczną powoli się dla was
rozwiewać. Intelekt również zacznie się powoli rozpływać, do tego
stopnia, że czasami będzie wam się wydawać, że stajecie się coraz
głupsi, coraz bardziej tępi. Zaczniecie na przykład zapominać o
umówionych spotkaniach. (śmiech) Zaczniecie zapominać nazwiska waszych
znajomych. Gdy ludzie to zauważą, powiedzą wam – a wy w to na moment
uwierzycie – że się starzejecie albo że może za długo już tkwicie w tej
sekcie, czy cokolwiek w tym stylu. Przez jakiś czas nawet w to
będziecie wierzyć, a już szczególnie w to, że się po prostu
starzejecie. Ale to nieprawda. Tylko nie spanikujcie i nie zacznijcie
faszerować się lekami, witaminami i czym tam jeszcze popadnie, bo
wasze ciało naprawdę będzie wiedziało, jak ma o siebie zadbać, jeżeli
mu tylko na to pozwolicie. Jeżeli mu tylko pozwolicie.
Tak więc wszystko to, co do tej pory uważaliście za fakt, zacznie
się zmieniać, a to może przez jakiś czas być dla was bardzo
dezorientujące. Wszystko będzie wam się wymykać z rąk. To znaczy,
ponieważ wciąż będziecie jeszcze musieli prowadzić samochód, więc tej
wiedzy wasze ja nie pozwoli się ulotnić, bez obaw. (śmiech) Wpierw
ulotnią się inne rzeczy.
Wiele dotychczasowych ‘faktów’ zacznie się jednak przeistaczać i
zdacie sobie wtedy sprawę, że świat, który wokół siebie zbudowaliście,
oparty był do tej pory na faktach, które jak się okazuje niekoniecznie
są prawdziwe. I choć może się wam to wydawać egzotyczne, a nawet
pociągające, czasem napędzi wam to niezłego stracha, ponieważ ten wasz
świat zacznie się sypać na waszych oczach.
O tym, co zajmie jego miejsce, porozmawiamy sobie innym razem.
Pamiętajcie tylko, że jesteście wystarczająco mądrzy, by nie pozwolić
wszystkiemu zamienić się w pustkę. Stworzycie w zamian coś zupełnie
nowego, choć przez chwilę może wam się wydawać, że wokół was będzie
jedynie pustka.
Tak więc koniec z faktami. Koniec. Koniec z prawami Newtona, tak
przez wszystkich hołubionymi. I bardzo dobrze. Newton sam zdawał sobie
sprawę, że jego opis praw rządzących rzeczywistością, wszystkie te
prawa przyczyny i skutku, przyciągania i wszystkie inne teorie, mają
jedynie charakter chwilowy. Newton sam mówił, że to jedynie jeden z
wariantów, który akurat wybraliśmy i urzeczywistniliśmy, ale to wciąż
zaledwie jeden z wielu możliwych światów. Tak więc koniec już z tym,
pora stworzyć nowy świat.
O faktach zwykle dowiadujecie się z mediów. Tylko, że to, co tam
znajdujecie, to wcale nie są fakty, a jedynie wytwory ograniczonych
systemów przekonań. Czytacie sobie o czymś i od razu pojawia się w was
niemalże hipnotyczne przekonanie o prawdziwości opisywanych zdarzeń.
Wystarczy, że ktoś coś napisze, a wy zaraz w to wierzycie. Sam napisałem
książki, które z faktami nie mają nic wspólnego, ale to nie zmienia
faktu, że to, co w nich zawarłem, jest prawdziwe. Po prostu patrzę na
pewne rzeczy z innej perspektywy. Wasza perspektywa też się wkrótce
zmieni.
Weźmy teraz głęboki oddech. Wasz Pakauwah i wasza wiara w siebie
pomogą wam pogodzić się z faktem, że fakty już nie są faktami. (śmiech)
UFNOŚĆ
Kolejna kwestia… Tylko sprawdzę, ile mamy jeszcze czasu… Chociaż
upływ czasu to też nie jest żaden fakt. Co prawda świadomość czasu do
pewnego stopnia wam służy, ale tylko do pewnego stopnia, nic więcej.
Pomaga wam zachować jakiś porządek rzeczy, podczas gdy w rzeczywistości
wciąż podróżujecie w czasie. Nawet teraz, w tym momencie. Wasz system
komunikacji jest bowiem na tyle dysfunkcyjny, że wydaje wam się, że
możecie być teraz jedynie tutaj i nigdzie indziej. A tak naprawdę, to
siedząc tu wciąż podróżujecie tam i z powrotem. Także wasz Pakauwah,
którego właśnie zaprosiliście do waszego ciała, jednocześnie podróżuje w
czasie w inne miejsca. Podróżowanie w czasie to naprawdę niesamowita
rzecz, czasem dużo bardziej fascynująca niż jakiekolwiek ludzkie
doświadczenie. Niewiele rzeczy może się z nim równać. Porozmawiamy sobie
o tym więcej podczas któregoś z naszych nadchodzących spotkań, teraz
chcę się skupić na tym, co mamy tu dziś do omówienia.
A więc weźcie teraz głęboki oddech i zrozumcie wreszcie, że możecie
zaufać sobie w stu procentach, całkowicie i we wszystkim. Powtarzacie
sobie co prawda, że wy też jesteście Bogiem, ale kiedy wreszcie
zaczniecie to urzeczywistniać? Przecież skoro jesteście Bogiem, to
znaczy, że możecie wszystkiemu bezgranicznie ufać. Owszem, wasze ludzkie
ja ma pewne określone oczekiwania, wobec czego nie wszystko zawsze
toczy się tak, jakby wasze ludzkie ja tego chciało, ale to nie zmienia
faktu, że i tak wszystko toczy się tak, jak powinno. Naprawdę. I na tym
właśnie polega ufność, że się temu wierzy. Właśnie na tym.
Pomyślcie, jaka tak naprawdę istnieje alternatywa dla ufności, dla
wiary w samego sobie, dla wiary w swą własną boskość. Całe wcielenia
spędzone na wierze w innych i na wątpieniu w siebie? Jeżeli nie ma w
kimś wiary w siebie, to równie dobrze można powiedzieć, że ktoś taki w
ogóle nie istnieje. Skoro oddaje swoją energię wszystkiemu wokół
siebie, to tak naprawdę wcale go nie ma. To nie znaczy, że jest
martwy. On po prostu w ogóle nie istnieje.
PRZYSZŁOŚĆ I PRZEZNACZENIE
Udamy się dzisiaj po raz kolejny we wspólną podróż. Poprzednim
razem powróciliśmy do przeszłości, by uwolnić jej zablokowany
potencjał. Kiedy wówczas otworzyliśmy drzwi do przeszłości, niektórzy z
was oczekiwali jakiegoś silnego doładowania energetycznego, jakichś
fajerwerków czy innych wrażeń, tymczasem nic takiego się nie stało. To
dlatego, że czasem zmiany są na tyle subtelne, na tyle
niedostrzegalne przez wasz aktualny system komunikacji, że nawet ich
nie zauważacie, nie zdajecie sobie po prostu sprawy, co tak naprawdę
ma miejsce. Ale to nie znaczy, że nic się nie dzieje.
Bowiem kiedy w zeszłym miesiącu otworzyliście drzwi do przeszłości,
gdy pozwoliliście na to, by jej potencjał dotarł do was w chwili
obecnej, to pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że ta jedna decyzja
umożliwiła połowie waszego boskiego ja na to, by w was w tym momencie
zagościło. W przeszłości doświadczaliście różnych rzeczy, na przykład
wyrzucenia z pracy. I to dobrze. Tobiasz już wam to mówił, a ja jeszcze
raz to podkreślę. Prędzej czy później, moi drodzy, musicie uwolnić się
z tego współczesnego systemu niewolnictwa, jakim jest praca na
etacie. Mówię wam to wprost i bez ogródek – praca dla pracodawcy to
praca niewolnicza. Oczywiście wmawiają wam, że jesteście wolni, że
macie wolny wybór, ale to nieprawda. Jesteście niewolnikami. Ale z tym
też sobie poradzimy. Z tego też się w końcu uwolnicie.
W końcu każdy z was będzie miał szansę pracować na własny rachunek,
a przynajmniej robić coś, co kocha całym sercem. A jeżeli mimo
wszystko postanowicie kontynuować dotychczasową pracę, pozostać w tym
systemie… Nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy wciąż mają miejsce na
Ziemi. Mało tego – że będzie jeszcze gorzej! Ten system 8-godzinnego
niewolnictwa, tyranie dla pracodawcy, dla ‘szefa’, dla wypłaty… I
jeszcze to ciągłe siedzenie przy biurkach, mój Boże! Weźcie któregoś
dnia do pracy młot i rozbijcie je w drzazgi! (śmiech) A potem weźcie
sobie dobrego prawnika, niech przekona sąd, że to nieludzkie
przywiązywać kogokolwiek do biurka na osiem godzin. A potem jeszcze
pozwijcie waszego pracodawcę o odszkodowanie za nieludzkie
traktowanie, a jestem pewien, że wygracie. A jak nie, to przynajmniej
będziecie się dobrze bawić. Tak nie powinno być. Nie powinno.
A więc byliśmy już w przeszłości. Uwolniliśmy jej niewykorzystane
potencjały - wszystkie, które tam kiedyś na was czekały, a które nigdy
nie doczekały się realizacji. One wciąż tam są i ich pełna miłości
energia też wciąż tam jest. Stanowią po prostu taki wasz aspekt, z
którym nigdy jeszcze nie udało wam się połączyć. Dlatego musieliśmy wam
pomóc.
Dziś natomiast udamy się w przyszłość. Tak, w przyszłość. Jednakże
zanim wyruszymy, musimy poruszyć jedną ciekawą kwestię. A mianowicie,
czy istnieje coś takiego, jak przeznaczenie. Otóż nie. Choć dla 99,7
procenta ludzi na Ziemi jak najbardziej tak, ponieważ na to pozwalają,
ponieważ taki jest ich wybór. Tak więc z naszej perspektywy będą oni
jak najbardziej podążać ścieżką przeznaczenia.
W pewnym sensie ich przeznaczenie jest samospełniającą się
przepowiednią, ponieważ w pewnym momencie dokonali takiego wyboru.
Pozwolili na to, by inni decydowali o tym, jak ma wyglądać ich życie.
Albo pozwolili, by to ich własne aspekty o tym za nich decydowały.
Innymi słowy, poddali się. Choć bynajmniej nie poddali się, jeżeli
chodzi o kontrolę samych siebie – pod tym względem egzekwują ją bardzo
mocno, ale oddali kontrolę nad wszystkim innym. Poddali się.
Skapitulowali. To dlatego podążają drogą przeznaczenia, drogą karmy,
czemu w pełni się poddają. Wszystko to, co ich spotyka w życiu, uważają
za swoją karmę, nawet jeśli sami nie używają tego słowa.
Wierzą w linearny postęp duszy i zgodnie z tym postępują -
bezmyślnie, jak na smyczy, jakby nie mieli innego wyjścia, jakby sam Bóg
tego od nich wymagał, jakby nie mieli wyboru. Wierzą także w
przeznaczenie świadomości zbiorowej, która jest bardzo, ale to bardzo
gęsta, bardzo ciężka, co sprawia, że bardzo trudno jest uwolnić się z
tego Matrixu, z tej sieci, która ich na co dzień oplata. Albo i nie. Bo
wystarczyłoby przecież zrobić coś tak prostego, jak dokonać wyboru. No
ale wtedy ich życie by się zmieniło, a większości ludzi wcale by się
to nie spodobało. Tak naprawdę wcale tego nie chcą. I wcale ich za to
nie krytykuję, po prostu mówię, co widzę. Nie podoba wam się to, co
mówię? Ależ ja ich wcale nie osądzam, tylko przyglądam się temu, co
robią! (śmiech publiczności i Adamusa)
Ich życiem kieruje przeznaczenie również dlatego, że tkwią bardzo
głęboko w różnych systemach przekonań, a już w szczególności
religijnych. To wyjątkowo silnie uwarunkowuje przeznaczenie. Tacy ludzie
wierzą, że istnieją tylko dwie drogi – do nieba i do piekła, i że
wiodą one w przeciwnych kierunkach. Takie przeświadczenie prowadzi
prostą drogą ku przeznaczeniu. Co prawda jest to w tym momencie
przeznaczenie, w którym istnieją dwa scenariusze do wyboru, niebo i
piekło, ale na tym cały ich wybór się kończy.
Właśnie dlatego w przypadku olbrzymiej większości ludzi
przeznaczenie jest faktem. Właśnie dlatego, że w nie wierzą. Dlatego,
że wierzą w jakiegoś durnego Boga, który wybiera za nich ich losy i
decyduje, co się z nimi stanie. I nawet nie próbują tego kwestionować.
Wiecie, mimo to, że umysł jest w sumie bardzo ograniczony, to nie
trzeba przecież wiele, żeby się na chwilę zatrzymać i zastanowić nad
tą całą koncepcją. Bo niby dlaczego Bogu miałoby na tym zależeć, żeby
ustalać nam przyszłość? Dlaczego miałby zmuszać nas, żebyśmy przez to
wszystko przechodzili? Co niby mielibyśmy w ten sposób udowodnić? I
komu? Bez względu na to, jak pokręcona może być czasem ludzka logika,
to w takiej koncepcji wyraźnie jej brakuje. Nie ma ona żadnego sensu.
Niemniej jednak wieki uwarunkowywania, wmawiania wam różnych rzeczy,
programowania waszych umysłów na wszelkie możliwe sposoby spowodowały,
że skądinąd mądrzy i błyskotliwi ludzie potrafią być w takich
kwestiach bardzo bezmyślni.
Tak więc większość ludzi żyje zgodnie ze swoim przeznaczeniem, choć
wcale nie musi. Wcale nie musi, ale bez niego czuje się jak ryba
wyrzucona na brzeg. Wiecie dobrze, jak to jest, gdy rozwiewa się wasze
przeznaczenie. Macie już to doświadczenie za sobą. To poczucie, że
odeszli wasi przewodnicy, że nie ma już żadnych wytycznych, zgodnie z
którymi należałoby żyć, żadnych zobowiązań z poprzednich wcieleń. To
właśnie było wasze przeznaczenie. Przez jakiś czas nawet wam się to
podobało, ale na dłuższą metę to wasze samonarzucone przeznaczenie
okazało się przecież mało zabawne, nieprawdaż? W końcu zrozumieliście,
że nic takiego jak przeznaczenie nie istnieje. Choć z drugiej strony
może też być ono bardzo wygodne, dawać niejako poczucie bezpieczeństwa.
Bez niego można poczuć się nagim, odartym z poczucia komfortu, jakie
daje świadomość predestynacji. A gdy odziera się was w pewnym momencie z
tej iluzji, jaką jest przeznaczenie, czujecie się niepewnie, czujecie
się zagrożeni, jakby ta nagła wolność mogła być dla was
niebezpieczna. A przecież tak nie jest. Żadne przeznaczenie nie
istnieje. Naprawdę.
Powiemy sobie teraz parę słów o tym, co nas czeka w przyszłości, w
którą za chwilę wszyscy razem się wybierzemy. Naprawdę za chwilę
wyruszymy w przyszłość. Choć z drugiej strony wcale nie. (śmiech) Nic
nie jest już po prostu faktem. Wszystko jest bardzo płynne, bardzo
umowne – i bardzo dobrze.
POTENCJAŁY PRZYSZŁOŚCI
No więc co my tam spotkamy? (publiczność odpowiada: „energię” … „potencjały”) Potencjały, potencjały… Jak najbardziej.
Przed każdym z was rozciąga się pole potencjałów, które jednakże
nie jest nieograniczone. Zostało one stworzone, czy też zaistniało w
konsekwencji tego, co miało miejsce wcześniej. Każde zdarzenie wywołuje
w konsekwencji powstanie jakiegoś potencjału na przyszłość. Każde
wasze doświadczenie rodzi jakiś zarodek przyszłych potencjalnych
wydarzeń.
I tak właśnie powinno być, ponieważ dzięki temu staje się dla was
dostępny cały wachlarz potencjalnych opcji do wyboru, które w
rezultacie waszej decyzji urzeczywistniają się następnie w waszym
życiu. Z reguły wybieracie tę z nich, która będzie miała dla was
najsilniejszy efekt energetyczny – niekoniecznie najlepszy, ale ten,
który ze względu na swą energię, wydaje się być dla was najbardziej
pociągający. Często taki wybór nie wydaje się mieć pozornie większego
sensu, ponieważ jego skutki urzeczywistniają się nie tu, lecz w innych
wymiarach. Niemniej jednak bardzo was pociąga, przez co wydaje wam
się, że to dobry wybór, gdy tymczasem podążcie po prostu za
najsilniejszą pokusą.
Dlatego też nie zawsze wybieracie to, co tak naprawdę chcecie.
Wiem, że wygląda to na sprzeczność, ale nie zawsze wybieracie to, co
tak naprawdę chcecie, lecz raczej to, co potrafi was najskuteczniej
skusić. Moglibyście pomyśleć, że przecież to właśnie oznacza, że
wybieracie to, co najbardziej chcecie. Cóż, w pewien pokręcony,
maluczki, ludzki sposób tak rzeczywiście jest. Tylko że my jesteśmy
teraz potężnymi aniołami, a nie zwyczajnymi ludźmi. Z tym już
skończyliśmy. (śmiech) (Linda robi dziwną minę i Adamus zwraca się do
niej, śmiejąc się) Sama pomogłaś mi to ubrać w te słowa, więc nie
patrz tak teraz na mnie. (więcej śmiechu) Cały tydzień nad tym
pracowaliśmy, więc… Zawsze zanim stanę przed wami, wpierw omawiam
wszystko z Cauldrem i Lindą, żeby nie zmuszać ich potem do
przekraczania pewnej granicy, poza którą czuliby się nazbyt
niekomfortowo.
LINDA: Czasem jednak balansujemy na tej granicy.
ADAMUS: To prawda, ale nigdy was za nią nie wypycham. (śmiech) Tak
więc za chwilę udamy się w przyszłość, gdzie będziecie mieli okazję
spotkać się z oczekującymi tam was potencjałami, poczuć je. Tylko o nich
nie rozmyślajcie. Nie próbujcie wpasować je w te swoje arkusze
kalkulacyjne! Mówię to, bo niektórych z was bardzo kusi taka
perspektywa. Tymczasem macie tylko poczuć ich energie.
Do tej pory potencjały, których energie wyczuwaliście, których
istnienia byliście świadomi, pochodziły z waszej przeszłości, w
większości przypadków miały swoją genezę w tym, czego doświadczyliście w
tym, czy w poprzednich wcieleniach i dotyczyły całego wachlarza
różnych wyborów. Innymi słowy, mimo że nie ograniczały one w żaden
sposób waszego wyboru, jednak ich dynamika zakorzeniona była w Starej
Energii, ponieważ bazują one na tym, co miało miejsce w przeszłości.
Dlatego też czasami czujecie, jakbyście w czymś ugrzęźli, jakbyście
byli skrępowani jakimś przeznaczeniem, czy to swoim, swojej duszy, czy
też jeszcze kogoś innego i ogarnia was przez to frustracja. A brało
się to właśnie stąd, że wszystkie takie wybory dźwigały na sobie
ciężar przeszłości.
Dlatego też teraz sięgniemy wzrokiem ponad to, co już było, bo czy
zdajecie sobie z tego sprawę czy nie, istnieją jeszcze inne
potencjały. Takie, o których nic jeszcze nie wiecie. Takie, o których
informacja nie została jeszcze wprowadzona do waszej sieci
komunikacyjnej, ponieważ nie mają one nic wspólnego ze skutkami
waszych działań z przeszłości.
Weźcie głęboki oddech i nie analizujcie teraz tego, co
powiedziałem, tylko poczujcie to, pozwólcie się temu w was ułożyć,
dotrzeć do was. Wasze potencjały – te, których byliście do tej pory
świadomi – zakorzenione są w przeszłości – czy to waszej, czy to
waszych aspektów.
Te natomiast, które wkrótce uwolnimy, nie będą miały nic wspólnego z
waszą przeszłością, z waszą karmą, z tym, kim byliście w poprzednim
życiu, czy choćby nawet jeszcze dziesięć minut temu. Będą zupełnie
świeże. Z początku mogą wam się wydawać obce, ponieważ nie ma w nich nic
z istoty waszej dotychczasowej człowieczości, z tego, kim do tej pory
byliście, z kim się identyfikowaliście. Będą dla was tak całkowicie
nowe, że przez jakiś czas może wam się wydawać, że robicie coś nie tak,
że czegoś tu nie rozumiecie. W przypadku swoich dotychczasowych
potencjałów byliście przyzwyczajeni do wyczuwania w nich takich rzeczy,
jak ich moc, jak ich atrakcyjność, jak ich przeciwstawne energie.
Tymczasem w nowych potencjałach niczego takiego nie znajdziecie. Skrywa
się w nich najgłębsza istota was samych, ale tak nieograniczona, tak
swobodna i nieskrępowana, tak wolna od waszej przeszłości, że aż nie do
poznania.
Droga Shaumbro, tak właśnie jest z potencjałami w Nowej Energii.
Może wam się wydawać, że one zawsze takie były, ale to nieprawda.
Wasze potencjały pozostawały w stanie uśpienia, nieaktywne. Gdybyście
próbowali je w sobie odnaleźć choćby jeszcze wczoraj, wasze wysiłki
spełzłyby na niczym, ponieważ nie wiedzielibyście czego szukać.
Oczekiwalibyście zupełnie niewłaściwych oznak, wypatrywali właściwości,
których nowe potencjały zupełnie nie posiadają i w końcu zostalibyście
zupełnie zbici z tropu przez swoje własne, zanurzone w przeszłych
doświadczeniach oczekiwania.
Z WIZYTĄ W PRZYSZŁOŚCI
A teraz weźcie głęboki oddech… Możecie zostawić oczy otwarte lub mieć je zamknięte, to bez znaczenia.
(pauza)
Wybierzmy się zatem teraz wszyscy w przyszłość. W przyszłość, która
nie jest jeszcze określona, która składa się jedynie z potencjalnych
scenariuszy wydarzeń, z potencjalnych wariantów. Przyszłość nie
przybrała jeszcze żadnej określonej formy. To dlatego wszelkie wróżki,
wszelkiej maści wieszcze i prorocy zazwyczaj mylą się w swych
przepowiedniach. A czemu? No czemu? Czemu? Bo zanim jeszcze dojdą
prawdy, już ulegają pokusie tego, co najbardziej do nich przemawia i
przez to widzą jedynie jedną z możliwych prawd, a niekoniecznie tę,
która się ziści.
A więc w drogę. Zrobimy to w podobny sposób, co ostatnio, czyli
podążymy korytarzem pełnym potencjałów - tyle tylko, że tym razem będzie
to korytarz wiodący w przyszłość. A gdy już będziecie nim podążać,
niech tym razem cały rozpłynie się w nicości, niech rozpłyną się ściany,
podłoga, drzwi… Wszystko.
Tak więc pójdźmy wszyscy razem tą drogą. Nie jest to żadna podróż w
stronę światła czy ciemności. To podróż w głąb nas samych. Wejdźcie w
siebie, poczujcie wszystkie te potencjały, które tam na was czekają.
Wpierw wszystkie te, które stworzyła wasza przeszłość. One wciąż tam
są, więc przekroczcie je jako pierwsze.
To, gdzie się teraz znajdujecie, to wielowymiarowy hologram, w
którym zawiera się wszystko i nic. Wszystko, co kiedykolwiek może się
wydarzyć, jak również absolutnie nic.
A teraz, gdy wszystko wokół was się rozpłynęło, uwolnijcie się
nawet od faktu samego podążania w przyszłość. Nie ma potrzeby już
dalej kroczyć. Jestem tym, czy jestem tu i teraz.
(pauza)
Mińmy wszystkie te oczywiste potencjały, które stworzone zostały w
skutek waszych przeszłych doświadczeń i wkroczmy w te, które znacznie
bardziej reprezentują pełnię was samych, waszego prawdziwego ja,
waszego boskiego ja…
Wkroczmy w potencjały, które do tej pory były dla was niewidoczne, nieuchwytne, ale wciąż w was istniały…
W potencjały przyszłości, które mogą być tak różne od dotychczasowych, tak proste…
Potencjały, które wykraczają ponad wszelkie przekonania, logikę, fakty…
Uwolnijcie się od skostniałych struktur energii przeszłości i
wejdźcie w energię, która znacznie lepiej posłuży waszej nowej
świadomości, bo czymkolwiek by ona nie była, na pewno nie będzie
świadomością opartą na waszej przeszłości.
Wkraczając w nowe potencjały, w potencjały, które wykraczają ponad
stare systemy wierzeń i stare konstrukcje myślowe, nic już nie będzie
wodzić was na pokuszenie – tego po prostu w Nowej Energii już nie ma.
Nie ma czegoś takiego, jak śmierć. Nie ma czegoś takiego, jak życie. Zostaje samo istnienie.
Te potencjały nie muszą stanowić rozwiązania żadnych problemów,
niczego naprawiać ani niczego zmieniać, ponieważ nie odnoszą się do
żadnych typowych dla Starej Energii zaburzeń energii. Są zupełnie nowe,
są świeżym owocem waszej własnej pasji i radości. Po prostu są.
To, co teraz robimy, nie ma nic wspólnego z wyborem, ten nie jest
tu już potrzebny. Nawiązujemy nowe połączenie, zaczynamy na nowo się
komunikować.
Poszerzamy teraz naszą świadomość i nie pora teraz na uciekanie się
do umysłu, nie pora starać się na nowo zamknąć się w jakichś
kolejnych strukturach, wcisnąć się w jakieś nowe ramy. Teraz jest czas
na to, abyście poczuli samych siebie – niczym nieograniczonych,
nieokiełznanych. Innymi słowy, poczuli te swoje potencjały, które są
wolne od wszelkiego bagażu przeszłości, a przez to nieograniczone żadną
formą, zupełnie bezpostaciowe – czyste, krystalicznie czyste.
I też nic więcej nie musicie z nimi robić – wystarczy, że je poczujecie.
Możecie poczuć ich zapach, dotknąć je, usłyszeć, a nawet
posmakować. Ale najważniejsze, abyście po prostu pozostawali w pełnej
ufności i poczuli w niej ich obecność.
(pauza)
Gdy będziecie później pracować ze swoimi Pakauwahami – tak jak
teraz, czy tak jak wcześniej – wyjdźcie na spotkanie swoim
potencjałom. One nie mają nic wspólnego ze zbiorową świadomością, z
energiami innych ludzi, a nawet z całym stworzeniem – są tylko wasze.
Tylko wasze. I czekają na was.
Właśnie teraz, poszerzając swoją świadomość, budzimy je, uwalniamy i pozwalamy wejść w nasze życie.
(pauza)
Swobodnie i z pełną gracją wasze świeżo wyzwolone potencjały
przyszłości zaczynają spływać w teraźniejszość, w tę rzeczywistość, w
wasze tu i teraz, do chwili obecnej, gdzie dokonują się wszystkie wasze
wybory i urzeczywistnienia.
Weźmy głęboki oddech i poczujmy ponownie swą obecność w tym pomieszczeniu.
Na zakończenie naszej dzisiejszej dyskusji poproszę, aby Andrah
trochę jeszcze z wami pooddychała przy akompaniamencie jakiejś żywszej
muzyki, aby się to wszystko w was ugruntowało.
Kiedy tak poszerzamy naszą świadomość, wówczas otwierają się w was
różne rzeczy, części was samych, które tego właśnie potrzebują.
Zanim się pożegnamy na dziś, chciałbym was jeszcze prosić, abyście
nie przestawali pracować ze swoimi Pakauwahami. Dzięki temu będziecie w
stanie zrozumieć, jak zarządzać swoją własną energią. I pamiętajcie,
że one niekoniecznie będą zachowywały się tak, jak wasz umysł mógłby
tego oczekiwać. Mogą się zmieniać, odchodzić, przychodzić, możecie
inaczej je odczuwać… Odczucia, jakie się w was jutro pojawią w związku
z ich obecnością, niekoniecznie muszą być takie same, jak te, których
doświadczaliście jeszcze wczoraj. Wasze Pakauwahy podlegają bowiem
ciągłym zmianom.
Podobnie, gdy coś, co do tej pory uznawaliście za oczywisty fakt,
nagle zacznie się zmieniać, wówczas będzie pora na to, abyście w pełni
sobie ufali. Pojawią się takie chwile, gdy jakaś cząstka was – a już
na pewno cała masa innych ludzi – będzie chciała wciągnąć was z
powrotem w dotychczasowe struktury myślowe czy wzorce zachowań. To
będzie właśnie ten moment, gdy powinniście w pełni ufać sobie wbrew
temu, co wydają się sugerować fakty wokół was, ponieważ nie będą już
one stanowić jedynej rzeczywistości. Ta staje się teraz bardzo
wielowymiarowa.
Będzie was nieraz kusiło, żeby uciec z powrotem do tego komfortu,
do tego poczucia bezpieczeństwa, które daje wam świadomość istnienia
niezaprzeczalnych faktów – innymi słowy do życia, jakie znane jest
wszystkim wokół was. W takich momentach ufajcie sobie. Ufajcie temu, że
wasza podróż w nieznane jest tym, czego naprawdę chcecie. Dlatego tu
zresztą jesteśmy z wami. Dlatego jestem właśnie taki dumny za każdym
razem, gdy rozmawiam o was w innych wymiarach. Mówię wtedy, że jesteście
tymi, którzy są gotowi odkrywać to, co nieznane, czego jeszcze nikt
inny przed wami nie próbował zrobić.
DOŚWIADCZENIE ZBIOROWE
Zanim odejdę chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię. Chciałbym
popracować z wami wszystkimi naraz. Od jakiegoś już czasu pracujemy z
wami intensywnie podczas snu w różnych grupach, czasem mniejszych,
czasem większych. Te spotkania to nie jest oczywiście żaden sen, one
naprawdę mają miejsce. Doświadczyliście już tego, niektórzy z was
całkiem niedawno. Budziliście się i okazywało się nagle, że wasz sen był
bardziej realny niż sypialnia, w której się obudziliście. Wasz sen
okazywał się wówczas mieć w sobie znacznie więcej życia niż jawa.
Czasami może was przez to ogarniać zniechęcenie, ponieważ chcielibyście
wtedy raczej wrócić do stanu snu niż doświadczać tego, co na jawie.
Ale wkrótce wszystko to połączymy w jedną całość.
Tak więc pracujemy już razem od jakiegoś czasu w małych i średnich
grupach. Teraz chciałbym jednak, abyśmy podczas jednej nocy
popracowali wszyscy razem. I mam nadzieję, że będzie to pierwsze z
wielu spotkań, które będziecie mogli później organizować i
przeprowadzać już sami.
Tak więc spotkamy się w nocy – i pamiętajcie, że fakt nie jest już
faktem, choć zawsze możecie wybrać sobie formę, w jakiej chcecie
czegoś doświadczyć – tak więc spotkamy się w nocy, niech to będzie
powiedzmy, 11 listopada, ponieważ wydaje wam się, że to jakaś bardzo
tajemnicza data. 11-11… 11-11-11. Nie ma w niej nic… To znaczy jest,
ale… Muszę się tu na chwilę nad czymś zatrzymać. Ta data ma szczególne
znaczenie właśnie z powodu tego ciągu liczbowego. Otóż chodzi o to,
że liczby i matematyka w ogóle, mają różną energię zależnie od tego,
jak ułożą się względem siebie poszczególne cyfry. Choć z drugiej
strony liczby również nie są już faktami.
Czy wiecie, że każda cyfra ma wiele różnowymiarowych odpowiedników?
Dwójka to coś więcej niż tylko dwójka. Nad i pod dwójką znajdują się
jeszcze inne wymiary. Niektórzy mistycy, współcześni i starożytni,
zdawali sobie z tego dobrze sprawę, dlatego teraz śmieją się, gdy widzą,
że dla większości ludzi dwójka to tylko dwójka. Oczywiście w pewnym
sensie dwójka to dwójka, istnieje przecież dwójka ujemna i dwójka
dodatnia, a także jeszcze dwie poziome, po jednej z obu boków. Istnieje
dwójka nieskończona i skończona, i tak dalej i tak dalej, realizując
się we wszystkich swoich potencjałach… Jak więc widzicie, nic nie jest
takie, jakim wydaje się wam być. Wszystko jest czymś znacznie więcej.
Znacznie więcej.
Tak więc zrobimy to 11.11, ponieważ ta data będzie pasować
wszystkim. Wszyscy wasi uduchowieni znajomi powiedzą, że oto 11.11
będzie miał miejsce wielki eksperyment. O rany! O rany! (śmiech
publiczności) A potem napiszecie książkę i zatytułujecie ją
“Eksperyment z 11.11”, a ona wtedy świetnie się sprzeda! Zobaczycie!
Tak więc aby wziąć udział w tym eksperymencie, wszystko co musicie
zrobić, to podjąć taki wybór w głębi was samych. A my was wtedy
usłyszymy. Zgromadzimy się wszyscy razem tej jednej nocy, i to bez
względu na to, w której strefie czasowej będziecie się wówczas
znajdować, bez względu na to, która wówczas będzie godzina. Gdy
będziecie tej nocy pogrążeni we śnie, stworzymy razem sen grupowy.
Nie chcę teraz za dużo o tym mówić. Powiedzmy jedynie, że wszyscy
będziemy wówczas razem. Wszyscy doświadczymy tego samego, choć
doświadczając jednocześnie wielu różnych rzeczy. Temat przewodni będzie
ten sam. Będzie koniec, środek i początek. W naszym śnie pojawi się
pewna historia, a w niej inne historie. Uczestnicząc w tym zbiorowym
śnie będziecie mieli swoje własne przeżycia, ale jednocześnie będziecie
też przeżywać doświadczenie zbiorowe. Będziecie zatem mieli dwa sny w
ramach czegoś, co będzie jawić się wam jako jeden sen, choć tak
naprawę tych snów będzie znacznie więcej niż dwa, ale do tego jeszcze
wrócimy. Póki co, myślcie o tym jako o jednoczesnym doświadczeniu
zbiorowym i indywidualnym.
Połóżcie koło łóżka kartkę i długopis albo ołówek, lub też to wasze
urządzenie elektroniczne do nagrywania, czy cokolwiek innego. I
zróbcie to jeszcze dzisiejszej bądź jutrzejszej nocy. Nie czekajcie do
ostatniej chwili, bo zaśniecie i zapomnicie. Połóżcie je sobie koło
łóżka, a kiedy obudzicie się w środku nocy lub z samego rana, to zanim
wstaniecie weźcie jedynie głęboki oddech i od razu zacznijcie pisać.
Być może będziecie mieli pełen pęcherz, ale postarajcie się wytrzymać
(śmiech). Wytrzymajcie albo zróbcie cokolwiek będzie trzeba, ale
piszcie. Piszcie. Zapiszcie wasz sen.
Nie oczekujemy od was setek stron notatek. Zapiszcie najważniejsze
uczucia i wizje, a przede wszystkim – jakby to ująć – odpowiedź na
pewne zadane wam we śnie pytanie.
LINDA: Hm, a więc będzie jakieś pytanie.
ADAMUS: Nie powiedziałem, że zostanie zadane pytanie. (śmiech)
Powiedziałem, aby zapisać odpowiedź na to pytanie. Może zostać zadane,
ale wcale nie musi. Tak czy siak pojawi się odpowiedź. Nic już nie jest
takie, jakie było.
Później poprosimy nasz wspaniały, oddany i ciężko pracujący zespół
Szkarłatnego Kręgu o stworzenie strony, gdzie będziecie mogli umieścić
wszystkie te wasze zapiski. Nie muszą być specjalnie wyszukane. To
nie ma być konkurs literacki. Zamierzamy pokazać wam przy ich pomocy
coś wyjątkowego. Dlatego napiszcie cokolwiek. Być może stworzymy coś w
rodzaju grupy dyskusyjnej, która będzie służyć jedynie temu celowi.
Być może będzie to coś innego, ale na pewno zbierzemy wszystkie te
wasze doświadczenia.
Będziemy później do tego wracać od czasu do czasu. Na pewno na
naszym następnym spotkaniu trochę się temu przypatrzymy i podzielimy
się z wami naszymi obserwacjami. Pomoże wam to zrozumieć, co się
dzieje. Pomoże wam to zrozumieć, jakie znaczenie ma w Nowej Energii
sen. Nie chcę nawet nazywać tego snem, bo te odchodzą już w
przeszłość. Sny będą znaczyć teraz dla was coś zupełnie innego.
Gdy się temu przyjrzymy, zauważycie rzeczy, które okażą się dla was
wszystkich wspólne oraz te, których doświadczyliście jedynie
indywidualnie. Zrozumiecie, co odnosi się do was jako grupy, a co odnosi
się jedynie do was samych. Tak więc 11.11 to data wielkiego Sennego
Eksperymentu Shaumbry. Proszę, weźcie w nim udział. Pomoże to nam
wszystkim zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się tu i teraz.
Weźmy teraz głęboki oddech. To był dla mnie zaszczyt i radość być
tu dziś z wami. Za chwilę jeszcze trochę pooddychamy. Cieszy mnie
wasza energia, wasza otwartość, to że zdecydowaliście się zostać
częścią tego niesamowitego eksperymentu, jakim jest wyprawa w Nową
Energię.
Jeszcze jedno. Zastanówcie się lepiej dobrze, zanim powiecie:
„Drogi Adamusie” – albo wcale nie taki drogi (śmiech) – „chciałbym
przejść przez to wszystko bardzo, ale to bardzo szybko”. Musicie
bowiem zrozumieć, że już przechodzicie przez to wszystko naprawdę
bardzo, bardzo, bardzo szybko. Nie chcemy żadnych wypadków. Nie
chcemy, żeby ktoś się rozbił na drzewie. Naprawdę poruszamy się bardzo
szybko.
Znam was. Niektórzy z was chcą, abym zabrał ich na ostrą jazdę bez trzymanki. Uwierzcie mi, to nie jest już wam potrzebne.
A teraz, moi drodzy, chciałbym na koniec przypomnieć wam o czymś.
Otóż wszystko, absolutnie wszystko w całym stworzeniu, jest
dokładanie takie, jak należy i dlatego ja też mogę być tym, kim jestem -
Adamusem.
Bawcie się dobrze.
Tłumaczenie: Tomek Lebiecki ( [email protected] )