Jestem Tym, Czym Jestem - Adamusem Suwerennym.
Witajcie w Ahmyo. Ahmyo, które jest waszym naturalnym
stanem istnienia, który cechuje pełna ufność wobec siebie, wobec Ducha,
wobec wszystkich błogosławieństw, jakich doświadczacie i wobec magii
całego stworzenia. Być może poczuliście wtedy, gdy grała muzyka, gdy
całe tysiące… Nie musisz schodzić mi z drogi, i tak nie dostaniesz
dzisiaj żadnych pieniędzy… (śmiech,
gdy Adamus zwraca się w ten sposób do tej samej osoby, której
poprzednim razem dał na Shoudzie 100 dolarów) …Tak więc gdy podczas
muzyki dołączały do nas po kolei całe tysiące wybudzających się ludzi,
być może poczuliście, jak wszystko się wokół uspokaja.
Weźmy teraz wszyscy głęboki oddech w tej świętej
przestrzeni Ahmyo, w tym jakże naturalnym dla was stanie istnienia,
gdzie nie ma żadnych zmartwień, żadnych problemów, żadnego wysiłku… Bo
Ahmyo to stan, w którym nie trzeba w nic wkładać żadnego wysiłku.
Potraficie to sobie wyobrazić? Potraficie wyobrazić sobie takie życie, w
którym nic nie wymaga od nas najmniejszego wysiłku, najmniejszego
nakładu pracy? Spróbujcie to sobie wyobrazić, bo nigdy tego w swoim
życiu nie zaznacie, jeżeli nie zobaczycie tego wpierw oczami wyobraźni.
Żadnego wysiłku. Dałbyś radę rak żyć, Charlie?
Wytrzymałbyś to? Mów, mów, mój dobry człowieku (osoba z publiczności,
która jest przebrana za Charlie Chaplina, tylko potakuje). Potrafiłbyś
żyć nie wkładając w nic żadnego wysiłku? Podaj mi proszę swoją laseczkę.
(„Charlie” daje Adamusowi swoją laskę) Przyda mi się dzisiaj jako
rekwizyt.
LINDA: A wózek inwalidzki też byś chciał?
ADAMUS: Hm, żadnego wysiłku.
INFUZJA
Tak więc, droga Shaumbro, zacznijmy dziś od… (stuka
laską w podłogę) O, ale fajnie! (Śmiech) Zacznijmy dziś od tego, co
robiliśmy ostatnim razem, czyli od infuzji. Tyle tylko, że dziś to ja
będę wchłaniał się w was, jeżeli nie macie nic przeciwko temu. Ufacie
mi? (Shaumbra potwierdza) Hm. (Adamus robi miny, a publiczność się
śmieje.) No dobrze. No dobrze.
Wyjaśnię wam teraz, co wtedy się dzieje, gdy Caul… O kurczę, ale
fajnie! (Adamus stuka laską w sufit) …gdy Cauldre wchodzi w ten stan, w
którym może przekazywać wam to, co mam wam do powiedzenia. Cauldre musi
wejść w taki stan, w którym poddaje się zupełnie temu, co się z nim
dzieje. Musi mi wtedy zaufać i pozwolić mi wniknąć w jego ciało, w jego
umysł, w jego duszę, na tyle, byśmy mogli na ten czas stać się jednym.
Tak więc teraz stoi tu przed wami w jednym ciele Adamus zjednoczony z
Cauldrem i z Lindą. A gdybym zrobił to samo z wami? A gdybym w was też
wniknął? Hm? Potem byśmy mogli tworzyć razem ten wspaniały Shoud.
Niekoniecznie dosłownie stalibyśmy się jednym, ale weszlibyśmy w pewien
rodzaj harmonii, zestrojenia.
Tak więc jeżeli mi na to pozwolicie, to chciałbym teraz w
was wniknąć, poddać was infuzji mną samym, co odbyłoby się prosto
przez… Kathleen, mogłabyś wstać na chwilę? Prosto przez wasz pępek.
Właśnie tędy! (Adamus pokazuje na pępek Kathleen) Właśnie tędy się do
was zaraz podłączę. A myśleliście, że do czego on służy? To właśnie
takie ukryte gniazdko, przez które mogę się do was podłączać. Skupcie
swoją uwagę właśnie na pępku, żebyście przypadkiem znów nie
koncentrowali się na głowie. Dziękuję, usiądź moja droga.
Tak więc zaraz zaczynamy. Tchnę w was siebie samego, nasączę was swoją
własną energią, abyśmy mogli odtąd pracować razem jeszcze bliżej.
Aby umożliwić mi chanelling, Linda i Cauldre pozwalają
mi wniknąć w ich ciała fizyczne, w ich umysły, a nawet w ich Ducha.
Dopiero wtedy możemy działać razem. Spróbujmy dziś wszyscy się w ten
sposób zharmonizować, połączyć, włącznie z tymi wszystkimi, którzy nas
dziś oglądają czy słuchają. To, że jesteście gdzieś na drugim końcu
świata nie znaczy, że… Halo, tutaj! (patrzy się z bliska w kamerę) To
nie znaczy, że nie możemy… Co za dziwne uczucie, znów znaleźć się na
celowniku braciszka (dużo śmiechu, ponieważ operator kamery, przebrany
za zakonnika, czyni w kierunku Adamusa znak krzyża) Może przynajmniej
tym razem nie będzie bolało (więcej śmiechu).
A więc teraz spróbuję tchnąć w was wszystkich siebie
samego, prosto przez pępek. Gotowi? Weźcie głęboki oddech i rozluźnijcie
się. Nie będzie bolało… chyba.
Za chwilę natchnę każdego z was esencją siebie, połączę
się z wami jak Bóg z Bogiem, jak dusza z duszą, jak jedna święta istota z
drugą świętą istotą.
Weźcie głęboki oddech.
Och, ten wasz pępek od tak dawna był nieaktywny… Czasami oczywiście go myliście, ale i to niezbyt często…
Weźcie głęboki oddech… i połączcie się wszyscy ze mną.
(pauza)
Pozwólcie mi wniknąć również w wasze umysły. Dla wielu z
was to też święte miejsce… Łagodnie, powoli się łączymy.
(pauza)
Wpuście mnie w wasze dusze, w samą esencję was samych, w
sam środek… Tak, abyście mogli mnie poznać teraz w trochę inny niż
dotychczas sposób… A ja was. Otwórzmy się na siebie nawzajem, pozostając
w całkowitej miłości i współodczuwaniu.
(pauza)
Żadnego wysysania energii, żadnych ukrytych zamiarów, tylko współodczuwanie i miłość.
(pauza)
Poddaję was infuzji sobą samym, abyście mogli doświadczyć każdej
cząstki mnie, abyśmy mogli podzielić się nawzajem swoimi
doświadczeniami.
(pauza)
Pozwól mi wchłonąć się w ciebie (Adamus dotyka kogoś).
To prawda, że wymaga to od was całkiem sporego Ahmyo.
Bowiem tylko pozostając w Ahmyo można sobie na tyle zaufać, by dopuścić
do siebie kogoś tak blisko. (Całując dłoń Lindy) Mmm, podoba mi się to
(Adamus całuję ją dalej, coraz wyżej i wyżej, aż Linda wydaje stłumiony
okrzyk i powstrzymuje go, co wywołuje salwę śmiechu).
Wymaga to od was pełnego zaufania, niezachwianej wiary,
że nikt już nie jest w stanie was skrzywdzić, że nikt nie może wam już
zrobić nic złego. Być może wydaje wam się to dzisiaj trochę
nieprawdopodobne, gdyż niektórzy z was jeszcze zupełnie niedawno czuli
się skrzywdzeni. Ale naprawdę, jeżeli osiągnięcie ten stan, w którym
przepełnia
was będzie czyste Ahmyo – pełne zaufanie do siebie – to
już nikt nigdy, ale to nigdy, nie będzie w stanie was skrzywdzić. W
takim momencie wszystko stanie się dla was tak jasne, tak oczywiste, że
niczemu nie będziecie się już opierać, z niczym nie będziecie walczyć. A
to jest właśnie wasz naturalny stan, naprawdę coś zupełnie dla was
normalnego. Naturalna forma istnienia.
I tu nawet nie o to chodzi, że macie ten stan poznać, co
raczej do niego powrócić. Był bowiem kiedyś taki czas, gdy
pozwalaliście innym istotom wnikać w wasze serca, w waszą duszę, bez
obawy, że czegoś was pozbawią, że jakoś was umniejszą. Ale z czasem
utraciliście tę umiejętność, wykruszyła się, zużyła, zanikła… Jakkolwiek
by tego nie określić. A mając na swym koncie tyle bolesnych
doświadczeń, tyle bólu, tyle cierpienia, które w międzyczasie stało się
waszym udziałem, zastanawiacie się teraz, czy przypadkiem aby znów was
to nie czeka. Niektórzy z was są nawet przekonani, że to nieuchronne, że
skoro tak było do tej pory, to na pewno znów będziecie musieli przez to
przechodzić.
A gdybyście tak wyobrazili sobie przez chwilę, że wcale
tak nie musi być? I nie dlatego, że jesteście twardzi i silni; nie
dlatego, że potraficie szermować w swej obronie wieloma wyświechtanymi
‘duchowymi’ frazesami, ale ponieważ na tyle sobie ufacie, że nic ani
nikt już nigdy nie będzie w stanie was skrzywdzić, czegokolwiek was
pozbawić, w żaden sposób was zniewolić czy powstrzymać was przed życiem
pełnią swojej boskości.
Naprawdę wcale tak nie musi być. Wcale nie musicie
ponownie kiedykolwiek przez to przechodzić… No chyba, że taki byłby wasz
wybór, ale o tym za chwilę.
Witajcie zatem na naszym kursie Nowej Energii. Otwórzcie
się na wszystko, czego tylko chcecie się nauczyć. Ostatnio ktoś się
mnie spytał podczas jednego z naszych wywiadów, dlaczego jestem dla nich
taki miły (śmiech). A to proste. Miałem fajną publiczność! (śmiech) Tak
naprawdę w Nowej Energii nie ma już niczego, czego byście sami nie
wiedzieli, sami nie znali. Niczego, co jakiekolwiek istoty wzniesione
czy tak zwani Mistrzowie wiedzieliby lepiej od was. Ale gdy spotykamy
się razem tak jak dziś, gdy łączymy swoje energie, to poniekąd sami
jeszcze przed rozpoczęciem Shoudu wysyłacie w eter informację o tym, co
chcielibyście dzisiaj usłyszeć…
To niesamowite! Właśnie zeszliśmy o dobre dwa poziomy głębiej tylko
dlatego, że wreszcie pozwoliliście mi tchnąć w was siebie. Potem, jak
już będziemy kończyć i Aandrah będzie z wami oddychać, możecie mnie z
siebie wyrzucić, uwolnić wraz z wydechem. Proszę mnie na siłę nie
trzymać – mam dziś jeszcze inne rzeczy do roboty! To doświadczenie, to
uczucie i tak z wami pozostanie.
Tak więc dziś, jak zawsze zresztą, mamy kilka ważnych
rzeczy do omówienia. Porozmawiamy sobie o czterech istotnych kwestiach,
które was ostatnio nurtują. To jesteście wy (Adamus rysuje okrąg z
punktem w środku), a wokół was krążą właśnie te cztery ważne zagadnienia
(rysuje wokół okręgu kwadrat i dzieli go na cztery części). Ale jeszcze
zanim się tym zajmiemy, wpierw… bo wciąż jeszcze was to nurtuje, co też
się ostatnio dzieje, o co tu chodzi? Jakiejś części was bardzo się to
podoba, a z kolei inna jest tym wszystkim skołowana, nie wie, co o tym
myśleć, więc trochę o tym dziś pomówimy.
WYOBRAŹNIA
Ale zanim to zrobimy, wybierzmy się jeszcze razem w małą
podróż. Wyobraźmy sobie, że… Wiecie co, ja naprawdę uwielbiam
wyobraźnię. Poprzez wyobraźnię wyraża się Duch. Wyobraźnia to czysta
energia. Do tej pory jednak pozostawała w was stłamszona, ponieważ
świat, w którym żyjecie, traktuje wszystko w tak strasznie mentalny
sposób. Tak naprawdę to nawet nie wiem, czy potrafiłbym tu wrócić tak,
jak zrobił to Tobiasz. Ten świat stał się tak wyzuty z wyobraźni, tak
pozbawiony ducha kreatywności, tak poukładany, obwarowany zasadami… po
prostu nudny.
Ale wiecie co? Ponieważ świat jest właśnie taki nudny,
to przez to częściej myślicie o tym, aby się z tej nudy wyrwać i wtedy
tworzycie w swoim życiu różne scenariusze pełne chaosu, dramatyzowania,
paniki, ekscytowania się tym czy tamtym. Nic dziwnego - ja też bym się
temu nie potrafił oprzeć! (śmiech) Ten świat stał się tak mechaniczny,
tak dosłowny, tak pozbawiony wyobraźni, że nocami potrzebujecie ucieczki
w senne marzenia, aby choć odrobinę poszaleć w swojej wyobraźni.
Dlatego wyruszacie po przygody w inne wymiary i wyobrażacie sobie te
wszystkie szalone, dziwaczne rzeczy, a potem wracacie nad ranem i
zastanawiacie się, co też wyprawialiście w tych swoich snach. A wy po
prostu puściliście podczas snu wyobraźniowego bąka! (śmiech) Musieliście
dać temu ujście. Wybacz, David, nie miałem zamiaru robić tego tobie
przed nosem (macha ręką za sobą, jakby coś rozwiewał, czym wywołuje
salwy śmiechu).
A teraz już wyruszamy wszyscy razem w podróż w
wyobraźnię. Wybierzemy się w podróż w podwodne głębiny. A czemu nie?
Woda to wspaniała rzecz. A więc zakładamy teraz wszyscy sprzęt do
nurkowania. Zejdziemy na duże głębokości, więc będzie wam wszystkim
potrzebna maska, aparat do oddychania, butla, skafander, płetwy… No
dalej, wyobraźcie sobie, że zakładacie na siebie to wszystko… To nie
pokaz mody, nie musicie dobierać sobie tego wszystkiego kolorami! No
chyba, że bardzo chcecie, oczywiście.
Wskakujcie w to wszystko raz dwa. Wcale nie musicie
wyobrażać sobie, że zakładacie poszczególne elementy. Można to zrobić o
tak! (Adamus pstryka palcami) I gotowe! Niektórzy z was zbyt dosłownie
do tego podeszli i teraz dopiero wciągają pierwszą nogawkę… Nie, nie,
nie, nie. Jednym ruchem, OK? Zakładamy maski i już wszyscy gotowi. Teraz
jesteśmy już w łódce i płyniemy po wodach oceanu – pięknych, czystych, i
ciepłych. A wy wszyscy, którzy oglądacie nas teraz przez Internet, też
oczywiście możecie nam towarzyszyć. Ta podróż nie jest tylko dla tych,
którzy rozpoczynają ją dziś w Coal Creek Canyon. Każdy może się
przyłączyć, gdziekolwiek by teraz nie był.
No a teraz wskakujemy. Widzieliście na pewno, jak to się
robi. Trzeba się przechylić do tyłu i wypaść z łódki na plecy.
Poczujcie dotyk wody, tę nagłą zmianę otaczającej was rzeczywistości, to
jak oddycha się przez aparat tlenowy, jak świat wygląda, gdy patrzy się
na niego przez maskę i gdy nie widać już zbyt wyraźnie tego, co
znajduje się wokół was.
Weźcie głęboki oddech… ale przez aparat! Inaczej, hm?
Nie tak jak do tej pory. Usłyszcie ten szum powietrza wydychanego przez
ustnik – szszszsz, szszszsz, szszszsz, szszszsz (Adamus wydaje dźwięki
jak gdyby oddychał przez aparat do nurkowania).
Przyzwyczajcie się do całego tego sprzętu, który macie
teraz na sobie. Pomachajcie trochę stopami. Tak, macie na nich płetwy,
pomachajcie nimi, poczujcie, jak się w nich pływa i zaraz zaczynamy
schodzić coraz głębiej.
A tak, zapomniałem wam powiedzieć, że macie na kostkach
ciężarki balastowe, żeby było wam się łatwiej zanurzać. A więc
zaczynamy, schodzimy wpierw na jakieś pięć metrów… Schodzimy…
Poczujcie, jak świat wokół was się zmienia, jak światło
coraz trudniej przedziera się przez wodę, jak się załamuje i rozprasza…
Czujecie ciśnienie napierającej na was na tej głębokości
wody. Siła grawitacji sprawia, że staje się ono tym większe, im głębiej
się zanurzacie. Oddech też się zmienia, ponieważ czujecie, jak to
ciśnienie napiera także na waszą klatkę piersiową. Tutaj już trudniej
się oddycha. Weźcie głęboki oddech przez aparat tlenowy… (pauza) …i
rozejrzyjcie się wokół siebie. Wciąż jeszcze docierają tu promienie
słoneczne, ale robi się powoli coraz ciemniej, światło coraz bardziej
się rozprasza i nie widać już tak dobrze, jak jeszcze przed chwilą, gdy
byliśmy na płytszych wodach.
Weźcie głęboki oddech i zejdźmy wszyscy na jakieś 10
metrów. No i już tam jesteśmy. Tu jest zupełnie bezpiecznie, jesteśmy tu
wszyscy razem, w grupie. Zauważcie, jak inaczej wygląda rzeczywistość
na tej głębokości.
(pauza)
Tutaj czujecie znacznie większe ciśnienie, jakie woda
wywiera na wasze ciała. Napór tych setek ton wody sprawia, że stajecie
się świadomi każdego centymetra waszego ciała.
Tu dociera jeszcze mniej światła słonecznego, oddychanie staje się jeszcze cięższe.
Weźmy głęboki oddech… Głęboki - aż do brzucha. Weźcie
naprawdę głęboki oddech… (pauza)…i zejdźmy jeszcze trochę głębiej.
Zejdźmy na głębokość 15 metrów. Pozwólcie waszemu ciału
opadać swobodnie. Teraz napór wody na wasze ciało staje się już niemal
nie do wytrzymania. Woda jest tutaj tak gęsta, panuje tu tak olbrzymie
ciśnienie, że prawie nie pozwala wam ono na wykonywanie żadnych ruchów,
niemalże miażdżąc wam kości i stawy. Wszelki ból, jaki do tej pory
czuliście, teraz jeszcze się zwielokrotnił. Oddychanie jest jeszcze
trudniejsze. Dosłownie boli was każdy jeden wdech, co sprawia, że
jesteście niemalże na skraju paniki.
(pauza)
Światło słoneczne już niemalże w ogóle tu nie dociera.
Wolelibyście, żeby nie było tu tak ciemno, a tymczasem z każdym metrem
światła jest tu coraz mniej.
(pauza)
Brak tlenu powoduje, że zaczynacie wpadać w stan otumanienia i niektórzy z was mają już wrócić na powierzchnię.
(pauza)
Ale wystarczy kilka chwil i zaczynacie się przyzwyczajać
do tych warunków. Przystosowujecie się do życia w nich. Nie znaczy to,
że koniecznie musi wam się tu zacząć podobać, ale jesteście przynajmniej
w stanie zaakceptować to, że jest jak jest. To ogromne ciśnienie mas
wody, jakie się nad wami znajdują, odciska piętno na waszym organizmie,
utrudnia wchłanianie tlenu, opóźnia reakcje na bodźce zewnętrzne. Umysł
jest tym wszystkim zdezorientowany, ponieważ to nie są naturalne dla
niego warunki.
(pauza)
Ale jest jak jest.
(pauza)
Woda wydawała wam się do tej pory stosunkowo spokojna,
ale teraz zaczyna się burzyć i kipieć. Zaczynacie czuć przepływające
prądy i podwodne wiry – woda wydaje się teraz napierać na was z
wszystkich możliwych stron. Rzuca waszym ciałem i miota nim na wszystkie
strony.
Teraz prawie nic już nie widać, światło słoneczne
niemalże w ogóle już tu nie dociera. Jakby tego było mało, nagle
dostrzegacie podpływające rekiny. I nie wiecie już, czy są prawdziwe,
czy też są jedynie wytworem waszego skołatanego umysłu.
Zatrzymajmy się w tym właśnie momencie. To co teraz
odczuwacie, jest dokładnie tym samym, co czujecie na co dzień w swoim
życiu. Jeszcze tam przez chwilę pozostańcie, jeszcze się nie wynurzamy.
Powoli i spokojnie otwórzcie oczy, ale dopiero wtedy, gdy będziecie
czuli się na to gotowi.
PRESJA
Pierwsza istotna kwestia, która daje wam się ostatnio we
znaki, to bardzo duży napór energii spowodowany tym, że bardzo wiele
ich teraz spływa na Ziemię, ale także i z niej uchodzi, co powoduje
potężne zwirowania, niczym wiry w wodzie. Ziemia uwalnia teraz olbrzymie
zasoby energii, które pozostawały w niej uwięzione przez miliony, przez
dziesiątki tysięcy lat. Uwalnia się energia szczątków ludzi w niej
pogrzebanych – włączając w to wasze własne z poprzednich wcieleń.
Odchodzą też niektóre gatunki zwierząt. A wy wszystko to bardzo wyraźnie
odczuwacie.
Jednocześnie nieprzerwanie spływają na Ziemię energie z otaczającego
was fizycznego wszechświata, powodowane czy to erupcjami na Słońcu czy
też przesunięciami pól energetycznych, które nigdy jeszcze nie były tak
intensywne. Bieguny magnetyczne Ziemi zaczęły już się przemieszczać, a
to powoduje ogromne zmiany energetyczne, które nie pozostają dla was
obojętne. Przemieszczanie się biegunów wpływa bezpośrednio na wasze
ciała fizyczne.
Pojawiliście się na Ziemi w postaci fizycznej bardzo
dawno temu, a wasze kolejne inkarnacje spowodowały, że przyzwyczailiście
się do tego, jakie tu panują warunki, mimo że są one dla was tak
naprawdę zupełnie nienaturalne. Podobnie jak dla waszych ciał
nienaturalne jest przebywanie w wodzie na dużych głębokościach. Jednakże
z czasem przyzwyczailiście się do tego ogromnego napięcia, jakie tu
panuje, do tego przytłumienia zmysłów, którego tu doświadczacie,
ponieważ każde wasze wcielenie dawało wam okazję do tego, aby nauczyć
się lepiej w takich warunkach funkcjonować. Przyzwyczailiście się do
tego niczym do pływania w ciężkim i krepującym wasze ruchy i pole
widzenia akwalungu kilkanaście metrów pod powierzchnią wody. I gdy już
zaczęło wam się wydawać, że nauczyliście się dawać sobie z tym wszystkim
radę, nagle znów wszystko zaczęło się wokół was zmieniać.
Pojawiają się teraz bowiem na Ziemi nowe energie,
energie pochodzące z przestrzeni kosmicznej. Powiedzmy, że to jest
Ziemia (Adamus rysuje na tablicy). Napływają tu teraz zewsząd energie z
całego wszechświata z taką intensywnością, że nie macie nawet o tym
pojęcia. Z drugiej strony Ziemia uwalnia wreszcie z niespotykaną siłą
wszystkie te energie, które pozostawały w niej uwięzione od tak bardzo
dawna, a wy jesteście w samym oku cyklonu. Jakby tego było mało, wasze
aspekty przechodzą podobny proces uwalniania starych energii,
transformuje się też wasze DNA powodując, że diametralnie zmieniają się
wzorce funkcjonowania waszych organizmów, a wy to wszystko naturalnie
bardzo wyraźnie odczuwacie.
Szczególnie w przeciągu ostatniego miesiąca energie te były tak
intensywne, jak jeszcze nigdy dotąd. Nie ma na Ziemi póki co takich
instrumentów, które byłyby w stanie to dokładnie zmierzyć, jednakże my
obserwujemy to wszystko z zewnątrz i doskonale widzimy, co się tutaj
teraz dzieje. To wszystko jest tak intensywne, że stało się to mało
komfortowe również dla tych z nas, którzy regularnie przemieszczają się
między jedną rzeczywistością a drugą i którzy regularnie pojawiają się
tutaj, w świecie fizycznym. Ostatnio rzadko decydowałem się na wnikanie w
ciała fizyczne. Kiedyś potrafiłem w nich wytrwać nawet dwa, trzy dni, a
teraz energie fizycznego świata są tak trudne do wytrzymania, że aż nie
chce mi się tu wracać. Wolę spotykać się z wami po drugiej stronie.
A wy jeszcze odczuwacie to wszystko na własnej skórze - i
to dosłownie - dlatego tak często zachodzicie w głowę, o co w tym
wszystkim chodzi, czemu tak bardzo bolą was plecy, kark, stopy? Czasem
wasze odczucia są tak intensywne, że aż wam z tego wszystkiego nogi i
ręce drętwieją.
Czujecie te wszystkie energie w zębach, w ustach, we wszystkich innych
częściach ciała i zastanawiacie się przy tym usilnie, o co w tym
wszystkim chodzi, co tu jest nie tak. Nie chcę tu być zbytnio obrzydliwy
(pociąga nosem), ale zaczynacie odczuwać te energie również w waszych
zatokach… (ktoś kichnął) Dziękuję, w samą porę… Wasze zatoki po prostu
wariują. A już co się dzieje tam niżej? (pokazuje na brzuch i to co z
tyłu za nim). O rany, co tu się teraz dzieje! Dlatego zaczynacie się
poważnie martwić, że może coś z wami jednak jest nie tak.
W końcu wpadacie w panikę i myślicie gorączkowo tylko o
tym, by jak najszybciej znaleźć się na kolejnym Shoudzie i dostroić się
do panujących tu energii, bo inaczej zwariujecie, kompletnie wam odbije i
tyle. Co z drugiej strony nie jest wcale takie dalekie od prawdy, ale…
(śmiech). No i zaczynacie wpadać w to błędne koło tych wszystkich
rozmów, które prowadzicie w swych umysłach sami ze sobą, kiedy to
próbujecie uspokoić siebie samych, że jesteście jednak dobrym
człowiekiem i wszystko jest w porządku, po czym od razu pojawia się
oczywiście myśl, że może jednak jest wręcz przeciwnie, że może znów coś
spieprzyliście (śmiech).
Nie daje wam to spokoju, że mimo, że od dziesięciu lat
wciąż się wam powtarza, że wszystko jest w porządku, to przecież to
jednak niemożliwe, skoro czujecie się tak, jak się czujecie, że coś tu
jednak nie gra, bo nic z tego nie rozumiecie. I to prawda. Nic z tego
nie rozumiecie. Nie macie pojęcia, jakie energie wciąż się wokół was
uwalniają i jak wiele nowych energii jednocześnie pojawia się na Ziemi i
jakie wielkie powoduje to zawirowania, i to nie tylko na samej Ziemi,
ale i w otaczających ją wymiarach. To, co się tam ostatnio wyprawia,
przypomina jedno wielkie gniazdo szerszeni. Naprawdę niełatwo jest tam
teraz przebywać. Więc jeżeli ktoś z waszych bliskich niedawno odszedł
albo szykuje się do odejścia, spędźcie z nim już po wszystkim później
trochę czasu, bo będzie im tam znacznie trudniej teraz niż wam tutaj. To
istne szaleństwo, co się tam teraz dzieje. Ale w dobrym znaczeniu tego
słowa.
Wbrew pozorom to, co się tam teraz dzieje, jest jak
najbardziej właściwe, jest dobre. To po prostu efekt największych zmian,
jakie kiedykolwiek dotąd zachodziły na Ziemi. To efekt tego, że ludzie
zaczynają wreszcie rozumieć kim tak naprawdę są, czym jest suwerenność i
integracja ze swym własnym ciałem.
I tu ważna uwaga. Tyle teraz wokół was energii, tyle
zachodzi wokół was zmian, których jeszcze nigdy wcześniej nie
doświadczaliście. Dlatego bardzo ważne, byście pamiętali o tym, co w tym
wszystkim najważniejsze. (Adamus rysuje na tablicy coś, co ma
przypominać ludzką postać) To jest sobie jakiś taki ktoś z was. Musicie
uważać na to, że te wszystkie energie najbardziej dotkliwie odczuwacie
tutaj (pokazuje na głowę).
Wasze ciała radzą sobie z tymi energiami i przystosowują się do nich
znacznie łatwiej niż wasz umysł. A już wasz Duch daje sobie z nimi
wszystkimi radę wręcz śpiewająco. Duch tak naprawdę bardzo lubi
doświadczać takich przepływów energii, on jest wręcz na tym punkcie
zboczony – to miało być śmieszne – za to wasz umysł kompletnie nie wie,
jak sobie z tym poradzić.
A więc wyobraźcie sobie… Dawid, mógłbyś tu na chwilę
podejść? Chcę coś na tobie pokazać. To co masz dziś na głowie pasuje do
tego znakomicie (Dawid jest przebrany za Beduina).
Tak więc tu mamy te wszystkie szalejące wokół was
energie, a umysł, który robi tylko to, co potrafi najlepiej, próbuje
wykoncypować, co z tym wszystkim jest nie tak, co tu w tym wszystkim nie
gra. Możesz już usiąść, dziękuję. No więc wasz umysł nie robi nic
innego, tylko próbuje dociec, co tu w tym wszystkim nie gra. Próbuje
wszelkimi możliwymi sposobami odkryć, o co w tym wszystkim chodzi.
Wysyła te swoje sygnały elektryczne po całym organizmie – do karku, do
pleców, do żołądka, do oczu, do zatok, próbując dociec, co tu nie gra.
Wysyła też swoje sygnały do wszystkich części ciała, bada wszystkie
aspekty waszego życia – wasz wiązek z waszym partnerem, wasze życie
zawodowe, wszystko co się da. Wasz umysł wysyła te wszystkie swoje
cholerne sondy praktycznie wszędzie – cholerne to w tym wypadku eufemizm
na to, co naprawdę chciałbym powiedzieć (śmiech). No i gorączkowo stara
się odkryć, co tu nie gra, co tu jest nie tak. On wciąż jeszcze nie
potrafi pogodzić się z tym, co się teraz z wami dzieje.
A gdy te sygnały dotrą już do różnych części waszego
ciała, to te zaczynają na nie odpowiadać i informują umysł o tym, co im
się nie podoba. Mówią mu, że wokół panuje tak duże napięcie, tak wysokie
ciśnienie, tak duży napór różnych energii, że aż w kościach łupie. W
ten sposób wasze ciało wchodzi w jakąś pokręconą koalicję z waszym
umysłem.
Jakby tego było mało, również do waszych aspektów
zaczynają docierać sygnały od umysłu, że coś jest nie tak i one też
zaczynają się niepokoić. Myślą sobie, „no jak to? Myśleliśmy, że
wszystko w domu w porządku, ale chyba jednak nie bardzo.” No i się
zaczyna. Wasze aspekty uderzają w jeden ton: „O Boże, gdybyś ty
wiedział, jaka mi się trafiła dusza, z kim ja muszę współpracować, co za
cholera z niego. W ogóle mnie nie rozumie, nigdy mnie nie słucha.”
Wbrew pozorom, to nie wasz partner tak się do was odnosi, to wasze
aspekty.
I teraz wszystkie te sygnały łączą się w jeden front i
już chórem zaczynają biadolić, że coś jest z wami nie tak! Że wszystko
poszło źle! Że coś tu jest nie w porządku!
Weźcie wtedy głęboki oddech i pamiętajcie, że to was tak
naprawdę nie dotyczy – to tylko umysł wysyłający fałszywe sygnały.
Co w tym wszystkim jest nie w porządku, Suzanne? No co?
SUZANNE: Nic.
ADAMUS: Nic. Widzicie? Nic nie jest nie w porządku, nic nie poszło źle. Ann, co jest nie tak?
ANN: Nic.
ADAMUS: Nic. Ale czy naprawdę w to wierzysz? No? No? No? To nie pierwsza nasza taka rozmowa.
No więc co jest nie w porządku, nie tak jak powinno? Absolutnie nic.
Tylko żebyście wy potrafili w to uwierzyć… Od razu włącza się wam w
takim momencie jeden i ten sam program: „No niby tak, Adamusie, ale…”
Ech… Naprawdę nic nie poszło źle, wszystko jest w porządku. Kiedy to
wreszcie do was dotrze? A wy ciągle swoje: „No tak, ale czuję się,
jakbym miał zaraz paść trupem i męczą mnie różne dolegliwości, choroby
i….” A właśnie, że nie! To tylko fałszywe sygnały, na które wasze ciało
reaguje w równie fałszywy sposób. I wszystko. Kropka.
Dotrze to do was w końcu? Zrozumiecie to? Wszystko jest w
porządku. No może poza… (Adamus patrzy na kogoś, kto ma na głowie
perukę w kolorach tęczy). Super. Bardzo mi się podoba.
Wszystko jest w porządku. Nie dzieje się nic złego.
Wszystko z wami jest tak, jak być powinno. Wasze ciało wcale nie
przestaje funkcjonować jak należy, wasz umysł wcale nie popada w
szaleństwo. Wcale się nie cofacie w rozwoju. Nie da się. Wszystko jest
zatem w porządku. To tylko kawalkada docierających do was fałszywych
sygnałów powoduje w was to zwątpienie.
No więc jak sobie z tym wszystkim teraz poradzić? (Ktoś
mówi: „Ahmyo”, ktoś inny pyta: „No jak?”) No jak? (Kolejna osoba mówi:
„Oddychać”.) Oddychać. Dziękuję. Musicie oddychać i zrozumieć, że
jesteście czymś więcej niż tylko waszym umysłem. Wiem, że to może być
niełatwe, ponieważ ludzki umysł został bardzo mocno zaprogramowany. Co
nie zmienia faktu, że i tak jesteście czymś więcej, czymś ponad to, czym
jest wasz umysł.
Umysł po prostu bardzo, ale to bardzo nie chce
przechodzić przez to wszystko po raz kolejny z rzędu. Jest już po prostu
tym wszystkim zmęczony. Myślał, że już jest u progu integracji z boską
inteligencją, a tu nagle znów wzywa się go pilnie na służbę. Ale jak
tylko wkroczycie do akcji i powiecie mu, że Jesteście Tym, czym
Jesteście i wszystko jest w porządku, wówczas przestanie wysyłać
wszystkie te fałszywe sygnały, a przez to też powodować błędne reakcje.
Uspokoi się, odzyska równowagę, a nawet pomoże wam pojąć - i to nie
tylko na poziomie mentalnym - że to wszystko jest jedynie wynikiem
energetycznego bombardowania, którego teraz doświadczacie; że to tylko
dezorientacja, podobna tej, której doświadczalibyście na 15 metrach
głębokości, przygniatani całą tą masą wody nad wami; że to tylko
przejściowe problemy z akomodacją do tych jakże niesprzyjających waszemu
normalnemu funkcjonowaniu warunków; że wasze postrzeganie tego, co
wokół was, jest przekłamane przez to, że ta niewielka ilość światła,
która tu dociera, jest jeszcze rozpraszana i załamywana przez
zawirowania wody. A tak naprawdę wszystko pozostaje cały czas w jak
najlepszym porządku.
To jest właśnie to, co chciałbym, abyście przede
wszystkim wynieśli z dzisiejszego spotkania – że wszystko to, co was
męczy, to tylko fałszywe sygnały. Niektórzy z was wciąż się upierają, że
te sygnały wcale nie są fałszywe, bo wystarczy spojrzeć na to czy na
tamto… Mówię wam, że to tylko projekcja waszego umysłu. Co więcej,
niektórym z was ta gierka w udramatyzowywanie swoich przeżyć nawet się
podoba, więc bawcie się dobrze, jeżeli taki wasz wybór. Co nie zmienia w
niczym faktu, że to i tak wszystko tylko iluzja, fałszywe sygnały i nic
więcej.
Jeżeli będziecie pozostawać w Ahmyo, jeżeli zanurzycie
się w siebie… A zanurzanie się w siebie nie jest w niczym podobne do
zanurzania się pod wodę. Nie odczujecie tu żadnego ciśnienia wywołanego
naporem tysięcy ton wody, żadnego przekłamania obrazu wywołanego
fizyczną gęstością otaczającego was środowiska. Zagłębianie się w siebie
nie powoduje efektów ubocznych podobnych do tych, których doświadczacie
zanurzając się w fizyczną rzeczywistość. Wręcz odwrotnie. Zagłębianie
się w siebie daje wam uczucie wolności, swobody, zrozumienia, że tak
naprawdę nie dzieje się z wami nic złego. Absolutnie nic.
Macie w sobie wystarczająco dużo Ahmyo, aby to przyjąć do wiadomości?
Tu nie chodzi o wiarę, a o dostrzeżenie tego, co rzeczywiście prawdziwe;
tego, co jest waszą prawdziwą naturą.
Owszem, żyjecie teraz pod bardzo dużą presją, ale
jesteście na tyle mądrymi i doświadczonymi ludzkimi aniołami, że
potraficie już dać sobie z tym radę, jesteście w stanie stawić czoła
wszystkim tym napastującym was energiom – bo to tylko energie, nic
więcej – potraficie je zalchemizować czy też przeobrazić tak, aby wam
służyły. To tylko energie i jako takie nie są ani dobre ani złe. W
rzeczywistości nie niosą żadnego chaosu, żadnej presji – to tylko
energia, którą możecie po prostu oddychać.
Możecie po prostu wchłonąć całe to szaleństwo, pozorne
szaleństwo, które dotknęło teraz Ziemię – zupełnie tak, jak dopiero co
wchłonęliście mnie – przy pomocy oddechu… Zaraz, zaraz – zapytacie - ale
czy to oznacza, że macie sami z własnej woli wchłonąć cały ten chaos,
całe to szaleństwo, które dostrzegacie wokół was? Całą tę energię
agresji, dualizmu, gniewu, nienawiści, jakie spowijają teraz Ziemię? Jak
najbardziej! Jak najbardziej – spijajcie wszystko, wchłaniajcie to w
siebie, bo to tylko energia. W rzeczywistości nie ma ona żadnych
atrybutów, żadnych cech. To, że ludzie jej nie rozumieją, wynika tylko z
tego, że trudno jest im ją pojąć uciekając się do staroenergetycznych
szablonów myślowych. A to tylko czysta energia. Nic więcej.
Owszem, czasami, gdy dotrą do was jakieś wiadomości ze
świata, wygląda to wszystko tak, jakby wszystko w nim stanęło na głowie.
I rzeczywiście tak jest - świat oszalał, ale to tylko energia, nic
więcej.
Pora zatem, abyście uświadomili każdej cząsteczce was –
waszemu umysłowi, ciału, duchowi, każdej najmniejszej cząstce was – że
wszystko jest z wami w porządku, że to tylko fałszywe sygnały, efekt
uboczny zachodzących wokół was zmian energetycznych.
SCHEMATY
I kolejna rzecz… Wynurzcie się już na powierzchnię, pora
zdjąć z siebie ten skafander… A więc kolejna rzecz, jaka nie daje wam
spokoju, to wasze schematy. Schematy. Wiecie co? Zauważyłem ciekawą
rzecz. Każda znana mi forma życia, ludzka czy jakakolwiek inna, czy to
na Ziemi czy też na innych planetach, wykazuje skłonności do tego, aby
podporządkowywać swoje życie schematom i regułom. Wszędzie. Naprawdę.
Nawet, gdy gdzieś tam w innych wymiarach świadome istoty mają do
czynienia z czystą energią twórczą, to i tak prędzej czy później stworzą
jakiś system schematów, według których będą potem postępować. Widocznie
to naturalna skłonność wszelkich istot.
I nie ma w tym nic złego - schematy potrafią być bardzo pomocne w
zrozumieniu siebie i świata wokół nas. Jednakże egzystencja na Ziemi
stała się już nazbyt schematyczna. Wszystko na niej podporządkowane
zostało schematom i zasadom, wszystko. To, jak się inkarnujecie, jak się
odżywiacie, jak się modlicie – wszystko, co definiuje ludzką
egzystencję, stało się tak usystematyzowane, tak schematyczne, że coraz
mniej w tym swobody, wolności. Odkąd tylko wymyśliliście druk – a to
przecież stosunkowo niedawno – wszystko zaczęliście szufladkować,
uporządkowywać, katalogować, zamykać w książkach i stawiać na półkach. A
to przekłada się bezpośrednio także na zaszufladkowanie energetyczne,
na blokowanie swobodnego przepływu energii. A teraz jeszcze Internet –
kolejna metoda szufladkowania, tworzenia nowych schematów. Wszędzie
gdzie się nie obejrzeć wyzierają wzorce, schematy, zasady…
Wielu ludziom się wydaje, że schematy upraszczają
codzienność. Nic bardziej błędnego. One jedynie utrudniają wam życie,
gmatwają je jeszcze bardziej; sprawiają jedynie, że musicie pamiętać o
coraz to nowych rzeczach i macie przez to coraz mniej swobody. A
swoboda, wolność to światło waszej duszy, a schematy jedynie ją
ograniczają i powodują, że jeszcze trudniej się wam żyje na Ziemi, o
wiele trudniej niż by można.
Dlatego też obdarowaliście siebie umiejętnością
odschematyzowywania - od-schematyzowywania - waszego życia, z czym
właśnie ostatnio przychodzi wam się zmagać. Co zresztą pewnie sami
odczuwacie - jedni mniej, drudzy bardziej. Zaczynacie się uwalniać od
wszystkich tych dotychczasowych schematów, w których pozostawaliście do
tej pory uwięzieni, które was krępowały.
Z początku proces uwalniania się od schematów może wam
się paradoksalnie wydawać raczej zniechęcający, ponieważ wszystkie te
zasady, zgodnie z którymi do tej pory funkcjonowaliście, były w pewien
sposób pomocne, pomagały wam znaleźć się w otaczającej was
rzeczywistości, zrozumieć – choć jedynie pozornie - to, co się wokół was
działo. A teraz wykruszają się powoli. Schematy dotyczące takich
kwestii jak małżeństwo, związki, pieniądze, jedzenie, diety, zdrowie –
wszystkie zaczynają się powoli rozpadać. Wszystko czym żyliście do tej
pory – muzyka, psychologia, wszystko co było częścią waszej pracy,
waszych sposobów na spędzanie wolnego czasu – wszystko to się zmienia.
A wszystko to potrafi być dla was najwyraźniej mocno frustrujące, bo
chociaż właśnie na takie zmiany czekaliście, takich zmian wyglądaliście,
to gdy już się pojawią, zaczynacie panikować: „O Boże! Co się dzieje!
Adamusie, na pomoc!” Ileż to ja wezwań otrzymuję od was co noc! Całe
mnóstwo. No więc… (śmiech, gdy Adamus zamiera i pozuje komuś do zdjęcia)
Nie zna się dnia ani godziny, trzeba być zawsze czujnym. Zawsze (więcej
śmiechu).
Tak więc teraz wyłazi z was cała masa schematów. A
propos, gdy już się od-schematyzujecie, wówczas poczujecie w swym życiu
znacznie więcej wolności. Uczucie dyskomfortu prędzej czy później i tak
minie, a wtedy poczujecie wspaniały smak wolności. A to tak naprawdę
będzie miało znacznie większy wpływ na ludzi wokół was niż na was
samych, ponieważ oni są bardzo przywiązani do waszych wzorców zachowań.
Ludzie tworzą swoje własne schematy w odpowiedzi na schematy ludzi wokół
nich i tym sposobem wkrótce wszyscy funkcjonują zgodnie ze wzajemnie
powiązanymi ze sobą schematami i wszystkim się wydaje, że przez to żyje
się łatwiej, że wszystko płynie. A tak naprawdę wszystko grzęźnie i
wcale nie jest wam łatwiej, a wręcz przeciwnie.
De-schematyzacja zachodzi w was teraz w sposób naturalny
– nic nie musicie z tym robić. Nie są wam do tego potrzebne żadne
de-schematyzujące kryształy, chociaż jestem pewien, że zawsze znajdzie
się ktoś, kto będzie próbował wam coś takiego sprzedać (śmiech).
Niektórzy z was właśnie sobie pomyśleli, że może warto byłoby coś
takiego zacząć sprzedawać, wiem. Jedna osoba w Holandii właśnie sobie
zanotowała ten pomysł. Przestań! Ani mi się waż! (śmiech)
Jest jednak jeszcze inny schemat, który siedzi w was
znacznie głębiej i jest znacznie trudniejszy do wytępienia. Do tego
stopnia w was wrósł, że nawet go nie zauważacie. Z pomocą Lindy
chciałbym was teraz popytać, co w waszym życiu stanowi teraz największe
wyzwanie, co was w nim najbardziej dręczy, najbardziej daje się wam we
znaki, a ja wtedy powiem wam, jaki siedzi w was schemat. To znaczy,
jeżeli w ogóle zbierzecie się na odwagę, żeby o tym mówić… (Linda
bezceremonialnie wręcza komuś mikrofon)O, mamy ochotnika!
ALAYA: A ja się właśnie zarzekałam, że nie powiem ani słowa, ani słowa!
ADAMUS: No więc co cię męczy? Co cię blokuje?
ALAYA: A od czego mam zacząć wyliczać? (Oboje się śmieją)
ADAMUS: Od drugiej z kolei kwestii, ta pierwsza jest trochę zbyt osobista.
ALAYA: No tak, a więc stworzenie siebie od nowa i…
ADAMUS: Stworzenie siebie od nowa, tak.
ALAYA: I reorientacja zawodowa.
ADAMUS: Acha, reorientacja zawodowa… Dobrze, bardzo dobrze. OK., dziękuję.
ALAYA: OK.
ADAMUS: Bardzo pragmatyczne podejście. Tak naprawdę o
tym to chciałem pomówić za chwilę, więc na razie przemilczę tę kwestię.
Mam na ten temat przygotowaną naprawdę świetną mowę, więc na pewno do
tego wrócimy.
To może ktoś inny. Jakie kwestie nie dają wam spokoju? Mary? Z czym ty sobie nie dajesz rady?
MARY: Mam problemy z gardłem.
ADAMUS: Problemy z gardłem. To bardzo prosty schemat. No dobra,
problemy z gardłem. Ogólnie mówiąc, problemy z gardłem oznaczają, że nie
dajesz dojść do głosu swojemu Duchowi. Wstań, proszę. Wstań Mary. Razem
sobie teraz trochę pokrzyczymy. Ja będę krzyczał na ciebie, a ty
będziesz krzyczeć na mnie – poruszymy trochę te energie. Dobra. Na trzy,
cztery zaczynamy oboje wrzeszczeć na całe gardło. Gotowa?
MARY: Do mikrofonu?
ADAMUS: Nie, opuść mikrofon (śmiech). Piekielny wrzask
bez żadnych zahamowań. Dobra, na trzy, cztery – ja też muszę zdjąć
mikrofon – gotowa? Trzy, cztery…
MARY (sama): Aaaaaaaaaaa! (Adamus się śmieje)
ADAMUS: A to dobre... A właściwie, to nie. Kiepsko,
beznadziejnie. Wciąż jeszcze jesteś zblokowana. Dobra, tym razem
naprawdę zrobimy to razem.
Dobra, na trzy, cztery – trzy, cztery… (Oboje krzyczą)
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! (Mary zaczyna kaszleć) Blokada. Blokada. Dobra,
raz jeszcze. OK., głęboki wdech i - (razem) Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! (Mary
znów kaszle) Wciąż jesteś cała poblokowana. Wciąż zblokowana. A może
wszyscy się przyłączą. Na trzy – raz, dwa i trzy – (publiczność też
zaczyna krzyczeć) Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Dobrze, Mary, dziękuję. Poblokowana energia. To bardzo
stary schemat, brak możliwości mówienia swoim pełnym głosem. Ileż to
razy kazano wam być cicho, zamknąć się, ileż to razy wmawiano wam, że
nie macie pojęcia, o czym mówicie. Od iluż wcieleń prześladowano was za
głoszenie swoich prawd? Porozmawiajcie potem z Garretem. Musicie
wreszcie to z siebie wyrzucić. Musicie to z siebie wyrzucić. Czy to
śpiewając, czy to krzycząc, ale musicie wydobyć to z siebie, musicie
zrzucić to z serca.
Wasz Duch chce wam towarzyszyć w tej rzeczywistości, w
której też przebywacie, chce do was dołączyć tu, na Ziemi, ale to się
nie stanie tutaj (pokazuje na głowę.) A wasze dotychczasowe wysiłki
niestety skupiały się właśnie na tym, gdy tymczasem to się może wydarzyć
tylko TUTAJ (mówi to bardzo donośnym głosem) Och, Hannibal, dzięki. To
się może stać tylko za pośrednictwem waszego ciała, waszej twórczości, a
tymczasem wy ją w sobie tłumicie przez to, że nie potraficie wydobyć z
siebie pełni swego głosu. To bardzo stary schemat, a więc pora…
MARY: Najpierw chciałam wymienić właśnie tworzenie,
kreatywność, ale powiedziałam o gardle, ponieważ ciągle czuję, jakby coś
w nim tkwiło, jakby wszystko sprowadzało się do niego.
ADAMUS: No cóż, tak naprawdę energia została
przyblokowana raczej tutaj (pokazuje na środek pleców). To do tego
miejsca się wszystko sprowadza.
MARY: Acha.
ADAMUS: Ale odczuwasz to gdzieś tutaj (pokazuje na szczyt klatki piersiowej).
MARY: Zgadza się, a moja kreatywność też jest przyblokowana.
ADAMUS: A wiesz co się stanie, jeśli nie znajdziesz dla tego wszystkiego ujścia? Zgadnij.
MARY: Będę jeszcze więcej kaszleć.
ADAMUS: To też, ale kaszel to jedynie sygnał, który ma ci uświadomić, że jesteś zblokowana.
MARY: Więc…
ADAMUS: Zaczniesz chorować. Coś ci się stanie.
Konsekwencją tego, że nie pozwalasz się energii z siebie wydobyć, jest
przede wszystkim to, że nie może ona również do ciebie dotrzeć. Nie
oddychasz tak, jak powinnaś. Ponieważ nie dajesz temu wszystkiemu
ujścia, to cię to wszystko dusi, tłamsi cię w każdym aspekcie twojego
życia. A przez to możesz umrzeć młodo albo ciężko zachorować – i
niekoniecznie choroba musi dotyczyć twojego gardła. Może ujawnić się w
jakiejś innej części ciała, w uszach na przykład, ponieważ – halo! –
Duch próbuje ci coś powiedzieć, ale ty go nie słuchasz. Duch próbuje
powiedzieć ci, abyś była Tym, Czym Jesteś, abyś weszła w Ahmyo, mówiła
swoim prawdziwym głosem. Nigdy nie bój się wyrażać siebie. Dziękuję.
MARY: Dziękuję.
ADAMUS: Kolejny problem.
LINDA: Ci młodzi tutaj oczekują dziecka.
ADAMUS: Świetnie, świetnie.
LINDA: Będziemy mieli małe Shaumbrątko!
ADAMUS: Co wam doskwiera?
LARA: Hm…
LINDA: Kiedy małe ma się urodzić?
LARA: 14 lutego.
LINDA: Ojeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej!!! (Linda jest bardzo podekscytowana)
ADAMUS: No dobra, dobra… (śmiech)
MARTY (do Lindy): A ty co taka niewzruszona? (śmiech)
ADAMUS: Muszę wam powiedzieć, że to będzie bardzo
nowoenergetyczne dziecko. Bardzo. Możecie spodziewać się wielu
niespodzianek.
LARA: OK.! (śmieje się)
ADAMUS: Tak, tak. To cudowna rzecz. Wasze dziecko
przyjdzie na ten świat z bardzo niewielką liczbą staroenergetycznych
obciążeń, praktycznie bez karmy. Przyjdzie na ten świat wolne od bardzo
wielu ciężarów, ale za to będzie miało dla was bardzo mało cierpliwości
(śmiech).
LARA: Zdążyłam to już zauważyć...
ADAMUS: Tak.
LARA: A jeżeli chodzi o mój schemat, to pierwsze co mi przychodzi do głowy, to pieniądze…
ADAMUS: Tak.
LARA: Najpierw napływają szerokim strumieniem, a potem nagle źródełko wysycha.
ADAMUS: Tak, tak..
LARA: Raz strumieniem, raz posucha.
ADAMUS: Ta... OK.
LARA: Czyli raz są, raz ich nie ma.
ADAMUS: Tak, tak, to bardzo dobra obserwacja, miałem
nadzieję, że ta kwestia tu dziś wypłynie. A więc pieniądze. Jak wielu z
was – tylko mi tu rąk nie podnosić, wolę nie wiedzieć! – ilu z was ma z
tym problem? (śmiech, gdy Adamus zakrywa oczy, żeby nie widzieć).
To kolejny schemat, w który wpada większość z was.
Gdzieś po drodze stworzyliście schemat życia, w którym nigdy niczego nie
jest wystarczająco dużo. Jak ująłby to Tobiasz, uwierzyliście, że życie
daje wam tylko tyle, żeby wam wystarczyło do pierwszego, żeby wam
starczyło na opłaty, żebyście dojechali do następnej stacji benzynowej,
ale nigdy dość, żeby po prostu cieszyć się życiem.
To wszystko wzięło się z tego, że kiedyś, gdy braliście
czynny udział w budowaniu kościoła, złożyliście przysięgę ubóstwa i ona
wciąż was w jakimś stopniu wiąże. Chociaż w przypadku większości z was
prawdziwy problem leży w tym, że nie możecie uwolnić się od obaw, co też
by się stało, gdybyście nagle stali się naprawdę zamożni. Wydaje wam
się, że pieniądze mogłyby was zdemoralizować, zepsuć, sprowadzić na złą
drogę; że zboczylibyście z tej swojej, jak wam się wydaje, duchowej
ścieżki - która tak naprawdę i tak jest niczym innym, jak stekiem bzdur –
i ugrzęźlibyście przez to na Ziemi przez kolejne wcielenia. Myślicie
sobie, że teraz, gdy już dotarliście do ostatniego albo przynajmniej
przedostatniego wcielenia, to gdyby przyszło wam pławić się w dostatku i
móc sobie na wszystko pozwolić, to wówczas wcale nie chcielibyście się
stąd wynosić, wolelibyście zostać i się tym wszystkim cieszyć. A
przecież wcale nie chcecie tu pozostawać, tak? Więc lepiej na wszelki
wypadek nie mieć za dużo pieniędzy, bo jeszcze nie daj Boże wam się tu
spodoba.
A może jednak fajnie byłoby zakończyć przygody na Ziemi z
wielką pompą? Ja bym tak na pewno zrobił! (śmiech) Zdecydowanie
wolałbym odejść stąd opływając w dostatki, a nie klepiąc biedę, a co!
(Adamus dostaje wielki aplauz od publiczności) Wy w skrytości ducha
pewnie też. Tyle tylko, że zaraz miesza się w to wszystko wasz umysł i
zaczyna biadolić, że aby być bogatym, to się trzeba znać na robieniu
interesów. A tymczasem biznes to jedno wielkie badziewie. Biznes jest
taki staroenergetyczny! W dzisiejszych czasach robienie interesów to jak
zwiedzanie pięciuset letniego kościoła – śmierdzi tam, ciemno, zimno…
Jedna wielka ruina. Nie ma tu co owijać w bawełnę – taki jest
współczesny biznes.
Tak więc tak naprawdę wcale nie musicie znać się na
robieniu interesów… No tak, teraz znowu jakoby brak wam wykształcenia.
Tymczasem sukces w biznesie nie zależy od zdobytej wiedzy. Wiem, że cały
czas wam się to wmawia, ale to nieprawda… No i ostatni argument, jak
przychodzi wam do głowy to to, że nie macie pojęcia, co mielibyście
robić. No a w ten sposób znów wpadacie w pułapkę schematycznego
myślenia. Te wszystkie wątpliwości to tylko jeszcze jeden schemat na
waszej drodze, z którym należy się rozprawić.
Dostatek jest czymś zupełnie naturalnym. Kropka. Amen!
Oj, nie! Amen to lepiej nie, w te rejony to my nie chcemy się
zapuszczać! (śmiech) Nie tędy droga! Zmieniamy terminologię!
Dostatek to coś najzupełniej naturalnego. To niedostatek i bieda są jakimś wynaturzeniem. Naprawdę.
Podobnie jest ze zdrowiem. Cieszenie się pełnią zdrowia
jest czymś jak najbardziej normalnym. To zaburzenia biologicznej
równowagi są zupełnie nienormalne, niezgodne z naturą. A ponieważ
jesteście dziećmi natury, czymś zupełnie normalnym i naturalnym jest
pozostawanie zdrowym. Jedyne, co wam w tym przeszkadza, to stare
schematy. Musicie je przełamać, wyrwać się z ich więzów.
Bardzo często zdarza wam się myśleć, jak dobrze byłoby
mieć dużo pieniędzy. Ale jednocześnie budzi się was podejrzenie, że może
takie myśli oznaczają, że jesteście zachłanni i chciwi, albo rodzą się w
was obawy, że mogłyby was one sprowadzić na złą drogę. A nawet jeżeli
już nie macie tak negatywnych wyobrażeń o bogactwie, to burzycie
wszystko przekonaniem, że takie myślenie to tylko bujanie w chmurach i
nic wam z tego nie przyjdzie. Którychkolwiek argumentów byście nie
używali do sabotowania siebie samych, najwyższa pora już z tym skończyć,
pozbyć się tych staroenergetycznych schematów. Podejmijcie świadomie
decyzję, że chcecie wreszcie - do jasnej cholery! - uwolnić się od
takiego schematycznego myślenia, ponieważ nie ma ono nic wspólnego z
rzeczywistością i jest jedynie wytworem waszego umysłu. Wasz umysł tak
został zaprogramowany, więc tak funkcjonuje. Nie ma mu się co dziwić,
natomiast najwyższa pora to zmienić.
Wystarczy zdać sobie sprawę z tego, że dostatek jest
waszym jak najbardziej naturalnym stanem, że możecie mu w pełni zaufać, a
wtedy wasze życie zacznie wreszcie obfitować we wszystko, czego
pragniecie. Tylko nie skupiajcie się na tym aż tak bardzo, nie
odprawiajcie nad tym waszych codziennych czarów, darujcie sobie
jakiekolwiek zaklęcia, nie roztrząsajcie tego w waszym umyśle na
wszystkie strony. Bo jak tylko pozwolicie waszemu umysłowi się w to
wszystko znowu wtrącać, to jedynie wpadniecie z powrotem w stare
schematy myślenia i nic z tego nie będzie.
Pozostając w Ahmyo, będąc Tym, Czym Jesteście, tworzycie w naturalny
sposób dostatek w swoim życiu. No bo dlaczego by nie? Dlaczego by nie?
Dobra, wracamy do tego, co stanowi teraz dla was wyzwanie w waszym życiu. Następna osoba.
SART: Cześć.
ADAMUS: Cześć.
LINDA: Fajna fryzura (Sart ma na głowie kudłatą czarną perukę).
ADAMUS: No.
SART: Świetna, co?
ADAMUS: No.
SART: Jeżeli o mnie chodzi, to ostatnio robię sobie często krzywdę. Fizycznie.
ADAMUS: No.
SART: No. Zaczęło się od bliskiego spotkania z samochodem…
ADAMUS: Emocjonalnego?
SART: Raczej bardziej fizycznego, bo bolało.
ADAMUS: No! (chichocze)
SART: Chodzą za mną wypadki, czy to na drodze, czy to w pracy.
ADAMUS: Zgadza się.
SART: No.
ADAMUS: Dobrze. I jaki w tym wszystkim widzisz schemat?
SART: No wiesz, myślałem wpierw, że świat chce mi coś
powiedzieć, ale to chyba jednak do mnie nie dociera… (obaj się śmieją).
ADAMUS: Akurat w twoim przypadku to jest trochę inaczej.
Tu nie chodzi o stare schematy. Akurat w twoim przypadku ma to wszystko
głębszy sens i jest dla ciebie jak najbardziej korzystne, więc to nie
jest to, o czym tu dziś mówimy. U ciebie jest trochę inaczej. Owszem,
zadajesz sobie ból fizyczny – co może być oczywiście nieprzyjemne, no i
przede wszystkim bolesne – ale w ten sposób stwarzasz warunki do tego,
aby doświadczyć większej infuzji i obecności swojego własnego Ducha w
swoim życiu. Zdajesz sobie sprawę z tego, że przy pomocy umysłu ci się
to nie uda, a nie do końca jesteś w stanie zaakceptować metodę opartą na
oddychaniu, przyzwalaniu i akceptacji, ponieważ straszny z ciebie
macho.
No więc jakie znalazłeś dla tego rozwiązanie? Jak
przystało na prawdziwego macho, wybrałeś ból. Kiedy nagle doświadczasz
fizycznego bólu, szok nim wywołany powoduje, że umysł się na chwilę
wyłącza, a wtedy twój Duch robi siup! - i już jest w twoim ciele. Możesz
oczywiście dalej robić to w ten sposób albo wczuć się w swą żeńską
energię i pozwolić swojemu Duchowi na wchłonięcie się w ciebie nie
robiąc nic innego jak po prostu oddychając. I wszystko!
SART: Tak by było chyba lepiej…
ADAMUS: tak byłoby lepiej. Ale i tak chyba się na to nie
zdecydujesz, ponieważ, no cóż… A może jednak? (Ktoś z publiczności
mówi: „Spróbuj, co ci szkodzi!”) No właśnie, co ci szkodzi. Spróbuj po
prostu pooddychać. (Sart bierze głęboki oddech) Nie rozmyślaj o tym, bo
to właśnie kończy się na zadawaniu sobie bólu. Po prostu pooddychaj
sobie... (pauza) Popracuj nad tym oddychaniem.
SART: Dobra…
ADAMUS: O tak, właśnie tak. To sprawia, że skupiasz się
na swoim ciele, a to pozwala Duchowi wejść w twoje życie. Dobrze.
SART: Już mi lepiej.
ADAMUS: Dobrze. Następnym razem, jak zrobisz sobie krzywdę, to mnie wezwij.
SART: Myślałem, że właśnie to zrobiłem ostatnio (śmiech).
ADAMUS: Nie, ty mnie miałeś wezwać, a nie wyzywać, a to różnica (salwa śmiechu).
Następna osoba? Jeszcze jedna. Jeszcze jedna. Co stanowi dla ciebie wyzwanie ostatnio?
BARBARA: Ufanie swojej intuicji…
ADAMUS: Tak, dobrze.
BARBARA: …mojemu sercu, mojemu umysłowi.
ADAMUS: Tak, to prosta sprawa. Bardzo typowy schemat.
Zostałaś tak uwarunkowana, żeby nie ufać swojej intuicji i w zamian
uciekać się do pomocy umysłu. Intuicja jest bowiem uważana powszechnie
za coś albo kompletnie niegodnego uwagi, zupełnie nieistotnego, albo też
za część czarnej magii, za coś, z pomocą czego ludzie kontaktują się z
ciemną stroną mocy, no wiesz, nieznanymi nam wymiarami.
Wszystkich was tak uwarunkowano, abyście przestali ufać
intuicji. To bardzo sprytne posunięcie, ponieważ w momencie, gdy
przestaliście słuchać swojej intuicji, bardzo łatwo było was wcisnąć w
schematy niekorzystnego dla was postępowania i zmusić was do służenia
systemowi. Ci, którzy pozostawali u władzy i tworzyli system rządów
społecznych i religijnych stwierdzili, że tak będzie dla nich lepiej,
więc wmówili wam, że intuicja to coś złego, a nawet, że możecie przez
nią skończyć na stosie. Dlatego teraz borykacie się ze schematami, które
nie pozwalają wam zaufać własnej intuicji i pozwolić jej zaistnieć w
waszym życiu.
A tymczasem posługiwanie się intuicją jest czymś
zupełnie naturalnym. To właśnie poleganie na umyśle jest nienormalne.
Umysł daje wam fałszywy ogląd rzeczywistości. Żebyśmy się dobrze
zrozumieli – nie mam nic przeciwko umysłowi, chodzi tylko o to, abyście
się uwolnili od starych schematów zachowań, od narzuconego wam sposobu
myślenia.
Moglibyśmy jeszcze długo wyliczać wszystkie wasze
schematy, ale one i tak sprowadziłyby się do czterech podstawowych
kwestii, o których zresztą Tobiasz już wam opowiadał lata temu. Pierwsza
z nich to dostatek. Dostatek jest czymś zupełnie naturalnym. Wystarczy,
że przestaniecie go odpychać. Przestańcie też o nim myśleć, a jedynie
pozwólcie mu zaistnieć. Przestańcie kombinować. Przestańcie wreszcie
kombinować. Widzę, jak wielu z was staje na rzęsach, żeby tylko zdobyć
majątek. Fuj! (Adamus udaje, że spluwa, Linda kręci głową, publiczność
się śmieje.) Po prostu pozwólcie mu zaistnieć.
Druga kwestia, to wasze zdrowie, wasze ciało. I znowuż
wszystkie te problemy zdrowotne, których doświadczcie, wynikają z tego,
że zaplątaliście się w starych schematach, a to z kolei sprawia, że albo
błędnie interpretujecie energie, albo też niewłaściwie się z nimi
obchodzicie, a one potem grzęzną gdzieś w waszym ciele i powodują różne
chorobowe reakcje organizmu. A wszystkiemu winien wasz umysł, który nie
wie, jak radzić sobie z energiami, jak sprawiać, by swobodnie płynęły
przez wasz organizm, a potem podsyła wam różne fałszywe interpretacje,
podczas gdy energie grzęzną w was i powodują w efekcie problemy ze
zdrowiem.
Tym wszystkim, którzy cierpią teraz na różnego rodzaju
przypadłości i choroby, czy byłby to rak, cukrzyca, artretyzm, czy
jakiekolwiek inne dolegliwości, muszę powiedzieć, że z mojej perspektywy
są one całkowicie nieprawdziwe. Owszem, zostały u was przez lekarzy
zdiagnozowane - czy to przy pomocy zdjęć rentgenowskich czy
jakichkolwiek innych metod - ale to nie zmienia faktu, że to nieprawda.
Wasze choroby to iluzja. One nie mają tu czego szukać. To nie są wasze
choroby, więc przestańcie je z sobą wszędzie targać. To wynik
staroschematycznego myślenia, staroschematycznych sposobów radzenia
sobie z energią, której trzeba jakoś sprostać, jakoś jej uniknąć,
schować się przed nią, a ona potem nagle uwidacznia się w postaci tej
czy innej choroby. Wyskakuje nagle w waszych nerkach czy wątrobach – to
znaczy w wątrobie, bo macie tylko jedną (śmiech) - nawala wam słuch,
zatoki, cokolwiek, a potem się zastanawiacie, co robicie źle. Niczego
nie robicie źle. To tylko fałszywe sygnały. Wszystko jest z wami w
porządku. I tyle. Proste. Proste.
Również waszymi związkami rządzą stare schematy, a te to
już są najgorsze, najbardziej pokręcone i najgłębiej w was
zakorzenione. Z jednej strony ciągnie się ciągle za wami karma
wszystkich waszych przodków, a z drugiej wciąż jeszcze się nie
nauczyliście, że jesteście dla siebie najlepszym kochankiem, swoim
najlepszym partnerem. Ciągle upieracie się przy tym, żeby wchodzić w
związki z ludźmi, którzy wprowadzają w was brak harmonii – może nie
zawsze tak robicie, ale bardzo często. Szukacie w nich czegoś, czego nie
potraficie – jak wam się wydaje – odnaleźć w sobie samych, przez co
wciąż lądujecie w związkach, które wam nie służą. Taki macie schemat i
nie potraficie się od niego uwolnić.
Wielu schematów, które żądzą waszym życiem, w ogóle nie jesteście
gotowi sobie odpuścić. Niestety tak jest. No bo co by się stało,
gdybyście nagle pozbyli się wszelkich problemów finansowych? Co by się
stało, gdyby… O, tu jest wielki, paskudny schemat – co by się stało,
gdybyście nagle nie musieli już poszukiwać Boga, Prawdy, Odpowiedzi, czy
jakiegokolwiek innego Makyo, za którym tak się uganiacie. To dopiero
jeden wielki zmurszały schemat. Co by się stało, gdybyście tak tutaj
nagle doznali oświecenia? Zniknęlibyście z powierzchni Ziemi? Pewnie
tak. A tu zaraz odzywa się jakiś głos w waszej głowie, który od razu
zaczyna nadawać, że jak to?, że przecież nie możecie!, bo kto się
zaopiekuje waszymi dziećmi? O Boże, naprawdę!? Waszymi dziećmi? Są
wasze? Należą do was? Są waszym dziełem? To znaczy, w pewnym sensie tak,
ale… (śmiech) Ale nie są wasze, nie należą do was. I uwierzcie mi, tak
naprawdę wcale was nie potrzebują. Przykro mi, ale taka jest prawda.
Owszem, kochają was, ale żeby was potrzebowały w tym sensie tego słowa, w
jakim bardzo byście chcieli, żeby was potrzebowały? Nic z tego. Nie,
nie, nie. W ogóle was nie potrzebują.
Są też i inne wymówki. No bo co byście musieli sobie
odpuścić, gdybyście na przykład napisali książkę, która stałaby się
olbrzymim hitem, wszyscy by się w niej zaczytywali i naprawdę wielu
ludziom by ona pomogła? Jakie byłyby tego konsekwencje dla was? No co?
Że musielibyście dużo podróżować? Przemawiać do tłumów? Wreszcie mówić
ludziom to, co naprawdę myślicie? Odpowiadać na ich pytania? Stanąć w
świetle reflektorów? Ludzie by do was przychodzili radzić się, co mają
zrobić ze swoim życiem? Toż to jeden wielki koszmar! Jaka
odpowiedzialność! To może już lepiej sobie posiedzieć i ponarzekać, że
nic nam nie wychodzi (nieliczny śmiech). Tak, tak. Przykro mi bardzo,
ale to wasz kolejny schemat. Nie dostrzegacie tego? I dotyczy on każdego
z was – każdy z was ma jakąś taką swoją książkę, metaforycznie rzecz
ujmując, której obawia się napisać, bo jeszcze nie daj Boże okaże się
sukcesem. Niech by to było komponowanie muzyki, cokolwiek – to nie musi
być zaraz jakiś nie wiadomo jak kosmiczny projekt – coś, co bardzo
chcielibyście zrobić, ale boicie się wszystkich tych zmian, które to by
za sobą pociągnęło, utraty wszystkich tych dotychczasowych schematów,
według których sobie tu teraz spokojnie egzystujecie. Nie ważne, jakie
by one nie były, najwyższa pora je dostrzec i się od nich uwolnić.
Przyjrzyjcie się temu.
No bo co by się stało, gdybyście się od nich uwolnili?
Na przykład od tego, że jakaś obca cywilizacja kontroluje wasze umysły?
Wiem, że to taki bardziej ekstremalny przykład, ale prawdziwy. Nie
uwierzycie, ile ludzi się z tym do nas zgłasza, żeby im pomogli uwolnić
się od kosmitów (trochę śmiechu). Porozmawiajcie z Aadrah, już ona wam
powie (Adamus chichocze), już ona wam je wybije z głowy! (Śmiech)
Prawda jest taka, że ci ludzie w to wszystko wierzą.
Próbujemy im powiedzieć, że to nieprawda, że to tylko taki schemat, ale
oni w nim tkwią po uszy i nie pozwolą go sobie odebrać. A nie pozwalają,
bo – jak każdy inni schemat – ten też służy im do czegoś. Wszystko, z
czym się źle czujecie, czemuś służy. W przeciwnym razie by tego w waszym
życiu nie było. A skoro jest, to widocznie tego potrzebujecie, podoba
wam się. Jeżeli cierpicie, to widocznie to lubicie – innych powodów nie
ma.
Musicie się przyjrzeć temu, co tak naprawdę
musielibyście sobie odpuścić. Związek? Dzieci? Fizyczną egzystencję na
tej planecie? Prywatność? To, co naprawdę musielibyście sobie odpuścić –
i mam nadzieję, że wreszcie to zrobicie - to wasze gierki, wasze makyo,
co łączy się bezpośrednio z naszym kolejnym tematem.
PRZEZNACZENIE
Temu tematowi warto by poświęcić cały osobny Shoud, ale
trzeba go omówić już teraz. Muszę przyznać, że nas to tutaj trochę
zaskoczyło, że aż tak często zmagacie się z tą kwestią i wymaga ona
poświęcenia jest znacznie więcej uwagi niż będziemy w stanie to dziś
zrobić. Tak więc porozmawiamy sobie teraz o przeznaczeniu.
Bardzo trudno jest wam się uwolnić od wiary w
przeznaczenie, ponieważ bez niej odpowiedzialność za wasze życie
musielibyście wziąć na siebie. Ludziom tak naprawdę łatwiej jest żyć
wierząc w istnienie siły wyższej i poddając się jej zwierzchnictwu.
Dotyczy to także waszej wiary w konieczność poddania się przewodnictwu
swojej duszy. Często wasze wyobrażenia na ten temat pełne są różnego
rodzaju Makyo. Na przykład, wielu z was wierzy święcie, że dusza ma
jakiś szczegółowy plan co do waszego życia i zmusza was do doświadczania
różnych bolesnych i nieprzyjemnych dla was przeżyć. Czyżby? Innym z was
wydaje się z kolei, że to Bóg obarczył was konkretnym przeznaczeniem.
Czyżby? Boga, Ducha, jakkolwiek byście tego nie nazwali, guzik obchodzi
jakieś tam przeznaczenie! On nie ma w stosunku do was żadnych planów,
żadnych oczekiwań.
Ileż to razy nasłuchałem się od tych tam co bardziej
religijnych o tym, jakoby Bóg miał w stosunku do nich jakiś szczególny
plan. Co to w ogóle za bzdury? Bóg niczego nie planuje. Gdyby było
inaczej, już dawno by swój plan zrealizował i nie przechodzilibyście
teraz przez to wszystko. Gdyby Bóg miał plan, to wszystko to musiałoby
się prędzej czy później skończyć.
Tak więc żadnego przeznaczenia nie ma. Żadne przeznaczenie nie
istnieje. Nie ma też żadnej karmy. Absolutnie żadnej. Ani żadnego planu
duszy. Nic takiego nie istnieje. Owszem, jest parę rzeczy, które
chcieliście tu zrobić na Ziemi, ale macie to już za sobą.
Zrealizowaliście wszystkie swoje zamierzenia już całe lata temu, dlatego
wielu z was czuje w swoim życiu pustkę i zastanawia się, co też miałby
tu jeszcze robić. Jakbyście czekali (Adamus patrzy się na sufit), aż
ktoś się tu pojawi. Ciągle się mnie pytacie, co macie robić. (Adamus
bierze głęboki oddech i mówi dobitnym głosem) A GUZIK MNIE TO OBCHODZI!
(salwa śmiechu) Więc przestańcie wreszcie męczyć mnie o to! (kolejna
salwa śmiechu) Tylko tego chcę! Tylko na tej jednej, jedynej rzeczy w
całym wszechświecie mi zależy – przestańcie mi wreszcie w kółko zadawać
jedno i to samo pytanie! TO BEZ ZNACZENIA! Możecie to wreszcie przyjąć
do wiadomości? To bez znaczenia. Nie ma żadnego planu do wykonania.
Żadnej ligi aniołów, żadnej rady starszych, którzy tym zawiadują.
Wiecie, że bardzo lubię astrologię, ale to, co ludzie z
nią wyprawiają, przechodzi moje anielskie pojęcie. Wydaje im się, że to
jakaś nowa wyrocznia. To znaczy nowa nie w tym sensie, że to coś nowego,
bo liczy już sobie tysiące lat, ale ostatnio zrobiła się bardzo
popularna, a to też jedynie kolejny schemat. Sama w sobie astrologia nie
jest ani dobra ani zła, ale nie można traktować jej jak jakiejś
wyroczni. Może wam ona jedynie dać wiedzę o swego rodzaju zasobie
pewnych potencjałów. A tymczasem ludzie zazwyczaj uczepią się jednego z
nich i są przeświadczeni, że oto teraz powinni być tacy albo siacy, że
powinni robić to czy tamto… Wiecie ilu ludzi codziennie wczytuje się z
nabożną czcią w te wszystkie pożałowania godne horoskopy? A potem
oczywiście coś takiego im się przytrafia, a im się wydaje, że to dowód
na wiarygodność tego, co przeczytali. A tymczasem to jedynie
samospełniająca się przepowiednia i tyle. Kolejny schemat.
Astrologia to świetna sprawa, ale trzeba rozumieć, czym
tak naprawdę jest – narzędziem do eksploracji potencjałów i wyboru tych,
których chcecie doświadczyć. Jeżeli zajmiecie się astrologią głębiej
niż jedynie na poziomie szmatławych horoskopów, wówczas będziecie w
stanie dostrzec niemalże niezliczoną ilość potencjałów, z których
będziecie mogli wybierać do woli.
Tymczasem ludzie chwytają się bezmyślnie pierwszego
lepszego zestawu małego horoskopiarza. Sam wymyśliłem to słowo i bardzo
mi się podoba. Łapiecie się na lep pierwszej z brzegu, byle jakiej
oferty, niemalże tak samo, jak dajecie sobie wcisnąć nowy telefon czy
nowe auto. Pierwsza z brzegu historyjka o tym, jak wygląda wasze
przeznaczenie i już jesteście kupieni. Już się temu poddajecie. A jak
wam życie dopiecze, to wtedy przyjmujecie to z rezygnacją, no bo pewnie
wasza dusza wie przecież lepiej, co ma robić. A to wy sami jesteście już
teraz waszą duszą. Nie ma już żadnego oddzielenia, żadnego podziału na
was i na waszą duszę. Wy i wasza dusza to jedno.
Trochę się teraz będę streszczał, bo Linda mi mówi, że
już niewiele nam czasu zostało, ale ja tak lubię z wami rozmawiać… Inni
już dawno by mnie wywieźli na taczkach, a wy ciągle mnie słuchacie
(śmiech). To prawdziwe błogosławieństwo.
No to kolejna rzecz. Weźcie wpierw głęboki oddech,
ponieważ to co teraz powiem, może was trochę zaskoczyć. Powiem wam
teraz, co się tu dzisiaj dzieje, dlaczego czujecie się, myślicie,
reagujecie i zachowujecie tak a nie inaczej, co się za tym wszystkim
kryje.
LINDA: Strasznie dużo kartek dziś zużywasz.
ADAMUS: Bo ja bardzo lubię sobie rysować. Zasadzimy za to dużo drzew.
CEL
Tak więc nasza następna kwestia to wasz cel. Powiem wam
teraz coś bardzo ważnego, a wy macie się nad tym dobrze zastanowić. Jak
wam się to nie spodoba, to możecie sobie to później odbić na Cauldre
(śmiechy).
W życiu nie jest wam wcale potrzebny żaden cel. Żaden
powód do życia. Wiem, że jesteście święcie przekonani, że jest inaczej.
Ciągle próbujecie się dowiedzieć, jaki jest cel waszej egzystencji, a
takie patrzenie na życie, to jedynie kolejny wymiar wiary w
przeznaczenie. To jedynie kolejny schemat, który nie pozwala wam się
rozluźnić i zacząć cieszyć samym faktem istnienia.
Ogromna większość ludzkości jest przekonana, że w życiu
absolutnie niezbędny jest cel. Na rynku pełno jest książek, od których
aż mi się niedobrze robi. Żygać mi się od nich chce! W przenośni
oczywiście (śmiech). Te wszystkie poradniki w stylu „Co zrobić, żeby
twoje życie nie było pozbawione celu”. O Boże… W kółko jedno i to samo.
Co za Makyo... Jedno wielkie Makyo... A wy swoje. Budzicie się rano i
zastanawiacie, jakiż też może być cel waszego żywota. Czy macie może
uzdrawiać innych? Albo ocalić tę planetę? Otóż nie! Żaden cel istnienia
nie istnieje. Potraficie to przyjąć spokojnie do wiadomości? Czy też
życie jawi wam się teraz przed oczami wyobraźni jako wielka nicość? Hm?
Nie macie tu żadnej misji do wykonania. Zostawiamy za
sobą staroenergetyczną pasję, czyli przekonanie, że coś jednak musicie
tu robić, czegoś dokonać, czymś być, coś osiągnąć; że Bóg musiał was tu
przysłać w jakimś konkretnym celu. A Boga tak naprawdę guzik to
obchodzi, co wy tu robicie! (śmiech) Naprawdę! Duch nie ma w stosunku do
was żadnych planów, a więc nie ma też żadnych oczekiwań. Nie określił
wam żadnej normy do wykonania. Tylko czy wy potraficie istnieć wiedząc,
że wasze istnienie nie ma żadnego celu? Będziecie w stanie się z tą
myślą pogodzić? Bo nadszedł już ten moment w waszym życiu, gdy będziecie
musieli stawić tej kwestii czoła. I to już wkrótce.
Wasze uzależnienie od potrzeby kierowania się w życiu
jakimś wyższym celem jest bardzo silne. Do tej pory osiąganie celu było
dla was paliwem koniecznym do tego, abyście byli w stanie funkcjonować
przez całe życie. To właśnie wymyślony sobie przez was cel jest tym, co
trzyma was wciąż na Ziemi, ale prędzej czy później zdacie sobie sprawę,
że jest on nierzeczywisty, że to tylko jedna wielka kupa Makyo.
Przekonujecie się jednak o tym zazwyczaj dopiero wtedy, gdy już ten swój
wymarzony cel osiągnięcie. O ironio, za każdym razem zamiast euforii
pojawia się u was w takiej chwili depresja, ogarnia was wielki smutek z
powodu tego, że oto wasze życie znów straciło sens. I wiecie, co wtedy
robicie? Wieszacie sobie przed nosem, jak jakąś cholerną duchową
marchewkę, kolejny cel do osiągnięcia i skupiacie na nim od nowa całą
swoją energię. Zaczynacie pracować nad nim, oddajecie się temu całym
sobą i świata poza nim nie widzicie. Znów coś was napędza, znów czujecie
się ważni i potrzebni, zaczynacie tak się nakręcać, że aż w końcu
ogarnia was neuroza i szaleństwo w tym waszym pędzie do celu, który tak
naprawdę nie istnieje.
Pora już zerwać się z łańcucha. Poodcinać te wszystkie
sznurki, które sami sobie zapletliście na rękach i nogach i za które
sami pociągacie. Nie macie żadnego celu przed sobą. Nie macie tu nic do
roboty. W pierwszej chwili być może nawet poczujecie po tych słowach
ulgę, ale zaraz pojawia się niepokojąca myśl, że oto wasze życie
pozbawione jest sensu! No i w pewnym sensie macie rację (śmiech). No jak
to tak? Bez celu? Bez sensu? Bez żadnej pasji? Tak! Dokładnie tak! To
wszystko kupa starego Makyo i nic więcej! Pora już przejść w Ahmyo. Ten
cały staroenergetyczny balast, który do tej pory za sobą ciągnęliście,
to tylko worek śmieci, robali i innych paskudztw. Jedno wielkie szambo!
Wyobraźcie sobie życie bez celu. Wyobraźcie sobie, że
oto piszecie książkę pt. „Jak żyć bezsensownie.” (śmiech) A w podtytule:
„Poradnik dla wszystkich nawiedzonych półgłówków, którzy wierzą, że ich
życie musi mieć jakiś cel.” Ale byłoby fajnie, gdyby ktoś z was napisał
taką książkę!
LINDA: Nawiedzonych półgłówków?!
ADAMUS: A tak! W wymyślaniu tytułów jestem lepszy niż Kuthumi… Chyba (śmiech).
Wiecie co? Cel to tak naprawdę kiepski towarzysz życia,
naprawdę kiepski. Oskubie was do suchej nitki, obrobi z czego się da,
oszuka, omami i natchnie fałszywą motywacją. A gdy kierujecie się
fałszywymi aspiracjami, wówczas nie podążacie za tym, co naprawdę
powinno was motywować, czyli jak po prostu być, jak po prostu istnieć
bez uciekania się do uzasadniania waszego istnienia jakimkolwiek
zewnętrznym powodem, celem, sensem… Wiecie, jakie to wyzwalające? Jakie
to niesamowite uczucie, gdy żyjecie sobie tylko po to, żeby żyć, gdy
waszą pasją jest samo istnienie, gdy… (ktoś wykrzykuje „Super!”) Pewnie,
że super! Dzięki. Allelu… O nie! Tylko nie to! (śmiech) Amen? O nie,
też nie tędy droga! (więcej śmiechu) Tak więc da wam to niesamowite
wyzwolenie, ale też będzie stanowi niemałe wyzwanie.
Wciąż ostatnio męczą was dylematy dotyczące tego, o co w
tym wszystkim chodzi, że nie ma w tym żadnego sensu, żadnego celu i co
wy macie z sobą w takim razie zrobić… A nic! Wciąż was nurtuje jedno
pytanie, co jest z wami nie tak? Co robicie źle? Nic!
Dlatego chciałbym, abyście przez ten miesiąc wczuli się w
coś, co określimy tu mianem egzystencji bez sensu, życia bez celu.
Niech istnienie stanie się dla was zupełnie pozbawione logiki,
pozbawione pasji, wszelkich dążeń. Na początku możecie się z tym czuć
bardzo dziwnie, ponieważ od niepamiętnych wcieleń siłą napędową waszego
istnienia był zawsze jakiś cel, który trzeba było osiągnąć. To właśnie
wasze wieczne poczucie misji ściągnęło was tu z powrotem zanim jeszcze
byliście gotowi na to wcielenie.
Potrzeba celowości waszego istnienia jest najbardziej
wyszukaną, najbardziej subtelną, najbardziej odporną formą Makyo, ale
teraz możecie się jej wreszcie pozbyć, bo nie jest już wam do niczego
potrzebna. Czujecie przecież na co dzień jak energie wokół was
sygnalizują wam, abyście wreszcie wyzbyli się tej iluzji. Mało tego -
wręcz zdecydowanie popychają was do tego kroku. Bo to tylko stary
schemat wpisany wam kiedyś do świadomości przez istoty z innych
wymiarów, które dzięki temu mogą wczepia
w was te swoje głodne macki, bo choć uwielbiają ludzi,
to ich uczucie do was kierowane jest konkretnym interesem. Jest to
bowiem najlepszy sposób na to, aby wami kierować, manipulować,
wykorzystywać... Dlatego odpuśćcie sobie jakikolwiek cel – mam tu na
myśli oczywiście staroenergetyczny cel; cel, którym kieruje się wasz
umysł. Odpuśćcie sobie wszelką pasję, która wami kieruje i dostrzeżcie,
co tak naprawdę się za tym kryje. Obiecuję, że będzie to dla was
niesamowite doświadczenie… Choć też i wielkie wyzwanie.
I jak was znam, to zareagujecie na to wszystko tak -
powiecie mi, że dobra, że odrzuciliście to i tamto, że pozbyliście się
tego czy tamtego, że uwolniliście się od potrzeby posiadania celu i
pasji w życiu. A ja wam na to powiem, żebyście jednak sprawdzili, czy
czegoś jednak nie ukryliście w zanadrzu, bo na pewno coś tam jeszcze
pozostało. Wy wtedy wykrzykniecie zdumieni, że rzeczywiście, coś tu
jeszcze jest i zaraz to wyrzucicie, ale że teraz to już na pewno
wszystko. A ja na to, że nic z tego, że to wciąż nie koniec, że wciąż
coś ukrywacie. No i co wtedy od was usłyszę? Że to prawda, ale akurat
tego to absolutnie nie można ruszać, że to jest wam absolutnie potrzebne
do życia, że przecież pozbywacie się wszystkiego innego, jakichś 99%
swoich uzależnień, więc będziecie też wolni i suwerenni na 99%, czyli
prawie absolutnie. Nic z tego. Tak się nie da. Trzeba pozbyć się
wszystkiego, albo nic z tego nie będzie.
Żaden balast nie może wam wisieć u szyi, bo nie
wzlecicie. Mówię wam to prosto z mostu, ale wy i tak będziecie się przy
tym wić jak piskorze, będziecie starali się jakoś od tego wymigać i
wmawiać sobie, że może jednak źle mnie zrozumieliście. Po Shoudzie
zaczniecie kombinować, dyskutować na ten temat z resztą Shaumbry i
próbować odwracać kota ogonem. A ja wam mówię wyraźnie, że żaden cel w
życiu nie jest wam do niczego potrzebny! Potraficie świetnie dać sobie
radę bez niego! Kropka. Kropka. Dopiero wtedy zaczniecie żyć w zupełnie
nowy sposób cudownym, wspaniałym, wolnym od uzależnień życiem…
To są właśnie te kwestie, które mają teraz ogromny wpływ
na wasze życie. Nie łatwo można sobie z nimi poradzić, ale wy dacie
sobie radę. Nie takim wyzwaniom dawaliście już radę sprostać.
Zdecydowaliście się na doświadczanie takich a nie innych wyzwań,
ponieważ się rozwijacie, wzrastacie, poszerzacie swoją świadomość. To wy
w końcu jesteście Standardami. To wy jesteście… E tam, to też stare
wzorce. Po prostu jesteście i to już samo w sobie jest piękne.
Weźmy teraz głęboki oddech i zajmijmy się kolejną kwestią. Bardzo ważną kwestią… albo i nie.
ŚWIAT MAGII
Dawno, dawno temu… Czuję się, jakbym wam opowiadał bajkę
na dobranoc… A więc dawno, dawno temu na Ziemi był sobie świat istot
magicznych… Niektórzy z was będą się potem zastanawiać, dlaczego nie
nazwałem go światem fantazji. Fantazjowanie może się nieodpowiednio
kojarzyć, więc będę używał słowa magia. Tak więc dawno, dawno temu na
Ziemi, podobnie jak i w innych wymiarach, była sobie magia.
Magia była wówczas niczym innym, jak twórczym wyrażaniem
siebie, twórczym łączeniem się z innymi wymiarami. Dawno temu, będąc na
Ziemi, byliście w stanie widzieć, czuć, a nawet dotykać takie
stworzenia jak choćby rusałki. Niektóre z nich unoszą się w powietrzu,
przepływają obok was, a wasz umysł interpretuje to jako zwykły podmuch
wiatru. A tymczasem to mogła być rusałka.
Wszystko ma swoje duchy opiekuńcze, nawet chmury mają
swoje anioły i nawet czasem dostrzegacie je kątem oka, ale wasz umysł
zaraz się na to rzuca i przekonuje was, że „to tylko złudzenie optyczne
wywołane wzajemnym oddziaływaniem na siebie temperatury i wilgotności
powietrza, co z kolei powoduje załamania światła w kropelkach rosy
zawieszonych w powietrzu…” No dobra, jak chcecie, to możecie sobie to
tak tłumaczyć, ale to i tak są anioły i tyle.
Powiem wam nawet, że przez całe nasze dzisiejsze
spotkanie stoi tu sobie w kącie jednorożec. Niektórzy z was nawet
poczuli tu coś dziwnego, ale ich umysł zaraz się wtrącił i wybił im to z
głowy, „bo to przecież niedorzeczne! Jeszcze ktoś pomyśli, że macie nie
po kolei w głowie!” Już i tak wszyscy myślą, że macie nie po kolei w
głowie, więc co za różnica? Cieszcie się, że mogliście spotkać takie
stworzenie, poczujcie jego obecność.
Na Ziemi żyje też cała masa gnomów, elfów, rusałek
wodnych – malutkich, świetlistych, pięknych magicznych istot, których
żywiołem jest woda. Jest też Merlin. Całkiem prawdziwy. On też przebywa
teraz na Ziemi. Ale co z tego, skoro ludzie odcięli się zupełnie od
magii, ponieważ „to nie ma sensu.” Zgadza się, Charlie? Takie istoty nie
pasują przecież do tych wszystkich schematów, według których należy tu
teraz żyć.
Dlatego też świat magii został wyparty z życia ludzi już
bardzo dawno temu. Nie było dla niego miejsca w świecie, gdzie wszystko
ma mieć swoje właściwe miejsce, wszystko ma być poukładane i
uporządkowane. Do niczego nie są w nim przecież potrzebni jacyś dziwacy,
którzy widzą przepływającą energię albo jakieś magiczne istoty…
Tymczasem one są tu od zarania Ziemi, były zawsze niezbędne do tego, aby
mogło na niej istnieć życie. I wciąż tu są. Choć one też przechodzą
teraz przez swoje własne przemiany. Wiele z tych istot już stąd
odchodzi. Ale z kolei pojawiają się też nowe, choć niekoniecznie muszą
one przybierać postać fizyczną, jak to jest w przypadku elfów czy
skrzatów.
Te wszystkie istoty są jednak jak najbardziej
rzeczywiste. One naprawdę istnieją – to nie są postacie z bajek dla
małych dzieci. One są tak samo prawdziwe jak wy. Ale niestety wraz z
upadkiem kreatywności na Ziemi, wraz z zanikiem wyobraźni, ludzie
przestali je dostrzegać. Zapomnieli o ich istnieniu.
A jakie były tego konsekwencje, że ludzie postanowili je
ignorować i odwrócić się do nich plecami? Powodowane odruchem
współczucia, one też odwróciły się od was i odeszły, ponieważ czuły się
niechciane. Ale wciąż tu są i czekają. Czekają na odpowiedni moment, a
ten moment właśnie nadszedł.
Pora już, aby magia znów powróciła na Ziemię, ponieważ pełni tu ważną
funkcję. Otwiera korytarze pomiędzy wymiarami. Istoty magiczne, ze
względu na to, że zazwyczaj mają niefizyczną postać, są istotami
wielowymiarowymi. Pojawiają się teraz znów na Ziemi, aby – z czystej
radości, jaką im to daje - pracować wraz z ludźmi nad budowaniem Nowej
Ziemi, ponieważ jesteście już na to gotowi. Będą się teraz pojawiać
wokół was dosłownie wszędzie – w powietrzu, w wodzie, w ziemi. Będą się
pojawiać przy was podczas snu, jeżeli tylko im na to pozwolicie. Wnikną w
waszą wyobraźnię, jeżeli tylko będziecie z niej korzystać. Nie
pojawiają się tu jednak po to, aby udzielać wam jakichkolwiek odpowiedzi
– są tu po to, aby się z wami bawić, aby pomóc wam dotrzeć w wymiary, w
których jeszcze nigdy nie gościliście, pomóc wam wykroczyć poza umysł,
poza schematy.
Są tu po to, aby pomagać w zrównoważaniu energii,
utrzymywać nowe energie w ruchu, dbać o ich czystość. Są tu cały czas z
nami, w tym pomieszczeniu. Pojawiają się już od jakiegoś czasu w waszym
życiu – jakiś ruch, który dostrzegacie kątem oka, jakaś melodyjka, która
wpada wam nagle w ucho, ale jak chcecie się jej przysłuchać, to się
okazuje, że jest cicho, jakieś dziwne odczucie w środku nocy, gdy śpicie
sobie w najlepsze, a tu nagle wydaje wam się, że coś obok przemknęło,
że coś się o was otarło… To wszystko one.
Nadszedł zatem czas, aby magia powróciła do waszego
życia. A ponieważ już kiedyś z nią pracowaliście, więc nie macie
potrzeby czegokolwiek się uczyć. Wszystko co macie zrobić, to pozwolić
jej w waszym życiu zaistnieć. Pozwolić jej do niego wrócić. Owszem,
pewne jej aspekty będą dla was nowe, jeszcze ich do tej pory nigdy nie
doświadczaliście, ale bez problemu wyczujecie, jak się z nimi obchodzić,
ponieważ wszystkie te pojawiające się w waszym życiu magiczne istoty są
w rzeczywistości manifestacją waszych niegdysiejszych infuzji.
Ujmę to tak. Gdy istoty anielskie pojawiły się na Ziemi,
aby zasiać na niej ziarna energii życia, tchnęły w Ziemię magię. Gdy wy
się potem na niej pojawiliście i przybraliście postać fizyczną, jedną z
pierwszych rzeczy, jakie tu zrobiliście, to tchnęliście życie w to
wszystko, co was wówczas otaczało.
A propos, jedną z rzeczy, którą trenowaliśmy podczas
zajęć w Szkołach Tajemnic, było tworzenie glinianych postaci, w które
następnie przez kilka kolejnych lat próbowaliście regularnie tchnąć
życie, póki rzeczywiście nie ożyły, póki nie zaczęły chodzić, mówić,
tańczyć. Teraz już nie musicie spędzać nad tym całych lat – teraz
wystarczy to po prostu zrobić. Na tym właśnie polega Nowa Energia. Nie
potrzebuje wcale tak dużo czasu, żeby zadziałać.
Tak więc jak już mówiłem, wszystkie te magiczne istoty
są manifestacją tego, że kiedyś dawno temu tchnęliście życie w świat
wokół was – w wodę, w powietrze, w ziemię, w zwierzęta, a także we
wszystko to, co niewidoczne. One wszystkie są waszymi własnymi
kreacjami. Żyliście odwróceni do nich plecami przez bardzo długi czas,
ale teraz już pora, aby wróciły do waszego życia. Są na to gotowe. A co
ważniejsze, wy jesteście na to gotowi.
Pomogą wam w bardzo wielu rzeczach. Pomogą uwolnić wam
waszą wyobraźnię, a jeżeli tylko się na to zdobędziecie, to zabawa z
nimi da wam olbrzymią radość. Owszem, z początku może wam się to
wszystko wydawać trochę dziwne, ponieważ kiedyś tam wmówiono wam, że
„jesteście już dużym chłopczykiem - albo dużą dziewczynką - i teraz już
nie wypada mieć wyimaginowanych przyjaciół.” Powiem wam, że niektóre z
największych postaci naszych czasów, na przykład Thomas Edison, wielki
wynalazca, bawił się z nimi jak dziecko. Nie odmawiał sobie tej
przyjemności tylko dlatego, że był już dorosły. Bardzo lubił w ten
sposób spędzać swój wolny czas. Nikomu o tym nie mówił, bo wiedział, że
wzięto by go za wariata. A tymczasem to właśnie dzięki tym zabawom wpadł
na najlepsze ze swoich pomysłów. Nie w tym sensie, że to magiczne
istoty mu je podsunęły, ale ponieważ dzięki zabawom z nimi był w na tyle
twórczym nastroju, że te wszystkie jego wynalazki same do niego
przychodziły.
Podobnie było z Einsteinem i z niektórymi z największych
myślicieli, z Mozartem czy innymi muzykami. Nie wahali się bawić w
magię. Oczywiście nikomu o tym nie mówili, ale wiedzieli, że magia
stanowi bardzo istotny element ich radości z życia, ich pracy, ich
twórczości, kreatywności. Niektórzy z nich myśleli nawet, że mimo to, że
są genialni, to jednak muszą być szaleni, skoro robią coś takiego.
Obawiali się, że jest to objaw tego, że stają się wariatami. Oczywiście
oni naprawdę byli szaleni, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.
Tak więc, droga Shaumbro, poproszę teraz Johna, żeby
zagrał tę najnowszą piosenkę Andersa, którą graliśmy tuż przed Shoudem.
Chciałbym, abyście teraz naprawdę głęboko pooddychali i poważyli się na
odrobinę szaleństwa. A może i na więcej. Jest tu dziś z nami całe
mnóstwo różnych istot – począwszy do naszego jednorożca po małe elfy,
rusałki i wszystkie inne magiczne stworzenia. Niektóre z nich nawet nie
mają żadnej fizycznej formy. Otwórzcie się na nie, poczujcie ich
obecność wokół was.
Jak mielibyście tego dokonać? Cóż, na pewno nie tędy
droga (pokazuje na głowę). Po prostu się otwórzcie na nie, oddychajcie
ich obecnością, pobawcie się z nimi. Chociaż przez chwilę bawmy się jak
dzieci.
(Zaczyna grać muzyka – „Sja Va Na”, ścieżka 6 z płyty „Oh-Be-Ahn” Andersa Holte.)
Zaproście do siebie waszego Pakauwaha – on też jest
istotą magiczną. Sami go stworzyliście, jest częścią was, wyrazem was
samych. Pakauwahy to magiczne stworzenia, które też bawią się z
wszystkimi innymi magicznymi istotami.
Jakże wiele wody upłynęło od czasu, kiedy ostatnim razem
te magiczne istoty mogły być z wami, kiedy pozwalaliście sobie na ten
luksus zabawy z nimi, doświadczania ich obecności. Wracają powoli
wspomnienia czasów, kiedy naprawdę dobrze się tu bawiliście. Widzicie? W
życiu nie jest potrzebny żaden wielki cel – wystarczy, że sprawicie, że
wróci weń wszystko to, co dla niego naturalne, że uwolnicie je od
gorsetu wszystkich tych sztywnych ram, skostniałych schematów, które je
teraz ograniczają. Doda to waszemu życiu mnóstwo kolorytu, a z drugiej
strony otworzy korytarze do innych wymiarów. Pomoże przywrócić równowagę
i zapewnić swobodny przepływ energii.
Powrót do świata magii, otwarcie się na te wszystkie
magiczne istoty, pomoże tym wszystkim z was, których określacie mianem
Kryształowych Dzieci, pielęgnować swój świat wyobraźni, utrzymać swoich
magicznych towarzyszy zabaw. W ten sposób możecie naprawdę ułatwić start
wszystkim tym istotom, które nigdy jeszcze nie były na Ziemi, które
nigdy się tu jeszcze nie inkarnowały i dla których ziemskie realia
potrafią być bardzo nieprzyjazne i nieprzyjemne. Oni odczuwają życie na
Ziemi w bardzo podobny sposób do tego, co wy czuliście jeszcze przed
chwilą, gdy zanurzaliśmy się w morskie głębiny – jako coś bardzo
ograniczającego, krępującego, dezorientującego. Pozwalając na powrót
magii na Ziemię, na powrót tu wszystkim tym magicznym stworzeniom,
sprawiacie, że wejście w życie na Ziemi staje się dla tych wszystkich
nowicjuszy znacznie mniej bolesne, znacznie bardziej łagodne.
Zróbcie to. Pozwólcie magii wrócić do waszego życia –
będzie to z korzyścią zarówno dla was samych, stałych tu bywalców, jak i
dla wszystkich nowoprzybyłych.
I tym akcentem, moi drodzy przyjaciele, kończę spotkanie
z wami, bowiem wybieram się teraz do Florencji. I pamiętajcie, że w
całym stworzeniu wszystko jest jak należy, dlatego też Jestem Tym, Czym
Jestem, Adamusem, i mogę wam służyć.
Arrivederci.
© Copyright 2010 Geoffrey Hoppe, Golden, CO 80403
Tłumaczenie: Tomasz Lebiecki ( [email protected]
)